Twórcy Denuvo chcą udowodnić, że ich DRM nie wpływa na działanie gier
Denuvo nie jest złe. I żeby to udowodnić, szef firmy Irdeto pozwoli dziennikarzom przeprowadzić testy osobiście w idealnych warunkach.
System antypiracki Denuvo jest z nami od ładnych 9 lat. Przez ten czas udało mu się zyskać popularność, ale raczej w negatywnym znaczeniu tego słowa. Kiedy gracze słyszą, że ten DRM zabezpieczy kolejną grę, reagują raczej sceptycznie, jak to miało miejsce w przypadku Dooma Eternal. To wszystko przez to, iż powszechnie uważa się, że Denuvo źle wpływa na wydajność produkcji, które chroni. Czy słusznie, czy nie – to już zdaje się zależy od danego przypadku. Niemniej Steeve Huin, dyrektor operacyjny firmy Irdeto odpowiedzialnej m.in. za Denuvo, chce raz na zawsze skończyć z przeświadczeniem, że ten system jakkolwiek wpływa na wydajność gier.
Huin jest zdania, że absolutnie tak nie jest, o czym już firma niejednokrotnie się wypowiadała. Tak jak teraz w wywiadzie na łamach serwisu Ars Technica. Pewnie zastanawiacie się już, w jaki sposób chce udowodnić swoją tezę. Bo przecież wszelkiego rodzaju testy były przeprowadzane wiele razy. I to z różnymi skutkami w zależności od testowanej gry. Takich porównań możecie znaleźć całą masę.
Mianowicie Huin chce... dostarczyć niezależnym dziennikarzom program, dzięki któremu ci będą mogli sprawdzić wpływ Denuvo osobiście na dwóch niemalże identycznych wersjach gry – jedyną różnicą ma być obecność DRM. Głównym powodem jest to, że zdaniem Huina gracze przeprowadzający tego typu testy robią to jakby w warunkach polowych, czyt. przy grach scrackowanych lub na wersjach różniących się nie tylko obecnością Denuvo, ale także np. kilkoma patchami łatającymi optymalizację. I to właśnie chce zmienić – czyli pozwolić dziennikarzom na testowanie gry z zaimplementowanym ichniejszym DRM i bez.
Zresztą wielu wydawców korzysta z Denuvo tylko na początku – Huin twierdzi, że licencja na wykorzystanie systemu jest ograniczona czasowo, na pół roku lub rok. I po tym czasie często developerzy nie chcą przedłużać umowy, chroniąc swoje gry tylko przez okres popremierowy, podczas którego sprzedaż jest najwyższa (choć niektórzy robią odwrotnie, jak na przykład twórcy Ghostwire: Tokyo). Mimo wszystko przyznać trzeba, że chroni je dość skutecznie – odstawiając kwestie wpływu na wydajność na bok.
Niezależnie od tego, czy ludzie chcą w to wierzyć, czy nie, wszyscy jesteśmy graczami. Kochamy gry i uwielbiamy być ich częścią. Opracowujemy technologie z zamiarem uczynienia branży lepszą i silniejszą.
Jak w wielu innych przypadkach, tak i tutaj zdanie graczy jest mocno podzielone. Czy testy z takiej aplikacji mogłyby kogokolwiek przekonać, jeśli wyszłyby na korzyść Denuvo? Niektórych pewnie tak – ale warto zwrócić uwagę, że będziemy mieć tutaj test w warunkach idealnych przygotowanych przez twórców oprogramowania, co już samo w sobie budzi pewien sceptycyzm. W końcu przecież nie chcieliby sobie zaszkodzić, więc albo mają asa w rękawie, albo są naprawdę pewni swego. Albo problem leży jeszcze w czymś innym, czego akurat nie uwzględniłem. Przed premierą tej aplikacji i tak możemy tylko zgadywać.