Często komentowane 186 Komentarze

Gracze w PRL AD 2015

Gracze w PRL AD 2015
Avatar photo
Wyobraźmy sobie co by się stało, gdyby PRL (do)trwało do dziś. Jak wyglądałby wówczas nasz - polskich graczy - świat? I nie będę się kłócił, że tak na pewno by było, jak zaraz opiszę. Ale… tak mogłoby być.

Skąd w ogóle pomysł na taki tekst? Otóż po napisaniu artykułu „Back to 1986” (CDA 13/13) dostałem na e-maila sporo rozmaitych listów, także tych których autorzy udowadniali, że „a w PRL może nie było sklepów z grami ale i tak było lepiej (ew. „było fajnie dla graczy”), bo…”. Pominę drobny fakt, że większość ich autorów PRL zna jedynie z nostalgicznych opowieści dziadków i filmów Barei, a nie własnych doświadczeń. Ale właśnie dlatego ich rozumiem. Tzn. ich tok myślenia. Bo my, dzieci PRLu, też doskonale wiedzieliśmy jak wygląda kapitalizm. Tak się nam przynajmniej zdawało.

Jak zatem w 1986 widzieliśmy ten ustrój? Naturalnie przez pryzmat pełnych sklepów, stosów towarów czekających na nabywcę i to możliwych do kupna za np. dniówkę a nie równowartość rocznej pensji. Widzieliśmy dostatek, swobodę i wolność słowa. A bezrobocie? No cóż, jak nie jesteś totalnym nieudacznikiem i chcesz pracować, to na pewno jakąś pracę znajdziesz. A jak ci się nie chce, to żyjesz sobie na zasiłku (którego wysokość w stosunku do naszych dochodów zdawała się niebotyczna, a jakoś nie docierało do nas, że jest on czasowo ograniczony), i tak na dużo wyższym poziomie niż my teraz itd. Naiwni byliśmy, prawda? Widzieliśmy jasno świecące zalety tego ustroju, ale nie dostrzegaliśmy, ze mają też długie cienie. I nie rozumieliśmy, że jeśli coś ci dają, to czymś za to wcześniej czy później zapłacisz.

W podobnie wyidealizowany sposób dzieci III RP widzą często PRL – „no dobra, może było biedniej („może”?! jakie k**** „może”?! – Smg), ale za to wszyscy mieli pracę”. Cóż, że za 10-20 $ miesięcznie, co jednak starczało by jakoś żyć, z uwagi na np. absurdalnie niskie – bo dotowane – ceny energii czy podstawowych artykułów spożywczych. Ale już za kolorowy telewizor „made in Rusia” o wadze 40 kg trzeba było dać kilka miesięcznych pensji, a i do tego należało go „wystać” w parodniowych kolejkach pod sklepem. Coś o tym wiem.

„Mieszkania się dostawało za darmo”. (Nie do końca za darmo, nie każdy i po 10-20 latach oczekiwania, klitki w wielkiej płycie z trującym PCW jako podłogą – ale zawsze). „A w jedzeniu nie było tyle chemii, ludzie byli sobie bliżsi i przyjaźniejsi, rodzice mieli czas dla dzieci, bo nie pracowali od rana do nocy” itd. Czyli pierniczenie w bambus, bo mięcho oczywiście faszerowano na potęgę – majstrowie, dyrektorzy itd. przetwórni i masarni też chcieli z czegoś żyć – ale saletrą, solą i wodą do tego stopnia, że mój ojciec kupione „suszone” kiełbasy zawsze przed ich zjedzeniem obsuszał parę dni nad kuchenką gazową. A ludzie nie mieli na nic czasu, bo nieustannnie stali w kolejkach, żeby dzieciaki miały co jeść, w co się ubrać itd. Do tego byli sfrustrowani, zmęczeni i wk… ciągłym polowaniem na wszystko – od papieru toaletowego, po herbatę. Jak sobie przypomnę przygotowania do świąt – koszmar. Za karpiem się stało po 3-4-5 godzin w kolejce na dworze, a zimy wtedy to były naprawdę uczciwe (pamiętam, że w styczniu 1985 w styczniu było we Wrocławiu minus 25-30 stopni…). A poza tym brud, syf, malaria i wszechobecna szarość. Wszystko miało kolory obierków od ziemniaka i moczu. Tak pamiętam PRL.

A wam się teraz pewnie zdaje, że w PRL AD 2014 byłoby w sumie tak jak jest teraz dookoła, albo ew. TROCHĘ gorzej, tyle że bez tego kapitalistycznego wyścigu szczurów, presji, lęku przed bezrobociem? Otóż nie. Okrutnie się mylicie.

Witam w świecie alternatywnym!

