UE wytacza działa: X Elona Muska w tarapatach

Wygląda na to, że wspomniane postępowanie wyjaśniające potwierdziło nieprawidłowości. A to oznacza, że nad byłym Twitterem zbierają się czarne chmury.
X na cenzurowanym
Zarzuty są naprawdę poważne. Portal zostanie prześwietlony pod kątem naruszeń w czterech obszarach. Chodzi o brak odpowiednich działań przeciwko rozpowszechnianiu nielegalnych treści i ich moderowania, brak podejmowania środków zaradczych przeciwko manipulacji, naruszenie zobowiązań dotyczących przejrzystości w dostępie do danych oraz – wisienka na torcie – „oszukańczy projekt interfejsu”, co oczywiście odnosi się do zamieszanie związanego ze znaczkami konta konta zweryfikowanego.
Otwarcie postępowania przeciw platformie X oznacza, że firma Elona Muska może spodziewać się kolejnych podejmowanych z inicjatywy Komisji Europejskiej oraz intensywnych kontroli w celu wyjaśnienia sytuacji. Jak rozwinie się całość – na ten moment oczywiście nie wiadomo. Tym niemniej jasne jest, że tego rodzaju kroki mogą nawet spowodować wyjście platformy z Unii Europejskiej.
Elon Musk zresztą wielokrotnie już groził takim rozwiązaniem problematycznej dla niego kwestii zgodności serwisu z surowymi normami UE. Przyczyna? Ostatnimi czasy ta sama: kulawa walka z dezinformacją szerzącą się w postach publikowanych w portalu.
Fot. Pexels
Czytaj dalej
10 odpowiedzi do “UE wytacza działa: X Elona Muska w tarapatach”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Historyczny moment upadku demokracji. Oto UE, ostoja wolności słowa i demokracji oficjalnie rozpoczyna proces przeciwko platformie, która stosuję zasady wolności słowa i nie usuwa treści niezgodnych z obecnym programem politycznym. I tak – wiem, że chodzi oficjalnie o treści niebezpieczne typu pedofilia, wirusy itp. ale już takie treści anty-covidowe czy anty-szczepionkowe nie powinny być pod żadnym pozorem usuwane, nawet jeżeli to głupota.
Ciekawe jak Musk ma z walczyć z dezinformacją – ma czytać każdego posta i sprawdzać czy to fake news, albo czy jest szansa, że postujący jest za Hamasem, a jeżeli tak to dawać bana profilaktycznie? Czy próbować marnować czas, zasoby i pieniądze na walkę z milionami kont-botów, które będą powstawać jak grzyby po deszczu?
„Platforma, która stosuje zasady wolności słowa i nie usuwa treści niezgodnych z obecnym programem politycznym” https://www.vanityfair.com/news/2023/04/elon-musk-twitter-still-banning-journalists
Och, Melon fans, jesteście prawie najśmieszniejsi.
Pierogi na święta powinny chyba być.
Kapusta z grochem, nigdy groch z kapustą!
@QUETZ Ale widzisz że Twój artykuł jest z kwietnia a teraz mamy grudzień i sytuacja się troszeczkę zmieniła a Ty kompletnie nie zapoznałeś się z tematem.
Ale wiesz, ze to tylko jedna z setek pdobnych akcji, wiec data artykulu nie ma specjalnego znaczenia, bo pokazuje staly trend platformy?
Ale oczywiscie chetnie przeczytam artykul świeższy obalajacy to, co od roku obserwujemy i pokazujacy te walke o wolnosc slowa 😉
Będący ostoją wolności słowa Musk banuje konto gościa umieszczające publicznie dostępne informacje o miejscu przebywania jego odrzutowca. Twitter spowalnia ładowanie się linków do stron których Space Karen nie lubi. Aftonbladet publikuje artykuł o tym jak Tesla zarabia na niewolniczej pracy dzieci więc twitter całkiem blokuje linki które do niego prowadzą. Ale również Musk każe przywrócić konto pedofilowi rozprowadzającemu dziecięcą pornografię, bo wg Muska nie zrobił nic złego. Zgaduję że wg sykofantów Muska jedno z tych wydarzeń świadczy o poszanowaniu wolności słowa a reszta nie miała miejsca :]
„Ciekawe jak Musk ma z walczyć z dezinformacją” – może zacząć od przywrócenia zespołu pracowników który się tym zajmował przed wykupieniem przez niego twittera. Jakby chciał to mógłby ich zatrudnić kilka milionów, stać go.
@quetz Zdajesz sobie sprawę, że ślepe uwielbienie dla mediów głównego nurtu, (najczęściej wspierających rządową narrację) nie sprawi, że będą traktować Cię lepiej, kiedy już uda im się wprowadzić absolutny zamordyzm i cenzurę? Poczytaj o projekcie nowej ustawy parlamentu Irlandii dot. walki z tzw. „mową nienawiści”. To właśnie przykład ekstremalnego ograniczenia wolności słowa.
Ale oczywiście prościej jest powtarzać naiwną narrację, (swoją drogą usilnie forsowaną na cdaction), że to Musk jest największym zagrożeniem dla wolności słowa, demokracji i zapewne jeszcze ocieplenia klimatu.
