Reboot Saints Row miał być oficjalną piątą odsłoną serii
Sprawa odnośnie do zaginionej, piątej części Saints Row okazuje się być o wiele bardziej zawiła.
Niegdyś cykl ten nazywano „klonem GTA”, ale za sprawą trzeciej części udało się ostatecznie pozbyć tej łatki. Seria Saints Row była swojego czasu miłym powiewem świeżości na rynku, jednak miała jeden bardzo poważny problem. Byli nią sami twórcy, którzy nigdy nie potrafili zdecydować się na ostateczną konwencję swojej marki. Okazało się, że tyle lat na rynku nie pozwoliło Volition nauczyć się na własnych błędach. Zapewne to i porażka rebootu Saints Row doprowadziły ostatecznie do zamknięcia studia. Teraz na światło dzienne wyszły informacje mówiące o tym, że pierwotnym planem twórców było wydanie piątej części gry.
Takie rewelacje przekazał pewien twórca, Mrsaintsgodzilla21, który w środowisku Saints Row znany jest z działalności moderskiej, a także z kontaktu z niektórymi pracownikami odpowiedzialnymi za serię. W swoim materiale na YouTubie przekazał informacje, jakoby reboot miał w pierwotnych planach być kolejną odsłoną głównego cyklu, a nie resetem. Planowano ponownie drastyczną zmianę tonu i nastroju produkcji, która miała powrócić do klimatu Saints Row 2, jednak zachowywać w sobie minimalne szaleństwo „trójki”. Jak mówi sam autor, Saints Row 5 miało składać się mniej więcej w 80 procentach SR2 oraz 20 procentach z SR3. Do tego ponownie spotkalibyśmy najbardziej znanych bohaterów marki: Shaundi, Pierce’a, Johnny’ego Gata (dajcie mu w spokoju umrzeć) czy Aishę.
Czemu więc nie zrealizowano planu, tylko dostaliśmy historię przypominającą jeszcze bardziej cukierkową wizję przestępczości zorganizowanej z Watch Dogs 2? Pierwszym problemem miał być wydawca, któremu nie przypadła do gustu wizja piątej części utrzymanej we wspomnianym wcześniej tonie. Dodatkowo swoje trzy grosze miało dołożyć samo Volition (kto wie, jak ta firma funkcjonowała przez lata, nie będzie tym faktem absolutnie zdziwiony). Zarząd nie miał ustalonej wizji, czym produkcja ma być, a pracownicy niższego szczebla, którzy kierowali poszczególnymi zespołami, potrafili całkowicie usuwać gotowe mechaniki, namawiać do ekstremalnego upraszczania rozgrywki oraz zdarzało im się zmieniać scenariusz. No w takiej atmosferze ciężko zbudować przynajmniej poprawną grę.
Oczywiście wszystko to, co przed chwilą przeczytaliście, jest jedynie zdaniem twórcy internetowego, który tylko zajmował się modami do gry. Spoglądając jednak na jego posłuch wśród społeczności oraz na kontakty bezpośrednio w studiu, a także pamiętając o tym, jak funkcjonowało przez lata Volition, możemy doszukiwać się tutaj pewnego ziarnka prawdy.
Czytaj dalej
Beznadziejnie zakochany w Dead Space i BioShocku. W gry wideo gram, odkąd byłem mało rozgarniętym bobasem, i planuję robić to do końca. Wydałem 460 złotych na Diablo IV i do teraz tego żałuję. Jak ktoś chce zagrać w jakiegoś multika na Xboksie, to ja bardzo chętnie.