3
30.11.2024, 10:30Lektura na 5 minut

Heretic – recenzja filmu. Z tej lekcji religii tak łatwo nie uciekniecie

Gdy dwie młode mormonki stają przed drzwiami ponurego domostwa, nie mają bladego pojęcia, że apokaliptyczna ulewa nad głowami już wkrótce będzie ich najmniejszym problemem. Tak rozpoczyna się „Heretic”.


Eugeniusz Siekiera

Elokwentny i oczytany pan Reed zaprasza dziewczyny do środka, częstuje napojem i obiecuje ciasto, które pitrasi jego żona. Problem w tym, że zamiast wypieku znajdują jedynie świeczkę o tortowym zapachu, a gospodarz trzyma w zanadrzu kilka innych niespodzianek.

Ale nie uprzedzajmy faktów! Pan Reed (Hugh Grant) jest żywo zainteresowany tematyką, z którą przychodzą do niego siostry Barnes (Sophie Thatcher) i Paxton (Chloe East), więc rozmowa szybko wciąga obie strony i początkowo nic nie zapowiada nadchodzących dramatów. Czerwone lampki nad głowami bohaterek zapalają się dopiero po jakimś czasie, gdy w dyskusji wraca jak bumerang temat wspomnianej żony, choć ona sama ciągle się nie pojawia, podobnie jak zapowiadane jagodowe ciasto.


Porozmawiajmy o Bogu

Gdy w końcu dziewczęta zdecydują się ulotnić, odkryją że drzwi wyjściowe są zatrzaśnięte na głucho. Chcąc nie chcąc, będą musiały zagrać w grę gospodarza, nie znając do końca reguł piekielnej „zabawy” i nie wiedząc, co je czeka za kolejnymi drzwiami. Nim jednak pojmą, że na szali kładą własne życie, czeka ich długa pogadanka.

Pierwszy akt „Heretica” to najlepsza i najbardziej błyskotliwa część filmu. Przygotujcie się na długą rozmowę o fundamentalnych wartościach większości mieszkańców naszej planety, filozoficzny dialog na temat rozmaitych wierzeń, ich historii oraz tego, co je łączy. Przy okazji twórcy poruszają dyskusyjne, a dla wielu ludzi również niewygodne kwestie. Scenarzyści kreślą pytania o prawdziwą istotę największych doktryn religijnych, a pan Reed stawia dziewczyny przed metaforycznym wyborem, zasiewa ziarno niepewności i podaje w wątpliwość ich wiarę.

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe

Wszystko to zostało podlane lekkim dreszczykiem grozy. Podkreślam – lekkim. Choć film klasyfikowany jest jako horror, nie znajdziecie w nim zbyt wiele powodów do strachu. To prędzej thriller psychologiczny o moralizatorskim zacięciu będący próbą dekonstrukcji religijnych mechanizmów, obraz bazujący w głównej mierze na dialogach, a nie akcji. Mam świadomość, że nie do każdego trafi przyjęta konwencja; mnie akurat siadła, bo w końcu zobaczyłem w ramach gatunku coś innego, relatywnie świeżego.


Czas oświecenia

Choć twórcy są dość kreatywni, poruszane przez nich zagadnienia powinny być znane każdemu, kto chociaż trochę interesuje się tematem największych kultów wiary. Z kolei nauka, którą za pomocą erystycznych sztuczek i ostrych narzędzi chce wtłoczyć do głów młodych dziewczyn antagonista, nie jest żadną prawdą objawioną. Oczywiście nie odbiera to przyjemności z seansu, pragnę jednak podkreślić, że to żadna otwierająca oczy historia i raczej żaden gorliwie wierzący nie stanie się po seansie ateistą.

Co prawda w tle przewijają się inne postacie, ale na dalekim marginesie. To w zasadzie film trzech aktorów, do tego niemal w całości rozgrywający się we wnętrzu starego domostwa. Mowa więc o dziele bardzo kameralnym, a ogląda się je niemalże jak sztukę teatralną. Jeśli miałbym polecić „Heretica” tylko z jednego powodu, byłaby nim z pewnością kreacja Hugh Granta. Od jakiegoś czasu brytyjski artysta nie chowa się w szufladzie podstarzałego amanta i wybiera mniej oczywiste role, ukazując widzom szerokie spektrum fantastycznych wcieleń – od ekscentrycznego miliardera w „Grze fortuny”, przez karykaturalnego złola w „Paddingtonie 2” czy „Dungeons & Dragons: Złodziejskim honorze”, po komicznego Umpa-Lumpa w „Wonce”. 

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe

Filozof psychopata

Tym razem jednak nie ma mowy o szarży i postaci celowo przerysowanej. Wręcz przeciwnie – w „Hereticu” to taki pozornie normalny gość z przedmieść. Sąsiad, który zawsze dzień dobry mówił, a starszym paniom z osiedla kłaniał się w pas. Jego postać jest złożona i niejednoznaczna, pojawia się też swoisty paradoks, bo z jednej strony Grant w tej roli wydaje się całkowicie normalny, z drugiej zaś diaboliczny i nieprzewidywalny. 

Nie myślcie jednak, że talentem i doświadczeniem znokautował konkurencję. Towarzyszące mu na pierwszym planie Sophie Thatcher i Chloe East wypały szalenie wiarygodnie i przekonująco, więc do samego końca wierzymy w przerażenie malujące się na ich twarzach. Ponadto obie dziewczyny wyłamują się z gatunkowego schematu, gdzie w kontrze do niebezpiecznego świra scenarzyści na ogół stawiają bohaterów bezbronnych, ale też głupich i zachowujących się nielogicznie w sytuacjach stresowych.

Dobry dreszczowiec powinien mieć sinusoidalny przebieg, a film Scotta Becka i Bryana Woodsa właśnie tak jest skonstruowany. Panowie całkiem sprawnie lawirują między poważną tematyką i grozą sytuacji a scenami służącymi do rozładowania napięcia. Najgorzej wypada sam finał – brak w nim pożądanego w tym gatunku zaskoczenia czy przewrotności, która kazałaby się zastanowić nad przesłaniem filmu. Wręcz przeciwnie – okazuje się boleśnie banalny, a przy tym zwyczajnie nieprawdopodobny. Zdaję sobie sprawę, że jakoś tę historię trzeba było zakończyć, ale odniosłem wrażenie, że twórcy ewidentnie nie mieli na to pomysłu.

Ocena

Film zadaje kilka niewygodnych pytań na temat istoty wiary i religii, ale nie spieszy się z odpowiedziami. Główne konkluzje wybrzmiewają na krótko przed finałem, ten zaś jest zdecydowanie najsłabszym fragmentem filmu. Tym niemniej warto, choćby dla pierwszego aktu historii, świetnie napisanych dialogów i fantastycznej kreacji Hugh Granta.

7
Ocena końcowa


Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów130

Obserwujących22

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze