około 15 godzin temuLektura na 4 minuty

Graliśmy w LEGO Horizon Adventures. Humor i wybuchające hot dogi to trochę za mało [JUŻ GRALIŚMY]

Guerrilla Games we współpracy ze studiem Gobo przygotowało ciepłą i zabawną grę w świecie uwielbianych klocków. Trochę jednak się w tym LEGO Horizon Adventures wynudziłem…

Sony nieustannie poszukuje nowych terenów do ekspansji dla swoich najważniejszych marek. Serialowe adaptacje The Last of Us czy God of War to raczej oczywiste pomysły, ale już przekładanie niektórych serii na świat Lego to coś znacznie mniej spodziewanego. Uniwersum Horizona wydawało się dość niezłym kandydatem do przebudowania na duńskie klocki. Szczególnie że udostępniony dwa lata temu model żyrafa prezentował się znakomicie. A jak wyszła cała gra utrzymana w takiej stylistyce?


Kotły, maszyny i dużo ciepła

LEGO Horizon Adventures opowiada historię znaną z Horizon Zero Dawn na nowo – w grzeczniejszy i złagodzony sposób. Sterujemy oczywiście Aloy, a w tytułowych przygodach towarzyszą nam Erend ze swoim wielkim młotem czy zakochany w komiksach Varl. Jak na familijną grę przystało, główny nacisk został tutaj położony na humor i uwydatnienie jak najcieplejszych elementów każdej z postaci, a postapokaliptyczne tło zepchnięto na najdalszy plan. Wyszło to lepiej, niż się spodziewałem, szczególnie że w dalszym ciągu wyraźnie czuć, że mamy do czynienia z Horizonem.

Co prawda Aloy zdobywa swój fokus w nieco innych okolicznościach, ale jego funkcja pozostaje bez zmian. Chwilę po opuszczeniu wioski Serce Matki doświadczamy pierwszego starcia, dzięki czemu możemy przekonać się, że wszystko jest tu wciąż na swoim miejscu. Protagonistka strzela z łuku do czujek i złomiarzy, fokus pozwala nam podświetlić ich słabe punkty, a elementy otoczenia – takie jak wybuchające beczki czy wysokie trawy – znacznie ułatwiają nam walkę. Główna różnica polega na klockowym wyglądzie całego świata i izometrycznej perspektywie, z której obserwujemy akcję.

Lego Horizon Adventures
Lego Horizon Adventures

W udostępnionym mi fragmencie miałem okazję ograć w co-opie prolog oraz pierwszy rozdział i mimo że wybrałem poziom trudności nieco wyższy od standardowego, cała rozgrywka była stanowczo za łatwa. Owszem, rozwalanie kolejnych klockowych maszyn i kultystów sprawiało przyjemność, trudno jednak mówić o jakimkolwiek wyzwaniu, szczególnie po zdobyciu strzał obszarowych czy wózków z hot dogami działających jak wyrzutnia rakiet. Sytuacja poprawiła się dopiero w Kotle, który podobnie jak w pierwowzorach stanowił zamknięty dungeon, gdzie akcji było zdecydowanie najwięcej. Mam nadzieję, że dalsze etapy idą właśnie w takim kierunku.


Słowa, słowa, słowa

Bo o ile same założenia Horizona zostały tu przełożone w zasadzie bezbłędnie, o tyle już konstrukcja gry trochę mnie zaniepokoiła. Po każdym powrocie do pełniącego funkcję hubu Serca Matki czekał mnie arcydługi dialog z postaciami, po którym szedłem do kolejnej lokacji, z tym że najpierw wczytywała się następna nieduża przestrzeń z jeszcze jedną rozmową, a dopiero później właściwy poziom. Te z kolei podzielono na bardzo małe areny, gdzie tak naprawdę nie ma zbyt wiele do roboty. Owszem, możemy szukać sekretów, ale nagrodą jest tylko jeszcze więcej klockowych „monet” służących do zakupu nowych strojów i ozdób w wiosce, a i tak pełno tej waluty dookoła.

W trakcie rozgrywki nieustannie zastanawiałem się, jak odbierałbym LEGO Horizon Adventures jako dziecko, i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że mimo wszystko przez wiele czasu tylko bym się nudził i niecierpliwił, kiedy wreszcie postacie przestaną gadać, a zacznie się coś dziać. Jednocześnie przypomniała mi się epoka pierwszych gier LEGO Star Wars, Indiana Jones czy Harry Potter autorstwa TT Games, w których ludziki w ogóle nie mówiły. Nie tylko dawało to zupełnie nowe pole do popisu w wymyślaniu gagów, lecz także pozwalało skupić się na samym gameplayu. Żarty w Horizonie są całkiem udane, ale już rozgrywka pozostawia nieco do życzenia.

Lego Horizon Adventures
Lego Horizon Adventures

Ale może to tylko początek? Może w dalszej części gra się jednak rozwija, kolejne etapy są bardziej rozbudowane i oferują większe urozmaicenie, a sama wioska też stawia przed graczem kolejne atrakcje, gdy już je odblokujemy. Szczerze na to liczę, bo ciepły klimat klockowej wersji świata znanego z Horizonów całkiem mi się spodobał. Twórcy zadbali o bardzo ładną grafikę i animacje wzorowane na filmie „Lego Przygoda”, a także doskonałe wykorzystanie DualSense’a w trakcie walk, wspinania się po skałach czy zjeżdżania na linkach. To jednak trochę za mało, bym dodał tę grę do swojej premierowej listy życzeń.

W LEGO Horizon Adventures graliśmy na PS5.

Cieszy

  • udane przeniesienie uniwersum Horizona do świata klocków Lego
  • bardzo ładna grafika i animacje
  • pełno humoru oraz ciepłej atmosfery

Niepokoi

  • za dużo gadania, za mało akcji
  • niewielkie poziomy ze skromną liczbą aktywności
  • za łatwa


Czytaj dalej

Redaktor
Jakub „rajmund” Gańko

Czarna owca rodu Belmontów, szatniarz w Lakeview Hotel, włóczęga z Shady Sands, dawny szef ochrony Sarif Industries, wielokrotny zabójca Crawmeraksa, tropiciel ze starego Yharnam, legenda Night City.

Profil
Wpisów1991

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze