Jak ze mną rozmawiasz?! Żałuję, że w Dragon Age: The Veilguard wszyscy są tacy mili

Gdy opadnie kurz po zabiciu smoka, a wdzięczni mieszkańcy miasteczka przekażą herosowi obiecany artefakt, odetchniemy z poczuciem spełnionego obowiązku. Ale tym, co utkwi nam w pamięci po ujrzeniu napisów końcowych, nie zawsze będzie walka czy droga ku niej wiodąca. U podstaw gier RPG leży prosta czynność, którą znamy z codziennego życia: rozmowy. Właśnie poprzez dialogi określamy swoją postać, jej podejście do życia, filozofię i wyznawane ideały. Za nimi idą czyny i owszem, decyzja o tym, czy wyciągniemy Gale’a z portalu, czy też utniemy mu dłoń, w jasny sposób wskazuje na nasz charakter. Niemniej w erpegach bohaterowie równie często walczą, co po prostu gadają, gadają, gadają… Zdarza się, że druga z czynności dominuje, jak np. w Disco Elysium.
Zapamiętujemy zatem błyskotliwe one-linery, spory, zwierzenia, tajemnice. Rozmowy budują nasze relacje z towarzyszami, ułatwiają wykaraskanie się z trudnych sytuacji, skłaniają do wydawania punktów umiejętności na inteligencję czy inną statystykę odpowiedzialną za elokwentne wysławianie się. Są nie do przecenienia, dlatego muszą stać na dobrym poziomie, inaczej sypie się cały erpegowy szkielet rozgrywki. Czym okazuje się gra, w której nie mamy ochoty rozmawiać z enpecami, jeśli nie nudnym ciągiem słabo powiązanych ze sobą potyczek?

Tutaj wolno zachowywać się tylko dobrze
Tak to wygląda niestety w Dragon Age: The Veilguard (recenzję autorstwa Ottona przeczytacie tutaj). Produkcji, którą polubiłam, z bohaterami, których chciałam mieć przy sobie. A jednak – przy całej mojej sympatii – nie uważam jej za dobrego erpega. Zacznę od tego, że nie wchodzimy w żadną konkretną rolę: nie jesteśmy ani źli, ani dobrzy, ani brutalni, ani spolegliwi. Nasz sposób osiągania celu nic nie znaczy, ponieważ ów cel najwyraźniej uświęca wszystkie środki. Zupełnie jakby scenarzyści stwierdzili, że nie ma co się bawić w jakieś skale szarości. Kompas moralny z góry więc ustawiono.
Zostaje to wyraźnie wskazane już na samym początku w prologu. Varrik angażuje nas do pomocy w walce z Solasem, a wybrana przez nas przeszłość głównej postaci tak naprawdę bardziej służy zarysowaniu relacji z krasnoludem oraz łatwiejszemu podbijaniu reputacji w konkretnej frakcji. Za tym wszystkim idą dialogi, które uległy całkowitemu emocjonalnemu rozmyciu. Rook jest osobą neutralnie sympatyczną, a w konwersacjach potrafi dokonać lekkiego skrętu w jedną z kilku podstawowych emocji. Możemy wybrać, czy jakaś kwestia wywołuje w nas smutek, czy gniew. Niemniej reakcja interlokutorów na nasze wypowiedzi praktycznie się nie różni.

Towarzysze przeważnie wykazują się nienaturalną wyrozumiałością wobec wypowiedzi gracza, a także samych siebie. Zdarzają się sytuacje prawdziwie dramatyczne (oskarżenia o zdradę, złe decyzje itd.), ale każdy trzyma emocje na wodzy, nikt nie okazuje nawet cienia zirytowania. Jakkolwiek bym się nie starała, nie dałam rady porządnie wkurzyć się na żadnego z nich (nie żebym miała wiele obraźliwych opcji dialogowych do wyboru). To grupa zimnych profesjonalistów, którzy zachowują się, jakby cały czas pracowali z klientem VIP. Rook z kolei przypomina coacha ciepłymi słowami zachęcającego do zrozumienia i podania sobie ręki. Milusia ekipa, ale bardziej by się sprawdziła w korporacyjnym filmie szkoleniowym na temat rozwiązywania konfliktów.
