Byłem na mszy w Robloxie. „Jestem pod wrażeniem” to mało powiedziane

Jest 8 stycznia roku Pańskiego 2023. W polskim internecie, a zwłaszcza na TikToku, furorę zaczyna robić filmik wrzucony przez konto Archidiecezja Lubelska ROBLOX. Nazywa się „Uroczysta msza święta i wspomnienie bł. Stefana Wyszyńskiego I”. Oryginalny zapis transmisji siedzi sobie cichutko na serwerach YouTube’a już dobre kilka miesięcy i nie ma jak dotąd więcej niż kilkadziesiąt wyświetleń(*). Nagle zmienia się to bardzo szybko, a uwagę kolejnych widzów przyciąga jeden niezwykle istotny szczegół – akcja dzieje się właśnie w Robloksie. Słynnej sieciowej „grze dla dzieci”.

Można się dziwić oraz przecierać oczy ze zdumienia, ale to, co widać na ekranie, to w istocie nie jest sen. Na filmiku grupka młodzieży siedzi na czacie głosowym i przez bite dwie godziny odtwarza całą mszę w obrządku katolickim. Miejsce zgromadzenia to polska katedra odwzorowana w rzeczywistości Robloksa – platformy gromadzącej w sobie miliony gier-serwerów, które można dowolnie projektować. Postacie ubrane są w wiernie oddane stroje biskupów, księży oraz ministrantów, wygłaszają kazania, śpiewają pieśni oraz prowadzą liturgię krok po kroku za pomocą czatu głosowego. Elementy powagi przeplatają się z komizmem; hitem staje się fragment, w którym jeden z prowadzących mówi: „Artur, przyszykuj kadzidło”.
Trudno opisać to, co dzieje się w następującym tygodniu… Krótkie metraże, przeróbki oraz transmisje z nabożeństwa zalewają sieć. „Robloksową mszę” zaczynają opisywać dziennikarze z serwisów niezwiązanych z grami, na YouTubie pojawiają się wywiady z „księżmi”, telewizje emitują materiały o fenomenie.

(*) W momencie pisania tego tekstu oryginalnego filmiku nie ma już w sieci. Dostępne są jednak reuploady o tym samym tytule.
Akt I – Chciwość
Mamy połowę rzeczonego tygodnia. Popołudnie. Na redakcyjnym Discordzie dostaję krótką i czytelną wiadomość od szefa cdaction.pl, b-side’a: „Chcę tekst »Poszedłem na mszę w Robloksie«”. Nie wie, że równolegle na to samo wpada kierownik drukowanego CD-Action, redakcyjny kolega Witold, próbujący zarezerwować tekst na papier. Wniosek z tego zbiegu okoliczności jest prosty: temat naprawdę rozgrzewa polską społeczność graczy jak mało który.
Nie mogę odmówić. Nie tylko dlatego, że mam pewną powinność wobec przełożonych, ale również dlatego, że należę do pokolenia graczy, którzy swoje dzieciństwo spędzili nie w Doomie czy przy Pegasusie, a na rypaniu po nocach w Minecrafta, Team Fortress 2 bądź Garry’s Moda. Serwery SAMP czy edytory Little Big Planet to mój chleb powszedni, a zaangażowanie, z jakim pasjonaci – ci młodsi i ci starsi – potrafią się oddać swoim nieistniejącym światom, jest bliskie mojemu sercu.

Nie jestem co prawda tak młody, aby mieć regularnie używane konto w Robloksie, ale dość szybko orientuję się, że obsługa nie należy do trudnych. Jest edytor postaci (wyposażam się w najbardziej nijakiego i startowego skina, jakiego da się stworzyć), jest też przeglądarka poziomów z prostą wyszukiwarką. Niczym ostatni naiwniak wpisuję: „msza”, „ksiądz”, „kościół”. Wylewa mi się długa lista wyników, ale dostrzegam wiarygodnie wyglądający serwer w morzu podróbek! Kilkaset osób jest online, 95% ankietowanych ocenia mapę pozytywnie. Lecimy z tym kadzidłem!
Wita mnie pustynia. Po niej biega gąszcz awatarów, istne tłumy, jak na realia tego typu gry, na części mapy gracze uprawiają parkour dla zabicia czasu. Co tu się w ogóle dzieje? Okej, powoli zaczynam rozumieć; znajduję się w pewnego rodzaju lobby. „Oficjalna data eventu: 15 stycznia 2023” – tak tłumaczy komunikat nałożony na ekran. W rogu odbywa się żonglerka innymi informacjami. Mamy nie pytać o godzinę rozpoczęcia mszy, bo czat i tak nas ocenzuruje, powinniśmy za to przejść na Discorda. Admini wyświetlają link, przepisuję go ręcznie i… witamy w społeczności „RobloxMszaKoscielna”!

