Nie lubię i nie polubię abonamentów na gry

Nie lubię i nie polubię abonamentów na gry
Filmy na DVD kupuję coraz rzadziej, za to abonamenty na VOD mam wliczone w domowy budżet. Ale do gier zupełnie mi ten model nie pasuje.

Czy nam się to podoba, czy nie, abonamenty stały się nieodłączną częścią konsumpcji popkultury. Najbardziej zauważalne są te dla usług z filmami i serialami – bo jest ich najwięcej i starają się konkurować. I to nie tylko ze sobą nawzajem, ale i z innymi formami oglądania filmów: kinami (gdzie trzeba wyjść z domu, sporo zapłacić za bilet i znosić innych ludzi) i cyfrowymi wypożyczalniami (gdzie trzeba płacić od sztuki za określony czas). Nie da się ukryć, że streamingi są wygodne – a katalog dostępnych filmów i seriali zapewnia wiele godzin rozrywki.

Ubisoft Plus

A w grach? Na razie dominacja Game Passa, modelowego przykładu na abonament. PlayStation Plus to też abonament – głównie na multiplayer, ale i gry się znajdą. EA Play, Ubisoft+ dla fanów konkretnych marek, a dla mobilnych: Apple Arcade i Google Play Pass. Całkiem sporo – tylko usługi tego rodzaju jeszcze nie rozepchały się na dobre i nie stały domyślną formą konsumpcji gier. Ale widzę promowane modele konsol bez napędów oraz Microsoft kupujący kolejne firmy z ich sporym portfolio tytułów, które można dodać do Game Passa. Da się też słyszeć plotki, że Sony nie odpuszcza i szykuje tajemniczy projekt Spartacus. Nie mam wątpliwości: walka w tej generacji rozegra się na abonamenty. I w ogóle mnie to nie cieszy.

Ruchoma biblioteka

Nie mam problemu z tym, że gry w abonamencie nie są moje. Albo z ich cyfrową postacią. To już codzienność, gry na Steamie czy konsolach też są moją własnością tylko warunkowo – ich zakup to raczej wypożyczenie na wieczne nieoddanie. Co więc jest nie tak z abonamentami? To, że ich model biznesowy zmusza mnie do zmiany moich growych przyzwyczajeń.

Cechą abonamentów, o której za mało się mówi, a która mi szczególnie wadzi, jest niestałość ofert. Choć, przepraszam, firmy oferujące te usługi lubią bardzo głośno mówić o ich poszerzaniu o nowe tytuły. Nieco ciszej o tym, jakie pozycje zostaną usunięte – niektóre nie informują o tym wcale, a te, które informują, czynią to z niedużym wyprzedzeniem. Przejrzałem newsy o grach opuszczających Game Passa – zwykle pojawiały się na jakieś dwa tygodnie przed tym faktem. Gdybym właśnie grał w jakiś rozbudowany tytuł – prawdopodobnie nie zdążyłbym go skończyć.

Xbox Game Pass

Raz, że zwyczajnie nie miałbym na to czasu gdzieś między pracą a rodziną. Gry są moją pasją, ale nie jedyną treścią życia. Dwa, że lubię grać w swoim tempie. Czasem są to codzienne sesje do późna w nocy, a czasem nie tykam gry przez tydzień, bo wolę poczytać książkę, nadrobić serial albo się wyspać. Granie na akord nie jest moim hobby – limit czasowy nie motywuje mnie nijak, odziera tę czynność z przyjemności. Nie bez powodu nie znosiłem krótkich terminów, gdy jeszcze pisałem recenzje gier. Martwić się o deadline to ja mogę w pracy lub jak Barnaba pisze „Siema, jak tam tekst?”.

Pieniądze za nic

Widać jednak, że zakupiony abonament wpływa na postrzeganie grania w kontekście czasu. Opłacając takowy, mam poczucie, że oto zapłaciłem i powinienem korzystać, bo inaczej się marnuje. Włącza mi się w głowie FOMO (ang. fear of missing out).  Ukuty w 1996 roku termin oznacza, ogólnie mówiąc, obawę przed przegapieniem czegoś. Jak nic pasuje do mojej relacji z abonamentami. Owszem, jak płacę za miesiąc te 30-50 zł, to nawet gdy niewiele skorzystam, nie jest to tragedią – nadal mniej niż cena gry, ale nie lubię tego uczucia. Czuję, że płacę za nic. A mogę kupić sobie za taką kwotę „indyka” i przejść od A do Z.

