„Bo przecież w internecie mam wszystko za darmo”. Czyżby?

„Bo przecież w internecie mam wszystko za darmo”. Czyżby?
Avatar photo
Adam tłumaczy filmy i seriale, a po godzinach: pisze o grach. Dawid prowadzi własną działalność gospodarczą, a po godzinach: pisze o grach. Joachim doktoryzuje się z filologii polskiej, a po godzinach: pisze o grach. Olek tworzy gry. A po godzinach: pisze o grach.

Adam, Dawid, Joachim i Olek to autorzy o sporych dorobkach w branżowych pismach i portalach. Na usta ciśnie się więc pytanie: dlaczego piszą o grach jedynie po godzinach? Nieco zawoalowanej odpowiedzi dostarcza tytuł tego felietonu.

Sobór nicejski I – wyznanie wiary
Otrzymanie etatu w naszym segmencie rynku to chwila… o, przepraszam, chwała, w której rozstępują się morza i oceany, anielski orszak zstępuje z niebios, by chóralnie wyśpiewać triumfalny hymn, a na delikwenta spływa wiekuisty snop światła. Jednak zbawienia, jak uczą Pismo Święte oraz praktyka zawodowa, doświadczają nieliczni. Pierwsze publikacje prasowe miałem na koncie jako piętnastolatek. Pierwszą umowę o pracę zobaczyłem dwanaście lat później.

Znalazłem się wówczas w uprzywilejowanej pozycji, bo większość autorów, których teksty znacie z branżowych mediów, para się pisaniem albo po godzinach, albo w ramach freelancerki. W tym drugim wariancie mówimy o ludziach, którzy – gdy czytacie te słowa – zapewne klecą poradnik dla pracodawcy X, recenzję dla pracodawcy Y i wywiad dla pracodawcy Z. A wszystko to w przerwie kawowej na zagranicznej konferencji i – rzecz jasna – już po natrzaskaniu dziennej transzy newsów.

Wiele tekstów powstaje z nożem na gardle, bo wydawca wyśle klucz za trzy godziny, a embargo na recenzję spada za 34 minuty. A przecież taki (chronologicznie anormalny) artykuł to tylko kolejny krok na drodze niekończącego się maratonu zaległości, ponagleń i deadline’ów, na którym już dawno nie widać mety. W warunkach wiecznego pośpiechu i notorycznego zawalenia zleceniami trudno o dbałość o formę, dogłębny research czy głębszą refleksję. A po prawdzie: również o aktualizację kompetencji zawodowych.

Przeskok
Niewielu to mordercze tempo wytrzymuje. Dla większości pisanie o grach okazuje się trampoliną, pozwalającą wskoczyć na stanowisko – na przykład – eksperta ds. public relations. Spójrzmy no tylko na zawodowe biografie ludzi, którzy jeszcze pięć lat temu nadawali ton rodzimemu dziennikarstwu: Marcin Kosman (PSX Extreme i wiele innych mediów) to teraz PR-owiec (dawniej CDP.pl, teraz – na swoim). Mateusz Gołąb (Gamezilla.pl) – również (agencji Galaktus). Tomasz Kutera (Polygamia) był przez chwilę PR-owcem Klabatera, a dziś zarządza zespołem w Wirtualnej Polsce. Być może zastanawiacie się, dlaczego na naszych łamach rzadko goszczą Hut czy Berlin. Otóż obaj umknęli w stronę gamedevu, który – nie pudrujmy – zdecydowanie częściej kusi gwarancją zatrudnienia, opłacaniem składek emerytalnych oraz ubezpieczeniem zdrowotnym.

No i stawkami. Jako nie tak znowu dawny ambasador freelancerów (tych rzeczywistych, a nie anthemowych) przyznaję, że z pisania na umowę o dzieło da się wyżyć. Ale jest to okupione chronicznym brakiem snu, śmieciową dietą (w dłuższej perspektywie: nadwagą), a niekiedy wręcz: rozpadem relacji międzyludzkich. Trudno je bowiem podtrzymać, gdy twój dzień pracy potrafi trwać 21 godzin. Często piętnujemy, jako media, kulturę crunchu u dużych wydawców i developerów, zupełnie przy tym pomijając, że w dziennikarstwie branżowym również temat nie jest obcy.

Nie żeby etatowcy byli w szczególnie komfortowej sytuacji. Akurat ja na zarobki nie mogę narzekać, ale pewien Czołowy Polski Serwis kusił swego czasu pensją rzędu 2,2 tys. zł na rękę. Przy czym kandydat powinien za tę kwotę czuwać nad newsroomem, pisać poradniki, zestawienia, artykuły premierowe, recenzje, tworzyć materiały na YouTubie, odbębniać dyżury w dziale informacyjnym, nie bać się tłumaczeń, jeździć w delegacje, poprawiać prace innych i jeszcze tylko, słowo daję, brakuje na tej liście czesania gości redakcji oraz drobnych prac konserwacyjnych.

10 najlepszych zestawień
To prowadzi nas do kolejnej kwestii: rachunku ekonomicznego. Zdradzę wam, że miałem kiedyś okazję porozmawiać sobie w taksówce ze świeżo upieczonym naczelnym Pewnego Dużego Portalu. Ów żachnął się wówczas, że pod jego kierownictwem medium „pójdzie w tabloid”. Z perspektywy czasu wiem, że miał przez to na myśli: w zestawienia „top 10 czegoś tam w grach”, publikowanie „newsów” bazujących na anonimowych, spisanych łamaną angielszczyzną doniesieniach 4chanowców oraz w artykuły w rodzaju „Ej, Diablo to było fajne, co nie?”.

Jak być może wiecie, właśnie przyglądamy się trudnościom, na jakie natrafiają gracze z niepełnosprawnościami. Odzew jest ogromny. Jestem w kontakcie z kilkudziesięcioma osobami – twórcami kontrolerów, wydawcami, niepełnosprawnymi developerami, graczami i esportowcami, stowarzyszeniami zrzeszającymi ludzi o różnym stopniu niepełnosprawności (niewidomych, głuchych, osoby z porażeniem mózgowym itp., itd.). Poza dogłębnym researchem muszę zweryfikować informacje u źródeł, umówić się na spotkania i telefoniczne wywiady. To, jestem przekonany, będzie duży, potrzebny tekst… ale przecież mógłbym zamiast tego machnąć wieczorkiem artykuł z cyklu „10 biustów, które zmieniły gry wideo”. Dziennikarskie śledztwo w sprawie zamknięcia skrzydła developerskiego w CI Games albo kultury pracy w CD Projekcie Red to kwestia tygodni. „Beczki w grach: jak to z nimi było?” albo „Gothic – najciekawsze mody” – weekendu. To pokusa, której – mając żony, dzieci i kredyty – trudno nie ulec.

Trafny wybór
Jeżeli – jako odbiorcy – chcemy otrzymywać poważne materiały, powinniśmy poważnie podchodzić do mediów. Nie tylko zresztą tych branżowych – sam płacę abonamenty i kupuję prasę, bo mam przekonanie, że za dobre teksty trzeba płacić. Inwestuję w krytyków, których opinie świadczą o dogłębnym zrozumieniu dzieła, oraz w publicystów, którzy nie boją się wisieć godzinami na telefonach i skrzynkach mailowych. Powtarzając, że „w internecie wszystko mamy za darmo”, sami skazujemy się na recenzje pióra nieobeznanych studentów, zastawienia najfajniejszych bossów od przepracowanych pragmatyków oraz na felietony o głębi stawów ogrodowych popełnione przez osoby, które na co dzień kopią stawy ogrodowe.

86 odpowiedzi do “„Bo przecież w internecie mam wszystko za darmo”. Czyżby?”

