rek

Polecieliśmy do Londynu sprawdzić Company of Heroes 3. Ależ ta gra wciąga!

Polecieliśmy do Londynu sprawdzić Company of Heroes 3. Ależ ta gra wciąga!
Company of Heroes dało się poznać jako mocno dynamiczna strategia, a takie najchętniej znajdują uznanie wśród fanów multiplayera. I chociaż widać, że „trójka” jest w dużej mierze pod nich robiona, nie zabraknie w niej solidnej podstawy w postaci dwóch potężnych kampanii.

Co prawda Elżbieta II nie żyje, ale będąc w przedświątecznym okresie w stolicy Anglii, niespecjalnie dało się to odczuć. Nie dość, że podróż z lotniska Heathrow najsprawniej odbywa się linią pociągów i metra o wymownej nazwie Elizabeth Line, to portret królowej znajdziemy na gadżetach w każdym możliwym sklepie i kiosku. Pamiątka z królem Karolem III? Zapomnij. Puszka z ciastkami albo saszetkami z herbatą, którą zdobi twarz królowej? Wszędzie. Dosłownie wszędzie.

Brytyjczycy są nieźli w budowaniu „pompy”, więc niespecjalnie mnie zdziwiło miejsce wybrane przez Segę i THQ na pokaz Company of Heroes 3, na który trafiliśmy jako jedna z dwóch redakcji z Polski. W ścisłym centrum, na słynącej z teatrów alei Shaftesbury, zaproszono nas do absolutnie niepozornej, wyglądającej na zamkniętą kamienicy Stone Nest. Dziś to centrum kulturalne z mocno squatowymi piwnicami, wcześniej była to walijska kaplica, która w trakcie II wojny światowej stała się dla wielu schronieniem w czasie bombardowania.

{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„/wp-content/uploads/2022/12/12/ec8c375f-9322-48a9-9599-f804793d0411.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/12/12/088854c9-5954-4c86-a0a0-ef4d4e1750d4.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/12/12/2c4f411c-17d5-4fb1-9cb3-a70b3c1c89dd.jpeg”, „/wp-content/uploads/2022/12/12/8e09cb3a-8de0-4c3a-b78e-85d3a4983b64.jpeg”], „isStretched” => false}

Zatem miejsce idealne pod rozstawienie komputerów i nie tak małej liczby militarnych replik czy eksponatów, które tam sprowadzono. Ekipa z Relic Entertainemnt przedstawiła nam główne założenia, jakie chciała zrealizować przy tworzeniu trzeciej części CoH, i zaprosiła do grania w singla oraz multi. Tego drugiego nawet nie skubnąłem (więc zainteresowanych odsyłam do tekstu DaeLa, który testował betę) – tak bardzo pochłonęła mnie rozgrywka jednoosobowa.

Dużo dla jednego

I myślę, że to dobra wiadomość dla tych wszystkich, którzy jojczą na hasło „wieloosobowy”, krztuszą się, wymawiając słowo „kooperacja”, a przy „battle royale” pędzi po nich karetka. Okej, sam może do żadnej z tych grup nie należę, ale nigdy nie miałem dość czasu na zgłębianie rywalizacji online w RTS-ach, więc po prostu cholernie mnie cieszy, że ktoś chce podarować nam długą, soczystą kampanię dla jednego gracza. A nawet dwie. Czyli o 100% więcej niż poprzednicy.

Ale przypomnijmy sobie podstawy. CoH to strategia, w której zajmujemy kolejne obszary na polu bitwy, a te pozwalają na generowanie zasobów niezbędnych do rekrutacji nowych jednostek. Armii 100 strzelców sobie nie zrobimy, najczęściej działamy kilkoma grupkami pieszymi, którym zapewniamy wsparcie w postaci jeepów, ciężkich pojazdów i czołgów.

Company of Heroes 3

Oddziały kierujemy za osłony, wprowadzamy do budynków, rozkazujemy atak frontalny albo używamy specjalnej umiejętności. W utrzymaniu obszarów pomaga odpowiednie ustawienie cekaemów i armat, a do tego odpalane co jakiś czas specjalne ataki (np. bombardowanie) czy przyzywanie dodatkowych oddziałów specjalnych.

Twórcy chwalą się też paroma fajnymi, nowymi drobiazgami. Od teraz czołgi swobodnie przejeżdżają przez okopy i mają oddzielny parametr wytrzymałości bocznego pancerza, a na ich „masce” może podróżować piechota. Ukształtowanie terenu sprawia, że ustawione na górce oddziały mają przewagę w trakcie wymiany ognia. I na koniec: wraca pełna pauza taktyczna, podczas której na spokojnie patrzymy, co się dzieje na polu bitwy, i kolejkujemy rozkazy.

Stal w Afryce

Kampanie bardzo się od siebie różnią – nie tylko ze względu na bohaterów i teatr działań. Dla fanów klasycznych misji przewidziano operację północnoafrykańską, która przeniesie nas do 1942 roku, a wcielimy się w niej w podwładnego Erwina Rommla i poprowadzimy Deutsches Afrikakorps.