PS Now

Wspomniane wcześniej gry znikające z abonamentu to z pewnością problem. Trudniej nim nazwać sytuację odwrotną, gdy kupuje się jakąś grę, a chwilę potem trafia ona do posiadanego abonamentu. To raczej przekleństwo nadmiaru. Niby nic się tu nie traci, gra zostaje na koncie lub półce na zawsze, ale można poczuć jakiś lekki zawód. Może dlatego pod wieściami o nowych tytułach w ofercie widywałem często komentarze w stylu: „A dopiero co kupiłem, gdybym tylko wiedział…”. Gdybyś wiedział… Ale właśnie masz nie wiedzieć, co się zaraz pojawi. To skłania do przedłużania abonamentu, bo a nuż coś fajnego wpadnie. Nie wspominając o tym, jaki to ma wpływ na całą branżę, gdy gracze czekają, aż coś pojawi się w abonamencie, zamiast to zwyczajnie kupić. Idziemy krok dalej od „czekania na wyprzedaż”, które też nie jest idealne dla twórców – no ale ten tekst ma być o mnie, nie o całej branży.

Gdy opłacam abonament za gry, włącza mi się FOMO.

Zostańmy jeszcze na sekundę przy tym przekleństwie nadmiaru. Zdarzyło wam się włączyć aplikację z filmami i dłuższą chwilę spędzić, po prostu przeglądając okładki, nie wiedząc, na co się zdecydować? A może jeszcze do tego: nie wybrać nic i sięgnąć po inną rozrywkę? Trochę tak miałem z grami, gdy testowałem Game Passa. Byłem urzeczony ich liczbą, nawet od razu zainstalowałem kilka, by w końcu zagrać w jedną: The Outer Worlds, dla której w ogóle ten abonament kupiłem. Przez lata grania przekonałem się, że nie potrzebuję wielu tytułów naraz. Mam sprecyzowane ulubione gatunki, marki, twórców. Nie potrzebuję wybierać z szerokiej oferty, mogę kupić jedną grę i się nią cieszyć. Osiągnąć stan skupienia na grze, o którym pisał niedawno Cascad – dlatego też staram się ograniczać do dwóch-trzech produkcji naraz i nie skakać po tytułach. Preferuję kończenie gier, odkrywanie sekretów, nawet czasem polowanie na osiągnięcia. Nie stawiam jednak tego stylu na piedestale – po prostu tak lubię, ale nie widzę nic złego w tym, że ktoś lubi zacząć 10 tytułów i w każdy pograć dwie-trzy godziny.

Wszystko dobrze, jak długo jest wybór

No dobrze, ale skoro krytykuję abonamenty, to czemu płacę za Netfliksa czy HBO? Pierwszy argument: różnica w czasie konsumpcji treści. Film to rzecz na jeden wieczór, serial może na dłużej. Ale jeden i drugi są przyswajane pasywnie, liniowo, ich czas jest z góry znany. Nie da się zaciąć w filmie, nie da się zboczyć z drogi w serialu. Da się powtarzać fragmenty, ale ja z tych, co większość rzeczy oglądają raz. 

Netflix

Nie mam wątpliwości, że czeka nas upodabnianie abonamentów growych do filmowych, bo te odniosły spory sukces. Kolejnym z kroków będzie produkcja treści tylko do abonamentów, niedostępnych do zakupu w pudełku lub cyfrowo. Nie jest to wesoła perspektywa, ale to naturalna kolej rzeczy dla firm konkurujących na rynku takich usług. Mamy już do czynienia z grami na wyłączność dla danej platformy – proceder, z którym wszyscy musieliśmy się pogodzić (co nie znaczy, że go polubiłem). Mamy też tytuły dostępne wyłącznie cyfrowo. Co więc stoi na przeszkodzie, by firmy zaoferowały gry wyłącznie cyfrowo i do tego w jednej konkretnej usłudze? Wtedy abonamenty zaczynają wpływać nie tylko na moje przyzwyczajenia gracza, ale i na cały rynek. A jego podział na osobno płatne segmenty nie wydaje mi się czymś dobrym. Wystarczy, że i tak w część gier nie zagram, bo trafiły na inną platformę.

W odpowiedzi na cały ten tekst fani abonamentów zechcą mi pewnie odpisać „No dobra, nie podoba się, to nie kupuj”. Jasne, tak robię. Abonamenty mają swoje plusy, ale na dłuższą metę nie są dla mnie. I żadnego z problemów opisanych wyżej nie ma, dopóki na rynku jest alternatywa i wszystkie gry można też kupić na własność. Dopóki twórcom opłaca się wydawać na własną rękę, bo nie ma jeszcze niepisanej zasady „jak czegoś nie ma w abonamencie, to jakby nie istniało w ogóle”. Dopóki pudełka nie są drogie i produkowane w małych nakładach. Dopóki tytuły nie trafiają na wyłączność do abonamentu. Tylko jak długo tak pozostanie?