Na początku wszystko wygląda w porządku. Serwer ma strukturę klasycznego forum (jak na Discordzie CD-Action), z tą różnicą, że dołącza się do niego przez zaproszenie. Komunikaty umieszczane są w specjalnych sekcjach. Tutaj akurat nie można nic pisać samemu; mądre rozwiązanie, wielu użytkowników jest na bank młodszych niż gra, w której się znajdują.
Kiedy rozglądam się i dowiaduję, że na nabożeństwo muszę wykroić sobie niedzielny wieczór, coś mi tu zaczyna śmierdzieć. Szybko orientuję się, że padłem ofiarą niecnego fortelu. Zamiast na serwer z mszami, który podziwiało już pół polskiego internetu, trafiłem na regularny scam podszywający się pod religijnych larpowców. Administrator bardziej niż regularnym odprawianiem ceremonii zainteresowany jest wpłacaniem pieniędzy na funkcjonowanie serwera czy sprzedażą koszulek. Na tę świeżą zarzutkę łapie się około kilkunastu użytkowników na godzinę. No cóż… Coś dzwoni, ale nie w tym kościele, a kapłan, którego szukam, przebywa w innej parafii. Poszukiwania trwają dalej.
Akt II – Chaos
Żyjemy w ciemnych wiekach informacji – to nie ulega wątpliwości. Internet, do niedawna dość otwarty, z powrotem zaczyna przypominać miasto pełne środowisk zamkniętych dla szerszego grona. Żeby znaleźć link do odpowiedniego Discorda, trzeba się postarać. I tak manipulowanie wyszukiwarką doprowadza mnie do następnego przystanku w podróży – Archidiecezji Wrocławskiej. To stąd wziął się słynny filmik. Zapnijcie pasy.

Od czego zacząć…? Może od tego, że to chyba Archidiecezja Lubelska ROBLOX po rebrandingu – ale w sumie nie wiadomo, bo data założenia serwera jest podejrzanie świeża, a wyznaczony do kontaktu kanclerz nie odpowiada na moje zapytanie do robloksowego arcybiskupa. A może od panującej tu rozbudowanej hierarchii, wśród której znajdziemy wszystkie możliwe kościelne szczeble, z siostrami zakonnymi włącznie? A może od tego, że prowadzi się tutaj spowiedź na czacie głosowym?
Jedno jest pewne: Discordowy serwer Archidiecezja Wrocławska to niezwykły twór, w którym profesjonalne komunikaty i ścisła hierarchia przeplatają się z humorami biskupa, jego toksycznymi odzywkami oraz reklamami projektu „Roblox Mam Talent”. Tutaj na jednym kanale znajdziesz naprawdę obrzydliwe memy postowane przez „wiernych” (co najlepiej chyba świadczy o wieku zaangażowanych w to osób), a na innym – codziennie wrzucaną rozpiskę mszy, często odwoływanych z powodu widzimisię organizatora. W przypadku niektórych w koncelebrze(**) uczestniczy nawet 10 różnych księży. Tu również użytkownicy wchodzą lawinowo – jest ich ponad 11 000, a to i tak nic, na poprzedniej „Mszy…” zjawiło się prawie 30 000 osób!
(**) Odprawianie mszy przez więcej niż jednego księdza. Dowiedziałem się o tym dzięki temu zamieszaniu – nie żartuję.
Ach, jest też taca. Jakżeby inaczej.

Mało brakowało, a dołączyłbym do tego, jak się potem okaże, dość heretyckiego obrządku. Dwukrotnie jednak plan ekipy spalił na panewce – za pierwszym razem ksiądz nie podał linka do właściwej mapy, przez co zostaliśmy zrobieni w bambuko, za drugim ceremonię przerwały problemy techniczne. I wtedy właśnie Witold, obejrzawszy pewnie o jeden materiał więcej niż ja, podrzucił mi kluczowy termin: „Archidiecezja Gnieźnieńska”.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Akt III – Światło
Dotarłem do źródła. Oto Archidiecezja Gnieźnieńska – nobliwe dziedzictwo ośmioletniej historii odgrywania robloksowego Kościoła Katolickiego w Polsce. Odepnijcie pasy i głęboko odetchnijcie – tu trzeba kroczyć wolno i dostojnie.
Jak się okazuje, to członkowie tej „organizacji” są źródłem tego całego zamieszania, ale nie winowajcami – chodzi o to, że potem znaleźli mniej poważnych naśladowców. Nieporozumień narosło na tyle dużo, że wystosowano dokument dla prasy skonstruowany lepiej niż niejedno PR-owe oświadczenie (a pamiętajmy, że w dodatku został napisany za darmo).

