Twórcy serii Ori chwalą się wynikami sprzedaży. Sukces pierwszej odsłony uchronił ich od bankructwa
Współzałożyciel Moon Studios, Thomas Mahler, podzielił się danymi odnośnie do sprzedanych kopii serii Ori. Przyznał również, że sukces pierwszej części pozwolił studiu uniknąć bankructwa.
Austriackie Moon Studios na scenę grową weszło z przytupem, serwując graczom w 2015 roku jedną z najbardziej interesujących pozycji z gatunku metroidvanii. Wielki sukces, jakim okazało się dla studia Ori and the Blind Forest, było jednak czymś więcej niż tylko komercyjnym triumfem. Jak wspomina na platformie X (wcześniej Twitter) współzałożyciel Moon Studios, Thomas Mahler, gdyby pierwsza część serii nie sprzedała się tak dobrze, studio musiałoby ogłosić bankructwo.
Pierwsza część Oriego była więc dla twórców kwestią być albo nie być i trzeba przyznać, że z misji ratowania finansów studia wywiązała się znakomicie. Dodając bowiem do siebie wyniki sprzedażowe obu części, okazuje się, że seria Ori sprzedała już około 10 milionów kopii.
Gdyby Blind Forest okazało się wtedy porażką, nasze studio by zbankrutowało. Dzięki Bogu, że tak się nie stało – sprzedaliśmy do tej pory około 10 milionów kopii Ori, co prawdopodobnie sprawia, że jest to najlepiej sprzedająca się seria metroidvanii.
Trzeba na pewno oddać twórcom Oriego, że nie boją się podejmować ryzyka i lubią realizować odważne, oryginalne pomysły – nawet jeśli sytuacja finansowa sugerowałaby raczej stworzenie bezpiecznego projektu. Najlepszy tego dowód możemy zresztą dostać już za chwilę w postaci No Rest for the Wicked. Jeszcze w 2019 roku developerzy z Moon Studios wspominali o tym, że po metroidvanii chcą zrewolucjonizować gatunek RPG akcji, a z ostatnich wypowiedzi wynika, że ich nadchodząca gra może być naprawdę interesującym połączeniem gatunkowym. Trzymajmy więc kciuki za to, aby No Rest for the Wicked okazało się dla studia równie wielkim sukcesem co Ori. Wymykający się schematom developerzy to w końcu prawdziwy skarb.
Czytaj dalej
Za dzieciaka miłość do świata gier zaszczepiły we mnie erpegi (głównie pierwsze Baldury, Fallouty i Gothiki). Dziś mogę śmiało powiedzieć, że choć wciąż jest to mój ulubiony gatunek, to potrafię znaleźć coś dla siebie w niemalże każdym typie rozgrywki. Poza tym uwielbiam wciągać w medium gier osoby, które zupełnie go nie znają.