Jak z punktu widzenia gracza wyglądałaby PRL-owska Polska w 2014? To zależy jakie byłoby to współczesne PRL. Historia pokazała, że wariantów rozwoju mamy kilka. Wersję gułagu a’la obecna Korea Północna skreślam, bo w sumie (pomijając parę lat rządów Bieruta) nigdy nie było u nas takiego kultu wodza i „zamordyzmu” więc i teraz by nie było. Wariant chiński – czyli tak naprawdę XIX wieczny drapieżny kapitalizm + ideologia komunistyczna z przewodnią rolą PZPR, też odrzucam, bo nasi socjalistyczni władcy nigdy nie lubili skrajności i ryzyka, więc pewnie by też nie przegięli w drugą stronę. Pozostaje zatem socjalizm w wydaniu kubańskim, czyli dość nieśmiałe i zwykle nieudolne (więc i nieudane) próby reform systemu, na zasadzie „ mały krok do przodu, dwa duże w bok, piruet, a przy jego okazji pół krok wstecz”, co zresztą było dość charakterystyczne dla całej historii PRL.

Wolności chwilowo brak

Czego zatem w PRL byście nie zobaczyli? Przede wszystkim – wolności. Dla was wolność jest jak powietrze – po prostu jest wszędzie dookoła i była „od zawsze”. Wiadomo że była, jest i być musi, bo jak inaczej? I dopóki jej nie zabraknie – nie zauważcie jej i nie doceniacie co wam daje. Ba, jeszcze się krzywicie, że „też mi coś, wolność… i co mi z niej, gdy w brzuchu pusto i pracy nie ma”. Naprawdę? To teraz patrzcie co będzie, jak ona nagle zniknie.

Internacjonalistyczna sieć

W Korei w ogóle nie ma dostępu do internetu – tzn. dla szarych obywateli. Jest intranet, czyli taki wewnętrzny internet koreański, bez wyjścia na świat, gdzie anonimowość nie istnieje. W Chinach jest internet ale poddany sporej cenzurze – blokowane są „niewygodne” strony i treści, a wypowiedzi internautów śledzone i „harmonizowane” przez rzesze rządowych moderatorów. Na Kubie jest internet dla każdego (acz też cenzurowany, choć nie tak rygorystycznie jak w Chinach – nie z liberalizmu, po prostu brakuje na to środków). Tyle, że godzina w kafejce internetowej (bo mało kogo stać na komputer, a i dostęp do netu jest ściśle reglamentowany) kosztuje równowartość jakiś 6 dolarów. Dość sporo, szczególnie gdy się pamięta, że przeciętny Kubańczyk zarabia ze 20-30 $ miesięcznie. Ale teraz żadna kapitalistyczna świnia w zamian za imperialistyczne srebrniki już nie powie, że komuniści odcinają klasę robotniczą i inteligencję pracującą od światowej sieci!

Jak zatem wyglądałby zatem PRLowski internet? Zapewne jak miks kubańskiego i chińskiego. Byłby drogi, trudno dostępny (po diabła ułatwiać plebsowi dostępu do niewygodnych informacji?), ocenzurowany (a w ogóle po co te różne niewygodne informacje ujawniać/nagłaśniać…), pozbawiony anonimowości. Czyli: mamy demokrację socjalistyczną, więc mów co chcesz. Ale pod swoim imieniem i nazwiskiem (rejestracja zapewne wymagałaby podania zweryfikowanych danych z dowodu osobistego; niepełnoletni mogliby się wypowiadać z konta rodziców). To żebyś stale pamiętał, że wiemy kim jesteś i gdzie mieszkasz, a do tego twój ojciec może mieć kłopoty jak będziesz pyskował na ustrój… a teraz życzymy owocnej dyskusji.

Ciekawe ilu byłoby wtedy odważnych by pisać „premier Miller to złodziej!” czy „raz sierpem, raz młotem…” gdyby konsekwencją takich działań było np. aresztowanie rankiem następnego dnia pod zarzutem ‘szkalowania ustroju/głowy państwa’ czy ‘nawoływaniem do przemocy i obalenia ustroju’. Ale spoko, za to dostalibyście zapewne tylko parę pałą po plecach na komendzie a potem zapewne wysoką grzywnę i utratę „narzędzi przestępstwa”, czyli komputera. Bez paniki, władza jest łaskawa – maksymalnie pół roku odsiadki w zawieszeniu by wam groziło. Tzn. za pierwszym razem. Pechowcom groziłoby wywalenie ze szkoły/studiów/pracy, a dla świeżo pełnoletnich trolli bilet do wojska na 2 lata, gdzie już by się troskliwie zajęto „reedukacją” internauty, żeby mu się na przyszłość odechciało pyskować. Co dedykuję wszystkim imbecylom wypisującym – gdy tylko się im wymoderuje jakiś bulgoczący od śliny i nienawiści oraz głupoty post – że „tu jest gorzej jak w Korei Północnej, cenzura większa jak za Stalina, prześladują mających odmienne zdanie, gestapo” itd.