  1. I po co to wszystko? Przeciez i tak po ogloszeniu zawartosci nowego numeru zobaczycie komentarze, iz pelniaki sa slabe lub ze znowu nie zrecenzowaliscie jakiejs gry (np. Beholdera 2 :P)…

  2. Nie rozumiem trochę celowości tego artykułu. Zachęta do kupowania czasopisma? Wyśmianie konkurencji? (zakładam, że prztyczki do tvgry, które jest za darmo, w internecie, a na dodatek często wrzuca topki i inne pierdołki) Wyznanie dziennikarza, jak to mu trudno i w ogóle? Eee?

  3. Avatar photo

    @Zdzichsiu Celem było ukazanie nieciekawych warunków pracy bardzo wielu ludzi piszących w Polsce o grach.

  4. Świetny artykuł Papkinie

  5. @Zdzichsiu – od razu nadmienię, że celem nie jest „wyśmiewanie” kogokolwiek. Zresztą – sami przecież wrzucamy różne lekkie materiały (że tylko wspomnę „Rozczłonkowanych” w aktualnym wydaniu CDA). Też mają one swoje miejsce i też są potrzebne… natomiast sytuacja, w której będziemy poprzestawać tylko na nich (a przecież tak dyktowałby rachunek ekonomiczny) jest dla nas wszystkich, jako twórców i odbiorców mediów, niestety szkodliwa.

  6. Kolejny puzel w tej układance to niszowi twórcy dostarczający oryginalne treści we własnym tempie. Polecam sprawdzić np. kanał SsethTzeentach – gość ma dość specyficzny styl, dzięki któremu zebrał wokół siebie dużą ilość wspierających, chociaż film wstawia tylko ok. raz w miesiącu. Myślę, że gdy ludzie czują że dostają coś naprawdę wyjątkowego, coś czego nie ma do zaoferowania nikt inny w danej branży, to są skłonni wyskoczyć z kasy.

  7. A któż może dogłębniej znać bezdenność stawu ogrodowego, niźli osoba która go wykopała? |Stanę się na moment Advocato Diavoli- według mnie taka osoba (podobnie zresztą jak ci, co uprawiają np. ratownictwo medyczne) musi kochać swoją pracę i mieć do niej powołanie, ewentualnie nie wiem- nóż na gardle, mafię pod drzwiami i komornika na telefonie. Swojego czasu pracowałem na dwa etaty plus jakiś drobne zlecenia w weekendy- po pół roku wziąłem tydzień wolnego, spojrzałem na swoje dochody (były przyjemne ale…)

  8. Riserczując tekst o mitach Dzikiego Zachodu przeczytałem m.in. kilka grubych książek, w tym jedną po angielsku, co zajęło mi jakieś 6 tygodni w sumie albo jak wolicie – jakieś 100 roboczogodzin (wliczając pisanie tekstu, który miał chyba z 5 wersji zanim pokazałem go redakcji, a tam jeszcze go rzeźbiliśmy). Zakładając, że płacono by mi stawkę minimalną, czyli te 12 zl/h na rękę, powinienem otrzymać minimum 1200 zl honorarium netto. Powiem tak – takich stawek w tej branży nie ma. Ale napisanie go dalo mi…

  9. Obawiam się, że edukowanie odbiorców treści w internecie to walka z wiatrakami.

  10. …po prostu intelektualna satysfakcje. Tyle, ze ja jestem na etacie, wiec mam z czego zyc. Inaczej by nigdy nie powstal, bo to by sie nie oplacalo, w tym czasie moglbym sie zatrudni c jako ochroniarz i zarobic duzo wiecej… Albo napisac w tym czasie ze 30-40 stron o czym innym.