53 odpowiedzi do “Nie lubię i nie polubię abonamentów na gry”

  1. Podpisuję się pod tymi argumentami wszystkimi kończynami.

  2. Idealnie podsumowane. Mam dokładnie tak samo.

  3. Bardzo się zgadzam! Nie wyobrażam sobie, jak bardzo moje FOMO by urosło, gdybym miał abonament. Wydaje mi się, że taka subskrypcja sprawdza się najlepiej w przypadku gier podobnych do filmów właśnie – chętnie bym ograł TLoU w ten sposób, albo przeszedł Uncharted. Ale już Cities Skylines, w które gra się miesiącami? Nie ma mowy!

  4. nie mogę uwierzyć, że przeczytałem artykuł o problemie, który nie istnieje. Jest mi przykro, że straciłem czas, tak jak ty teraz tracisz czas na czytanie tego komentarza, ale możesz się przynajmniej pocieszyć, że za moje smęty nikt mi nie zapłaci.

    • Lewakoprawako 1 lutego 2022 o 19:44

      No dokładnie – nie pasuje – nie ma przymusu, a jak będzie przymus, to będziemy się martwić. Póki co to bicie piany.

      Zadziwiające jest to, że co poniektórzy mają potrzebę dogłębnego tłumaczenia, „dlaczego oni nie, pomimo, że…” – to moim zdaniem problem z dysonansem poznawczym, który muszą wyjaśnić/rozwiązać sami ze sobą (ale robią to publicznie – potwierdzenie społeczne? [nie dotyczy autora art.]), no ale co poradzisz…;)

  5. Ja również mam duży problem z abonamentami na gry, przede wszystkim ze wspomnianym przez autora „nadmiarem”, ale również presją czasu. Moja przygoda z wykupionym kwartałem dostępu do Game Passa za 4 złote skończyła się na tym, że zainstalowałem kilkanaście tytułów, których do tej pory nie posiadałem, pograłem w każdy z nich od kilku do kilkudziesięciu minut, a później… wróciłem do ogrywania HZD na PS5. Bo to był ten tytuł, w który naprawdę CHCIAŁEM grać i przy którym mogłem bawić się we własnym tempie, bez uczucia bycia smaganym biczem czasu pozostałego do końca trwania usługi. Game Pass stale powiększa swą bibliotekę, ale co tak naprawdę z tego wynika? To, że np. Netflix ma w ofercie kilkaset różnych seriali nie sprawi, że poświęcę czas na więcej niż jeden konkretny, który w danym miesiącu najbardziej mnie interesuje. Nie będę oglądać czegoś tylko dlatego, że „jest” i podobnie mam z grami. Następne pół roku spędzę zapewne przy Dying Light 2, Horizon: Forbidden West i Elden Ringu, a choćby Microsoft wrzucił w tym czasie do GP nawet setkę nowych gier, nie będzie to mieć dla mnie znaczenia. Fajnie, że do usługi trafi kiedyś taki Stalker 2, ale ja swoją kopię będę mieć już na półce w ramach mocno przemyślanego zakupu – i będę po nią sięgać, kiedy tylko najdzie mnie taka ochota, a nie dlatego, że ktoś udostępnił ją „za darmo” i grzechem byłoby nie sprawdzić.

  6. Ha, nie będę odosobniony, gdy napiszę, że mam identycznie.
    Kiedyś oglądałem reportaż o „kobiecie sukcesu” ze Stanów, która gdy potrzebowała kupić nowy strój do pracy, to wybierała jeden i kupowała od razu 15 par, bo mocno ją stresowało gdy rano musiała dobrać sobie odpowiednie ubranie spośrod dziesiątek czy setek, które miała w garderobie. Stwierdziła, że przez cały dzień podjemuje szereg stresujących decyzji, dlatego nie ma zamiaru jeszcze stresować się wybieraniem ubrania co ranek. Na początku obśmiałem taką sytuację, ale im bardziej o tym myślę, to zauważam, że mam identycznie z grami. Jak mam ich za dużo do wyboru, to nie potrafię skupić się na jednej i psuje mi to całą imersję. Gram i zamiast dać się pochłonąć tytułowi, to cały czas rozmyślam, czy jednak nie wolałbym grać w coś innego. Dlatego też abonamenty nie są dla mnie. Kupuję jedną grę i jadę ją od dechy do dechy, przejdę to biorę następną. Nawet nie czekam specjalnie na obniżki czy promocje, bo przy moim tempie przechodzenia gier, ogrywanie tytułu (co bardziej ambitnego czasowo) zajmuje mi kilka miesięcy.

  7. Barnaba „b-side” Siegel 1 lutego 2022 o 12:29

    Nawet nie wiedziałem, że mam FOMO z grami i dopiero teraz sobie uświadomiłem :p.

    Podoba mi się abonament do testowania rzeczy, różnych indyków (a w przyszłości do przechodzenia kampanii w Call of Duty, zamiast koniecznie kupowania całości), ale przy grach na kilkadziesiąt godzin zdecydowanie wolę mieć poczucie posiadania takiej produkcji i tego, że zrobię sobie przerwę i za miesiąc, rok zacznę od tego samego miejsca.