Company of Heroes 3

Ale idąc tropem, które Relic samo wytyczyło przy Age of Empires IV, kampania nie jest wyłącznie suchym zapisem wojskowych działań, ale też opowieścią osadzoną w pewnym kontekście. I twórcy wybrali na ów kontekst dzieje lokalnej społeczności i wpływ, jaki wywarły na nią przetaczające się masy żołnierzy z Europy. Niestety pokaz slajdów w charakterze intra nie miał startu do narracji i filmów zrealizowanych na potrzeby AoE IV… i trochę zacząłem wątpić, czy – przy całym szacunku dla cywilnych tragedii – taki kontekst jest tu w ogóle potrzebny.

Jeśli chodzi o samą kampanię, miałem szansę zaliczyć tylko jedną misję. Mogę po niej powiedzieć z całą pewnością, że będzie się tu dało wyraźnie odczuć przewagę stacjonujących na wzniesieniach oddziałów – zużyjemy sporo „siły roboczej”, żeby wykurzyć ekipy z ciężkimi karabinami czy moździerzami. Chyba że sięgniemy po drugi element charakterystyczny dla afrykańskiej kampanii, czyli masę ciężkiego sprzętu. Już w pierwszej misji możemy dosłownie przebierać w czołgach, pojazdach opancerzonych, a nawet rekrutować kierowców pojazdów sypiących kanonadą sześciu rakiet… Innymi słowy, fiesta dla fanów żelastwa.

https://www.youtube.com/watch?v=Tb-FoTzdfYs&ab_channel=CompanyofHeroes

Nuda na mapie

Obstawiam jednak, że większość nie sięgnie najpierw po Niemców, tylko walkę Aliantów z Osią w ramach Dynamicznej Kampanii Włoskiej. Bo tu nie tylko staniemy po słusznej stronie konfliktu, ale doświadczymy najwięcej atrakcji, jakie przygotowało dla nas Relic. Główny wyróżnik to mocny podział na rozbudowaną część makro i same bitwy. Zaczynamy odbijanie Włoch od samego czubka kontynentalnego „buta”, na którym przejmujemy kolejne obszary.

A przejmowanie… niekoniecznie oznacza bitwę. Pojedyncze umocnione punkty możemy zdobywać, po prostu przesuwając „pionek” z naszym większym czy mniejszym oddziałem na cel i – ot tak – już go mamy.

Company of Heroes 3

Możemy też poprowadzić ostrzał z morza, a wszystko przeplatają rozkazy lub porady od dwóch wyższych szczeblem wojskowych – brytyjskiego i amerykańskiego. Ci zapewniają nam fabularne tło, tłumaczą, czemu różne ośrodki są ważne, po czym sprzeczają się w kwestii kolejności wykonywanych zadań. I tu wkraczamy z naszą decyzją my, zdobywamy lojalność jednego lub drugiego, a to ma (nie wiem jeszcze jak) przełożyć się później na rozwój całej kampanii.

CZYTAJ DALEJ NA DRUGIEJ STRONIE

Relic zarzeka się, że włoski teatr działań nie znudzi nam się po jednym razie, bo za drugim możemy podjąć zupełnie inne decyzje, inaczej poprowadzić wojsko, zobaczyć inne bitwy. Jak bardzo się to będzie różniło, nie powiem, bo po trzech godzinach łupania zobaczyłem tylko dość liniową część owej dynamicznej z nazwy kampanii.

Muszę jednak przyznać, że aż do przesady dużo czasu spędziłem w trybie mapy. I nie dlatego, że tak dobrze się w nim bawiłem, po prostu tak skonstruowano kampanię. Cóż, nawet przy moim niedługim graniu zdążyłem się lekko zirytować, że zamiast prowadzić bitwę, wysyłam kolejny pionek na kolejne umocnienie, które to ów pionek zdobywa przy pomocy suchej animacji. Liczę, że później ruchy wrażych wojsk sprawią, iż w tej partii szachów będę miał jednak rywala.

Company of Heroes 3

Ogień w mieście

Ale nie oznacza to, że potyczek nie ma. Te trafiają się w dwóch okolicznościach – albo jeśli napotkamy na wrogą dywizję gdzieś w lesie czy na drodze, albo przy ataku na duże miasto. W tym pierwszym przypadku możemy skorzystać z automatycznego trybu, obejrzawszy wcześniej porównanie armii i szansę na wiktorię. Jeśli nie chcemy zdawać się na rzut monetą (60% przewagi to wciąż 40% szans na przegraną), rozgrywamy klasyczną mapkę jak z „jedynki”: dwie bazy, od kilku do kilkunastu sektorów, parę umocnień, opuszczone budynki i walka o dominację na punkty.