  11. … spojrzałem na swoje zdrowie fizyczne, psychiczne i to co się dzieje w domu i odpuściłem. W tej chwili pracuję spokojnie na jednym etacie, średniej krajowej nie zarabiam, ale na życie plus coś wystarcza. |Co do darmowości w internecie- owszem, czytuję różne portale internetowe, ale zawsze wolę poczekać na pogłębioną analizę w czasopiśmie. Rozumiem, że w ten sposób możecie nas, czytelników delikatnie pytać- czy jesteśmy gotowi zapłacić za dostęp do portali internetowych? I tu odpowiedź brzmi- …

  12. To zależy. W przypadkach takich jak E…, F…, czy też A…- jak najbardziej, jeżeli kwota nie będzie przekraczała jakiejś ceny (jeszcze nie wiem jakiej, chociaż sądząc po niektórych portalach, nie powinna być wyższa jak cena dziennej gazety za miesiąc). W waszym wypadku- gdybyście postawili własny serwer, niezależny od pewnego portalu i jego reklam (wiem, wspólny właściciel,ale…), moglibyście liczyć na moje wsparcie.

  13. Ja i tak już praktycznie nie czytam recenzji, bo i tak kupuję gry gdy są w takiej cenie, że nawet najgorszy szajs da się przełknąć. W obronie CDA powiem tylko tyle, że od tylu lat jesteście na rynku, a teraz każdy obsraniec może być jutubowym guru. Wolę sobie obejrzeć takiego Sarge’a. Jego gameplaye to jakby nie spojrzeć recenzje.

  14. jak mnie to śmieszy że to właśnie deweloperzy gier starają się edukować graczy żeby byli Pobożni i kupowali gry, czy to nie ta sama branża która nas oszukuje która zawyżała sztucznie wymagania gier żebyśmy kupowali leprze karty graficzne, niekiedy dostajemy produkcie po cenie AAA które są gorsze ot alpha. Pouczenia z ich strony są nic niewarte deweloperzy sami cwaniaczą by sprzedać swój chłam. poza tym przecież jest napisane że nie kupujemy gry tylko dostęp do niej. gdybym kupił grę mógłbym ją sprzedać .

  15. Avatar photo

    @STULEJARZ Po ponad 20 latach w internecie nie przestaje zadziwiać mnie to, że ludzie komentują artykuły, nie mając bladego pojęcia, co w nich jest.

  16. Piękny tekst i sama prawda. Do branży załapałem się pod koniec 2017 roku. I tak jak czwórka chłopaków, tak i ja piszę po pracy. Z kolei w „dni wolne” piszę tylko o grach. Przez to nie mam wolnego, bo praktycznie ciągle jest coś do zrobienia. Najpierw newsy, potem recenzja, tekst sponsorowany, albo inne rzeczy do zrobienia. A w międzyczasie wpada gorąca informacja, o której trzeba na szybko newsa zrobić. Wyżyć by się z ego nie dało, ale rachunki opłacić i coś zjeść już tak. Problem to brak ubezpieczenia.

  17. Ach, nasze pisanie. Ciężki kawałek chleba tylko dla wariatów.|Twórcy internetowi mają patronite, czas oraz komfort tworzenia. Arhn i quaz wstawiają przez to ciekawe materiały częściej. Jest to jakaś ucieczka z tego impasu, ale tylko dla wybranych.

  18. Jakby nie było tylu chętnych do niewolniczej pracy, to nie byłoby takiego problemu.

  19. @Airoder trafił w sedno. Zawsze się znajdzie jakiś kretyn, albo ktoś przyciśnięty do muru, kto zgodzi się na warunki niegodne nawet splunięcia. Swego czasu przed regulacją umow śmieciowych w moim mieście, w kinie, ludzie pracowali za 6 zł/h. I wierzcie mi, chętnych im nie brakowało.

  20. Hi hi hi. Dobre. Dobre. W sumie też piszę o grach po godzinach. Miałem publikacje w wielu różnych serwisach i mediach, ale nigdy nie starczyło tego bym z tego żył:)

  21. Za usuwanie niełamiących regulaminu komentarzy też macie płacone?

  22. Piszę o grach po godzinach, hobbistycznie, bo grosza na tym nigdy nie zarobiłem. Skupiłem się na gatunku komputerowych RPG. Analityczne recenzje, rozkładanie mechaniki na czynniki pierwsze, kulisy produkcji itp. Przeważnie jeden wpis ma około 50 tys. znaków i to cud, jeśli opublikuję coś w miesiącu. Temat niszowy (segment AAA nie robi już ponadprzeciętnych RPG-ów), zasięg słaby, stąd pomysł, by przenosić to jednocześnie na youtube, ale montaż takiego materiału zajmuje po godzinach dobre 2 tygodnie.

