5 rzeczy, które Kingdom Come: Deliverance 2 robi lepiej od części pierwszej

Gry „zyskujące po dłuższym poznaniu” to temat rzeka. Przykładów i powodów może być mnóstwo – większość antyfanów Soulsów narzeka na wysoki poziom trudności, a takie Red Dead Redemption 2 potrafi odstraszyć zbyt niskim tempem zabawy. Death Stranding z kolei odrzuca pozorną monotonią, a Path of Exile przytłacza mnogością mechanizmów. Często okazuje się jednak, że za trudem włożonym w oswojenie się z grą, kryje się tytuł, po którego ukończeniu nic już nie jest takie samo.
Podobnie jest z pierwszym Kingdom Come: Deliverance, czyli pozycją często określaną mianem „drewnianej”. Od produkcji studia Warhorse odbiły się rzesze śmiałków chwalących odwzorowanie średniowiecznych realiów, imponującą oprawę czy wciągającą fabułę, jednocześnie narzekających na topornoćć wielu mechanizmów rozgrywki. Oczywiście znalazły się również miliony graczy, którzy docenili oraz ukończyli Kingdom Come: Deliverance i ze zniecierpliwieniem oczekiwali kontynuacji przygód Henryka. Jak wiadomo, ta zadebiutowała wczoraj i spotkała się z ciepłym przyjęciem dziennikarzy i graczy. Wszystko wskazuje na to, że Czechom udało się wyciągnąć wnioski z narzekań malkontentów i na ich podstawie poprawić to, co wymagało usprawnień. Oto 5 rzeczy, które Kingdom Come: Deliverance 2 robi lepiej od poprzednika.
Zapomnij o „od zera do bohatera”
Zacznijmy od Henryka. Na samym początku pierwszego Kingdom Come: Deliverance poznaliśmy go jako nieporadnego syna kowala, który miał dwie lewe ręce. Czegokolwiek nie chwyciliśmy się, robiliśmy to źle. Walka? Najlepiej jej unikać, dopóki nie trafimy do kapitana Bernarda w Ratajach. Otwieranie zamków? Strata czasu i wytrychów. Skradanie? Szkoda nerwów. W „dwójce” wygląda to zgoła inaczej – Henryk rozpoczyna przygodę z wszystkimi umiejętnościami opanowanymi w odczuwalnym stopniu, dzięki czemu pierwszy kontakt z grą nie jest tak zniechęcający.
Po ukończeniu prologu okaże się, że każda zdolność ma minimum pięć punktów w 30-stopniowej skali, a to z kolei oznacza, iż jesteśmy lepiej przygotowani do podejmowania działań niż w »jedynce«.

Walcz szybciej i płynniej, czyli przyjemniej
Znacie kogoś, komu opanowanie systemu walki w Kingdom Come: Deliverance nie zajęło trochę czasu i co najmniej kilkunastu sesji treningowych? I nie mam tu na myśli wspomnianych wcześniej początkowych niedostatków protagonisty, a mechanizm szermierki per se. Sprawy nie ułatwiało DLC, dosyć szybko umożliwiające nam wzięcie udziału w turnieju, który był zwyczajnie zbyt wymagający dla początkujących graczy. W „dwójce” zrezygnowano z pięciu kierunków cięcia mieczem, dzięki czemu pojedynki stały się zdecydowanie szybsze i płynniejsze. Oczywiście przygotowano także kombosy!
W przypadku mieczy mamy teraz cztery opcje zadania ciosu, a jeśli do rąk weźmiemy broń ciężką – trzy. Ludzie mający problem z pokonaniem rywali w »jedynce« od razu mogą skoncentrować się wyłącznie na toporach i buzdyganach, zmniejszając opcje uderzeń do absolutnego minimum.

Chcesz zapisać grę? Napij się
O zapisywaniu gry poprzez picie mikstury o nazwie zbawienny sznaps powiedziano już wszystko. Rozwiązanie kontrowersyjne i upierdliwe, ale uzasadnione – Warhorse chciało wyeliminować nadużywanie save’ów, co jest w pełni zrozumiałe w kontekście gry, której jednym z głównych założeń jest mierzenie się z konsekwencjami swoich działań. W „dwójce” nie tylko szybciej wytworzymy większą liczbę „eliksirów zapisu”, ale i kupimy je taniej u handlarzy.
Kingdom Come: Deliverance 2 niejako zmusza nas do warzenia tradycyjną metodą, ale za to pozwala mniej cierpliwym graczom na szybsze zdobycie pokaźniejszej puli eliksirów. Ma to oczywiście przełożenie na zarządzanie zbawiennymi sznapsami, które – niespodzianka! – nadal są podstawowym sposobem na zapisywanie naszych dokonań w dowolnym momencie zmagań, choć rzecz jasna niejedynym. Napoje sejwujące można też kupić w dużych ilościach, bo ich cena wyraźnie spadła w porównaniu z »jedynką«.