  8. Ja tam wolę tak po jednej z gatunku. Jakiś cs do postrzelania, ze 2 ściganki – jedna symulacyjna, druga dla relaksu, jakieś RPG i wtedy można wybierać na podstawie samopoczucia, a nie „co by tu włączyć”

  9. Ja naprawdę chciałbym wiedzieć właśnie, skąd wszyscy ludzie tak jarający się tymi abonamentami, mają czas to wszystko ogrywać? Naprawdę dlatego nie rozumiem fenomenu GamePassa. Okej, jest relatywnie tani…ma bardzo bogatą bibliotekę….ale co mi z tego, skoro nie ma KIEDY w to grać? Przeciętny człowiek przecież pracuje 8h dziennie. Zostaje drugie tyle reszty dnia, bo przecież spać też trzeba. Ale z tych 8h „wolnych”, większość musi robić zaupy, gotować, sprzątać, starsi mają jeszcze więcej obowiązków jak dzieci, rodzina. Ja mam prawie 30 lat, nie mam rodziny i dzieci, a jak znajdę dziennie 2h czasu na gierki to się cieszę.
    I to miałoby sens 20-30 lat temu, kiedy przejście gry (a nawet jej wymaksowanie) zajmowało nie więcej jak 10-20h. Teraz przecież przeciętna gra to 30h samego głównego wątku, a przecież połowa gier to sandboxy, aktywności poboczne czy bogaty multiplayer.
    Tak więc licząc że przecięny człowiek ma 10h w tygodni na granie, to np. takie God of War, Assassin’s Creed, Horizon Zero Dawn, Red Dead Redemption 2, GTA – każda z takich gier to 30-40h na „Main story + Extra” wg. HowLongToBeat. Czyli co najmniej miesiąc orania w nic innego. A wiadomo wakacje, wyjazdy, różne powody że nie można grać…10 gier AAA to totalny max. I co takiej osobie po abonamencie na dziesiąki albo i setki gier? Skoro nie ma KIEDY tego ograć?

    • Nie liczysz weekendów. A w dodatku GP to ogrom gier innych niż Assasyny, GTA czy Red Dead – wymagających kilkudziesięciu godzin na przejście kampanii. Kończysz pracę, masz chwilkę, odpalasz sobie Hadesa, a nuż wyjdzie ci jakiś run, jak nie idzie, przerzucasz się dla odstresowania na parę prostych wyścigów w Horizon 5, może jeden w czwórce w chmurze bo fajnie do tego Endynburga wrócić a wczytuje się szybko. Potem godzinka „It takes two” z partnerką i można się zająć czymś innym. A gdzieś tam raz na tydzień pograsz dwie godzinki w Fable’a 2, bo nigdy jakoś nie miałeś Xboxa, a chciałeś przejść. I tak się to kręci. Game Pass to przede wszystkim ogrom możliwości – znajdzie się coś dla kogoślubującego się w długich opowieściach, ale też dla kogoś kto ma wolne pół godziny.

    • TatankaYatanka 1 lutego 2022 o 13:53

      Rzekłbym przewrotnie, że GP może być dla tych, którzy mają jeszcze mniej czasu niż te 2h dziennie. Siadasz na chwilę, na kilkanaście minut i nie myślisz o tym, żeby coś przechodzić, czy maksować, tylko żeby popykać i się zresetować, i masz gigantyczny katalog tego czym możesz się pobawić za relatywnie mniejsze pieniądze niż własna biblioteka pełniaków, których tak samo nie przejdziesz bo nie masz na to czasu.

    • Dokładnie

    • Przecież to nie ma żadnego sensu. Kilkanaście minut to ty będziesz siedzieć i przeglądać ofertę, nie mówiąc już o czekaniu na ściągnięcie. W jaki sposób ma to kogoś relaksować?

    • AmberMozart 1 lutego 2022 o 18:25

      poczekaj aż dziecko będziesz miał to się skończy. jak znajdziesz godzinę w tygodniu by grac to i tak pójdziesz wtedy spać

    • Mam dziecko i gram dalej, nie ma co demonizować. Do tego mogę sobie dodatkowo pograć z córką, jest super.