W Dragon Age’u cały ten aspekt jest miejscami wręcz śmieszny i zwyczajnie rozczarowuje. Nawet podczas szumnie zapowiadanych jako „najgorętsze w całej serii” scenach miłosnych wszystko odbywało się bardzo spokojnie i oszczędnie. Czyli jednym słowem: nudno. A wiadomo, że nie ma nic smutniejszego od nudnego seksu.

Grzeczna rozmowa przy stole – podręcznik ilustrowany
Innym problemem związanym z rozmowami w Straży Zasłony jest interpretacja haseł w oknie dialogowym. Ich odpowiedniki często nijak nie pokrywają się z zaznaczoną opcją. To powszechny problem wypowiedzi ukazanych za pomocą podglądu, bo smutną reakcję można odczytywać na wiele sposobów. Wiem jednak, że da się to osiągnąć. Wystarczy przypomnieć sobie ikony stanów psychicznych w Disco Elysium, które dalece wykraczały poza proste opozycje „wesoły/smutny”, „współczujący/zasadniczy” – i zawsze okrutnie trafiały w sedno.
W recenzjach Dragon Age: The Veilguard wielokrotnie przewijało się słowo „bezpieczny”. Dotyczyło różnych kwestii, ale w moim rozumieniu odnosi się przede wszystkim do dialogów. Te za każdym razem prześlizgują się po istocie problemu, raczej muskając trudne kwestie, niż stawiając sprawy jasno. Nie znajdziemy postaci brutalnych, prostackich, prymitywnych. Brakuje też złamanych życiem i przypartych do muru, dla których dyplomacja w rozmowie się nie liczy. Od erpega oczekuję, że nie będzie plasterkiem na krwawiącą ranę i wybawieniem w chwilach, gdy poczuję się samotna. Od tego mam przyjaciół i tytuły relaksacyjne, pozwalające mi pływać w oceanie z rybkami. Baldur’s Gate, Planescape: Torment, Disco Elysium czy Arcanum zapamiętałam natomiast dzięki temu, co mnie uwierało i bolało. A jak wiadomo, słowa ranią bardziej niż miecz.
Czytaj dalej
60 odpowiedzi do “Jak ze mną rozmawiasz?! Żałuję, że w Dragon Age: The Veilguard wszyscy są tacy mili”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Hm podobnie nudny wydawał mi się V w Cyberpunk. Mimo, że pozostałe postaci w grze były ciekawe to tą grywalną próbowali utożsamić i dopasować do każdego więc okazał się nijaki i właśnie bez charakteru, głębi i emocji. David z Edgerunners wypadł o wiele lepiej.
Może tak być, ale to jest chyba częsty problem z takimi everyman’ami. Raczej ciężko jest połączyć i charakter i wiarygodność i swobodę kreacji/wyboru. A jak jeszcze nasza postać jest z dublażem? Masakra.
Cyber za to nadrabiał całą resztą (kwestiami fabularnymi), przez co ja stawiam go w ścisłej czołówce gier 'fabularnych’.
Prawda. Faktycznie David to była postać z góry ustalonym charakterem, wyglądem i historią w przeciwieństwie do V którego poza imieniem tworzymy sami więc porównanie może nie do końca dobre.