A przede wszystkim internet byłby bardzo, bardzo wolny. Raz, że mały transfer ogranicza np. możliwość ściągania „nieprawomyślnych” treści – łatwiej będzie namierzyć takiego kolesia, jak będzie 2-3 dni ściągał jakiś antysocjalistyczny film, niż gdyby zrobił to w 10-20 minut. Dwa, że infrastruktura tradycyjnie leży, bo kryzys permanentnie trwa od 1980 (*), pomimo wdrażania XIV etapu reformy gospodarczej i nie ma środków na inwestycje, a stare łącza ledwie już zipią. Przesadzam? Naprawdę? W 1981 złożyliśmy podanie o telefon stacjonarny (tzn. moi rodzice). Telekomunikacja Polska oświadczyła, że przewidywany czas jego założenia to rok… 1993 (i był to wariant optymistyczny) ponieważ podciągnięcie dodatkowych kabli telefonicznych w rejon, gdzie mieszkamy planowane jest na początek lat 90-tych. Naturalnie o ile nie będzie w międzyczasie „obiektywnych trudności” – a niewątpliwie byłyby, bo przecież „mamy kryzys i nie ma na to funduszy”. Dodam, że mieszkaliśmy wtedy niemal w samym centrum Wrocławia, a nie gdzieś pośrodku peryferyjnej pustyni… Dziś pewnie byłoby podobnie. Czyli zapewne mielibyśmy w 2014 internet taki, jaki był w III RP gdzieś w 1999 – poprzez modem telefoniczny i z szybkością rzędu 20-100 Kb/s (nie Mb!) i zapewne z limitem miesięcznego transferu (za sporą kasę), dostępny nielicznym (trzeba mieć telefon…) i do tego ocenzurowany.

(*) Definicja socjalizmu: ustrój który bohatersko ale bezskutecznie walczy z problemami, które sam tworzy.

Sprzęt

Mielibyśmy kompy, owszem, bo Polak nie zje, zapożyczy się, a komputer sobie kupi. Skoro sam płaciłem za używane ZX Spectrum 6 swoich pensji, wy tyle samo pewnie płacilibyście za swe współczesne PCty. Naturalnie nie te najnowsze, o których by się marzyło jak kiedyś o Amigach, ale takie powiedzmy w technologii sprzed 5-6 lat, które by się przywoziło z zachodnich wyprzedaży i opylało na giełdzie (**). Ciągle dobrze by się miały monitory CRT, bo tańsze, ale niektórzy szpanowaliby polskimi LCD 17” Neptun 2001 Kolor ( 4:3 z lagiem rzędu 30-50 ms – no co, technologia zakupiona na Zachodzie 15 lat temu, z nastawieniem że będą służyć do prac biurowych, a nie do grania). Pewnie byłby też jakiś polski PC – np. Mazovia VIII – produkowany na komponentach importowych z ZSRR i Węgier ale jego parametry nie byłyby lepsze, a cena niższa niż zachodnich odpowiedników. Wprost przeciwnie, sądząc z pierwszej Mazovii z lat 80-tych. Ale dzięki temu, że produkowany państwowo – mogłyby go kupować rozmaite instytucje, a gracze legalnie korzystać z nich w sieci „salonów gier”.

Oczywiście zawsze byliby i tacy, których stać byłoby na nowy sprzęt i nowe gry – ale byłoby ich mniej więcej tylu, ilu dzisiaj stać na laptopy dla graczy za 8-10.000 zł. Z naciskiem na słowo MNIEJ. Zresztą gralibyśmy raczej na konsolach – tu Xboksie (tak, jeszcze tym pierwszym!) i X360, bo używane byłyby dużo tańsze niż PCty, a gry też można by było piracić. PS i PS2 miałyby się w obecnej Polsce całkiem nieźle (***), gdyż ten sprzęt byłby dziś w finansowym zasięgu polskich graczy, podobnie jak gry. Tablety itd. nie byłyby zbyt popularne, bo przy szybkości i cenach internetu w Polsce do niczego by się nam praktycznie nie przydawały, poza szpanowaniem.