    • @SMYQ , dlatego uśredniłem te 2h dziennie w tygodniu. 😉 Dziś jak choćby nic nie pograłem, wczoraj właśnie owszem z zegarkiem w ręku z 2 godzinki. W weekendy zaś nie mam tak wiele czasu bo większe zakupy, obiady u rodziców, spotkania ze znajomymi, jakieś aktywności na mieście, czy po prostu seriale i filmy.
      Ja akurat nie potrafie skakać z gry do gry. Tym bardziej jak mówimy o grach z otwartym światem, gdzie nie wyobrażam sobie zostawić questa w trakcie (a wiele gier nawet na to nie pozwala przez durne systemy zapisu). No i w wielu grach tego typu musisz, poza wątkiem głównym, bawić się w crafting, grind i inne poboczne aktywności, żeby iść z wątkiem głównym. To według Twojego planu, gdzie mam w tygodniu wydzielić 2h na takiego Fable (a powiedzmy niech to będzie Wiedźmin, gdzie musisz szukać rynsztunków i materiałów, czy to samo AC Valhalla lub zasłużony Skyrim), to co 3 tygodnie uda się pchnąć fabułę do przodu, bo na takie dwa 2-godzinne posiedzenia spędzisz nad tym craftingiem, poszukiwaniem materiałów i poboczne questy, żeby zdobyć te materiały/schematy/upgrejdy/itp.

    • @PAWEŁ K.
      Ale ja nie demonizuje nic. Wiem, że MOŻNA pograć. Jednak czy abonament daje w tym jakieś korzyści (bo o to się tu rozchodzi, opłacalność abonamentu a nie ogólny czas na granie)? Abonament też swoje kosztuje (nawet jak wyłapiesz GP na promocjach).

  10. To tylko taka informacja od osoby która dopiero zaczęła w game passa.
    Wszystkie przedstawione argumenty pasują, jeżeli mówimy o jednej osobie, która stara się przechodzić gry do końca. Jednak jak się ma rodzinę i każdy członek gra w coś innego, to nagle to nie jest, że kupię 1 grę na miesiąc w promocji i sobie ją ogram, ale trzeba by ze 4-5 dla każdego członka rodziny, bo każdy lubi co innego. Dodatkowo dzieci dopiero poznają swój gust i próbują różnych gatunków, a rolą rodzica jest, aby pokazać te ciekawsze tytuły z różnych gatunków (i robi się 10-20 miesięcznie, żeby tylko prolog przejść). I nagle okazuje się, że ja osobiście może jak i autor, nie mam czasu, na te wszystkie tytuły, a właściwe teraz dopiero zaczynam nadrabiać zaległości z kilku lat w grach, które szczęśliwie się w GamePassie znalazły (a tego Mass Effect Legendy, mogłem taniej kupić niż półroczny abonament). Ale znajdują się osoby w rodzinie, które z tego skorzystają.
    I tak, przyjmuję argumenty o usuwaniu produkcji (to mnie też niezmiernie w Netflixie wkurza, że coś jest, dodaję na listę, a jak już mam czas, żeby to obejrzeć, to tego nie ma). Jak ktoś gra tylko w FIFĘ, czy innego Fortnite’a to mu abonament na pewno nie jest potrzebny. Ale chcę tu też inną perspektywę pokazać takich abonamentów, która w artykule w ogóle nie została pokazana.

    • „Wszystkie przedstawione argumenty pasują, jeżeli mówimy o jednej osobie, która stara się przechodzić gry do końca. ”

      O takiej mówimy. O mnie. 🙂 Oczywiście, że nie do każdego to pasuje.

      Jak córka zacznie grać, to pewnie skuszę się na jakiś, bo wiem, że na początku będzie chciała spróbować różnych rzeczy.

  11. Ja swoją przygodę z GP zacząłem zupełnie przypadkowo i poniekąd dzięki mojemu synowi, który zaczynał przygodę z Minecraftem ale chciał też spróbować Fortnite i Roblox. Jako przeciwnik gier online , wykupiłem Xbox Live Gold na cały rok co by młody się pobawił. Jakoś miesiąc później MS wyskoczył z GP Ultimate i moje konto z automatu zostało podpięte pod tą usługę. To było jakieś 3 lata temu i do dziś nie kupiłem żadnej fizycznej gry, tylko kupuję cyfrówki na wyprzedażach a i tak nie więcej jak za 10 euro. Moja konkluzja jest taka :
    1. Jest od groma gier w promocjach, ja nigdy nie miałem ciśnienia aby grać w nowości.
    2. Jak jakaś gra spada z GP a podobała mi się to i tak ją kupuję na wyprzedaży.
    3. Dzięki GP poznałem naprawdę masę indyków, które pokochałem a na które bym nie spojrzał gdyby nie GP.
    4. Dysk zewnętrzny 2 TB do konsoli kosztował mnie wtedy tyle ile jedna gra na premiere.
    5. Jak ktoś poniżej napisał, cała rodzina może z tego skorzystać a gusta są różne ( obecnie mamy 2 X-y w domu i każdy jest zadowolony)
    6. Też kiedyś byłem przeciwnikiem ( z resztą Netflixa też a już od roku mam), jednak czasy się zmieniają no i autor nie wspomniał, że w abonamencie jest granie w chmurze co traktuje jako demko. Po paru sekundach grę mogę przetestować a jak jest spoko to ją ściągam ( w chmurze można grać tylko w 720 p )

  12. BiscuitLlama 1 lutego 2022 o 16:23

    Też tak od dawna mówiłem, a potem jak zobaczyłem ile crapów wychodzi od tych najbardziej znanych marek to te 50zł za GP jest znacznie lepszym wyborem, niż 200 na premierę

    • hubert432sss 1 lutego 2022 o 16:41

      Ewentualnie 300 :/

    • BiscuitLlama 1 lutego 2022 o 17:02

      300 to narazie obecnie głównie u niebieskich, a tam na odpowiednika GP się nie zanosi

    • Czyli „tanie wino jest dobre, bo jest tanie”? O to chodzi?