Dla przypomnienia: jeszcze przed przejęciem twittera obowiązująca wersja była taka, że to prywatna firma, więc mogą sobie ustalać takie zasady, jakie im pasują, włącznie z banowaniem osób i poglądów, które im nie odpowiadają. Ten pogląd podzielała zdecydowana większość „lewoskrzydłego” reddita. Co ciekawe, bardzo podobną argumentację zaprezentowała 9kier na łamach Action Redaction ostatniego wydania CDA, w odpowiedzi na list czytelnika, który krytykował m.in. upolitycznienie magazynu; twierdziła, że cdaction pl to prywatna strona internetowa a nie publiczne forum, w związku z tym ma pełne prawo usuwać komentarze, które uzna za niewłaściwe. Przyznała, że gdyby to ona odpowiadała za moderację, pula kasowanych wypowiedzi byłaby znacznie większa, więc w zasadzie autor listu nie powinien nawet narzekać.
Rozumiem, że w przypadku twittera taka polityka jest absolutnie nieakceptowalna, natomiast jeśli chodzi o cda wszystko jest w porządku? Dlatego, że Musk jest nieprzyzwoicie bogaty i wpływowy, a redakcja czasopisma o grach reprezentuje „wolę ludu”? Czy może jest jakiś inny powód który mi umyka? Może po prostu dopuszczasz ograniczenie pewnych praw i swobód, o ile te ograniczenia dotykają wyłącznie osób wyznających odmienny od Twojego światopogląd? Rozumiem, że tak wygląda wolność słowa w Twoim rozumieniu?
Myślę, że byłoby dużo prościej prowadzić takie dyskusje, gdyby nie tylko jedna strona rozumiała pojęcia, jakie w niej padają. Wolność słowa nie oznacza pełnej swobody mówienia tego, co komu ślina na język przyniesie, bo takie podejście („absolutyzm”, jak lubi określać to Musk) umożliwiłoby i uprawomocniłoby czynienie drugiej osobie każdej krzywdy w imię bardzo wąsko pojmowanej „wolności” – skoro mam wolność mówienia, co chcę, to mogę np. opublikować twoje dane osobowe razem z adresem, dopisać do tego listę zarzutów (prawdziwych lub niekoniecznie, w końcu wolność słowa) i zachęcić publikę to odwiedzenia cię i wyrażenia dosadnie ich opinii na twój temat, na przykład fizycznie. Nie jest istotne, że przemoc fizyczna byłaby zabroniona, bo ja o niej TYLKO MÓWIĘ, a mam wolność słowa, prawda?
Zwolennicy muskowej filozofii widzą tylko ten rodzaj wolności – pozytywnej. Istnieje jednak również wolność negatywna – „OD” czegoś. I dzięki niej ty masz wolność do NIEpublikowania przez innych swoich danych w internecie i odwiedzin przez ludzi niezgadzających się z tobą. I cały ambaras polega na ciągłym ważeniu dwóch przeciwstawnych wolności, do czego – jako społeczeństwo demokratyczne – stworzyliśmy odpowiednie struktury – prawo, sądy, organizacje pozarządowe, międzynarodowe.
Twitter funkcjonował przed Muskiem kiepsko, ale zobowiązany był do przestrzegania prawa opartego na tak rozumianej wolności słowa i miał wewnętrzne struktury, które tego pilnowały – ludzie mają prawo do swoich opinii, mogą je publikować, państwo nie ma prawa im tego ograniczać ani wyciągać im za to konsekwencji… CHYBA ŻE rzeczy, które wypisują mogą sprowadzać na innych np. zagrożenie czy wykluczenie. I oczywiście, że prawo regulujące te kwestie nie jest idealne (a państwa autorytarne robią z niego kabaret, pozdrowienia dla Arabii Saudyjskiej czy Turcji), natomiast alternatywa jaką zaproponował Wielki Musk jest stanowczo dużo gorsza – kompletny brak kontroli, banowanie na podstawie widzimisię Wielkiego Wodza, jego coraz bardziej oczywiste i chętne przyłączanie się do ludzi głoszących poglądy rasistowskie, ksenofobiczne, antysemickie, uleganie rzeczonym autorytarnym rządom w kwestii, nomen omen, wolności słowa czy ograniczania zasięgu informacji dla opozycji demokratycznej (casus Turcji) przy jednoczesnym przyjmowaniu ich pieniędzy (https://www.theguardian.com/world/2023/jan/15/saudi-arabian-academic-on-death-row-for-using-twitter-and-whatsapp) – dla mnie to nie brzmi jak ostoja wolności, raczej jako bagno ekstremizmu i radykalizacji sporej grupy ludzi, współdziające dodatkowo bardzo aktywnie z rządami opartymi na trzymaniu ludzi na bardzo krótkiej smyczy. O kompletnej hipokryzji prezentowanej przez Muska w tych okolicznościach nawet nie ma co wspominać, bo jest oczywista. Efektem tego i innych działań Oświeconego Właściciela są choćby ucieczka reklamodawców (kto normalny chce być kojarzony z bagnem), apele instytucji UE o przestrzeganie prawa i następujące pomału konsekwencje w postaci śledztw i być może wyłączenia Twittera w Europie. Bo chcąc nie chcąc, jako demokratyczna struktura działamy wg ustalonych zasad prawnych – gdybyśmy tego nie robili, mielibyśmy obecnego Twittera na żywo, a ja za to podziękuję.
Dlatego ponawiam apel – zanim użyjemy jakiegoś sformułowania, miejmy świadomość, co ono oznacza.
Ah, jeszcze jedno sobie przypomniałem. W Indiach Twitter ochoczo cenzurował posty polityków opozycji, zgaduję że również w ramach wolności słowa :]