FIFA 23 – już graliśmy. Niewiele się zmieniło... ALE SPÓJRZ NA TĘ TRAWĘ!
„Po co kupujesz tę samą grę co roku?”. Sam zaczynam się zastanawiać.
Odpowiedzi nadchodzą szybko. Po pierwsze nie kupuję, a dostaję kod recenzencki. Po drugie, o ile lubię arcade’owość gameplayu Fify, to odpalam ją kilka razy w tygodniu głównie dla trybu Ultimate Team. I nie jestem w tym odosobniony, na co zresztą wskazują zmiany, jakie czekają nas w odsłonie oznaczonej numerem 23. Tylko to, co zostało zaprezentowane w obrębie FUT-a, mogę z czystym sumieniem nazwać rewolucyjnym. Przy pozostałych aspektach EA stosuje metodę małych kroków – jeden do przodu i trzy w bok. Byleby gra wystarczająco odróżniała się od tego, z czym mieliśmy do czynienia przez ostatnie 12 miesięcy. I jeśli się nad tym zastanowicie, jest w tym sens. Tak krótki cykl produkcyjny wyklucza drastyczne zmiany, bo zwiększają one ryzyko wypuszczenia niedopracowanego tworu. Po co więc stawiać na szali udany start, skoro ludzie kupują „co roku to samo”, a każda kolejna gra z serii zarabia rekordowe pieniądze dla firmy?
Trawa jeszcze zieleńsza
Kiedy marketing EA za każdym razem sprzedaje Fifę sloganem „przesunęliśmy granicę audiowizualną bliżej realnych boisk niż kiedykolwiek wcześniej”, to przed oczami pojawiają mi się reklamy polskich elektromarketów: LAPTOP EJSER CZTERY GIGA, DYSK TYSIĄC, GRAFIKA DŻIFORS. Innymi słowy mamę oszukasz, tatę oszukasz, przeciętnego konsumenta oszukasz, ale wieloletniego gracza Fify nie oszukasz. Dlatego nie będę rozpływał się nad najpiękniejszą w historii trawą wyglądającą i zachowującą się jak faktyczna murawa, a nie oteksturowany dywan. Nie poświęcę osobnego akapitu na opis okołomeczowej otoczki. A do realistycznego zachowania siatki w bramce nie podejdę nawet na poważnie, bo nacisk EA na tę mało istotną kwestię wciąż mnie bawi. Koniec końców to tylko drobne dodatki, na które podczas gry nie zwrócimy specjalnej uwagi. Podsumowując – edycja oznaczona numerem 23 będzie nieco ładniejsza od swojej poprzedniczki.
Nie dotyczy to jednak odsłony na Nintendo Switcha, bo tam ponownie dostaniemy wersję Legacy, czyli Fifę 19 z aktualnymi składami. Dobra wiadomość natomiast dla wszystkich pececiarzy – wasze komputery z RTX-ami i dziesiątkami gigabajtów RAM-u są w końcu godne nextgenowej gry piłkarskiej. Po ubiegłorocznym wykluczeniu wersja na komputery nie będzie niczym różnić się od tej na konsole najnowszej generacji. To o tyle istotne, że EA wprowadza cross-play między PC, XSX i PS5 (osobno – ale między sobą – zagrają posiadacze PS4 i XBO), co wiąże się przede wszystkim z połączeniem trybu Ultimate Team, a tam, jak już wspominałem, dojdzie do rewolucji.
Zgraj sobie drużynę
Dotyczy ona zupełnego przemodelowania zgrania drużyny. Do tej pory system opierał się na bezpośrednich połączeniach między graczami: jeśli Mbappe w przedmeczowym ustawieniu znajdował się obok innego piłkarza PSG, choćby Neymara, to mieli oni mocne powiązanie, a co za tym idzie – więcej punktów zgrania. Jednak w przypadku, gdy w jedenastce znalazł się inny zawodnik paryskiego klubu, ale np. na obronie, to nie dodawał on zgrania Mbappe. Było to nienaturalne względem rzeczywistych boisk i wymagało jednocześnie zdecydowanie więcej kombinowania, ograniczając możliwości ustalania składu (co miało swój urok).