Z kolei atak na miasto to już regularna oskryptowana misja – i to były momenty, które podobały mi się najbardziej z całej zabawy oraz których pragnę więcej i więcej! Czasem zaczynamy je od krótkiego przerywnika na silniku gry, czasem od razu ruszamy do boju, by wypełnić jeden czy więcej celów mapy. I tu już mniej liczy się kontrola różnych obszarów, a bardziej umiejętne dopasowanie jednostek do terenu (a mamy tu liczne skarpy, gęstą, ciasną i nieregularną zabudowę, a niekiedy typowe obozy i umocnienia) oraz świetne rozpoznanie okolicy.

Company of Heroes 3

Oprócz klasycznego korzystania ze schematu „ten oddział bije ten” niezbędne jest wprawne używanie umiejętności specjalnych. I tu nieocenioną pomoc stanowią nie tylko regularne oddziały armii amerykańskiej i brytyjskiej, ale też wsparcie specjalnych jednostek indyjskich, włoskich, kanadyjskich i australijskich. Numerem jeden okazał się oddział Gurkhów, ludu Nepalu na usługach armii brytyjsko-indyjskiej – nie dość, że wyposażony w thompsony, to jeszcze rzucający deszczem granatów na obszar.

Do tego wraz z rozwojem ulepszamy naszego dowódcę i odblokowujemy nowe umiejętności, które bezpośrednio wpływają na bitwę czy możliwości rekrutacji jednostek.

Dobre i średnie

Skoro o wybuchach mowa, w tych bardziej miejskich etapach kampanii niestety przeważa następująca koncepcja taktyczna – im więcej artylerii mamy, tym szybciej docieramy do punktu, w którym w zasadzie nie da się nas pokonać. Dwa oddziały moździerzowe? Mają nieskończony zapas amunicji i mogą młócić w jakiś teren aż do skutku. Dodajmy do tego chroniącą pewien obszar armatę, pojazd i zespół inżynierów, a robi się z tego walec nie do przejścia.

Company of Heroes 3

Oczywiście to tylko przemyślenia po wstępnych etapach, być może z czasem pressing ze strony wrogów staje się większy. Zawsze też pozostaje kryterium strat: czy chcemy przepychać front, tracąc dziesiątki ludzi, czy jednak stawiamy sobie za cel, by mądrze zarządzać każdym człowiekiem?

Gdy po włoskich alejkach sunie ciężki sprzęt, armaty rozwalają budynki na kawałki, a przeciwpancerne pociski i ładunki wybuchowe niszczą czołgi, gdy do akcji wchodzi ekipa z bronią maszynową czy oddział z miotaczami ognia, dosłownie nie da się oderwać od ekranu. Za każdym razem czułem lekki strach i ekscytację zarazem, sprawdzając, co będzie kryło się za rogiem, i zastanawiając się, czy mój mikroplan na zdobycie placu obok okaże się przebłyskiem strategicznego geniuszu, czy wręcz przeciwnie.

Company of Heroes 3

Dla wielu Company of Heroes 3 to będzie przede wszystkim tryb skirmish i zabawa po sieci. Dla tych, którzy od rozgrywek multiplayerowych stronią, też znajdzie się tu mały raj. Nie wszystko jeszcze gra – niekiedy zawiedzenie AI czy coś się zblokuje – i może Relic nie dowiezie strategii na miarę Blitzkriega, ale to, co zobaczyłem, okazało się po prostu ekscytujące. I z chęcią na kilka godzin wskoczę w buty alianckiego dowódcy.

Aha, w międzyczasie ogłoszono, że gra okaże się także na konsole. Zerknijcie do naszego newsa obejrzeć trailer.

Pros:
  • aż dwie zróżnicowanie kampanie
  • Afryka to raj dla fanów czołgów…
  • … a Włochy pozwalają wykazać się w gorących starciach w ciasnych miasteczkach
  • świetne animacje walących się domów
  • dużo drobnych urozmaiceń
Cons:
  • tryb mapy we włoskiej kampanii jest dość nudny i mało urozmaicony
  • tu i tam problemy z AI
  • nieciekawe tło fabularne afrykańskiej kampanii

3 odpowiedzi do “Polecieliśmy do Londynu sprawdzić Company of Heroes 3. Ależ ta gra wciąga!”

  1. „Dynamiczna kampania włoska”— mało myszki nie połknąłem, jak to zobaczyłem. Znaczy się:
    Sycylia i Neapol w jednej turze, kolejne dziesięć na zdobycie Monte Cassino, dwie tury na wycieczkę od Rzymu do Turynu i kolejne kilkanaście walk o Alpy? MacAbra niegdyś by ci gardło tępym grzebieniem podciął za takie stwierdzenie, nie wspominając ś.p. EGM

  2. walki w mieście mogą być lepiej zrobione niż w Coh2, ale w alphie jest wiele uproszczeń, które niszczą dobrą zabawę, a czołgi w coh2 to główny punkt bitew jeżeli to upadanie w coh3 to będzie to kolejna wtopa po Dawn of war 3

  3. Czemu CoH3 wygląda… podobnie, a czasami gorzej (!) niż CoH1 sprzed 17 lat?

Dodaj komentarz