Tydzień z grą Il-2 Sturmovik: Cliffs of Dover. Świat gry
Kontynuujemy nasz tydzień z grą Il-2 Sturmovik: Cliffs of Dover. Temat na dziś: świat gry. A będzie nad czym polatać...
Akcja Il-2 Sturmovik: Cliffs of Dover rozgrywa się na jednym wielkim gigantycznym polu bitwy (powietrznej), które rozciąga się na obszarze od Londynu na północy, przez tereny południowej Anglii i nadmorskie klify Wielkiej Brytanii, aż po północną Francję i Belgię.
Twórcy przekonują, że na tej olbrzymiej powierzchni z historyczną pieczołowitością porozmieszczali miasta, miasteczka, drogi, lotniska, stacje radarowe, porty oraz instalacje przemysłowe, dokładnie w tych miejscach i wyglądające tak samo, jak każą realia 1940 roku. Ogrom świata gry doskonale pokazuje film z lotu instruktażowego, w którym poczucie przestrzeni czuć bardzo wyraźnie:
Jedną z głównych lokacji na mapie świata gry będzie Londyn, odwzorowany z dużo większą pieczołowitością, niż wymagają tego potrzeby produkcji, w której to co na ziemi ogląda się z bardzo wysoka. Oleg Maddox, główny projektant Cliffs of Dover, jest jednak na tyle dumny z efektów pracy kierowanego przez niego zespołu, że przygotował nawet króciutki trailer, który umieścił na swoim kanale YouTube, pokazujący Londyn z roku 1940 (przy dźwiękach utworu skomponowanego przez autora części ścieżki dźwiękowej gry):
Inną ciekawostką dotyczącą świata gry są stacje radarowe. Nie dość, że wyglądają i znajdują się w tym samym miejscu, co te prawdziwe w 1940 roku, to na dodatek są w pełni funkcjonalne (co oznacza, że rzeczywiście wykrywają np. nadlatujące samoloty przeciwnika, a ich zniszczenie utrudnia wykrywanie maszyn wroga). Aby było jeszcze bardziej realistycznie, ich operatorzy potrafią się też - jak w rzeczywistości - pomylić.
W tym doskonale wygenerowanym świecie rozgrywać się będą historie inspirowane wydarzeniami historycznymi, oparte o o wspomnienia prawdziwych pilotów z II wojny światowej. Co ciekawe pojawią się w niej wątki, jakich próżno szukać w innych podobnych produkcjach - w pewnym momencie gracz będzie musiał (w powietrzu! w trakcie wykonywania misji!) poradzić sobie z wrogiem reprezentującym te same barwy (kolegą z dywizjonu, z którym wcześniej był skonfliktowany, a z którym pokłócił się przed startem). Pojawi się również wątek... miłosny. Inspiracją dla niego była rozmowa Olega Maddoksa z pewnym weteranem, który opowiedział ekipie tworzącej Cliffs of Dover o tym, jak to zaprosił jedną z dziewczynz bazy na "przejażdżkę" swoim myśliwcem, w trakcie której napotkali wrogi samolot. Instynkt pilota wziął górę i wywiązała się powietrzna potyczka, przy akompaniamencie karabinów maszynowych i... krzyków przerażonej dziewczyny. Wszystko na szczęście zakończyło się happy endem - niemiecki samolot został zestrzelony, a pannica została żoną weterana. Oleg Maddox nie boi się, że tego typu zdarzenia zostaną źle odebrane przez fanów - wie, że bazują na faktach, i jest przekonany, że misje zaprojektowane od początku do końca przez jego zespół są po prostu ciekawsze, niż dynamiczne kampanie.