    • BiscuitLlama 1 lutego 2022 o 19:00

      Nie, wolę zapłacić mniej za grę, którą ogram raz i więcej do niej nie wrócę. Sprzedaży ogranych gier nie mam w zwyczaju oraz mam już dość szukania miejsca w szafie do upychania kolejnych pudełkek. Tak więc w moim przypadku: gry na raz = gamepass, a gra, do której będę wracać to na 99% kupię cyfrę.

  13. mam kompletnie inaczej. gram w gry ktore mozna skonczyc w dwa wieczory i robie to w momencie jak pojawiaja sie w game pass, a nie kiedy zostalo dwa tygodnie do usuniecia. no i przestalem grac w gry zeby je koniecznie konczyc, gram dla samego grania. jesli przejde cala to fajnie, jesli nie, to tez w porzadku.

  14. Piona, też nie lubię abonentów a gamepassa i tak nigdy nie przytulę. Wolę zdecydowanie wybierać gry (pudełkowe czy cyfrowe), które mnie interesują a nie brać co gamepass daje.

  15. AmberMozart 1 lutego 2022 o 18:15

    nintendo chyba nie usunęło nic z abonamentu na switchu. aczkolwiek 100% pewności nie mam, nie znam oferty na pamięć

  16. Zgadzam sie z autorem, jakoś w wakacje kupiłem GP za 4 zł za 3 miesiące i zagrałem w 2 gry (Hades i Humankind), z czego pierwszą z nich wywaliłem po jednym wieczorze (nie mój typ), a drugą po 2 dniach, bo jakoś nie miałem wtedy ochoty, grałem bardziej na siłę „bo zapłaciłem”. Również jestem z tych, co wolą kupić za określoną kwotę jeden konkretny tytuł, który mnie zainteresuje i grać sobie w niego swoim tempem, bez spiny nawet i pół roku (np. W3 i AC: Odyssey), niż przechodzić coś pod presją czasu, bo może za tydzień już nie będzie. Albo w ogóle grać w cokolwiek na siłę, „bo zapłaciłem więc wypada”. Może kiedyś zmienię zdanie, ale chyba już jestem za stary (i wygodny) na zmianę przyzwyczajeń 🙂 No i ciągłe wyprzedaże/rozdawnictwa, gdzie jakiś tytuł po 6 miesiącach od premiery można wyrwać za połowę ceny albo starszy dostać za darmola, nie ułatwiają zmiany podejścia 😛

  17. „Dwa, że lubię grać w swoim tempie. Czasem są to codzienne sesje do późna w nocy, a czasem nie tykam gry przez tydzień, bo wolę poczytać książkę, nadrobić serial albo się wyspać. Granie na akord nie jest moim hobby – limit czasowy nie motywuje mnie nijak, odziera tę czynność z przyjemności.”
    Zgadzam się z tym w 100%, z tego właśnie powodu kompletnie nie trafia do mnie idea abonamentów growych.
    Ogólnie cały artykuł właściwie powiela moje obawy i obiekcje co do abonamentów growych, jak ktoś będzie mnie pytał czemu ich nie lubię będę podsyłał linka do tego newsa 😉

  18. Niemal w pełni zgadzam się z autorem. Niemal, bo jest jedna zaleta abonamentów – jest duża szansa, że dzięki nim odżyją bardziej niszowe gatunki, a gry staną się mniej podobne do siebie nawzajem. Podobnie jak w przypadku streamingu filmów/seriali nie będzie tak dużej pokusy, żeby twórcom nad głową stał księgowy z korpo i pilnował, żeby gra realizowała marketingową checklistę, bo zainwestowana w nią kasa musi zwrócić się z bezpośredniej sprzedaży. W abonamentach ważna jest różnorodność oferowanej treści, żeby zachęcić do wykupienia jak najwięcej odbiorców, a mainstreamowi odbiorcy skończą się szybko i trzeba będzie wyciągać rękę po inne grupy. Ale abonamenty i tak nie są dla mnie.

    • AmberMozart 2 lutego 2022 o 08:09

      jeśli w te niszowe nadal będzie grała tylko garstka ludzi to i tak nie będzie się opłacać.

