[Kilka godzin z…] Resogun

[Kilka godzin z…] Resogun
Avatar photo
Ze wszystkich gier, które miało do zaoferowania przysłane nam PlayStation 4, najbardziej zainteresował mnie Resogun. To darmowa produkcja dla posiadaczy Plusa, a że 30-dniowy abonament dorzucany jest do zestawu z konsolą, to każdy może się z nią zapoznać. Problem w tym, że niekoniecznie uśmiechałoby mi się wydanie prawie dwóch tysięcy złotych, żeby pograć w shmupa.

Nie przeszedłem jeszcze Resoguna, a recenzję znajdziecie w następnym numerze CD-Action. Ale po kilku etapach wrażenia mam pozytywne: wygląda ślicznie, brzmi bardzo dobrze i gra się w niego nieźle.

Shmupowi hardkorowcy zauważyli, że przypomina klasycznego Defendera i rzeczywiście coś jest na rzeczy. Gameplay opiera się bowiem na lataniu w lewo i prawo po okrągłej arenie (wrogów widać z daleka, a pociski potrafią do nich dolecieć nawet przez pół planszy), a każdy etap składa się z trzech części i kończy walką z bossem. W trakcie zabawy trzeba zbierać z ziemi ludzi i odstawiać ich w określone miejsce. Statki wrogów rozbijają się na setki kulek, nasz statek po przegranej na jeszcze więcej.

Zobaczcie jak wyglądał Defender:

A tak wygląda Resogun:

Niestety brak zróżnicowania lokacji trochę nudzi: gra może wyglądać ślicznie, ale ktokolwiek przechodził obok telewizora, pytał, czy cały czas jestem w tym samym miejscu. Zmiany pomiędzy etapami są niewielkie, a szkoda, bo grając w retro shmupy można przyzwyczaić się do przepięknej, pełnej szczegółów pikselozy (zobaczcie jak wygląda DoDonPachi!). W Resogunie grafikę ciągnąć mają efekty cząsteczkowe – statek po przegranej rozsypuje się na setki kwadracików, z wrogów wylatują zielone kulki, a wszystko to naprawdę robi wrażenie. Możliwe, że PS3 by takich bajerów nie udźwignęło (technologia Knacka też reklamowana jest m.in. opcją rozsypywania się na kawałeczki), ale nie ma w tym niczego, z czym nie poradziłby sobie średniej jakości pecet kilka lat temu.

Jakiś czas temu nasz redakcyjny Cross zaraził mnie fascynacją shmupami marki bullet hell, czyli takimi, w których trzeba manewrować pomiędzy pociskami przeciwników, by w ogóle przeżyć. To gry cholernie dynamiczne, trudne i wciągające – dają ogromną satysfakcję, szczególnie kiedy cudem przemyka się obok czegoś, co było nierealne do ominięcia. Resogun działa trochę inaczej: o wiele łatwiej jest się wpakować we wrogi statek niż w to, czym strzela. Tylko walki z bossami były dla mnie jakkolwiek emocjonujące: często zmieniały się w małą zagadkę logiczną, która wymagała sprytnego manewrowania między pociskami i strzelania w konkretne miejsce.

Odniosłem też wrażenie, że sama mechanika zabawy skutecznie przeszkadza w szybkim reagowaniu i graniu odważnie: obrócenie statku, by strzelać w drugą stronę zajmuje zbyt długo, by opłacało się pakować tam, gdzie akurat coś się dzieje. Wykorzystanie bomby, by zyskać nieśmiertelność w ostatniej chwili też nie przynosi rezultatów – albo mały lag kontrolera, albo projekt rozgrywki za każdym razem sprawiał, że kończyło się to śmiercią. Muszę jednak pograć jeszcze parę godzin, żeby się upewnić.

W wychodzeniu z kryzysu pomaga natomiast „boost”, czyli chwilowa nietykalność pozwalająca przeniknąć przez wrogów i „overdrive”, czyli potężny atak masakrujący wszystko, co się rusza. Nauczony trzymania takich rzeczy na ostatnią chwilę, na krytyczne momenty, nie byłem w stanie jednak póki co przestawić się na korzystanie z nich, kiedy tylko się da, czego Resogun wydaje się wymagać do nabicia mnożnika punktów i radzenia sobie z co większą liczbą przeciwników na ekranie.

Ale w skrócie: grało się bardzo przyjemnie, a sam fakt udostępnienia shmupa jako ekskluzywnego tytułu startowego należy pochwalić. Szkoda tylko, że nowej generacji w tym nie widać i nie jest to produkcja, która mogłaby przekonać mnie do kupienia PlayStation 4 w jakikolwiek sposób.

No, to teraz, kiedy CormaC przechodzi Killzone: Shadow Fall i nie mam jak grać dalej, wracam uczyć się Battle Gareggi, żeby Cross się ze mnie nie śmiał.

7 odpowiedzi do “[Kilka godzin z…] Resogun”

  1. Nie będę ukrywać, że z wszystkich gier, które miało do zaoferowania przysłane nam PlayStation 4, najbardziej zainteresował mnie Resogun. To darmowa produkcja dla posiadaczy Plusa, a że 30-dniowy abonament dorzucany jest do zestawu z konsolą, to każdy może się z nią zapoznać. Problem w tym, że niekoniecznie uśmiechałoby mi się wydanie prawie dwóch tysięcy złotych, żeby pograć w shmupa.

  2. Zachodzę w głowę jak się nazywała podobna gra na Pagasusie. Latało się statkiem, który zamieniał się w robota, lecz leciało się tylko w prawo.

  3. @2real4game: Gradius, stateczek zmieniał się też w mecha. 😉

  4. Uch, nie wiem po co pisałem ten fragment o mechu, tak to jest jak czyta się zbyt szybko. ;d

  5. gra sympatyczna , miło powrócić do klasyków . Jedyne ,mym zdanie małe ale , wędruje do zbyt jasnego tła , oraz stateczka , który się zabardzo miesza z ostrym błękitem otoczenia , przez co to wszystko wydaje sie zbyt chaotycznie

  6. po prostu… nie mogę zrozumieć jak taki syf może zbierać lepsze recenzje niż np. knack. kwestia ceny? czy naprawdę cena jest kluczowym aspektem przy ocenie? przecież w wielu przypadkach cena nie oddaje niczego… a dobra darmowa gra już staje się wybitna. gdyby ta gra kosztowała tyle samo co inne tytuły też budziła by taki zachwyt? pytam, bo nie rozumiem. jest wiele lepszych platformówek dostępnych na Nintendo i gorzej ocenianych, a to ma być najlepsza gra obecnie dostępna na ps4?

  7. zgadzam się z tym panem na dole , czemu „to coś” ma lepsze oceny od knack’a?? [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] [beeep] <- to joke , ciekawe jaką miała by ocenę knack gdyby była za darmo... pewnie z 9/10 . Pozdrawiam

Skomentuj bmx1430 Anuluj pisanie odpowiedzi