Jest to niestety konsekwencja założenia pełnej dowolności w odgrywaniu postaci. W Wiedźminie każdy grał na swój sposób, ale ostatecznie tym samym Geraltem. Z ustalonym kręgosłupem moralnym, charakterem i historią. Nawet relacje z niektórymi NPC mamy z góry ustalone, więc łatwiej napisać pasujące dialogi. W grach typu CP lub TES mamy klasycznego „człowieka znikąd”. Więc scenarzyści muszą napisać nie tylko nasze dialogi, ale i reakcje innych postaci na wiele więcej sposobów, żeby wyglądało to realistycznie. Dlatego łatwiej jest zrobić sztampowego bohatera, a ciężar historii i dialogów oprzeć na postaciach niezależnych, a ich wątki mocno oddzielić od reszty. O ile fajnie byłoby, gdyby np. wątek każdego towarzysza wpływał na 3 inne, to byłoby to wyjątkowo kosztowne w produkcji, a do tego gracz nawet przechodząc grę kilka razy nie wykorzystałby nawet połowy zawartości – dobre dla konsumenta, ale nie dla producenta. Zwłaszcza, jeśli jakaś ścieżka odstawałaby poziomem.
Chyba największa wada nowego DA jest to, że jest DA. Gdyby zrobili to pod inną marką, odbiór byłby pewnie lepszy. Ale i pewnie zainteresowanie ZNACZNIE mniejsze.
Problemem to były zapowiedzi twórców o powrocie do początków i o tworzeniu gry dla fanów uniwersum, finalnie dostarczając dialogi i humor rodem z marvela.
No i zgadzam się właściwie z wszystkim, co zostało w tekście napisane. Jak w erpegu pisarstwo leży, to naprawdę nie jest dobrze. Wybory? Dobrze byłoby, gdyby były, ale wszyscy wiemy jak to jest – rzadko kiedy mamy naprawdę zmieniające grę wybory. Z tego powodu powinniśmy mieć możliwość kreowania naszej growej tożsamości i decyzji przynajmniej „lokalnie”, poprzez dialogi. A jeśli nie można być ani za bardzo dobrym, ani za bardzo złym, to jest się nijakim, w dodatku ze skłonnością do dydaktyzmu i wcielania się w panią przedszkolankę rozstrzygającą drużynowe konflikty (drobne spory oczywiście, bo poważny rozłam w drużynie dawałby graczowi zły przykład czy coś) pogadanką, żeby podali sobie ręce i uczyli się nawzajem ze swoich różnic.
A ten tekst ze screena? „…robią takie akcje, że nikt inny nie podskoczy. Izabela byłaby podjarana…”
Mamy RPG w świecie fantasy, niby średniowiecze z magią elfami itd. Przecież to aż się prosi o odrobinę klimatycznej stylizacji, wrzucenie paru zręcznie dobranych archaizmów itp. Ale nie, skądże, przecież wiadomo, że każdy sięga po grę fantasy, żeby słuchać elfów i krasnoludów dyskutujących językiem XXI-wiecznych „cool” nastolatków.
„Mamy RPG w świecie fantasy, niby średniowiecze z magią elfami itd. Przecież to aż się prosi o odrobinę klimatycznej stylizacji”
To też dosyć poważny problem w tej grze no i ciężko w tym przypadku też nie odnieść się do kwestii LGBT. Skąd postać w Dragon Age zna pojęcie non binary skoro system binarny wykorzystuje się w elektronice i informatyce? Gdyby przedstawili te postaci sensownie a nie jak właśnie dramy nastolatków czy spotkanie działu HR naszych czasów wyglądałoby to dużo lepiej.
To by wymagało talentu i wysiłku, żeby jakoś opisowo przedstawić co taka postać czuje i czym i kim jest, bez użycia współczesnej terminologii.
Ale po co, skoro raz, że prościej walnąć współczesnym językiem „jestem niebinarnu” i cyk, punkcik na liście odhaczony, a dwa, że gdyby się rzeczywiście postarali ładnie to wpasować w świat gry, to pewnie w niejednej recenzji by im się oberwało za brak reprezentacji, bo nie zrobili tego łopatologicznie i ludzie przyzwyczajeni do powierzchownej inkluzywności się nie skapnęli, że tam jest coś więcej.