  19. Za Game Passa place już regularnie i bardzo sobie cenię tę usługę. Jest świetna jeśli chce się czegoś nowego spróbować lub ściągnąć coś dla dzieciaków. Nie zmienia to faktu, że są gry które „trzeba mieć” i te kupuje sobie na płycie, ewentualnie cyfrowo.

    To samo z netflix. Fajnie, bo można sięgnąć po coś nowego, innego ale jak jakiś film jest dla mnie ważny to kupuje go na Blu ray. Zbyt wiele razy okazywali się, że film znikął z usługi kiedy akurat chciałem go obejrzeć.

  20. MagickStalker 1 lutego 2022 o 19:37

    Dałem 8zł, by dostać 4 miesiące Game Pass Ultimate, tylko by otrzymać bonusowe 75dni Crunchyroll. Skończyłem pykając sobie w Forze5 na chmurze, bo nie chciałem pobierac 110gb, dla mojej zachcianki zagrania w wyścigi przez dwa dni.

  21. Mnie zniechęcił Game Pass tym, że abonament nie obejmuje (a przynajmniej tak było w przypadku Wasteland 3) jakichkolwiek dodatków. Kupowanie DLC do gier, do których nie ma się stałego dostępu jest nieco idiotyczne. Aktualnie korzystam z EA Play, bo w promocji 15 zł za trzy miesiące mogę sobie ograć pełne Mass Effecty – patrząc na aktualną cenę trylogii, jest to bardzo opłacalne. Przy Game Passie kalkulowałem – jak szybko muszę przejść grę żeby abonament się opłacał. Generalnie czasem skorzystam, ale na ogół wolę na grę wydać więcej i nie odczuwać żadnej presji.

    • AmberMozart 2 lutego 2022 o 08:12

      zobacz jaki dobry biznes – wystarczy monitorować ile DLC się sprzedaje i wywalić te gry, których DLC miało największą sprzedaż

  22. Podpisuję się pod argumentami autora rękami i nogami. Nic dodać, nic ująć.

  23. Mój główny problem z GamePassem jest taki, że mam/przeszedłem już większość gier z niego, które mnie interesują. I też wielu tytułów, w które chciałbym zagrać, w nim nie ma.
    Mam aktualnie abonament na PC na 3 miesiące za 4zł i na pewno go nie przedłużę. Wypróbowałem pare gieri, ale tak naprawdę prawie wcale z niego nie korzystam.
    Jeśłi jednak podoba się komuś biblioteka gier w gamepassie i planuje w nie zagrać ( a nie tylko płacić abonament), to jest to naprawdę fajna opcja.

  24. CyberKiller40 2 lutego 2022 o 05:48

    Granie na czas jest okropne. Wiosną zeszłego roku zmusiłem się żeby przejść Greedfall zanim mi się GP nie skończy, bo nie zamierzałem przedłużać, mam tyle kupionych gier że sam mógłbym takiego GP zrobić. No i biegłem na czas, pomijając sidequesty, czując się zmuszonym bo inaczej nie zdążę… Zdążyłem, ale nie jestem zadowolony z tego przejścia gry, bardzo wiele straciłem z tego doświadczenia. A nawet jak nic długiego nie gram to też jest ten przymus, graj bo pieniądze się marnują… Gdyby to było 10 zł to byłoby mi obojętne, ale przy 50 nie mogę sobie pozwolić na marnowanie.

    • BiscuitLlama 2 lutego 2022 o 06:31

      Ale wiesz, że mogłeś przedłużyć na kolejny miesiąc i ograć na spokojnie?

    • Ale to już nie 4 pln lol. Więc wielki gracz Cyberkiller się spieszył i jeszcze narzekał 🙂

  25. W1NTER_MU7E 2 lutego 2022 o 08:16

    Myślę że wielką zaletą jest przede wszystkim cena, ale z grami tak jak książkami mam tak, że wolę je mieć u siebie. Wolę kupić grę na przecenie i ograć jak będę miał czas, w swoim tempie (tu się też podpinam, do wiedźmina np długo siadałem) i jak będę miał akurat nastrój. Na pewno to fajna opcja dla wielu osób, zwłaszcza dla tych co nie muszą czekać pół dnia na pobranie jednej gry 😛

  26. Jeśli jakaś gra kosztuje w dzień premiery 259 zł a gamepassa gdzie też jest ta gra mogę mieć często za 4 zł za trzy miesiące? Niestety czasami majkrosoftowa przepustka to jedyna „premiera” na jaką w danym miesiącu mogę sobie z czystym sumieniem pozwolić w tych czasach.

  27. Kupuję gry, w które wiem że będę grać dłużej albo do nich powrócę po jakimś czasie. Abonamenty używam do sprawdzania gier m.in. Halo Infinite, którego kampania jednak mi nie podeszła więc 200+ zaoszczędzone.