(**) zapewne z tego bym żył. Przy czym problemem byłby już sam wyjazd za zachodnią granicę po towar, bo paszport wydawało ci państwo tylko na czas wyjazdu (i mogło go ci dać, albo i nie, a jak nie to nie i już), a do tego trzeba było jeszcze zdobyć wizę do konkretnego kraju. A nie, że „pomyślałem, to wsiadam i jadę”. To jest PRL, a nie RP w UE! Czujecie subtelną różnicę?
(***) – tu znów przesadzam? Naprawdę? W czasach gdy na Zachodzie karierę robiły już 16-bitowce i pierwsze PC, u nas hitem stawały się 8-bitowe C-64 i Atari, z uwagi na sensowną – czyli „dziko drogie ale jakoś dam radę” – dla nas cenę. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Gry

Pewnie nadal piracilibyśmy na maksa, a władze PRL tradycyjnie udawałyby, że tego nie widzą. Tzn. formalnie byłyby już zapewne przyjęte przez Sejm jakieś ustawy o prawie autorskim itd. ale niespecjalnie by pilnowano ich przestrzegania. (Taka cicha, niepisana umowa pomiędzy władzą i społeczeństwem. Bo przecież lepiej żeby młodzież grała w domach niż się szlajała po ulicach i miała głupie pomysły w stylu demonstracji antypaństwowych, więc nie ma co jej blokować dostępu do gier). W Peweksach (sklepach z zachodnimi towarami, za które płaciło się dewizami) na półkach stałoby z 20-30 zachodnich tytułów do wyboru, raczej niezbyt świeżych, z uwagi na cenę zakupu licencji i wydajność naszych kompów. Do tego ich koszt – zapewne równowartość typowej miesięcznej pensji – nie zachęcałyby do kupna. O polonizacjach nawet nie myślcie, bo niby komu by się chciało i opłacało je robić? Żeby sprzedać z 1000 egz. w parę lat? Pffff. No może czasem, jakaś gra by się po polsku trafiła, ew. amatorskie polonizacje fanów jakiegoś tytułu.

W Bajtku, Komputerze albo Top Secrecie (naturalnie nie byłoby innych pism dla graczy, bo po co, jedno wystarczy, a że z uwagi na przejściowe problemy z papierem czasem zalicza kilkumiesięczną obsuwę… bywa, w końcu mamy kryzys) pisano by z entuzjazmem, że powstaje właśnie pierwsza polska gra komputerowa na PC (Powstanie Warszawskie aka Uprising 1944), realizowana przez zespół studentów informatyki w ramach pracy magisterskiej, która być może podbije świat. Adrian Chmielarz byłby znudzonym adminem w jakiejś państwowej instytucji, w godzinach pracy tworząc powoli swoją „Tajemnicę Statuetki” (****) i dorabiałby sobie po godzinach do pensji jako „lotne PC-pogotowie” albo taksówkarz na ćwierć etatu.

(****) z fotkami 3D z Łeby i Skwierzyny, ew. z Bułgarii, zamiast z Francji, z uwagi na obiektywne trudności z wyjazdem na Zachód.

Halo… halo?

Telefony komórkowe? Zasięg pewnie byłby w największych miastach i okolicach, reszta Polski czekałaby na obiecane inwestycje w infrastrukturę, planowane wstępnie na 2025. Z uwagi na subtelną różnicę w zarobkach w stosunku do dzisiejszych większość korzystałaby zapewne z importowanych z bratnich Chin podróbek Nokii. Bogatsi szpanowali by chińskimi tanimi smartfonami, choć wyłączając przy tym transmisję danych, bo ceny internetu mobilnego byłyby wręcz koszmarne. Koszt połączeń zresztą też ostro drenowałby kieszeń – jak cię stać na telefon komórkowy to płać, burżuju, trzeba w końcu z czegoś te huty i rozmaite „bezpłatne” dobrodziejstwa ustroju finansować.

Ale kanał(y)!

Telewizja – to tylko TVP. Żadnych tam Polsatów, TVNów, TV Plus itd. Socjalistyczne państwo ma monopol na telewizję (i w ogóle wszystkie środki przekazu – prasę, radio, portale informacyjne w necie). TV traktowana była jako „medium o strategicznym znaczeniu” – i nie ma przebacz, z nikim się tym władza nigdy dzielić nie zamierzała nigdy. Zapewne byłoby więcej niż ówczesne dwa kanały, ale te nowe zapewne byłyby kanałami tematycznymi w klimatach „stare polskie filmy z PRL i okresu międzywojennego”, „wybitne dzieła kinematografii ZSRR i bratnich krajów socjalistycznych” i ew. jakieś nudne do bólu kanały edukacyjne. I gwarantuję, że ilość dobrych filmów (czyli tych kupowanych na Zachodzie za cenne dewizy) byłaby w nich wszystkich w ciągu miesiąca mniejsza niż dzisiaj w ciągu jednego weekendu emitowanych w samym Polsacie. Kto nie wierzy, niech poszuka sobie programu TVP z lat 80-tych i zobaczy jaki był i co oferował… To będzie smutna lektura, naprawdę.