Jakoś [UWAGA SPOJLER z Nier Replicant] Kaine nie musiała wywalić graczowi kawę na ławę, że jest interseksualna, a młody Emil nie tłumaczył, że jest gejem i woli chłopców niż dziewczynki. Żadne współczesne określenia nie padały i w ogóle ich tożsamości i orientacje w żaden sposób nie definiowały tych postaci, a każdy gracz, który jakąkolwiek uwagę poświęcił swoim towarzyszom i tak zrozumiał o co chodzi i zwyczajnie ich lubił, kibicował, cieszył się ich sukcesami, współczuł porażek. Można? Można.
Gra ma jedne z najlepszych jak nie najlepsze dialogi w historii gier. Zdanie hejterów tego nie zmieni.
Dokładnie, rozmowy w BG3, cyberpunku, cutscenki ze Starcrafta lub rdr2 mogą się schować, najlepszy rpg wszech czasów i nic tego nie zmieni!!
Zgadzam się, Bioware wróciło do formy!
Aremdo – wymieniasz obłędne gry racja. Co to zmienia w sprawie DA? Jak daleko jesteś w grze, że stwierdzasz, że nie jest na tym samym poziomie?
Ma nadzieję, że to po prostu nie jest prowokacja i nie jesteś po prostu hejterem.
„Gra ma jedne z najlepszych jak nie najlepsze dialogi w historii gier. Zdanie hejterów tego nie zmieni.”
Że też CDA odważa się publikować „hejterów”! Wszak Ranafe popełniła cały tekst o tym, jak słabe są dialogi w tej części DA. Akurat słabe pisarstwo z dialogami na czele to zarzut, który często pojawia się nawet w tych pozytywnych recenzjach, wysoko oceniających grę. To też wszystko hejterzy?
Cholera cię wie czy bronisz DAV jak niepodległości z przyczyn ideologicznych, czy zwyczajnie trollujesz, ale jedno i drugie mógłbyś robić mądrzej.
Jak mam traktować poważnie redakcję CDA, skoro przyzwalają na wyzwiska i spam w komentarzach.
Jak mam traktować poważnie CDA skoro ich strona działa jak w 2000 roku, komentarze się nie ładują, pokazuję błędną ich ilość?
Jak mam poważnie traktować CDA skoro w zakładce wideo na głównej jest film sprzed 1.5 roku i są tak leniwi że tego nie zmienią?
Wreszcie jak mam traktować ich poważnie, skoro w każdym newsie o DA pojawia się coś prowokującego?
Oni tylko to obecnie są w stanie zaoferować – kliknięcia z wojny w komentarzach hejterów.
Przykry upadek marki z którą mam do czynienia od dziecka….
@hal1234 Każdy kto krytykuje te słabe dialogi jest hejterem? Niezła toksyczna pozytywność.
W tekście Ranafe nie ma nic prowokującego.
Świetnie napisane, Ranafe +1.
Dlatego w KOTOrze kochałem ten system ciemnej i jasnej strony mocy dający trochę więcej szansy na RolePlay. Towarzysze ‚zapamiętywali’ nasze rozmowy i reagowali z sensem
z dialogów w kotorze pamiętam przede wszystkim to jak od pewnego momentu wszystkie dialogi z Bastillą ograniczały się do dwóch opcji: „Pragnę cię” albo „spadaj zdziro”
W sensie nie da się stworzyć nieskończonych dialogów, więc w pewnym momencie się wyczerpią, jak w każdym RPG
@w1nter_mu7e AI chciałoby wznieść sprzeciw
@Thrillidan
Ale ile te dialogi były by warte?
Dawniej Bioware nawet potrafiło być bardziej inkluzywne w pozytywny sposób, takiego Corteza z ME3 po prostu lubiłem. Pierwszy dialog z nim wydawal się nieco niezręczny, bo widać było że jego funkcją było danie nam znać do jakie opcji romansowej należy, ale pewną naturalność w sobie miał. I przez całą grę to po prostu członek załogi na którym można polegać w kryzysowych sytuacjach i który spełniał swoją funkcję. Jako że grałem babką, to poszedłem w Traynor, tu nadal krzywię się na wspomnienie sceny pod prysznicem, ale to chyba jedyne co mogę jej zarzucić 😛
Cortez był spoko. Podobało mi się, że jeśli pomogło mu się uporać ze stratą to wyszedł cało z katastrofy promu.
