około 14 godzin temuLektura na 3 minuty

Doug Cockle o powrocie do roli Wiedźmina. „Zawsze cudownie jest wchodzić w buty Geralta”

Wiele osób nie wyobraża sobie Geralta bez głosu Douga Cockle’a, więc jego powrót cieszy zarówno fanów growej serii, jak i samego aktora.

Wczoraj premierę miała kolejna wiedźmińska produkcja, tym razem w formie pełnometrażowej animacji zatytułowanej „Wiedźmin: Syreny z głębin”. Rabini (czyli recenzenci) są podzieleni w kwestii tego, jak wypadł i co złego lub dobrego w nim znajdziemy. Niezależnie od tego, po której stronie leży racja, trzeba wspomnieć, że film był okazją na powrót do roli Geralta dwóch świetnie znanym graczom aktorów głosowych – Jacka Rozenka oraz Douga Cockle’a. Drugi z panów udzielił kilku wywiadów, w których wyrażał swoje zadowolenie z faktu, iż ponownie może wcielić się w Getalta.

Doug Cockle towarzyszył nam (a przynajmniej tym, którzy włączali anglojęzyczny dubbing) już od pierwszej części serii Wiedźmin i nie omijał żadnej kolejnej, co może stać się również w „czwórce”. Okazjonalnie mogliśmy usłyszeć jego głos także w Soulcaliburze VI i Monster Hunter: World, gdzie Geralt z Rivii miał swoje cameo. Teraz powraca w „Wiedźminie: Syrenach z głębin”, z czego jest wyraźnie zadowolony (via PC Gamer).


Zawsze cudownie jest wchodzić w buty Geralta. Opisuję to jako – i gra słowna nie jest tu zamierzona – wejście do wanny z gorącą wodą. Uczestnictwo w tym projekcie było naprawdę przyjemne, ponieważ tym razem wyglądało to [odgrywanie Geralta – dop. red] trochę inaczej.


Różnicą w tym przypadku była nieduża, lecz wymagająca niekiedy lekkiej modyfikacji tego, jak Geralt ma się prezentować w „Wiedźminie: Syrenach z głębin” – miał aktywniej korzystać ze swojego głosu. Z tego powodu Cockle musiał w niektórych momentach kombinować, jak dostosować się do próśb reżyserów, choćby tych dotyczące krzyków Geralta, które w poprzednich wcieleniach odgrywanych przez Cockle’a się właściwie nie pojawiały. Choć jak wspomina w innym wywiadzie, swego czasu grając Geralta zjechał swój głos w zupełnie inny sposób:


Tym, co było najbardziej wymagające przy nagrywkach do pierwszego Wiedźmina, był w zasadzie głos sam w sobie. Kiedy się rozpoczęły, głos Geralta był zdecydowanie niższy niż mój rejestr głosowy […] Wracałem później do swojego hotelu i myślałem „Wow, moje gardło jest przeorane”.


Na ten problem nałożył się też to, że sesje nagraniowe trwały zdecydowanie za długo, bo aż po 8-9 godzin dziennie, co później odbijało się na głosie Cockle’a. Ten jednak, jak sam mówi, skutecznie zaadaptował się do sytuacji, stając się wręcz integralną częścią własnego „ja”. Prawdopodobnie dzięki temu też nie proszono go o aż tak wiele zmian w sposobie, w jaki wciela się w Geralta (via Entertainment Weekly):


To był dla mnie właściwie taki sam proces [odgrywanie Geralta – dop. red.], jak w innych przypadkach. Kiedy skontaktowano się ze mną, nie oczekiwano ode mnie robienia czegokolwiek inaczej. Po prostu poproszono mnie o zagranie mojego Geralta i to zrobiłem. Tym, co było inne i interesujące w tym przypadku, było to, że kiedy nagrywamy głos na potrzeby gier, aktorzy często nie znają całej ich historii, ponieważ rozciąga się na kilka kierunków w momencie, gdy owa gra to erpeg jak Wiedźmin. Gdy wszedłem w to [nagrywanie do „ Wiedźmina: Syren z głębin” – dop red.], już znałem całą historię z „Trochę poświęcenia” Sapkowskiego, jeszcze zanim Netflix ogłosił, że pracuje nad „Syrenami z głębin”.



Czytaj dalej

Redaktor
Michał Gąsior

Gracz kiszący się przez większość życia na słabiusieńkim pececie, stąd pałający miłością do kilku tytułów wydanych przed swoim rokiem urodzenia jak Thief 2 czy Heroes III. Niezdrowo analizujący spójność mechanik gry ze światem przedstawionym. Zawsze daje najwięcej punktów w charyzmę. Fortnite spalił mu zasilacz.

Profil
Wpisów336

Obserwujących1

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze