Dead Island 2 może się pojawić jeszcze w tym roku
Ewentualnie w przyszłym.
Dead Island człapało, by Dying Light mogło biec, a Dying Light 2 mogło sprintować. Swoją przygodę z tłuczeniem zombiaków Techland zaczynał od zrzucenia nas nie w Harran, a na tropikalną wyspę, gdzie także przywracaliśmy zasilanie w konkretnych bazach, rozwijaliśmy sobie umiejętności i nie pakowaliśmy się w bójki, kiedy to nie było potrzebne. Po prostu bez parkourowania.
Gra wstrzeliła się w świadomość publiczną w dużej mierze dzięki kapitalnemu trailerowi, który zapowiadał mroczną opowieść o utracie bliskich i brutalnej próbie przetrwania, co… kłóciło się z rozrywkową naturą „jedynki”, ale mimo wszystko zapewniło jej sporego boosta sprzedażowego. Deep Silver chciał kuć żelazo, póki gorące, ale Techland po wypuszczeniu sequela – Dead Island: Riptide przypominającego raczej samodzielny dodatek aniżeli pełnoprawną kontynuację – wolał dłubać nad Dying Light. Pieczę nad „dwójką” przejęło więc Yager Development.
Od tego momentu minęło prawie dziesięć lat (od oficjalnej zapowiedzi – osiem). W międzyczasie produkcja zdążyła przejść z Yager do Sumo Digital (LittleBigPlanet 3, Crackdown 3), a z Sumo do znanego z Homefront: The Revolution Dambuster Studios. W czerwcu 2020 wyciekł nawet build z 2015 (kiedy to tytuł miał się pierwotnie pojawić), gdy nad grą pracowało jeszcze Yager.
Skomplikowana produkcja postawiła status „dwójki” pod znakiem zapytania, jednak pojawiła się maciupka szansa na premierę w tym roku. Tom Henderson, jeden z branżowych (i sprawdzonych) insiderów, miał porozmawiać z paroma osobami zaznajomionymi z produkcją Dead Island 2. Według niego ta jest w naprawdę niezłym stanie; na tyle dobrym, że za jakiś czas powinniśmy otrzymać pełnoprawny trailer oraz poznać datę premiery w czwartym kwartale 2022. (Jeśli nastąpią większe problemy, rzecz jasna zostanie przesunięta na rok 2023).
Henderson opisał nawet początek gry. Gdy w „jedynce” epidemia zombie miała swój początek w luksusowym hotelu, tak w „dwójce” ma on mieć miejsce na pokładzie samolotu, co – naturalnie – prowadzi do jego rozbicia się, i to w samym Hollywood. Główny bohater cudem przeżywa katastrofę, by korzystając z zasobów porozrzucanych po opuszczonych posiadłościach, trafić wreszcie do kanałów, a stamtąd na Hollywood Boulevard.
Mimo wszystko to plotka i radzimy ją tak traktować z uwagi na kontynuowany brak oficjalnych informacji.
Czytaj dalej
Recenzuję, tłumaczę, dialoguję, montuję i gdaczę. Tutaj? Nie wiem, co robię, więc piszę, dopóki mnie nie wywalą.