Aż do DA Inkwizycja BioWare umiało tworzyć fajnych towarzyszy. Garrus, Wrex, Morrigan, Mordin, Isabela, Varric, Javik, Sera, Dorian. To tylko te co najbardziej mi w pamięć zapadły. Z tego co widzę w internetach to tutaj coś im, delikatnie mówiąc (Taash), nie wyszło.
Ranafe – dobrze napisane, zgadzam się z Twoimi wnioskami. Super, że piszesz do CD-A.
O ile dialogi miedzy członkami drużyny mogę zrozumieć, w końcu mamy ratować świat [przed bogami, wiec trudno żebyśmy się o byle gówno kłócili. To NPC-e są przesadnie ugrzecznieni. Po jednej z możliwych decyzji aż prosi się żeby postać zbierała obelgi
Tu się do końca nie zgodzę. Niewyobrażalna presja, że jak nam się nie uda, wszyscy zginiemy, a razem z nami świat. O ile cała drużyna nie jest jakimiś androidami, to nerwy musiałyby puszczać.
Super napisane i bardzo celnie pokazuje słabość oraz problem nowego Dragon Age’a. To RPG bez RPG, jakaś żałosna wydmuszka.
Stark, gdzie twoje komentarze?! Twoja zaklamana rzeczywistosc się sypie.
Btw, ta gra wygląda mi na indoktrynację dzieci przede wszystkim, aby umilić im cały woke i lgbt
„indoktrynację dzieci”
Gra z kategorią PEGI 18.
No tak, bo to powstrzymuje dzieci przed zagraniem XD
Raczej nie powstrzyma ale bawi mnie, że nie specjalnie boli cię gdy w wielu grach 18+ nie brakuje intensywnej przemocy i nagości ale to istnienie osób LGBT ma stanowić prawdziwe zagrożenie dla dzieci jakby homoseksualizmu dało się nauczyć.
To nie ma ich uczyć. To ma ich oswoić, to ma im powiedzieć, że zmiana płci, czy niebinarność, są jak najbardziej normalne. Nie są i nigdy nie będą
Zawsze lubię takie komentarze, bo idealnie obrazują, że z rzeczywistym zideologizowaniem mamy do czynienia po stronie, która najbardziej lubi o to oskarżać. Gdyby w najmniejszym stopniu chodziło o fakty, osoby piszące takie komentarze wiedziałyby, że niebinarność jest jak najbardziej naturalna (choćby z uwagi na bimodalny model płci, ale kulturowo istnieje to od zawsze), oraz że coś takiego, jak „zmiana płci” nie istnieje – istnieją korekty płci. I żeby to wiedzieć (oraz, co istotne, zrozumieć), nie trzeba nawet doktoratu z biologii, wystarczy zwykła ludzka ciekawość i poszukanie informacji – ale takiej postawy ideologiczne wzmożenie i święte oburzenie nie przewidują, więc mamy co mamy.
@Nonbinaryhelicopter Ale firma nie jest winna temu, że pewne dzieci lub ich rodzice nie zwracają uwagi na PEGI 18. Jeśli firma robi grę której targetem są dorośli, to jak możemy jej zarzucić indoktrynację dzieci? Co innego gdyby robili jak ci co sprzedawali alkohol w tubkach, które wyglądały na mus dla dzieci.
Przeciez seksualizacja dzieci nie istnieje, oswajanie z szeroko pojetym kurestwem tez nie istnieje. Wszelkie artykuly o sexwokerkach stawiajace jest w pozytywnym swiecie i ile nie zarabiaja to tez wymysly tej zlej prawej czy choolera wie jakiej strony. Polecam zrobic maly test ja na to wpadlem przypadkowo. Sprawdzie w googlu zwrot „zatkalo kakao” wszyscy chyba znaja jego znaczenie. To teraz przeczytajcie sobie definicje googla…
⬆️ Q.E.D.
