GTA 5 pozwala rekrutować członków mafii. Polski profesor stawia bardzo odważną tezę

Starsi stażem i wiekiem (choć zapewne młodzi duchem) czytelnicy zapewne pamiętają, jak wiele lat temu nasz prywatny, redakcyjny Smuggler na łamach CD-Action rozkładał na czynniki pierwsze wypowiedzi różnych prominentnych osób opowiadających o grach wideo. Z reguły byli to ludzie wykształceni, posiadający tytuły naukowe, a więc hipotetycznie obyci w świecie, nierzadko także obeznani z różnymi formami kultury popularnej, niskiej, wysokiej, średniej i każdej innej. Przynajmniej tak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, bo rzeczywistość tamtych lat okazywała się zupełnie inna. Gry były wygodnym manekinem do bicia i zazwyczaj nie oddawały – przeciętny entuzjasta tej formy rozrywki był dość młody, a nawet jeśli nie, to i tak nie dorobiliśmy się wówczas wystarczająco silnego lobby reprezentującego nasze interesy. Co innego dziś – granie to jedna z najpopularniejszych form rozrywki, warta kupę kasy i przynosząca ogromne zyski coraz większej liczbie firm, decydujących się w ten biznes wejść.
I o ile w ostatnim czasie np. w Stanach Zjednoczonych znów powracają próby obwiniania gier o wszystko (aż dziw bierze, że nie połączono z nimi jedzenia zwierząt domowych), o tyle w Europie jest raczej cicho i spokojnie. Bywa bardzo pozytywnie, bo były sekretarz NATO, Jens Stoltenberg, otwarcie przyznawał się do grania w strategie, ale bywa i negatywnie, jak wtedy, gdy Emmanuel Macron, prezydent Francji, oskarżał gry o zły wpływ na młodzież, za co potem musiał przepraszać. Chyba zrozumiał ten błąd, bo 2 lata później chwalił pozytywny wpływ na lokalną gospodarkę Clair Obscur: Expedition 33. Z kolei w Polsce możemy dowiedzieć się, że GTA 5 jest bramką dla młodych ludzi, rekrutowanych wewnątrz gry do organizacji przestępczych. Takie słowa płyną nie od byle kogo, bo od dr hab. Piotra Chomczyńskiego, profesora w Katedrze Socjologii Sztuki Uniwersytetu Łódzkiego.
GTA 5 to jest taka brama rekrutacyjna też do organizacji przestępczych. Czyli możemy sobie grać, a z drugiej strony możemy być rekrutowani przez organizacje, które takich graczy, którzy lubią się ścigać, którzy lubią przygodę, którzy są sprawni, którzy są spostrzegawczy i którzy chcieliby ewidentnie, bo skoro grają w tę grę, to być może chcieliby taką współpracę podjąć, więc już są ukierunkowani, można z ich grona rekrutować.
dr hab. Piotr Chomczyński
Idąc w tym kierunku, Simsy są bramą do pożarów w kuchni i woohoo z kosmitami, World of Tanks to potencjalna wylęgarnia spoconych czołgistów, a Tetris wypluwa najwybitniejszych urbanistów skrajnego brutalizmu. Nie mówiąc już o skrajnie niebezpiecznej szajce handlarzy owocami z Animal Crossing czy polskiej kadrze piłkarskiej z Fify… A nie, może to ostatnie aż za bardzo przystaje do rzeczywistości.
W podręczniku do kryminologii, który wydaliśmy rok temu (…), rozdział, który napisałem, pokazuje (…), że jest połączenie pomiędzy GTA 5 a rekrutacją (…). Ktoś tam się odzywa, że »Ale ci dobrze poszło. Ta ostatnia misja – szacunek«. Tam są naprawdę myślący ludzie po drugiej stronie.
dr hab. Piotr Chomczyński
Ten fragment trochę rozczula, bo wygląda jak odkrycie na miarę pierwszego wejścia na IRC albo w ogóle pierwszy kurs po nieprzebytych wodach internetu. Kto wie, może za kilka miesięcy uda się odkryć, że Facebook to nie do końca encyklopedia, a ludzie widoczni na filmach na YouTube istnieją naprawdę.
Z jednej strony czuję, że nie powinienem komentować tego materiału, bo on doskonale komentuje się sam, ale z drugiej to pan profesor chętnie o tym opowiada i wydaje się pewny swojej tezy. Milczenie w takich sytuacjach może legitymizować podobne postawy, a ostatecznie wpłynąć negatywnie na same gry i odbić nam się czkawką, kiedy ktoś u władzy wpadnie na pomysł wprowadzenia szkodliwych ograniczeń.