Teraz zgranie ma bazować na liczbie piłkarzy z danej ligi, klubu czy kraju, bezpośrednie połączenia zostały zlikwidowane. Różnice przedstawiam w poniższej galerii, kluczowe jednak pozostaje to, że dostaniemy zdecydowanie więcej wolności w kontekście tworzenia drużyny w Ultimate Team. Szczególnie że znikną też negatywne efekty niskiego zgrania, a zawodnicy będą mieli drugie pozycje – zgodnie z tym, co obserwujemy w prawdziwym futbolu. Pewnym zaskoczeniem okazała się również zapowiedź "doświadczenie dla jednego gracza" – do trybu zawita FUT Moments, pozwalające na odtworzenie ważnych momentów z kariery gwiazd futbolu.
zdjęć
I chyba nikt nie będzie specjalnie zaskoczony, gdy napiszę, że spore zmiany ominęły inne warianty zabawy. Trochę nowości zawita do trybu gwiazdy (m.in. różne osobowości zawodników i aktywności pozaboiskowe), a najsmutniejsze pozostaje to, jak bardzo po macoszemu w dalszym ciągu traktowana jest kariera menadżera. W Fifie 23 dostaniemy możliwość wcielenia się w prawdziwych trenerów (NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!), będziemy mogli także, zamiast odpalać cały mecz, rozegrać jedynie jego najciekawsze momenty wygenerowane wcześniej na podstawie kilku zmiennych (GAMECHANGER!). Byłbym zapomniał – zapowiedziano również lifting menusów (TERAZ TO JUŻ NA PEWNO BĘDZIE TA FIFA!).
Już grałem. I jak?
Pod względem gameplayowym EA reklamuje nową odsłonę przede wszystkim HyperMotion 2, czyli technologią pozwalającą przepuścić miliony klatek nagrań przez AI, która za pośrednictwem uczenia maszynowego i sieci neuronowych tworzy animacje w czasie rzeczywistym. Brzmi bardzo mądrze, prawda? Pozwólcie, że uproszczę – tym razem nagrano dwa pełne mecze piłkarskie i kilka sesji treningowych, uzyskując o wiele więcej materiału do analizy niż przed rokiem. Co to oznacza? Mój wewnętrzny realista mówi, że ni mniej, ni więcej, tylko jeszcze częściej występujące dziwne sytuacje na boisku i glitche. Ale też płynniejsze, realistyczniejsze ruchy zawodników, gdy wszystko będzie działać, jak należy.
Podczas ogrywania wczesnej wersji ze stabilnością i jakością animacji bywało różnie, jednak ogólna konkluzja jest taka – rozgrywka zwolniła, poszła w stronę wierniejszego odwzorowania wydarzeń z prawdziwej murawy i… sam nie wiem, co o tym sądzić. Niby o to powinno chodzić w symulacji piłkarskiej, jednak pomimo tego w nowej Fifie jeszcze bardziej premiowane będzie granie drobnymi, szybkimi i zwinnymi piłkarzami – ich ruchy są mniej ociężałe, sterując nimi, łatwiej zmieniać kierunek biegu, a także korzystać z nowego „technicznego dryblingu”, który dla mnie jest zwyczajnie rozwinięciem mikroruchów wykonywanych za pomocą lewej gałki pada.
Mocno zaznaczaną nowością jest tzw. power shot wymagający użycia podczas strzału kombinacji L2 + R2. W założeniu to potężne uderzenie ma być bardzo trudne do obrony dla bramkarza, ale nie dość, że potrzeba dużo miejsca i czasu na jego przygotowanie (piłkarz bierze spory zamach, co pozwala zablokować strzał obrońcą), to jeszcze wymaga to manualnego celowania. A nawet jeśli wymierzymy prawym analogiem w światło bramki, to golkiperzy zaskakująco często radzą sobie z tymi bombami.
