Forspoken: Recenzji na premierę najwyraźniej nie będzie
Zapowiedziane w zamierzchłych czasach jako Project Athia, Forspoken powoli szykuje się do premiery. Ostatnie kilka dni przed wydaniem powinno być czasem, w którym marketingowcy Square Enix dwoją się i troją, by zainteresować graczy, jednak tak się nie dzieje. Wręcz przeciwnie – tydzień temu pojawiły się informacje o wprowadzeniu Denuvo, a nieco później wymagania sprzętowe z kosmosu. Wydaje się, że im bliżej premiery, tym więcej osób zniechęca się do nowej marki.
Grze nie można odmówić efektowności (choć to, czy jest ona porównywalna z pierwszymi zwiastunami jest kwestią dyskusyjną), ale demo rynku nie zawojowało. Do tego kiepska komunikacja z bazą potencjalnych graczy i dorzucanie znienawidzonego przez nich zabezpieczenia raczej nie pomogą Forspoken osiągnąć sukcesu… A to jeszcze nie wszystko, bo właśnie okazało się, że są problemy z przedpremierowymi recenzjami. Jako pierwszy zgłosił to Andy Robinson z VGC i niedługo później dołączyły do niego kolejne redakcje pisząc, że nie otrzymały od wydawcy kodu.
Kiedy producent jest pewny, że ma mocne karty, nie boi się ich ujawniać – tak było chociażby z God of War Ragnarok. Dziwne posunięcia Square i zaniechania w marketingu debiutującej na dniach gry sugerują 3 możliwości: firma albo nie wierzy w jej sukces, albo wewnętrzne testy wykazały, że Forspoken będzie średniakiem jakim nie ma sensu się chwalić, albo recenzje opublikują tylko dokładne wyselekcjonowane redakcje, co też każe poddawać w wątpliwość motywacje Japończyków.
Co jest prawdą, okaże się po premierze. Forspoken debiutuje już 24 stycznia na pecetach oraz PS5.
Czytaj dalej
13 odpowiedzi do “Forspoken: Recenzji na premierę najwyraźniej nie będzie”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Ta gra coraz bardziej śmierdzi. Z początku byłem pozytywnie nastawiony, ale potem machlojki Square Enix, wymagania sprzętowe na ostatnią chwilę, a teraz to… był hype, teraz go nie ma.
Po kaszanie jakie odstawiło Square Enix z Final Fantasy VII Remake to można śmiało powiedzieć, że Square Enix śmierdzi, wymagania Forspoken są mocno zawyżone pytanie tylko czy rozgrywka Forspoken może zaoferować coś nowego / ciekawego.
A co jest nie tak z FF7 Remake? Akurat się przymierzam żeby przejść i nie wiem czego się spodziewać…
Nic nie jest nie tak z remakiem, jest bardzo udany. Chyba, że na PC były jakieś problemy, nie wiem.
Gram na PC, polecam, choć o ortodoksyjnej kanoniczności raczej się nie wypowiem, bo w oryginalną „siódemkę” grałem ponad 10 lat temu i pamiętam ją jak przez mgłę.
Póki co, gra zapowiada się raczej słabo. Jest zaskakująco wręcz brzydka jak na 2023, najprawdopodobniej źle zoptymalizowana (wskazują na to bardzo wysokie wymagania sprzętowe na PC), ma dziwnie zaprojektowane sterowanie w wersji konsolowej, a do tego jej kampania marketingowa w zasadzie nie istnieje.
Pierwszy trailer mnie oczarował, wszystkie późniejsze już tylko zniechęcały, przy czym przyznaję, że wynika to głównie z warstwy technicznej gry, bo merytorycznie nadal wydaje się całkiem ciekawa.
Kiedyś Jonathan Blow został ostro zjechany za swoją niepochlebną (eufemistycznie ujmując) opinię o japońskim game-devie, ale z perspektywy czasu muszę przyznać, że chłop miał sporo racji. W czasie gdy zachodni developerzy poczynili ogromne postępy w zakresie nie tylko technologii, ale i samego designu gier (dopieszczając chociażby kwestie sterowania, interface’u czy pracy kamery), Japończycy sprawiają wrażenie, jakby zatrzymali się w pierwszej połowie lat dwutysięcznych i nie potrafili nadążyć za resztą świata. Ich własne silniki są z reguły dużo gorsze od konkurencyjnych, a nawet gry oparte na otwartej technologii (jak chociażby Unreal Engine) prawie zawsze wyglądają i działają gorzej.
Jedyną w miarę sensowną i autorską technologią stosowaną obecnie przez Japończyków jest RE Engine, który też co prawda nie powala ogólną ilością detali (zobaczcie jak wyglądają modele i tekstury w słabiej doświetlonych lokacjach), ale nadrabia oświetleniem, filtrami i raczej niskimi wymaganiami sprzętowymi. Kiedyś był też obiecujący Fox Engine, ale jego rozwój został wstrzymany niedługo po odejściu Kojimy z Konami, które obecnie silnik porzuciło.
Kiedyś to oni rozdawali karty w game-devie i reszta świata patrzyła na nich z podziwem. Potem do głosu doszła ich typowo konserwatywna mentalność, która jak zwykle spowalnia ich rozwój i nadążanie za zmianami.