Ale za to nie byłoby reklam – albo raczej byłoby ich duuużo mniej, bo ile można reklamować „ że oferta Zrembu (wózki widłowe i koparki) zawsze na czasie”, czy zachęcać do zakupu Prusakolepu? Telewizja byłaby szara i nudna – jak wszystko wokół – bo po co się wysilać, skoro nie ma żadnej konkurencji (no i poza tym brak dewiz na zakup licencji, światowych formatów itd.). Mielibyśmy jakieś „podróbki” tego, co na świecie – tak jak „07 zgłoś się” był „polską odpowiedzią na amerykańskie filmy kryminalne”, a planszowy Eurobiznes imitował Monopoly, ale tak przaśne, że aż niezamierzenie śmieszne. Naturalnie dość powszechnie oglądałoby się telewizję satelitarną – tzn. zachodnie kanały. Lepszy Batman po niemiecku (*), czy Predator po włosku, niż 38 powtórka serialu Jan Serce po polsku…

(*) Ileż człowiek miał radości, gdy z kasety VHS Indianin mówił do kowbojów zupełnie niepasującym do postaci grubym głosem „Iś bin firer der Apaczen!”

Ale kino!

Czekalibyśmy właśnie niecierpliwie na premierę kinową pierwszej części Hobbita (*) – zachodnie filmy zwykle pojawiały się w PRL w kinach z 2-3 letnim poślizgiem w stosunku do światowych premier. O rozmaitych Bondach czy najnowszym Indianie Jonesie (**) zapomnijcie w ogóle – filmy, gdzie przeciwnikami byli Rosjanie/komuniści są antysocjalistyczne i nie będą w Polsce emitowane, jasne?! (Oczywiście można by je było wcześniej dorwać nagrywane na CD czy nawet DVD, na giełdach, za odpowiednią cenę, może nawet z polskim tłumaczeniem).

(*) Całkiem możliwe, ze przy tej okazji Nasza Księgarnia zaplanowałaby wznowienie książkowej wersji Hobbita (w końcu ostatnie wydanie było z lat 80-tych) ale nakład 40.000 egz. – który trafiłby do sprzedaży tzy lata po premierze ostatniej części trylogii, z uwagi na długi cykl wydawniczy i problemy z papierem – i rozszedłby się w parę godzin, więc kupowalibyście go na giełdzie książek, za 400-500% procent oficjalnej ceny. Jeśli ktoś uważa, że mnie fantazja poniosła, to informuję, że w 1988 kupiłem – absolutnym fuksem! – na „pchlim targu” trylogię Tolkiena (drugie wydanie, z roku 1980, nakład 20.000 pierwsze było w latach 60-tych, a więcej wznowień w PRL nie było) za równowartość „większej połowy” miesięcznej pensji. I wszyscy znajomi chyba przez pół roku pękali z zazdrości, że mi się taka okazja (i to tak tanio!) trafiła.
(**) tu akurat bym się nawet ucieszył…

***

Oczywiście to tylko moje spekulacje i nie daję żadnej gwarancji, że właśnie tak by było. Ale to wcale nie oznacza, że mogło być lepiej. Znając życie i PRL – byłoby pewnie gorzej, bo taki był urok tego ustroju, że pięknie potrafił utrudniać życie tym, którzy w nim żyli. Jak sobie wówczas powtarzaliśmy, kpiąc ze stylu propagandowych komunikatów: „sytuacja jest dobra, ale nie beznadziejna”. A wszystkim, którzy i teraz zakrzykną, że „ale na pewno by nie było aż tak źle jak piszesz!” zapraszam do odwiedzenia Kuby i przyjrzenia się jak żyją jej mieszkańcy. Spora część moich proroctw tam już dawno stała się ciałem.

186 odpowiedzi do “Gracze w PRL AD 2015”

  1. @kraven2000 – to, ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia to zadna nowosc. Ale jestem dowodem, ze mozna. Nie znajomosci i chody, nie bogaci rodzice itd. Tylko trzeba chciec i probowac, a nie siedziec i narzekac i czekac az rzad da.

  2. No to jedz do raju podatkowego jakiegos, albo zaloz partie, ktora zmieni to prawo itd. A nie „a ja bym chcial”… i na chceniu sie konczy. Nie gadajcie – DZIALAJCIE. Probujcie. Robcie cos. Gadaniem NIC nie zmienicie.

  3. Nowy system miał taką wadę, że wymagał od ludzi zaradności. I szczęścia. Rozpad czegoś, zawsze ponosi ze sobą ofiary w ludziach, nawet jesli to taki potworek jak PRL. Więc nie dziwne że ci którym nie udało sie wybic wolą PRL bo ten przez wielu jest odbierany jako „może i było do [beeep] ale stabilnie”, później im sama [beeep] została. Sam Smuggler widzisz, bo miałeś ciężki start, i gdyby nie szcześliwe pojawienie się CDA… no cuda mogłyby sie dziać

  4. Tobym pewnie od lat siedzial w Anglii i moze juz awansowal na kierownika zmywaka. Ale to tylko spekulacje. W kazdym razie nie siedzialbym w kacie, tylko myslal co zrobic by swoj byt polepszyc.

  5. @lastmanstanding|No to opisz mi, na jakich to oni w Polsce zasiłkach nie siedzą? Tylko proszę o konkrety jaka wysokość z jakiego tytułu. Jestem szczerze zainteresowany.|No chyba, że mówimy o byłych policjantach i wojskowych na emeryturach po 15 latach pracy.

  6. Zaprawde ludzie dziwne rzecz w moich tekstach odnajduja. Ja zachecam do aktywnosci, a tu „z bronia mam isc”? Oj, ludzie. 0_0

  7. Według mnie PRL był świetnym ustrojem dla ludzi, dla których najważniejszym priorytetem jest to, aby się napić po robocie ( a i takich na swojej drodze zawodowej dane mi było spotykać, gdyż tak jak Smg nie zaczynałem od pracy w biurze a cięzkiej fizycznej pracy). Dla takich ludzi to był świetny ustrój, bo wszystko za nich robiła władza/Państwo. Niczym nie musieli się przejmować, bo wszystko dostawali. A z racji ich niewygorowanych ambicji pokroju piwka w tramwaju, ustrój ten wydawał się świetny.

  8. @Smuggler|Niby tak, ale nie masz żadnej gwarancji że byłbyś wtedy zadowolony bo cośtam 😛 Gdybanie w tego typu sprawach ma to do siebie że tutaj no w zasadzie niczego nie można przewidzieć, a wraz ze zmianą środowiska zmieniają się też standardy. Jak masz lepiej niż tu, ale gorzej niż ludzie tam to też źle 😛

  9. Dla mnie oba modele mają więcej wad niż pozytywów, ale nie dlatego że są jakieś tragiczne w zamyśle, tylko są tragiczne w swym wykonaniu.

  10. Nie generalizowalbym az tak bardzo – to byl dobry ustroj dla ludzi, ktorzy nie chcieli myslec o sobie. Ot, jest praca, robimy co trzeba, a potem juz wolne. Panstwo zapewni prace (nedznie platna ale sie zakombinuje to zyc sie da), panstwo da wczasy, mieszkanie (kiedys… wiec lepiej nie podskakiwac), a my musimy tylko chodzic na „wybory” i wrzucac do urny kartki z jednym kandydatem, pojsc na pochod 1 majowy, czasem na jakis wiec. Da sie zyc. Ambicje? E, panie, byle co do garnka bylo wlozyc i jest OK.

  11. @ Airoder – i w zwiazku z tym – co? Czekamy az ktos wymysli cos lepszego, czy w ramach tego, co jest staramy sie by bylo nam dobrze?

  12. Smuggler a jedno wyklucza drugie ?

  13. To jakbys budowal dom, ktory jednoczesnie podpalasz, by na jego zgliszczach postawic cos lepszego. Ma sens ale…

  14. @Smuggler W pewnym sensie ma sens, jesli za kase z ubezpieczenia mógłbyś zrobić coś dużo lepszego 😛 A historia zna troche przypadków gdy ktoś ustawia się wygodnie przy jednym układzie, następnie go rozwala i zbiera ile się da dla siebie królując w powstalej sytuacji. Ale to dotyczy tylko pojedynczych jednostek, ogół ludności zwykle na takich zabawach traci, nawet jeśli o tym nie wie.

  15. Smuggler głupi przykład bo prawda jest taka, że sam tak czekaleś – padła komuna witaj nowa rp(nie twierdze, że siedzialeś i czekaleś). Czyli skorzystałeś na tym nowym pomyśle, ktory przeforsowali ludzie i zdążyłeś się ustawić na nim. Idąc dalej, proponujesz wyjazd ludziom do innych krajów co może wiązać się z metaforą spalenia domu (mostu) i budowania wszystkiego od nowa na innych ziemiach. Za każdym razem do tego bijesz a teraz chcesz mi powiedzieć, że to nie ma sensu? Co ma sens więc…

  16. @Smuggler, o 14:03 napisałeś „zapierdalać”. To na tym portalu można bezkarnie rzucać mięsem? Pytam poważnie.

  17. Smuggler , szkoda Twojej energii, nie dyskutuj z dzieciakami co to wszystko wiedzą najlepiej, zaraz zapewne dowiesz się że jesteś złodziejem bo udało Ci się odnieść sukces i dobrze zarabiać , a przecież im się nie udało więc to oczywiste, że to niemożliwe bez oszustwa. Niech się małolaty cieszą, że urodzili się po 90 roku i tyle. Oczywiście Polska lat 70 i 80-tych to nie Korea Płn ale w porównaniu do czasów dzisiejszych… eh nie ma porównania.