Koniec z ekranem ekwipunku przypominającym labirynt
Wertowanie poszczególnych zakładek ekwipunku w Kingdom Come: Deliverance zajmowało zdecydowanie zbyt dużo czasu, zwłaszcza na kontrolerze. Lista przedmiotów nie mieściła się na ekranie i trzeba było ją żmudnie przewijać w poszukiwaniu interesującej nas w danym momencie rzeczy. W Kingdom Come: Deliverance 2 Warhorse poszło wreszcie po rozum do głowy i przemeblowało interfejs. Jest zdecydowanie wygodniej i bardziej przejrzyście. Na szczęście nie zrezygnowano przy tym z tego, co wyróżniało UI na plus względem innych współczesnych erpegów, czyli potęgującej immersję średniowiecznej stylizacji.
Zlikwidowano »pancerne« krzaki i kompletnie przebudowano główny ekran ekwipunku, nie tylko wrzucając graty do podległych im grup, ale też wywalając informacje o samym przedmiocie do osobnego okienka, które w końcu nie zasłania listy. Henryk może teraz dobywać broni i pić eliksiry z paska szybkiego wyboru, a liczba slotów uzależniona jest od jakości pasów i sakw. Da się wreszcie przygotować trzy zestawy ubrań na dowolną okazję, które w panelu zmienia się natychmiast jednym przyciskiem.

Dużo mniej bugów
Kto grał w „jedynkę” zaraz po premierze, zapewne pamięta zatrzęsienie bugów. Gracze skarżyli się nie tylko na brak możliwości zapisu gry po turnieju strzeleckim, jak i spadki wydajności wywołane przez strażników porzucających halabardy, a także crashe na początku dwóch pierwszych zadań. Problemów było zdecydowanie więcej, a większość została wyeliminowana dopiero w patchu 1.5. Co prawda Kingdom Come: Deliverance 2 nadal pod tym względem bardzo daleko do ideału, bo zarówno błędy, jak i crashe zdarzają się tu nader często, ale jest ich zdecydowanie mniej niż przy debiucie poprzednika.
Mimo wyraźnych uchybień grało mi się w sequel zdecydowanie przyjemniej niż w pierwsze KCD zaraz po starcie, a także w Stalkera 2, łatanego w ciągu siedmiu dni przed premierą trzema olbrzymimi patchami. Nie uświadczyłem ponadto żadnego game breaking buga, który nie pozwoliłby mi przygód Henryka ukończyć, czego nie mogę powiedzieć o produkcie studia GSC Game World.
Kingdom Come: Deliverance 2 zadebiutowało wczoraj na pecetach, PlayStation 5 i Xboksach Series X/S. Cytaty zawarte w tekście pochodzą z recenzji Kingdom Come: Deliverance 2 napisanej przez Krystiana Smosznę.
Czytaj dalej
-
To może być koniec FBC: Firebreak. Po premierze dużej aktualizacji strzelanka...
-
Kolejny Indiana Jones już powstaje? MachineGames przyznaje, że pracuje nad nową...
-
Alan Wake 2, Heroes 3 Complete i inne. Darmowe gry...
-
Microsoft nie zostaje w tyle. Nowy Xbox ma być sprzętem hybrydowym, na którym odpalimy...
9 odpowiedzi do “5 rzeczy, które Kingdom Come: Deliverance 2 robi lepiej od części pierwszej”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Właśnie dużym plusem tego turnieju jest właśnie to, że był tak wcześnie. NIGDZIE w grze nie znajdziesz szybszego i tańszego sposobu na podbicie statystyk związanych z walką.
Co do sznapsów, to narzekanie na nie jest trochę bez sensu, bo po kilku godzinach przestają być jakimkolwiek utrapieniem. Kradzież kieszonkowa + zamki i poziom trudności spada do wiedźminskiego.
No właśnie, zamki. Spróbowałem ostatnio zamek na poziomie łatwym otworzyć. Jaka tragedia. Wydaje mi się że to jest minigierka zrobiona typowo pod pad, tam można pewnie zatrzymać obrót zamka w połowie, a tu trzeba jednym płynnym ruchem przeprowadzić tą kulkę. Obym znalazł jakiś mod na to.
Kurde, dla mnie otwieranie zamków jest naprawdę proste a gram na mysz+klaw. Ciekawe jak ludzkie predyspozycję mogą zmienić odbiór danej mechaniki. A co do pada to kojarzę, że dużo ludzi grających na konsoli właśnie narzekało na otwieranie zamków.
Próbowałeś obejrzeć jakiś filmik albo żeby ktoś przy tobie to zrobił? Może kwestia jakieś „mentalnej blokady”?
Tu masz link do nexusa, jest też kod na otwieranie skrzyń
https://www.nexusmods.com/kingdomcomedeliverance/mods/298
A Kapitan Bernard to co?
A ja słyszałem właśnie, że na padzie się nie da tego ogarnąć.
Ani na padzie ani na km mi nie szlo. Jak wracałem z tej misji to mnie zbójcy napadli i odpuściłem grę xD
Też miałem problemy z ogarnięciem zamków i kradzieży kieszonkowej na PC.
Koniec końców, załapałem o co chodzi z zamkami, a z kradzieżami pomógł YT.
Z tych wymienionych problemów, największą bolączkę stanowiły dla mnie pancerne krzaki.
Co do tych save’ów, to zupełnie się nie zgodzę. Składniki do zrobienia sznapsa były łatwe do zdobycia w początkowej fazie rozgrywki a sama receptura też nie była jakoś szczególnie skomplikowana. Jedynie trzeba było uzbroić się w cierpliwość przy ich pędzeniu (przynajmniej do czasu odblokowania auto gotowania).
Zapomnieliście dodać jeszcze kilku innych przykładów.
W końcu pozwalają ci podnieść przyłbicę, i normalnie widać twarz postaci podczas dialogów, a nie to co w 1ce.