Ja bym dorzucił jeszcze z brakiem wiary w swoje IP, np Sega i seria Yakuza. Nowa gra ishin od tego samego wydawcy wychodzi po ilus tam latach bo dopiero jak Amerykanie zrobili cuszime to reszta Japończyków się skapneła że jednak ludzie lubią japońskie klimaty. Co do reszty zarzutów to mogę jeszcze dodać z Europy piranha bites też się zatrzymali w rozwoju. Co by nie mówić polski game dev jest odrobinę tylko z tyłu za amerykancami.
@Kronnos
„W czasie gdy zachodni developerzy poczynili ogromne postępy w zakresie nie tylko technologii, ale i samego designu gier (dopieszczając chociażby kwestie sterowania, interface’u czy pracy kamery), Japończycy sprawiają wrażenie, jakby zatrzymali się w pierwszej połowie lat dwutysięcznych i nie potrafili nadążyć za resztą świata.”
Tak dopieszczają te gry, że są w większości bardzo casualowe. Są przesiąknięci współczesną poprawnością polityczną, co odbija się na grach. Są takie by nikogo nie urazić, żeby nie było za trudno, nie będą karać gracza za błędy, sprowadzając granie do oglądania. Japończycy przez to, że bardzo długo trzymają się sprawdzonych rozwiązań, nadal robią gry, które stawiają przed graczem jakieś wymaganie. Bloodborne, Nioh, wszystko od From Software, Ninja Gaiden, Devil May Cry, Bayonetta, różne jRPGi są projektowane jakby nadal był powiedzmy 200X rok. Gry, które potrafią gracza zajechać wymagającymi bossami, które nie mówią co i jak zrobić, nie pokazują każdej mechaniki, pozwalając graczom samym to odkrywać. Zachodnie gry pokażą wszystko, zanim będzie premiera gry. Zawsze objaśnią każdą mechanikę, w każdej lokacji podpowiedzą co i gdzie zrobić, wszystko oznaczą. Kiedyś było inaczej i jeszcze Japończycy potrafią takie tytuły dostarczyć. Mi to pasuje. Wiadomo że np. Square upraszcza Final Fantasy, ale ogólnie Japończycy wolno wcielają nowinki. Ale też dzięki temu nadal trzymają się dystrybucji fizycznej, nie stawiają na gry-usługi (w przypadku Sony już się to niestety zmienia), nie ładują do każdej gry mikrotransakcji, DLC czy otwartych światów. I oby tak było jak najdłużej.
@PLAYSTATIONFANBOY
A co to wszystko ma do kwestii technologicznych, o których był mój poprzedni post?
No pewnie to, że Ty wypunktowałeś wady ich gamedevu, a on – ze swojego punktu widzenia – zalety, które dla niego mogą równoważyć albo nawet przeważać wady.
@XELLAR
Ale ja tych zalet wcale nie neguję (choć jednocześnie przyznaję, że są one względne, bo dla wielu właśnie to, co @PLAYSTATIONFANBOY nazwał „casualowością”, stanowi źródło dobrej zabawy, a nie preferowane przez niego błądzenie po omacku czy tłuczenie bossów). Ja zwróciłem jedynie uwagę na zacofanie technologiczne japońskiego gamedevu, które na naszych oczach najprawdopodobniej pogrzebie kolejną już produkcję, w innych warunkach mogącą potencjalnie wybronić się od strony merytorycznej (fabuły, rozgrywki, postaci itd.).
@Kronnos
Napisałeś, że design japońskich gier zatrzymał się X lat temu i do tego zdania jest mój komentarz. Mnie to ich zacofanie cieszy, bo właśnie gry sprzed tych kilkunastu lat były dla mnie lepsze niż obecnie. Nie były tak upraszczane, ugrzeczniane, nie ścigały się o to kto zrobi większy, ale pusty świat, kto zrobi więcej „?” na mapie, nie podstawiały graczowi wszystkiego pod nos. Obecnie to wszystko można jeszcze w japońskich produkcjach znaleźć (choć nie w Forspoken, które według mnie będzie jedną z najgorszych premier Square). To ich „zacofanie” wychodzi też w przypadku ostatniej Yakuzy. Kto na zachodzie zmieniłby dużą grę z walką w czasie rzeczywistym na turową? Dla zachodu (i Square…) walka w turach to przeszłość, ale dla Japończyków to jednak ważny element ich gier (jRPG, sRPG). Gdyby wszyscy szli w tym samym kierunku co Zachód, to pewnie nie byłoby takiej Yakuzy, Dragon Questa XI, Bayonetty, Niera, Lollipop Chainsow, Deception, Catherine, Persony, Octopath Traveler itd. Wszyscy robiliby gry usługi (tak, Babylon’s Fall… Square…) i grali w chmurze i z abonamentem, jakby chciał Microsoft, Ubi, EA, Take-2 czy Acti. Japończycy trochę hamują te wszystkie złe rzeczy, które się w grach pojawiają.
EDIT. A jeszcze co do samej technologii. RE Engine jest dobry, gry wyglądają dobrze i nie mają wygórowanych wymagań. Czy są mocniejsze silniki i ładniejsze gry? Są. Ale gra na UE5 nie musi być lepsza od gry na RE Engine. Silnik Source też nie był najlepszy na rynku, ale Portal 2 wyglądał bardzo dobrze i też nie miał wysokich wymagań. A i Unreal Engine fajnie wykorzystali w Octopath Traveller, więc i cudzą technologię potrafią użyć.
Rewelacji po tym tytule się nie spodziewam, w dodatku te ewidentnie zawyżone wymagania. Za dużo mam dobrych gier do ogrania, aby stawiać na niepewną jakościowo grę.