Heretic – recenzja filmu. Z tej lekcji religii tak łatwo nie uciekniecie

Elokwentny i oczytany pan Reed zaprasza dziewczyny do środka, częstuje napojem i obiecuje ciasto, które pitrasi jego żona. Problem w tym, że zamiast wypieku znajdują jedynie świeczkę o tortowym zapachu, a gospodarz trzyma w zanadrzu kilka innych niespodzianek.
Ale nie uprzedzajmy faktów! Pan Reed (Hugh Grant) jest żywo zainteresowany tematyką, z którą przychodzą do niego siostry Barnes (Sophie Thatcher) i Paxton (Chloe East), więc rozmowa szybko wciąga obie strony i początkowo nic nie zapowiada nadchodzących dramatów. Czerwone lampki nad głowami bohaterek zapalają się dopiero po jakimś czasie, gdy w dyskusji wraca jak bumerang temat wspomnianej żony, choć ona sama ciągle się nie pojawia, podobnie jak zapowiadane jagodowe ciasto.
Porozmawiajmy o Bogu
Gdy w końcu dziewczęta zdecydują się ulotnić, odkryją że drzwi wyjściowe są zatrzaśnięte na głucho. Chcąc nie chcąc, będą musiały zagrać w grę gospodarza, nie znając do końca reguł piekielnej „zabawy” i nie wiedząc, co je czeka za kolejnymi drzwiami. Nim jednak pojmą, że na szali kładą własne życie, czeka ich długa pogadanka.
Pierwszy akt „Heretica” to najlepsza i najbardziej błyskotliwa część filmu. Przygotujcie się na długą rozmowę o fundamentalnych wartościach większości mieszkańców naszej planety, filozoficzny dialog na temat rozmaitych wierzeń, ich historii oraz tego, co je łączy. Przy okazji twórcy poruszają dyskusyjne, a dla wielu ludzi również niewygodne kwestie. Scenarzyści kreślą pytania o prawdziwą istotę największych doktryn religijnych, a pan Reed stawia dziewczyny przed metaforycznym wyborem, zasiewa ziarno niepewności i podaje w wątpliwość ich wiarę.

Wszystko to zostało podlane lekkim dreszczykiem grozy. Podkreślam – lekkim. Choć film klasyfikowany jest jako horror, nie znajdziecie w nim zbyt wiele powodów do strachu. To prędzej thriller psychologiczny o moralizatorskim zacięciu będący próbą dekonstrukcji religijnych mechanizmów, obraz bazujący w głównej mierze na dialogach, a nie akcji. Mam świadomość, że nie do każdego trafi przyjęta konwencja; mnie akurat siadła, bo w końcu zobaczyłem w ramach gatunku coś innego, relatywnie świeżego.
Czas oświecenia
Choć twórcy są dość kreatywni, poruszane przez nich zagadnienia powinny być znane każdemu, kto chociaż trochę interesuje się tematem największych kultów wiary. Z kolei nauka, którą za pomocą erystycznych sztuczek i ostrych narzędzi chce wtłoczyć do głów młodych dziewczyn antagonista, nie jest żadną prawdą objawioną. Oczywiście nie odbiera to przyjemności z seansu, pragnę jednak podkreślić, że to żadna otwierająca oczy historia i raczej żaden gorliwie wierzący nie stanie się po seansie ateistą.
Co prawda w tle przewijają się inne postacie, ale na dalekim marginesie. To w zasadzie film trzech aktorów, do tego niemal w całości rozgrywający się we wnętrzu starego domostwa. Mowa więc o dziele bardzo kameralnym, a ogląda się je niemalże jak sztukę teatralną. Jeśli miałbym polecić „Heretica” tylko z jednego powodu, byłaby nim z pewnością kreacja Hugh Granta. Od jakiegoś czasu brytyjski artysta nie chowa się w szufladzie podstarzałego amanta i wybiera mniej oczywiste role, ukazując widzom szerokie spektrum fantastycznych wcieleń – od ekscentrycznego miliardera w „Grze fortuny”, przez karykaturalnego złola w „Paddingtonie 2” czy „Dungeons & Dragons: Złodziejskim honorze”, po komicznego Umpa-Lumpa w „Wonce”.

Filozof psychopata
Tym razem jednak nie ma mowy o szarży i postaci celowo przerysowanej. Wręcz przeciwnie – w „Hereticu” to taki pozornie normalny gość z przedmieść. Sąsiad, który zawsze dzień dobry mówił, a starszym paniom z osiedla kłaniał się w pas. Jego postać jest złożona i niejednoznaczna, pojawia się też swoisty paradoks, bo z jednej strony Grant w tej roli wydaje się całkowicie normalny, z drugiej zaś diaboliczny i nieprzewidywalny.
Nie myślcie jednak, że talentem i doświadczeniem znokautował konkurencję. Towarzyszące mu na pierwszym planie Sophie Thatcher i Chloe East wypały szalenie wiarygodnie i przekonująco, więc do samego końca wierzymy w przerażenie malujące się na ich twarzach. Ponadto obie dziewczyny wyłamują się z gatunkowego schematu, gdzie w kontrze do niebezpiecznego świra scenarzyści na ogół stawiają bohaterów bezbronnych, ale też głupich i zachowujących się nielogicznie w sytuacjach stresowych.
Dobry dreszczowiec powinien mieć sinusoidalny przebieg, a film Scotta Becka i Bryana Woodsa właśnie tak jest skonstruowany. Panowie całkiem sprawnie lawirują między poważną tematyką i grozą sytuacji a scenami służącymi do rozładowania napięcia. Najgorzej wypada sam finał – brak w nim pożądanego w tym gatunku zaskoczenia czy przewrotności, która kazałaby się zastanowić nad przesłaniem filmu. Wręcz przeciwnie – okazuje się boleśnie banalny, a przy tym zwyczajnie nieprawdopodobny. Zdaję sobie sprawę, że jakoś tę historię trzeba było zakończyć, ale odniosłem wrażenie, że twórcy ewidentnie nie mieli na to pomysłu.
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
3 odpowiedzi do “Heretic – recenzja filmu. Z tej lekcji religii tak łatwo nie uciekniecie”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dzięki, brzmi zachęcająco.
Film, pojawił się na moim radarze po pierwszym zwiastunie, a ta recenzja przekonała mnie, że warto zobaczyć. Nigdy nie byłem fanem Granta i dopiero zacząłem się do niego przekonywać od The Gentlemen. Zawsze miałem wrażenie, że we wszystkich poprzednich filmach, które z nim widziałem grał tak samo, a żona się śmiała, że on gra brwiami 🙂 Widać, że aktorstwo Granta, jest jak wino 😉
Obejrzałem i zgadzam się zdecydowanie z całością recenzji, najlepszy jest początek filmu, pierwsza godzina, świetna ekspozycja postaci, Grant daje pokaz umiejątności aktorskich, i postawione tezy są intrygujące. Później schodzimy w kierunku horroru, makabreski, by na koniec otrzymać finał który nie ma kompletnie nic do czynienia z tezami postawionymi na początku, nie ma żadnej przemiany w bohaterach, nie ma konsekwencji dokonanych wyborów. Scenarzyści albo się nie postarali, albo finał został zmodyfikowany. Szkoda, bo gdyby nie te słabe ostatnie kadry, ten film byłby w moim top 3 tego roku. Na pewno warto obejrzeć. Ale mogło być znacznie ciekawiej z pełniejszym finałem.