  18. @CamCygi – zglos moderatorom. Slowo nie jest wprawdzie wulgaryzmem, acz na pewno nie jest dobrze widziane na imieninach u babci Jozi. Tak samo jak wszyscy podlegam sankcjom na tym forum.

  19. @ Airoder – nie wiem co ma sens ale wiem, co na pewno nie ma sensu – narzekanie i nicnierobienie poza tym narzekaniem.

  20. To w sumie mój internet niewiele by się różnił. No chyba tylko ceną, bo 0,5 mb/s u mnie to święto.

  21. Genialny test! Solidnie się przy nim uśmiałem, bo PRL w którym nigdy nie żyłem, zawsze jawił mi się jako system zabawny i pełen absurdów.Rozumiem też jednak, że ustrój ten był też okrutny i traktował człowieka jako przeszkodę. W związku z tym, jestem pewien, że życie gracza w takich realiach byłoby skrajnie niewygodne i depresyjne. Wizja jaką roztoczył Smuggler choć zabawna, jest przede wszystkim niezwykle plastyczna. Dobrze jest czasem pomyśleć „co by było gdyby” żeby docenić to co się ma.

  22. Łezka mi się w oku zatoczyła… Tak – sentyment – ale nie do PRL-u, a do tekstów Smugglera i Mr Jedi z drugiej połowy lat 90-tych. To ten styl i poziom kreatywności, którym wtedy karmiłem się każdego miesiąca, tamta bezkompromisowość i przyjemna niepodważalność. Bez urazy Smuggler, może teraz po prostu trudniej o zachwyt, może trochę człowiek zatopiony w odmętach kapitalistycznej codzienności. W każdym razie wielkie dzięki. Lajk 😛

  23. Niezwykły artykuł, kiedy go czytałem przed oczami pojawiały się dawno zapomniane obrazy. Dzisiejsza młodzież powinna mieć ten artykuł zatwierdzony jako lekturę obowiązkową w szkołach i nie ma w tym żadnego sarkazmu z mojej strony. Mimo nostalgii (młode lata) powiem jedno – OBY nigdy więcej! – z naciskiem na OBY.

  24. CyberKiller40 27 lutego 2015 o 15:12

    Świetny tekst Smugglerze! 🙂

  25. Oj Smuggler… Jak normalnie uwielbiam czytać Twoje teksty, tak ten konkretny powodował u mnie tylko ciągłę podnoszenie brwi. Przykłady jakie podawałeś jak to źle było w PRL… Choćby z tym telewizorem. Pamiętajmy, że jako rok porównaniowy podajesz 1986. Powiedz mi: a) który, duży telewizor w tamtych czasach (królowania kineskopów na CAŁYM świecie) nie ważył jakichś 40kg?; b) a dzisiaj to na porządny (i wcale nie ten najbardziej wypasiony) telewizor o porównywalnej przekątnej (powyżej 20 cali) niby nie

  26. cont: niby nie trzeba wydać kilku pensji, jeśli założymy minimalną krajową (jaką to właśnie większość Polaków jest traktowana)? A tak swoją drogą, to powiem Ci tylko tyle, jak zawsze i wszędzie, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Po tym artykule (jak i tym jak zawsze tak naprawdę wypowiadasz się o PRL) można wnioskować tylko tyle, że miałeś bardzo smutne dzieciństwo i wyjątkowo mało obrotnych rodziców (nie, to nie jest i nie było zamierzone jako wycieczka osobista, broń Boże).

  27. Konradzinski 2 marca 2015 o 02:45

    „Mieszkania się dostawało za darmo” – to nie jest prawda, poniewaz mieszkania byly spoldzielcze i nie byly wlasnoscia ludzi je zamieszkujacych. Tak wiec to „dostawanie” oznaczalo jedynie prawo do korzystania z kolalu.

  28. Konradzinski 2 marca 2015 o 03:42

    Dzieki Smugler za ten artykul. PRL – narzucony Polsce sila przez Stalina i polskich zdrajcow ustroj robil z Polakow lachmaniarzy bez perspektyw (przez co narodowym sportem byl alkoholizm, a wodka obiegowa waluta), odbieral godnosc i wpedzal w kompleksy z ktorych dopiero dzisiaj wychodzimy. My, ktorzy zylismy w szarej beznadziejnosci i biedzie PRLu, nigdy go nie zapomnimy. Warto sie dzielic wiedza o tamtych czasach z mlodzieza, aby byla ona swiadoma koszmaru, jaki ja ominal i wdzieczna za rozwalenie PRL.

