Nie żyje załoga łodzi podwodnej zaginionej w okolicach Titanica
Straż Wybrzeża Stanów Zjednoczonych informuje, że załoga Titana nie żyje. Najpewniej doszło do implozji wskutek rozszczelnienia łodzi.
Pięć dni temu, w niedzielę, rozpoczęła się wyprawa łodzi podwodnej, Titana, na dno Oceanu Atlantyckiego. Celem pięciu turystów było obejrzenie znajdującego się tam wraku Titanica. Więcej o sprawie pisał już redakcyjny kolega, Darkling, który przybliżył m.in. skład załogi, jak i fakt, że była sterowana za pomocą pada Logitecha za około 200 złotych. Niespełna 2 godziny po rozpoczęciu wyprawy, kontakt z Titanem się urwał. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania. Niestety, wczoraj znaleziono fragmenty łodzi podwodnej, a załogę uznano za zmarłą.
Informację o śmierci potwierdziła Straż Wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Przy pomocy autonomicznego pojazdu podwodnego znalazła szczątki, które zidentyfikowano jako części Titana. Na rozpoznanie pozwoliło 5 dużych fragmentów łodzi. Znajdowały się one na dnie, około 488 metrów od wraku Titanica. Władze będą kontynuować zdalne prace pod wodą, by zebrać dodatkowe informacje o katastrofie. Dokładne szczegóły jeszcze nie są znane.
Do sprawy odniosła się także firma OceanGate i wydała oficjalne oświadczenie.
Uważamy, że nasz prezes, Stockton Rush, Shahzada Dawood i jego syn Suleman Dawood, Hamish Harding i Paul-Henri Nargeolet, niestety zginęli. Ci ludzie byli prawdziwymi odkrywcami, którzy podzielali ducha przygody i głęboką pasję do odkrywania i ochrony światowych oceanów. Nasze serca są z tymi pięcioma duszami i każdym członkiem ich rodzin w tej tragicznej chwili.
Najprawdopodobniejszą opcją było rozszczelnienie się łodzi, co doprowadziło do implozji, a w jej wyniku także śmierci załogi. Nie ma co do tego pewności, jednak, jak donosi BBC, tę teorię popiera fakt, że marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych wykryła dźwięk sugerujący implozję zaledwie kilka godzin po wypłynięciu Titana.
Z wielu tragicznych możliwości, ta zagwarantowałaby na tyle szybką śmierć, że ludzki mózg nie byłby w stanie zarejestrować tego momentu. A zapasy tlenu najprawdopodobniej wystarczyłyby zaledwie do wczoraj. Przypominam, że mowa tutaj o wyprawie na głębokość około 3800 metrów pod poziom morza, gdzie ciśnienie jest nieporównywalnie większe do tego na powierzchni.
Jestem człowiekiem wielu pasji. Jedne z nich przemijają, inne pozostają – a gry i pisanie to te, które będą ze mną do końca życia. Są jeszcze ciastka, ale mroczne istoty zabraniają mi o nich mówić.