  23. Czasem zastanawiam się, czy tego nie rzucić. Miałbym czas, by czytać więcej książek, zmniejszyć liczbę gier na kupce wstydu albo poświęcić wolne chwile na podnoszenie kwalifikacji i ogarnięcie lepiej płatnej pracy. Z drugiej strony mogę dalej pracować nad formą i treścią i powoli realizować pomysły, które daleko odbiegają od „10 najlepszych…”. Jest też ryzyko, że napisałbym np. materiał o cyberrenesansie w serii Deus Ex, a później ktoś, kto wybił się na tubie, przerobiłby to na video i zmonetyzował.

  24. Wszystko fajnie.Wszystko pięknie.Tylko że jest to zwyczajnie kwestia indywidualnych wyborów człowieka gdzie szuka informacji które go interesują.Mnie nigdy nie interesowało co tam panie na konsolach albo na smartfonach jest grane.Nie szukam tego w necie.Nie szukałem w CDA kiedy skręciło w te klimaty swego czasu.Dla mnie od tego momentu CDA nie jest pismem które mogę przeczytać od dechy do dechy.Kiedyś to było.Herbatka earl grey i jakiś ciasteczka do nowego numeru CDA.Potem to już nie było to samo.

  25. Coś się wypaliło we mnie ale niestety w was drodzy redaktorzy też niestety.Jeśli czujecie oddech amatorów z netu za swoimi plecami to oznacza tylko tyle że macie konkurencję.Pamiętacie co to takiego jeszcze?Kiedyś chełpiliście się nie raz że jesteście szybsi(w domyśle lepsi) od konkurencji którą mieliście kiedyś a która poległa w walce z wami.Dzisiaj wy macie problem z inną konkurencją,która wyglądają bardziej jak hordy Hunów.

  26. darkspartan404 11 kwietnia 2019 o 15:57

    A czy ktoś ich zmusza do pisania gier? Recenzje gier w gazetach są już przeszłością, teraz lepszą formą recenzji jest samemu obejrzenie gry na yt lub spytanie streamerayoutubera co myśli o grze. Recenzje pisane przez gazety czy strony internetowe nie są dobrym zródłem do wyrabiania sobie opinii o grze. W tych czasach można kupić gre na steam i ją oddać bez problemu jak nam się nie spodoba.

  27. Takie mamy czasy, że najwięcej zarabiają gazety pokroju SE, Faktu, czy serwisy z newsami wyssanymi z palca. Ale w gamedevie jest podobnie. Gierki mobilne z 30s reklamami raz na minutę to też znacznie większa kasa niż większe tytuły. Tylko o ile programiści dadzą radę przyzwoicie zarobić i przy mobilkach i przy dużych grach (tylko przy dużych, to nierzadko 70+ godzinny tydzień pracy), to testerzy z branży zarabiają grosze. Zresztą jedni i drudzy często na śmieciówkach i to dopóki projekt nie wyzionie ducha.

  28. Dawid „spikain” Bojarski 11 kwietnia 2019 o 16:03

    @darkspartan404: Nikt nie zmusza i nikt nie zachęca. I właśnie w tym leży problem – w tym, że z powodu warunków w branży odchodzi wielu wybitnych autorów. Tracimy na tym wszyscy.

  29. „”Recenzje pisane przez gazety czy strony internetowe nie są dobrym zródłem do wyrabiania sobie opinii o grze.””Te recenzje są bardzo często zakłamane i stronnicze bo recenzenci mają koneksje z wydawcami.Znaczy kiedyś się to tak nazywało.Dzisiaj inaczej się to określa.Bardziej obrazowo :-).|Dla mnie najlepszymi ocenami gier są te pisane ręką użytkownika czyli gracza.Bez tego ani rusz.Za kłamliwe obiecanki dziękujemy.

  30. ” Madmartigan – oczywiscie jutuerzy nie maja „koneksji” im sie po prostu placi za to ze graja w dana gre, czego nawet wielu nie ukrywa. Swoja droga KTO ma koneksje i jakie – jakies konkrety czy klasyczne „wszyscy wiedzo, ze”… No a gracz – nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie. Moze to Kazio lat 12, a moze ktos kto da 1/10 „bo sie wku…. ze bohater ma pe**lska fryzure”. Ale, oczywiscie, jesli to jest dla ciebie wiarygodniejsze…

  31. Dawid „spikain” Bojarski 11 kwietnia 2019 o 16:15

    @Smuggler: Przyznaj, że po prostu jesteś sfrustrowany, bo EA zalega z przelewem za pochwały dla Mass Effecta. 😉

  32. Hehehe.Ja to mam szczęście że mnie Smuggler zaszczyci :-)|No na YT nie patrze w kwestii gier.Ta sam zasada jak mówisz Smugglerze :-).|Czy gracze mogą pisać swoje opinie będąc wiarygodnymi?No starczy być zaprawionym w boju w sztuce czytania o grach co zawdzięczam staremu CDA.Taki miły gest w imię starych czasów a dzisiaj roninem będącym.Sama prawda :-).|Ale z ręką na sercu nie napisałbyś że wam pióro nie zadrży pisząc o grach EA,UBI itp.

  33. Niczego nie sugeruję.Powaga.Ale dzisiaj to nie to samo kiedy mogliście zjechać jakieś małe studio na dorobku.Z EA lub UBI nie do pomyślenia.Zwykły biznes.Ale znowu.To nie to samo co było kiedyś.Takie czasy

  34. Usunięto mój wpis do stulejarza ,, i cyfrówki droższe niż pudełkowe wydania”. Co tu łamało regulamin

  35. Dawid „spikain” Bojarski 11 kwietnia 2019 o 16:22

    @vejs: Widziałem ten komentarz – nie sądzę, żeby ktoś ci go usunął, bo nie było w nim niczego złego. Prawdopodobnie jakiś błąd na stronie. :/

  36. Dawid „spikain” Bojarski 11 kwietnia 2019 o 16:24

    @Madmartigan: Może lepiej poczytaj CDA. Na przykład najnowszy numer, w którym Papkin wprost pisze o grze Ubisoftu, że „to destylat wszystkiego, czego w grach wideo nie znosi”. 🙂

  37. Ale się wyłożyłem po amatorsku.Aż głupio się zrobiło.Za głęboki wypad zrobiłem :-).|No chyba nie mam wyjścia i zassam nowy numer jutro.Zobaczę czy zaiskrzy na nowo.Ale nie mam wielkich nadziej…Te konsole.Brrrr 🙂

  38. Dobra dzięki.

  39. @Papkin: ten artykuł to trochę taki bat na siebie. Wiem, że jest ciężko bo sam bawię się w grafikę i poniekąd sytuacja wygląda podobnie. Może łatwiej o etat, ale swobody tam nie uświadczysz. Z kolei artykuł ma zachęcić do płacenia za treści/uświadamiać społeczeństwo? To tak samo jak z piraceniem. Co w momencie kiedy nie będę zadowolony? Nikt mi nie zwróci kasy za abonament czy gazetę. Nie ma zwrotu za niespełnienie oczekiwań. Mogę jedynie następnym razem wybrać coś innego.

  40. Coraz więcej ludzi z jednej strony nie chce mieć profesjonalnych treści od wykształconych, mądrych ludzi (bo przecież 'tlr’, bo za trudne, bo trzeba użyć mózgu, bo większa szansa, że jak ktoś jest mądry to ma poglądy „tfu lewackie”, a nie takie jak krul kurwin, a jeszcze nie daj boże zdemaskuje jakieś prawicowe przekręty czy napisze o „tfu tolerancji i tfu szacunku”), a z drugiej strony lubi właśnie takie plotkarsko-pierdółkowate „artykuły”. Więcej ludzi „czyta” plotkarskiego pudelka niż gazetę/czasopismo.