  29. hmmm artykuł fajny tylko… co Ty masz do Eurobiznesu??? miałem i mi się podobał:)

  30. Dobry tekst. Wywołał nostalgię – PRL pamiętam doskonale, choć byłem wtedy dzieciakiem (no załapałem się na końcówkę jako młodzież 🙂 )|Uważam, że można by rozpatrzyć 2 wersje PRL_ad2015, w zależności czy ZSRR upadło czy nie, a konkretnie jego absolutna kontrola nad republikami sowieckimi, w tym tej nazwaną PRL. Wówczas mielibyśmy obecne rynek IT zbliżony do, powiedzmy, białoruskiego lub zbliżony do rosyjsko-ukraińskiego. Zbliżony, bo zawsze bardziej krnąbrni byliśmy (podziemie, konspiracja, czarny rynek itd)

  31. @Countess – tania psychologia. Na dziecinstwo nie narzekam, a moi rodzice byli typowi dla PRLu – ani niezaradni ani owczesna elita finansowa. Ot, przecietna rodzina mieszkajaca w M-3 w bloku z wielkiej plyty. Nie mielismy samochodu ale co roku jezdzilem na wakacje, mialem ciuchy, ktorych sie nie musialem wstydzic przed kumplami, wieze stereo, kolorowy telewizor a nawet komputer co juz wyroznialo mnie z tla. Wiec wcale nie tak, ze „mial kiepsko, to teraz pluje”. Po prostu pamietam PRL i tyle.

  32. @Countess – polski „Jowisz” wazyl 12 kg (byl na tranzystorach) i mial duzo lepszy kineskop . Tyle, ze kosztowal 2x tyle, co ten rosyjski Elektron (czyli jakies 6-8 przecietnych pensji) ktorego wystalem pod sklepem RTV w Rynku (teraz jest tam Starbucks, ale w 1992 w tym samym sklepie byl akurat salon Sony i tam za rownowartosc bodaj 1 pensji kupowalem sobie Sony Trinitrona – bez kolejki, a sprzedawca skakal wokol mnie jak kot wokol swiezej ryby. I to symbolicznie pokazywalo roznice pomiedzy PRL i IIIRP…

  33. @Smuggler – nie tak prosto. PRL to formalnie okres od 1952 do 1989 roku, a mniej formalnie od 1945 roku do 1991. Więc jeżeli nie urodziłeś się w 1952 lub wcześniej, to pamiętasz jedynie wycinek i tylko lokalnie, to co wokół ciebie się działo. Na przykład: w PRL byli bezrobotni (ale fakt ten ukrywano, a przynajmniej nie nagłaśniano). „Mieszkania za darmo”… ale mylisz tzw. mieszkania komunalne, służbowe i spółdzielcze. I zapominasz o „dokwaterowywaniu”. I zapominasz że po WWII naprawdę Warszawy nie było.

  34. Czego naprawdę nie było? Internetu i komórek. Anyway, w Korei Północnej obie te rzeczy są dostępne (choć z pewnością „z pewnymi ograniczeniami”), a to chyba kraj komunistyczny. Amazonu. Google. Setek kanałów TV. Kolorowej TV za czasów Gomułki. Nawigacji GPS. Prostej możliwości kupienia drukarki czy kserokopiarki. Płyt DVD. Możliwości tak sobie wyjechania do Monachium czy Londynu (ale gdy komuś się jednak udało, to jakby łatwiej było tam zostać).

  35. Skutecznych leków na nowotwory. Ups. Teraz też nie ma. Nie przesadzajmy, PRL to nie był raj, ale i tak trochę lepiej niż niemiecka okupacja. Nie było komputerów osobistych? Nie było automatów? To były gitary elektryczne i inne rozrywki. Albo, wcześniej, jazz. A że któryś z twoich kumpli mógł donosić na ciebie? Cóż, takie czasy. A że ludzie dzieli się na tych co mieli dolary/bony i na tych co nie mieli? Też odkrycie! Jeszcze odkryj, że nie wolno było uczyć religii w szkołach (ale w 1946 było wolno, sic!)

  36. @Smuggler – „moi znajomi… 500$… do Indii… dwa miesiące” – Oj, Smuggler, kiepsko u ciebie z ekonomią, bo nie za $450 ($50 dolarów zostało z $500), ale za $450 dolarów plus 2 miesiące przepadniętych zysków z pracy dwojga ludzi (licząc skromnie po 3 tysie na osobę wychodzi 12000PLN czyli jakieś $3000). Czyli nie za $500, ale za niemal $3500. Pewnie było warto. Pewnie znają ryzyko (choroby tropikalne). I pewnie nie dorabiali na smugglowaniu ani nie sponsorował ich np. Moon.

Skomentuj Veldrim Anuluj pisanie odpowiedzi