Dowiadujemy się z niego o bogatej historii gnieźnieńskiego (kiedyś warszawskiego) roleplayu(***), począwszy od powstania wirtualnego Watykanu pod przewodnictwem niby-papieża, poprzez zawirowania w polskich mikrospołecznościach, na najnowszych mszach skończywszy. Mapy – o których kradzież oskarża się Archidiecezję Lubelską i Wrocławską, na co dowody można znaleźć np. w ich wystroju, który zatrzymał się na Bożym Narodzeniu – wykonane zostały przez jednego z członków i odwzorowują prawdziwe miejsca w Polsce: bazylikę prymasowską Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gnieźnie oraz sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze. Podobnie jak skórki, szaty itd. – wszystko projektowane i robione przez inicjatorów przedsięwzięcia.

A cel? O dziwo, nie zabawa, tylko… ewangelizacja. Księża muszą przejść nawet przez wirtualne seminarium. Nauka trwa kilka miesięcy. Liczba członków tej społeczności na Discordzie powala: 100 000! Jeszcze tydzień temu było ich kilkaset.
Na kanałach publicznych – do reszty nie mam dostępu, ręczna weryfikacja takich tłumów potrwa tygodniami – czytam o powodach dołączenia do grupy, a te są zaskakująco dobrze sformułowane. Dużo osób pisze o łączeniu się z Bogiem, powrocie do Kościoła, ale też o zwykłej ciekawości. Na innym kanale podaje się intencje modlitewne. Tak na serio. Kontrast między wrocławskim placem zabaw a obecnym w tym miejscu klimatem to niebo i ziemia.
Właśnie tu dołączyłem do wirtualnej mszy. Prowadzonej według standardów Kościoła Katolickiego i z odpowiednimi czytaniami, rzecz jasna…
(***) Podgatunek multiplayera polegający na odgrywaniu ról.

Epilog
Możecie się już spodziewać, że robloksowa msza to nie jest obrazoburczy wygłup, a całą liturgię odprawia się jak w rzeczywistości. Ksiądz ma więc do pomocy jednego ministranta. Wierni mogą klękać, bić się w pierś i pochylać głowę. Pełen pakiet.
Serwer jest pełny (całe 700 osób, co stanowi techniczny limit Robloksa), a na biernym czacie głosowym czai się jeszcze więcej ludu. Surrealizm. Wierni to cała paleta osobistości. Skiny z „Breaking Bad”, memów, psy, koty, chady, plażowicze i dziadki. Komunię przyjmuję, stojąc za dresem w koszulce z napisem: „ŚMIERĆ KONFIDENTOM”. Tak, władze serwera podkreślają, że to wszystko ewangelizacja, ale nie prawdziwy rytuał. Dlatego nie brakuje śmieszków i łagodnych trolli. Używając czatu, obgaduję ludzi w pierwszej ławce, gestem klaskania podaję skinom znak pokoju, płynę po ziemi na klęczkach, bo tryb klękania nie chce się wyłączyć, a potem obserwuję, jak trójka trolli tańczy tuż przed ołtarzem, po czym dostaje kicka.

Wiecie, kto najbardziej zapadł mi w pamięć? Ksiądz. Jak dowiedziałem się z wywiadu z osobą odgrywającą robloksowego kapłana, chłopak robi to już trzy lata. Zbiegiem okoliczności trafiłem akurat na niego. Wiek? Na pewno ponad 15 lat – tyle trzeba mieć, by dołączyć do tej społeczności. Gość ma bardzo spokojny głos i z anielską cierpliwością zachowuje się tak, jakby opiekował się bandą dzieci w przedszkolu. Przez warstwę dwóch ekranów, serwer Discorda, jego słabego mikrofonu i mojego głośnika emanuje nadzwyczajna godność. Zaskakuje mnie to.
Ci, którzy wskakują na siebie, gdy robimy zdjęcie, dostają bana. Liczę do dziesięciu… Raz, dwa, trzy…
Nie ukrywam też, że niezależnie od mojego stosunku do całej ceremonii udział w tak specyficznym wydarzeniu, kopii polskiej mszy świętej, wywołuje mieszankę dziwnych uczuć. Trochę to śmieszne, trochę nostalgiczne, trochę trudne do zrozumienia przez moją biedną głowę. W końcu odbywające się co tydzień nabożeństwa to doświadczenie pokoleniowe, ale dla wielu osób nierzadko smutne lub kojarzone z „ciąganiem” co niedzielę do kościoła.

