14.02.2022, 09:23Lektura na 4 minuty

Horizon Forbidden West: Naturalna ewolucja „jedynki” [RECENZJE]

„Wyprawa na Zakazany Zachód nie zawodzi – nowy Horizon to »jedynka« na sterydach, gra większa, piękniejsza i bogatsza w treść.”


Kuba „SztywnyPatyk” Stolarz

Horizon Forbidden West zapowiadało się na murowanego kandydata do Gry Roku i po zejściu embargo na recenzje nadal się takowym zdaje. Dziennikarze są w znacznej mierze zachwyceni: w trakcie pisania tego tekstu wersja na PS5 może się poszczycić wynikiem 88/100 na Metacriticu przy ponad 44 recenzjach (wersja na PS4 – jedynie jedną recenzją, choć wystawiającą grze ocenę 5/5).

Poniżej znajdziecie niektóre oceny:

  • Video Games Chronicle – 5/5
  • Game Informer – 9,25/10
  • CGMagazine – 9/10
  • Inverse – 9/10
  • True Gaming – 9/10
  • IGN – 9/10
  • Wccftech – 9/10
  • TheSixthAxis – 9/10
  • Destructoid – 8,5/10
  • Screen Rant – 4,5/5
  • GamesRadar – 4,5/5
  • Metro – 8/10
  • NME – 4/5
  • EGM – 4/5

Bez zaskoczenia: Guerilla Games uznało, że nie trzeba naprawiać tego, co już działało, i zaserwowało ewolucję „jedynki”. Jak ujął Eugeniusz Siekiera w swojej recenzji (którą przeczytać możecie TUTAJ):


Miałem nadzieję, że twórcy pójdą sprawdzonym tropem i zafundują nam sequel zgodny z maksymą Cliffa Bleszinskiego – „bigger, better, more badass”. A że Horizon Zero Dawn był pierwszą grą z otwartym światem w portfolio Holendrów, po cichu liczyłem też na to, że nauczeni doświadczeniem wyeliminują rozmaite bolączki typowe dla wieku dziecięcego. Innymi słowy – wierzyłem, że otrzymam grę równie interesującą, ale większą i bardziej dopieszczoną. Dobrze mieć świadomość, że w świecie zdominowanym przez remastery, rimejki i produkcje klepane taśmowo, są jeszcze ekipy, które nie wybierają drogi na skróty.


Według Eurogamera ewolucja ta potraktowana jest aż nazbyt dosłownie, bowiem nowe maszyny i bronie mają być traktowane nie jako część głównego wątku, a jako opcjonalny wybór.


W skrócie: mamy tu problem z odkrywaniem. Nowe bronie i potwory bardzo często nie są naturalnie wprowadzane jako część historii, a jako całkowicie opcjonalna opcja; nieważne, jak użyteczną czy ekscytującą częścią przygody Aloy mogą one być. Tak już było w poprzedniczce, ale tutaj często się spotyka znajome potwory w trakcie głównego wątku, gdy te nowe znajduje się wyłącznie poza tą decydującą ścieżką. Wielka szkoda, zwłaszcza że nowe bronie dają masę frajdy.


Kotaku chwali Zakazany Zachód za nawał wciągających questów, które nie były tak angażujące od czasów… Wiedźmina 3.


W chwilach przestoju Forbidden West oferuje całkowicie opcjonalną taktyczną minigrę, która jest tak urzekająca, że musiałem poprosić o więcej miejsca w tej recenzji, bo za bardzo zbaczałem z głównej ścieżki. W chwilach ruchliwszych podstawowe funkcje – bieganie, skakanie, wspinanie się, gapienie się z otwartą gębą na gigantyczne robo-dinozaury, a potem strzelanie w te robo-dinozaury z pomocą pomysłowego arsenału łuków i strzał – to odlot od początku do końca.


Jednocześnie gani grę za zbytnią ekspozycję i rozbudowę świata przedstawionego.


Ani ty, ani ja nie poznamy nigdy wszystkich faktów na temat świata, w którym żyjemy; o jego obywatelach, o jego historii. To czemu więc musimy tyle wiedzieć o tym fikcyjnym? Gdzie jest miejsce na wyobraźnię?

To problem nie tylko z Horizon Forbidden West ani też problem ograniczający się do gier wideo. Widać to ogółem w historiach dla obecnego masowego odbiorcy, gdzie wszystko – od „Gwiezdnych wojen” po Marvel Cinematic Universe – skupia się na fabule zamiast na postaciach, dając backstory nawet tym lakonicznym postaciom, które dawno temu zabito. Wszyscy tak dzisiaj robią. Tak jest bezpiecznie. Witamy w Erze Fandomu.


Polygon przyznaje, że to kapitalna gra, jednak potykająca się o swoje wielkie ambicje.


Horizon Forbidden West spełnia obietnicę dostarczenia więcej wszystkiego, co tylko możliwe. To szwedzki stół, przy którym można się wiecznie paść, zapełniony questami, postaciami, obozami, lokacjami, znajdźkami oraz potyczkami z nowymi śmiercionośnymi maszynami. Wiele rozbudowanych narzędzi do podróży i możliwości w walce wspaniale umila czas spędzany w tej prześlicznej, niemal fotorealistycznej dziczy. Ale Forbidden West również potyka się o swoje przyjęcie, że więcej znaczy lepiej. Zarówno mechanicznie, jak i narracyjnie, męczy się pod ciężarem swoich sequelowych ambicji, za bardzo się starając o wielkość i zapominając czasem o swoim świetnym world-buildingu oraz fabularnym sercu.


Horizon Forbidden West będzie dostępne na PlayStation 5 i na PlayStation 4 już 18 lutego.


Czytaj dalej

Redaktor
Kuba „SztywnyPatyk” Stolarz

Recenzuję, tłumaczę, dialoguję, montuję i gdaczę. Tutaj? Nie wiem, co robię, więc piszę, dopóki mnie nie wywalą.

Profil
Wpisów349

Obserwujących17

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze