Rian Johnson uważa, że „Gwiezdne wojny” potrzebują wstrząsu. Reżyser wciąż broni decyzji, które podjął przy „Ostatnim Jedi”
Rian Johnson miał bardzo udany weekend. Jego film „Żywy czy martwy: Film z serii »Na noże«” trafił na Netfliksa w zeszły piątek i błyskawicznie zajął pierwsze miejsce na liście najpopularniejszych tytułów platformy. Produkcja zbiera również najlepsze recenzje w historii całej serii. Co więcej, „Żywy czy martwy” zamyka filmową trylogię, którą Johnson zapoczątkował po wyreżyserowaniu w 2017 roku „Gwiezdnych wojen: Ostatniego Jedi” – widowiska, które do dziś wzbudza ogromne kontrowersje.

Wszyscy znamy tę historię. „Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy” J.J. Abramsa było bezpiecznym, napędzanym nostalgią powrotem do serii, który przyniósł Disneyowi ogromny sukces i na nowo rozbudził zainteresowanie uniwersum. Pomimo w większości pozytywnych recenzji Rian Johnson zdecydował się podjąć ryzyko – rozmontował znaną mitologię, podważył oczekiwania widzów i postawił na odważne decyzje twórcze. Spotkało się to z ostrą krytyką części fanów, a dyskusje wokół filmu trwają do dziś.
W wywiadzie dla Polygonu reżyser „Ostatniego Jedi” po raz kolejny przekonywał o tym, że jego podejście do tego uniwersum było słuszne. Stwierdził, że ta seria potrzebuje podejmowania podobnego ryzyka:
Dorastałem jako fan »Gwiezdnych wojen«, więc doskonale rozumiem sytuacje, w których ktoś rzuca wyzwanie tej marce – i reakcje obronne, jakie wtedy się pojawiają. Wiem też, jak wiele wewnętrznych sporów potrafi wybuchnąć w świecie »Star Wars«. Największym grzechem jest jednak obchodzenie się z tym uniwersum z nadmierną ostrożnością, z lękiem przed czymkolwiek, co mogłoby nim wstrząsnąć. Każdy film z »Gwiezdnych wojen«, począwszy od »Imperium«, wywoływał emocje – gniew, kłótnie, gorące dyskusje. A z czasem wielu fanów zaczynało te filmy doceniać, a nawet je pokochało.
Co ciekawe, po premierze „Ostatniego Jedi” Lucasfilm ogłosił, że Rian Johnson stworzy zupełnie nową trylogię „Gwiezdnych wojen”. Projekt jednak nigdy nie został zrealizowany, a ostatnio reżyser przyznał, że trylogia jest praktycznie martwa. Decyzja ta zapewne nikogo nie dziwi, biorąc pod uwagę, że kontrowersyjne decyzje Johnsona wciąż budzą najróżniejsze emocje wśród fanów – zazwyczaj te negatywne.

Ostatni Jedi to najlepsze Gwiezdne Wojny od czasu Imperium Kontratakuje i do czasu Andora.
Pełna zgoda! Świetny film, którego decyzji fabularnych nie dźwignął potem Disney, wystraszył się i w efekcie zaserwował gniota, jakim był Skywalker.Odrodzenie. Potem zresztą – z małym wyjątkiem – równia pochyła u Disneya i zarżnięcie marki. Dwa sezony Andora: znakomite. Ale już taki Mandalorianin, Obi-Wan czy Załoga rozbitków (te seriale akurat oglądałem) to szmiry. Fabuły wymyślono na 1h czasu antenowego, a cała reszta to ordynarne i marnujące czas widza wypełniacze.
100% zgody, Disney zmarnował potencjał fabularny na wiele lat, na szczęście Andor (i po części Mandalorianin, przynajmniej na początku) odwrócił trochę ten trend