Drobniejszych zmian jest więcej, ale szczerze mówiąc, nie mam ochoty ich wymieniać – podczas gry niespecjalnie je zauważałem (poza wymienionym już wyżej spowolnieniem rozgrywki), a szczegółowy opis tego, co nowe, możecie przeczytać na stronie Fify. Warte osobnego wspomnienia są jedynie stałe fragmenty gry – zupełnie przemodelowane, pozwalające na większą kontrolę nad piłką przy rzutach wolnych i rożnych, a także wprowadzające więcej losowości przy rzutach karnych.
Kobiety na murawę
W zapowiedziach pompowana jest również piłka kobieca. To musi cieszyć, szczególnie biorąc pod uwagę to, jak dużym sukcesem okazało się niedawne Euro w Anglii, w którym zwyciężyły gospodynie. Niemniej problemem pozostaje fakt, iż nikt nie będzie paniami chciał na dłuższą metę grać. Dlaczego? Skoro dostaję do wyboru kilkadziesiąt lig męskich, to czemu mam ograniczać się do zabawy zaledwie dwoma poziomami rozgrywkowymi u kobiet? Bardzo dobrze, że damskimi drużynami gra się inaczej – połowa sesji nagraniowych do HyperMotion 2 była poświęcona właśnie im(*), jednak póki piłkarki nie pojawią się choćby w Ultimate Team, to wciąż pozostaną w Fifie jedynie ciekawostką. A szkoda.
Nie żal mi natomiast, że FIFA 23 tak naprawdę mogłaby zostać oznaczona numerem 22 ½. Przyzwyczaiłem się. Zamiast wyraźnych kroków do przodu dostajemy raczej skok w bok. Niestety gracze obecnie nie mają szans na takowy – od momentu, gdy Konami zarżnęło PES-a, na rynku gier piłkarskich wciąż brakuje pretendenta mogącego stawić czoło serii Elektroników. Dlatego podsuwam wam dwa możliwe podejścia do kolejnej kopanej EA, z których korzystam lub korzystałem w przeszłości:
- TRUDNIEJSZE: załatwcie sobie kod recenzencki.
- ŁATWIEJSZE: poczekajcie pół roku na 80% przeceny lub obecność w Game Passie / PS Plusie.
Chyba że jesteście uzależnieni od Ultimate Team jak ja. Wtedy i tak macie już zamówiony preorder. Nie smućcie się jednak – przed premierą wciąż możemy się łudzić, że będzie to nie tylko ostatnia, ale i najlepsza FIFA w historii.
(*) Co może być trochę mylące, nie mam bowiem wątpliwości – gdy przeciętny odbiorca Fify czyta o „dwukrotnie większej liczbie klatek przetworzonych przez sieci neuronowe”, to nie spodziewa się, że połowa tych klatek jest przeznaczona na odwzorowanie kobiecego futbolu. Automatycznie myśli, że wszystkie animacje dotyczą raczej męskiej piłki, z którą obcuje przez 99% czasu gry.
W Fifę 23 graliśmy na PS5.
Cieszy
- zmiany w Ultimate Team
- ładniejsza trawa
- realistyczniejsza rozgrywka
- cross-play i nextgenowa wersja na PC
Niepokoi
- niemal brak zmian w karierze menadżerskiej
- kobiety wciąż traktowane po macoszemu
- Switch dalej z edycją Legacy
- to krok w bok, nie do przodu
- niewiele wnoszące zmiany w rozgrywce
Czytaj dalej
W CD-Action jestem od 2016 roku, wcześniej publikowałem m.in. w Przeglądzie Sportowym. W redakcji robiłem chyba wszystko – byłem sprzętowcem, prowadziłem działy info i zapowiedzi, szefowałem newsroomowi, jak i całej stronie. Następnie bezpieczną przystań znalazłem w social mediach, którymi zajmowałem się do końca 2022 roku, gdy odszedłem z CDA. Nie przestałem jednak pisać – wciąż możecie mnie więc czytać: zarówno na stronie www, jak i w piśmie.