@Nonbinaryhelicopter Powiem, że jak będąc dzieckiem dowiedziałem się o istnieniu osób trans, to jakoś mi to dysforii płciowej nie dało.
@avaler ale ty masz silną psyche
@Gimbek12 Prawda? Jak czasami czytam wypowiedzi niektórych co do tego jak łatwo najwyraźniej nakłonić kogoś do terapii hormonalnej czy operacji korekcji płci to jakby to było wszystko z własnego doświadczenia.
jak czytam Twoje to się zastanawiam, czy myślisz, że wszyscy mają taką silną psychikę jak Ty i Jarek. Najwidoczniej tak jest.
Czy zgadzasz się z przemyśleniami Ranafe?
1. Tak, zgadzam się! (entuzjastycznie)
2. Tak, zgadzam się, hehe! (dowcipnie)
3. Tak, zgadzam się. (oschle)
4.
Wszystko by im się udało, gdyby nie te wścibskie pismaki. Jak śmiesz wytykać grze jej błędy, grifterko-hejterko jedna. Nazis i komunis. Literalnie
Normalnie jakbym cofnął się w czasie i czytał opinię o Dragon Age 2. Trzeba było 10 lat żeby ludzie zaczęli pozytywniej postrzegać tą grę. Ale przynajmniej zaczęli.
Trochę nie rozumiem hejtu na tą grę.
Raz ze to gra single player, dwa poprawiła wady Inkwizycji.
Woke? Geje? Musiny? Przecież to od zawsze w tej grze było,a przecież bożyszcze Baldurs 3 też to ma i to w ilości hurtowej.
Baldurs hurrra, Dragon buuu?
Słabe.
Porównaj dialogi Baldura a Dragona.
Zasadza jest taka że jak coś obrywa to wiesza się psy na każdym aspekcie nawet niezwiązanym z tym głównym za który rzeczone coś oberwało co powoduje większy hałas o nic. Byłem tam. Mówiłem że DA2 jest lepsze niż Origins ze bardziej do mnie przemawia w każdym aspekcie niż Orgins. Że samo Awekening było lepsze niż Origins. Pomimo tego że to setkami godzin spędzonymi w Origins zakochałem się w tej serii. Ale potem nie kupiłem od razu Dwójki przez recki w necie ( sam CDA da 7+ recką na dwie strony , co z perspektywy ówczesnej dyskusji wokół gry było dość pozytywne ). Pograłem w demo na Steamie ale było w cholere za krótkie i mnie nie przekonało. A potem na pierwszej lepszej wyprzedaży kupiłem i się wkurzyłem ze tak długo sobie odmawiałem. Jedyny plus bo było taniej. Wiec nie jest to nowość dla mnie że hejtuje się kolejnego dragon age`a ale po prostu boli jak bardzo hejt w dzisiejszych czasach się rozlewa. Ale że mówi się że Veilguard nie czuć Dragon Age`a, że nie czuć ducha i atmosfery Origins to ja powiem że nie czuć go już od czasu Dwójki. Każdy Dragon Age jest inny i inaczej się w niego gra. Z każdą kolejną częścią seria pozbywała się coraz więcej elementów oldschoolowych RPG co mnie akurat zadowalało bo taktyczna walka z autoatakiem i ogarnianie statystyk trochę psuło mi zabawę ( nie wiem jakim cudem nie poddałem się przy pierwszym przejściu grając Dwarfem z ogromnym mieczem chybiając połowę i tak już powolnych ataków…. a potem ze ogólnie wyrobiłem tak +500 godzin w tej grze ), a że Wiedźminy pokazały mi, że aktywne machanie mieczem jest fajniejsze ( tak nawet to ” COŚ” w Jedynce ) to marzyłem o Dragon Age`u z aktywną walką jak w Wieśkach, a potem jak z Fallen Order. Veilguard nie jest do końca tym co chciałem ale chce by seria obrała taki kierunek i żeby dopieściła ten model rozgrywki w Piątce.