  41. Świetny tekst. 🙂 Wyślę go wszystkim znajomym, którzy są fanami „Pewnego Dużego Portalu”.

  42. To chyba o pewnym konkurencyjnym portalu, gdzie recenzenci rozpływają się nad wszystkimi częściami Assassinów.

  43. No ok, ok. Już zacznę kupować tego Pixela.

  44. ….ten art o biustach to kiedy będzie? :v

  45. Zacząłem kupować CDA na początku 2015 r., właśnie po to, by poczytać profesjonalnych dziennikarzy i podszkolić nieco warsztat pisarski. Problem w tym, że np. recenzje mówią o wszystkim i o niczym, nie opisując samej gry, a raczej gust autora. Kącik techniczny interesuje wąską grupę czytelników, cała reszta zajrzy wybiórczo i sporadycznie, jeśli przymierza się do zakupu. Zostaje wówczas publicystyka, ale forma drukowana ograniczona jest przez miejsce. Różni ludzie preferują różną długość tekstów.

  46. Załóżmy, że dziennikarz robi research miesiącami i układa tekst maksymalnie na 4 strony, to przeważnie poruszy wyłącznie ważniejsze zagadnienia danego tematu i zrobi to pobieżnie, właśnie ze względu na brak miejsca. Taki artykuł przyciąga głównie ludzi, którzy w jakiś sposób są związani z tematem, zainteresowani tym zagadnieniem. Sięgając po taki ogólny materiał redaktora CDA, prawdopodobnie nie dowiedzą się z niego nic nowego – ewentualnie niezaznajomieni z tematem będą zaintrygowani i sami zaczną…

  47. robić research na własną rękę z powodu niedosytu. Pozostaje też kwestia jakości samych tekstów. Jak widzę błędy merytoryczne w artykule, to zastanawiam się, czy nie wstyd komuś było wziąć za to pieniądze. Sam wychodzę z założenia, ze jak czegoś nie jestem pewny, to sprawdzam, a jak sprawdzić nie mogę, to nie piszę. I mogę tu na przykładach podać krytykę, tylko nie traktujcie tego jak atak na konkretne osoby.

  48. 04/2017 Zapowiedź Pillars of Eternity II by Papkin: „Za ścieżkę dźwiękową wciąż ma odpowiadać Sam Hulick, były kompozytor Mass Effecta, którego orkiestrowe utwory zdawały się dwa lata temu wręcz przywleczone z soundtracku Wrót Baldura.”Wygooglowanie, że w obu przypadkach kompozytorem był Justin Bell nie zajęłoby nawet minuty. W ramce o wieloklasowości pisał: „(…) druidzi będą mogli zostać członkami Loży Upiornych Serc i korzystać nie ze zwierzęcych towarzyszy (ci bowiem polegli), ale z ich widm”…

  49. – przecież Sawyer mówił o łowcach, nie druidach, poza tym w jedynce też przecież łowcy mieli zwierzęcych kompanów. Dalej napisał „(…) możliwość pokierowania dwu- lub trzyklasowcami…”. Sawyer nigdy nie mówił o trójklasowych postaciach.

  50. 12/2017 StarCraft Remastered by Allor: „Remaster to nie remake” – Jak nazwa wskazuje, to remaster, a więc nie przenosi gry na inny silnik i nie miesza w rozgrywce, ale Allor narzeka:. „niemal wszystko trzeba robić samemu. Kolejkowanie rozkazów? Zapomnij. Tworzenie wielkich grup bojowych? W jednej może być do 10 jednostek…” – bzdura, bo do 12. Nie wspomina o dodaniu 12 wersji językowych, obejmujących nie tylko napisy, ale też głosy, ani o nowych planszach, które wyświetlane miedzy misjami rozbudowują…

Skomentuj 2real4game Anuluj pisanie odpowiedzi