G2A proponuje mediom publikację nieoznaczonego (!) materiału sponsorowanego
Firma nie zaprzecza, że naganna propozycja faktycznie się wydarzyła. Dodajmy, że gdyby do takiej publikacji doszło – byłaby ona nielegalna.
W piątek G2A opublikowało obszerne oświadczenie, jakim odniosło się do zarzutów, które od dawna krążyły na temat działalności platformy. W długiej odezwie rzeszowska firma wytłumaczyła, dlaczego kupno kodów za pośrednictwem kradzionych kart kredytowych (albo wprowadzenie ich do obrotu dzięki wyłudzeniu) byłoby bardzo problematyczne. Przedstawiła również swój model biznesowy oraz zaprezentowała garść statystyk na temat swojej działalności. No i rzuciła developerom i wydawcom wyzwanie, oferując 10-krotność rzekomo utraconych wpływów, jeśli tylko zewnętrznej firmie audytowej uda się udowodnić, że klucze zostały wprowadzone do sprzedaży dzięki oszustwu.
Nie zamknęło to jednak ust wszystkim krytykom. Mike Rose (szef indyczego wydawcy No More Robots) uruchomił petycję, w której domaga się... usunięcia niezależnych tytułów z G2A. (Twierdząc, że G2A negatywnie wpływa na „postrzeganie wartości gier”. Rose nie tłumaczy jednak, czy równocześnie powinniśmy zamknąć Amazona, Ebay'a oraz zakazać steamowych wyprzedaży).
Na medialnej ofensywie G2A cieniem położył się właśnie mail, który przedstawiciel firmy wysłał do kilku mediów. Sprawę upublicznił redaktor Indie Games Plus.
Ahahaha.
— Thomas Faust (@SomeIndieGames) July 8, 2019
No. pic.twitter.com/7hqtxDY3X1
Jak czytamy w korespondencji:
Nazywam się Adrian i reprezentuję globalną cyfrową platformę G2A. Nasza firma jest jedną z najpopularniejszych platform handlowych na świecie. To miejsce, w którym kupujący i sprzedawcy gier, oraz innych cyfrowych i fizycznych produktów, spotykają się, by zawrzeć transakcje. Kontaktuję się z tobą, ponieważ myślę, że twoja strona doskonale odpowiada naszym zainteresowaniom i chcielibyśmy się dowiedzieć więcej na temat szans na publikację i reklamę, które oferujecie. W tym momencie staramy się poprawić świadomość naszej marki i nasz publiczny wizerunek, przede wszystkim wśród indyków i mniejszych developerów. Niestety, spora część odbiorców nie rozumie ani naszego modelu biznesowego, ani sposobu, w jaki staramy się zapewnić klientom bezpieczeństwo podczas zakupów cyfrowych produktów. Chcemy upewnić się, że ludzie rozumieją wszystko, co robimy, by wesprzeć społeczność graczy i że stosujemy wszelkie możliwe metody, by zapewnić wszystkim stronom satysfakcję (podczas zakupów - dop. red.) Napisaliśmy artykuł o tym, jak to „Sprzedaż kradzionych kodów na przeznaczonych dla graczy platformach cyfrowych jest w zasadzie niemożliwa” i chcemy, żebyście opublikowali go na swojej stronie bez oznaczenia, że jest to materiał sponsorowany albo w jakikolwiek sposób powiązany z G2A. Jest on (tekst - dop. red.) przejrzysty i zwyczajnie nakreśla problem sprzedaży kradzionych kluczy. Poniżej załączam fragment. Jeśli chcecie uzyskać dostęp do całości, po prostu dajcie mi znać.
G2A nie zaprzeczało, że mail o tej treści rzeczywiście trafił do przedstawicieli mediów. Firma zapewnia jednak, że został on wysłany przez pomyłkę.
Te e-maile zostały wysłane przez naszego pracownika bez autoryzacji, za co przepraszamy @SomeIndieGames i 9 (!) innych mediów, którym wysłał propozycję. Spotkają go za to surowe konsekwencje, to absolutnie nieakceptowalne.
These e-mails were sent by our employee without authorization, for which we apologize to @SomeIndieGames and the 9 (!) other media outlets he sent this proposal to. He will face strict consequences, as this is absolutely unacceptable.
— G2A.COM (@G2A_com) July 8, 2019
Przypomnijmy, że w Polsce taka publikacja byłaby niezgodna z Kodeksem Etyki Dziennikarskiej. Przed kupowaniem artykułów (w tym również recenzji) chroni potencjalnego czytelnika także art. 36 ust. 3 prawa prasowego, który stanowi:
Ogłoszenia i reklamy muszą być oznaczone w sposób niebudzący wątpliwości, iż nie stanowią one materiału redakcyjnego.
Co jednak ważniejsze – kryptoreklamy zakazuje art. 11 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowy, zgodnie z którą firmę można ukarać grzywną za...
kryptoreklamę, która polega na wykorzystywaniu treści publicystycznych w środkach masowego przekazu w celu promocji produktu w sytuacji gdy przedsiębiorca zapłacił za tę promocję, a nie wynika to wyraźnie z treści lub z obrazów lub dźwięków łatwo rozpoznawalnych przez konsumenta.
Dodajmy, że w przypadku podejrzenia, że artykuł sponsorowany nie został stosownie oznaczony – do akcji powinien wkroczyć Urząd Ochrony Konsumenta.
Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.