„Woke? Geje? Musiny? Przecież to od zawsze w tej grze było,a przecież bożyszcze Baldurs 3 też to ma i to w ilości hurtowej.
Baldurs hurrra, Dragon buuu?”
Ech, ile razy trzeba to samo tłumaczyć? Samo to że jest gej, murzyn czy trans nie czyni z automatu gry dobrą, ani nie czyni jej z automatu złą. Wszystko zależy jak są wprowadzeni i do czego.
Baldur możenie być pisarską wirtuozerią pokroju Planescape Tormenta czy Disco Elysium, może mieć swoje wady (jak każda gra, jaka istnieje), ale to kawał porządnej gry. Ktoś cię wkurzył, nie zgadzasz się w nim, możesz mu kazać spier. Towarzysze cię irytują> Masz dość teatralnej maniery Astariona – zakołkuj go; nie lubisz pyskatej Lae’Zel – skróć ją o głowę. Towarzysz ma nadmierną chcicę (z powodu błędu czy celowo, nie mnie orzekać) i namawia cię na gejowskie zapasy w sianie, na które nie masz ochoty? Każesz mu się odwalić. Możesz nawet wszystkich wymordować i kontynuować z samymi pomagierami.
Veilgard? Gra naprawdę nie jest złą, po prostu pod każdym względem przeciętna, z nietrafionymi decyzjami, które zirytowały wielu fanów serii i pisarstwem, które przeplata infantylność z nadmiernym ugrzecznieniem i łopatologicznym dydaktyzmem. A wszystko to pisane językiem nastolatka z XXI w. Towarzysze? Jesteś na nich skazany, nie możesz nikogo porządnie obrazić, bo gra nie daje ci takiej opcji.
Ba, nawet się z nimi nie możesz nie zgodzić, kiedy ci pewna towarzyszka tłumaczy, że jest niebinarna… O przepraszam, już walę dziesięć pompek. To znaczy niebinarny… Cholera! Znowu! Walę dziesiątkę. Niebinarne… Pompeczki! Niebinarnu. Uff.
(Nawiasem mówiąc, geniusza, który wymyślił to całe onu, obdarłbym ze skóry za gwałt na języku. Mamy w języku polskim formę neutralną płciowo ono, to nie, ktoś – zdaje się, że idioci powtarzają za Dukajem – musiał być mądrzejszy. Pisał tu kiedyś bodajże Sztywny Patyk „grałom”, „widziałom”, „byłom” itd. Dziwnie się to czytało, ale było w zasadzie zgodne z powszechnie przyjętą polszczyzną i po pewnym czasie mógłbym się przyzwyczaić. Natomiast do „byłum”, „poszłum”, „mówiłum” nie przywyknę nigdy.)
Skoro problemem nie są „Woke, Geje i Musiny”, to czemu właśnie za to w ostatnich czasach grom się obrywa najczęściej?
Wszyscy wiemy dlaczego, bo na tym zwyczajnie polega taktyka chud’ów anty-woke. Atakują dosłownie każdy rodzaj debiutującej na rynku twórczości (każdą grę, film, książkę czy komiks), oskarżając je o woke, a potem po prostu czekają na odbiór dzieła i odpowiednio „dostosowują” swoje stanowisko.