Ja mam w życiu szczęście do odwiedzanych przybytków sakralnych, więc w pewnym momencie robloksowej liturgii łapię się na tym, że… czuję się naprawdę bardzo zrelaksowany. Z jednej strony nie muszę robić nic z wyjątkiem trzymania rąk na myszce i klawiaturze, z drugiej – biorę czynny udział w wirtualnym obrządku. Szkoda tylko, że nie udało mi się dołączyć w niedzielę, bo w dni powszednie ksiądz nie wygłasza kazania – byłaby to najmniej odtwórcza, a zarazem i najciekawsza część mszy.
Cyfrowa religia może przyciągać także dlatego, że pozwala zapomnieć o ambiwalentnych odczuciach, jakie potrafi wywoływać instytucja Kościoła Katolickiego w realu. Robloksowa instancja przypomina jego sterylną i wyidealizowaną formę znaną z lekcji religii.

Do tego uderza coś jeszcze – regularność. Pomyślcie tylko; po przeczytaniu tego tekstu wrócicie do swoich spraw, a ta mała grupa chłopaków będzie jak w zegarku przychodziła i odprawiała wirtualne msze. Co jeszcze bardziej niesamowite, wcześniej potrafili to robić na… pustej sali. Przez lata.
Gdy zabierałem się za ten temat, zakładałem, że będzie tylko śmiesznie i dziwnie – a wyszła mała podróż. Było wyłudzanie pieniędzy, pogoń za sławą, powrót do serwerów pełnych dzieci w wieku szkolnym i nadzwyczajna dawka powagi na koniec.
Najwięcej wiary nabrałem jednak nie w tajemnicę Bożą, a w magię gigantycznego zaangażowania niszowych roleplayowych społeczności.
{„alt” => „”, „caption” => „”, „imageUrls” => [„/wp-content/uploads/2023/01/19/9603c0ab-fa57-4c16-839e-94b06c9c9e48.jpeg”, „/wp-content/uploads/2023/01/19/6fddc94c-4128-42f6-b2a5-695a7c515fe3.jpeg”, „/wp-content/uploads/2023/01/19/8457c7be-7386-4cd1-9ced-f5e173c2de0f.jpeg”, „/wp-content/uploads/2023/01/19/db7ad50e-a321-4e66-93bb-4c041bae938a.jpeg”], „isStretched” => false}
Czytaj dalej
13 odpowiedzi do “Byłem na mszy w Robloxie. „Jestem pod wrażeniem” to mało powiedziane”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Piękny jest ten tekst <3
O w mordę. Dziwne to. Czekam na pierwsze doniesienia o pedofilii w wirtualnym kościele
Łał. Po prostu łał. Co ja właśnie przeczytałem. Gratulacje dla autora za zgłębienie tematu (że się tak wyrażę – od zakrystii 😉
W takich chwilach żałuje ze nie macie jakiegoś luźniejszego kontentu na YT, przecież coś takiego byłoby idealnym materiałem na filmik. Jak Bóg da to jeszcze by wpadło na dobre algorytmy i popłynęło w większe grono
( ͡° ͜ʖ ͡°)
W rzeczy samej. Mam nawet pomysł na temat „5 kultowych gier w które dany redaktor (pierwszy z brzegu przykład: Bastian) nigdy nie zagra” KAPPA
/me daje giga lajka autorowi
To był cholernie dobry tekst, szkoda że tego wywiadu nie ma
Możliwe, że to nie koniec 🙂
Świetnie napisany tekst, szacunek.
Co do samej mszy wirtualnej – jak dla mnie spoko. Idą tam ludzie, zwykle pewnie dzieciaki, które chcą tam być (choćby i z ciekawości albo chwilowej mody), a nie dlatego, że ciągną ich tam rodzice. Nie widzę w tym nic złego, choć podejrzewam, że KK może nie chcieć konkurencji – w końcu donejty nie idą na tacę 😉 Nie sądzę też, żeby wiele z tych dzieciaków później chętniej chodziło do kościoła, bo jednak o wiele bardziej komfortowo jest to przeżywać w domowym zaciszu, mogąc sobie rozmawiać na luzie ze znajomymi. No i nie muszą swoim uczestnictwem wspierać czarnej mafii.
Czekam na ceremonie innych religii, chętnie bym sprawdził, jak to w innych niż judeo-chrześcijańskich tradycjach i kulturach wygląda, bo tę znam aż za dobrze. Dajcie znać, jak wiecie, gdzie takie się wirtualnie odbywają 😉
„Nie widzę w tym nic całego, choć podejrzewam, że KK może nie chcieć konkurencji – w końcu donejty nie idą na tacę” – na szczęście to jedna z tych sytuacji kiedy ich macki nie sięgają i guzik mogą zrobić
Dobry wstęp do tematu, z chęcią zobaczyłbym wywiady z organizatorami jak i uczestnikami tych wydarzeń – skąd pomysł, jak to się zaczęło, jak radzą sobie z nagłą popularnością itp
to sie leczy, serio….