Steam: Francuski sąd wydał wyrok – zakaz odsprzedaży gier cyfrowych jest nielegalny
Czy doprowadzi to do rewolucji na rynku dystrybucji cyfrowej?
Przez lata to, co niegdyś oburzało wszystkich graczy, stało się czymś normalnym – gry w naszej bibliotece nie należą tak naprawdę do nas, a jedynie wypożyczamy je od Valve (w skrócie). Jedną z konsekwencji takiego stanu rzeczy był niemożność sprzedaży „należących” do nas tytułów. Ostatni wyrok paryskiego sądu jednak namieszał nieco w tej sprawie.
Union fédérale des consommateurs (szerzej znane jako UFC Que Choisir) jest francuską organizacją prokonsumencką działającą na terenie całego kraju. W ostatnich latach mogliśmy o niej usłyszeć, gdy pozywała m.in. Google czy Facebooka w sprawach dotyczących polityki prywatności (i co istotniejsze – wygrywała te procesy, chociaż np. wypłacenie przez Google 30 tysięcy euro w lutym na rzecz stowarzyszenia raczej nie zabolało giganta). Trzy lata temu UFC wzięło zaś na cel Valve i jego steamową politykę wypożyczania gier. Organizacja poinformowała właśnie, że 17 września paryski sąd okręgowy (tribunal de grande instance de Paris) uznał za nielegalny szereg punktów zawartych w umowie użytkowania – w tym ten dotyczący odsprzedaży gier „niematerialnych” (czyli niepowiązanych z konkretnym nośnikiem – w skrócie: cyfrowych). Dokładniej 1-C:
Twoje konto [...]Twoje konto, w tym wszelkie związane z nim informacje (np.: dane kontaktowe, informacje rozliczeniowe, historia konta i subskrypcje itp.) są ściśle osobiste. W związku z tym nie możesz sprzedawać ani obciążać innych opłatami za prawo do korzystania z konta ani w inny sposób przenosić [praw do] swojego konta, ani nie możesz go sprzedać, obciążać innych za prawo do korzystania lub przenoszenia jakichkolwiek subskrypcji z wyjątkiem przypadków wyraźnie dozwolonych przez niniejszą Umowę ( łącznie z wszelkimi warunkami subskrypcji lub zasadami użytkowania) lub w przypadkach specjalnego pozwolenia uzyskanego od Valve.
Zdaniem sądu punkt ten jest niezgodny z prawem europejskim – dyrektywa 2001/29/WE (w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym) oraz dyrektywa 2009/24/WE (w sprawie ochrony prawnej programów komputerowych) mają dopuszczać taką odsprzedaż. Chociaż w dyrektywach tych jest mowa przede wszystkim o materialnych nośnikach, to w 2012 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że właściciel praw autorskich nie może zakazać dalszej sprzedaży oprogramowania, ponieważ przy zakupie ma miejsce przeniesienie prawa własności do kopii, gdy mowa o prawie do użytkowania na czas nieokreślony.
W uzasadnieniu sądu możemy więc przeczytać, dlaczego jego zdaniem Valve tak naprawdę sprzedaje, a nie wypożycza gry.
Wreszcie „subskrypcja”(gry) dokonana przez użytkownika, o której wspomniano we wnioskach Valve [...], jest faktycznie zakupem, w którym gra jest znajduje się do dyspozycji użytkownika na czas nieokreślony. Nie może to zatem być „subskrypcja” – w zwykłym znaczeniu tego słowa – ale sprzedaż kopii gry wideo przygotowanej za cenę ustaloną z góry i opłaconą za jednym razem przez użytkownika.
Ostatecznie sąd uznał, że ów zapis jest nieważny – w teorii więc francuscy użytkownicy Steama mogą spokojnie się na nią nie oglądać. Valve ma również w konsekwencji usunąć go ze swojego regulaminu i poinformować o wyroku za sprawą swojej platformy. Jeżeli po miesiącu informacja ta nie będzie dostępna publicznie (także na aplikacjach mobilnych), firma będzie musiała płacić 3 tysiące euro za każdy dzień zwłoki.
Sytuacja jest o tyle ważna, że wyrok paryskiego sądu może zachęcić konsumentów z innych krajów Unii Europejskiej do składania identycznych pozwów, co może zaowocować serią podobnych wyroków. Wtedy z pewnością Steam (i nie tylko, bo przecież podobne zapisy znajdziemy także na innych platformach) musiałby diametralnie zmienić zasady swojej działalności. Valve nie skomentowało sprawy, ale byłbym szczerze zdumiony, gdyby firma nie postanowiła walczyć o swoje racje we francuskim Sądzie Apelacyjnym (Cour D’Appel).