Jak zostaje przyjęte dobrze, to wtedy się „nagle okazuje”, że to jednak nie było woke, tylko wręcz anty-woke! Bo przecież „geje, kolorowi i silne kobiety to nie problem, problemem jest propaganda i bla bla bla” (tak było z BG3, czy filmami Barbie i Super Mario Bros). Tylko dziwnym trafem, przed premierą te dzieła są opluwane i oskarżane o propagandę woke tak jak wszystkie inne. Dopiero po premierze „się okazuje”, że ta „propaganda to jednak nie propaganda,” bo najwidoczniej gej gejowi nierówny…
Ale jak dzieło okaże się słabe, to wtedy huzia na Józia! I nie ważne, że gra wykłada się na słabo napisanych postaciach i dialogach, brzydkiej grafice czy nudnym świecie przedstawionym. Zamiast wytykać właśnie te wady, co byłoby rozsądną i merytoryczną krytyką, atakowana jest „propaganda woke”, bo np. postać jest czarnoskóra…
Ale cel tej prostackiej strategii jest oczywisty. Chodzi i budowanie narracji, zgodnie z którą każda wada gry jest wynikiem woke i jednoczesne o ukrycie faktu, że większość ludzi me te kwestie głęboko w tyłku. Statystyki pokazują, że dobra gra się sprzedaje, słaba nie, niezależnie od woke czy jego braku, więc całe to trucie dupy przez chud’ów zwyczajnie nie ma sensu. Ale ich biznes musi się kręcić, więc zrobią wszystko, żeby dalej kosić kasę na rozsiewaniu nienawiści i podburzaniu naiwniaków.
Czekam na wpis pedo-pony-fana broniącego tego syfu i mówiącego że tak cały świat powinien wyglądać. Pluć to za mało
Zobacz juz trzeci dzien nie otworzyl mordy. Albo skonczyl sie pakiet w psychiatryku, albo mama zabrala klawiature, no bo nie to ze z tym artykulem by nie mogl polemizowac:)
biedny pedo pony fan :<
Tylko nie znowu ta gra. Veilguard w tytule? Zaraz poznam światopogląd każdego użytkownika.
Ale wiesz, że wystarczy nie czytać komentarzy?
Świetna rada poganin, mam podobną. Ale wiesz, że wystarczy nie wychodzić z szafy i po problemie? 😀
Pisarze zafiksowani na inkluzywność i reprezentację tworzą dialogi do bólu grzeczne, aby absolutnie nikt (a już zwłaszcza jakakolwiek mniejszość) nie miał cienia szansy poczuć się urażonym, a dzienniakrze zdziwieni.
Mnie zastanawia dlaczego ktokolwiek zakładał, że będzie inaczej 🙂
Mnie osobiście to podejście odpowiada. Zazwyczaj odgrywam postacie raczej grzeczne, co w np. Mass Effect zamykało mi część opcji dialogowych. Bo gdyż Shepard wchodził w tryb ostatniego sukinkota.
W Veilguard mogę okazać każdą emocję bez obawy, że wyjdę na świnkę.
Dodatkowo, przy całej agresji jaką mamy na co dzień w świecie realnym, lubię uciec do krainy, gdzie istoty siebie szanują.
Możesz okazać każdą emocję pod warunkiem, że jest pozytywna.
Jak Ford sprzedający samochody w dowolnym kolorze pod warunkiem, że to kolor czarny 🙂
” Zazwyczaj odgrywam postacie raczej grzeczne, co w np. Mass Effect zamykało mi część opcji dialogowych.”
No i? Przecież właśnie tak to działa – chcesz odgrywać postać o takim a nie innym charakterze, więc wykorzystujesz opcje dostępne dla wybranego charakteru, a pozostałe odrzucasz.
„Zazwyczaj odgrywam postacie raczej grzeczne”
Spoko, ja też (no dobra, chaotyczny dobry – nie raz i nie dwa się zdarzyło w Baldurze najpierw dla kogoś wykonać jakieś zadanie nie domagając się zapłaty, jeszcze biedaka ratując groszem, by po zakończeniu rozmowy zwinąć mu wszystko ze skrzyń i szafek, czy w Gothicu 2 gwizdnąć sakiewkę zleceniodawcy, w trakcie informowania go o wykonaniu zadania). Ale lubię mieć świadomość, że jak mnie akurat najdzie ochota, to gra pozwoli mi być tym sukinsynem.
Mogę grać jako w większości dobry, ale jednak wolę to robić dlatego, że tak chcę i lubię, a nie dlatego, że gra nie dała mi innego wyboru.