  28. Ja również na ten moment nie popieram abonamentów.
    Najbardziej mi brakuje pudełek z płytą i instrukcją/poradnikiem papierowym, jak to miało miejsce kiedyś…
    Mimo wszystko, cyfrowy zakup lub subtelne cienkie pudełko plastikowe z nośnikiem, czy nawet kodem, są dla mnie na ten moment znacznie bardziej atrakcyjne niż takie „wypożyczanie” gier

  29. Ja też nie lubię abonamentów, ale możliwość ogrania np. mass effect legendary edition tylko za 4 zł to świetna opcja. Nie uśmiecha mi się kupowanie po raz kolejny tych samych gier po raz kolejny tylko z powodu poprawek, które powinny być w formie patchy i DLC które powinny być immanentną częścią ME2 i ME3.

  30. Ja już zostanę przy GP. Rzeczywiście początkowo FOMO również i mnie doskwierało, ale obecnie mam zupełnie inne podejście do abonamentu. Otóż traktuję abonament GP jako swoisty płatny dostęp do wersji demo. Gdy uda mi się jakąś grę ukończyć zanim zniknie z listy, to super. Zwykle, nie czuję potrzeby wracania do jakiegoś tytułu, bo gro dzisiejszych gier nie jest zbytnio „regrywalna”. Jeśli jakaś gra szczególnie mi się spodobała i czuję, że mogę jeszcze do niej wrócić (rzadko to się zdarza, ale było tak choćby w przypadku Frostpunka), to zwyczajnie kupuję ją potem na gogu, czy w innym serwisie.
    Z kolei jeśli dostaję informację, ze dany tytuł zniknie w ciągu 2 tygodni, to nie rezygnuję z jego ogrania nawet jeśli wiem, że go nie ukończę. Niejednokrotnie zaoszczędziłem dzięki temu niemałe pieniądze, bo po kilku godzinach „testowania” odbiłem się od takich gier jak RDR2, czy AoW Planetfall, które wydawały mi się pewniakami, a dzięki gamepassowi uniknąłem nietrafionego zakupu. Z kolei Desperados III, ktorego zacząłem ogrywać na dwa dni przed zniknięciem z abonamentu, spodobał mi się na tyle, że po kilku misjach kupiłem go od razu w promce na EGS, gdzie gdyby nie GP, to nawet nie brałbym tego tytułu pod uwagę! W ogóle dzięki GP, skosztowałem wiele tytułów, o które bym się nie podejrzewał, i które na bank by mnie ominęły gdyby nie fakt, że i tak mogłem je sobie ograć w ramach abonamentu.

  31. „Nie mam problemu z tym, że gry w abonamencie nie są moje. Albo z ich cyfrową postacią. To już codzienność, gry na Steamie czy konsolach też są moją własnością tylko warunkowo” A ja np. mam problem. Znaczy – z pierwszym zdaniem, bo cyfrowa postać mi nie przeszkadza. Na szczęście istnieje gog, gdzie możesz sekundę po ściągnięciu kupionej gry skasować konto na stronie… I dziw nad dziwy, wciąż będziesz mógł grać w tę grę! Można? Można. Mój blog: adeptusrpg.wordpress.com

  32. Nóż się w kieszeni otwiera, jak czytam tak subiektywny i jednostronny tekst.

    cytuję: „…firmy oferujące te usługi lubią bardzo głośno mówić o ich poszerzaniu o nowe tytuły. Nieco ciszej o tym, jakie pozycje zostaną usunięte.”

    Nieco ciszej? Myślę, że problemem jest nie to, że wszyscy krzyczą, tylko to, że nie słuchasz.

    Co najmniej miesiąc przed (często tymczasowym) wykluczeniu gry z GP, jest o tym info, wyraźniejsze, niż komunikaty naszego rządu.
    Mam miesiąc na decyzję, czy kupię, czy jednak jedno przejście wystarczy.
    Świetna sprawa z grami, które wychodzą jako exclusive, myślę, że teraz sytuacja będzie bardziej wyrównana i nie będzie to tylko bitwa na abonament, bo ta wojna jest już imo wygrana przez Microsoft, Sony spóźnił się o wiele miesięcy z reakcją. I tak wydają swoje gry na PC. To nieuniknione. PS zostanie platformą dla fanbojów lub ludzi, którzy chcą pozostać przy platformie bo są przy niej przez lata i nie chcę odchodzić. Ci, którzy chcą taniej, więcej, równie mocno, kiedy nam odpowiada i skąd nam odpowiada (granie Stream na telefonie działa bardzo dobrze) pozostaną przy Game Pass. Tako rzeczę.

  33. Nie mam tego problemu, bo gram głównie w gry niezależne, które praktycznie nigdy nie wymagają 100 godzin na wymaksowanie, także taki abonament to dla mnie świetna sprawa.

Dodaj komentarz