Pięć gier, które nie miały prawa działać na Nintendo 64

Pięć gier, które nie miały prawa działać na Nintendo 64
Avatar photo
Po krótkiej przerwie wracamy z kącikiem retro. Tym razem mówić będziemy o Nintendo 64, konsoli, która możliwościami sprzętowymi deklasowała konkurencję, ale w starciu z pierwszym PlayStation przegrała z kretesem. W świadomości przeciętnego polskiego gracza praktycznie nie istniała, a wydano na nią wiele gier, o których wiedzieć po prostu należy.

Jakieś 20 lat temu Nintendo spojrzało na PlayStation i stwierdziło, że nie ma sensu robić 32-bitowej konsoli. Z 16 bitów przeskoczono od razu do 64 – tym samym powstało Nintendo 64, w chwili premiery najmocniejsza konsola na świecie, a jednocześnie doskonały sprzęt dla software’owych magików. Czasami bowiem naprawdę trzeba było znać się na czarach – a to wszystko z powodu nośnika, jaki wybrano. Mimo że „sześćdziesiątka-czwórka” (obiecuję, że ostatni raz tak napisałem) była mocniejsza od konkurencyjnej maszynki od Sony, obsługiwała wyłącznie kartridże. Relikt przeszłości, który nie współgrał nijak z jej możliwościami – maksymalna pojemność takiej dyskietki wynosiła 64 MB. Czyli jakieś 10 razy mniej, niż CD.

Dlatego w przypadku Nintendo 64 możemy w szczególności mówić o tytułach, które nie powinny działać, a działały. Oto pięć (no, siedem) gier, które nie miały prawa ukazać się na tej konsoli.


Banjo-Kazooie/Banjo-Tooie

Z bólem serca nie wrzuciłem do tego zestawienia jednej z moich ulubionych gier wszech czasów – Super Mario 64. Musiałem pogodzić się z faktem, że nie jest to lista „fajnych gier na Nintendo 64”. Niniejszym wynagradzam to sobie dwiema innymi platformówkami w 3D, które w chwili premiery nie miały sobie równych. Były po prostu najlepsze. Super Mario 64 było niesamowicie grywalne, jak na jednego z pierwszych przedstawicieli gatunku, ale tam, gdzie kulało (ta kamera…), brylowało właśnie Banjo-Kazooie. Świetny klimat, charakterystyczne postacie… i ta grafika, która do dzisiaj wygląda niebywale świeżo – niemal wcale się nie zestarzała, co w dużej mierze zawdzięczać można specyficznemu kierunkowi artystycznemu. No i ta muzyka…

Jeżeli lubicie platformówki, a nie graliście w Banjo-Kazooie (lub/i Banjo-Tooie), to nie wiem, co robicie ze swoim życiem, ale bardzo mi się to nie podoba.


Goldeneye 007/Perfect Dark

Jeżeli wychowaliście się w Polsce, gdzie Nintendo 64 praktycznie nie istniało, nowością może być dla was fakt, że niektóre z najważniejszych FPS-ów w historii były ekskluziwami na sprzęcie Nintendo. Jedną z nich jest Goldeneye 007. Była to gra wybitna nie tylko jak na Nintendo 64, ale konsole w ogóle – przypisuje się jej tak dumnie brzmiące dokonania, jak „zrewolucjonizowanie gatunku” czy „otworzenie go na zupełnie nowy rynek”.

Prawdziwie sensacyjny był jednak „duchowy następca” Goldeneye 007, czyli Perfect Dark. Już bez Bonda, ale z lepszym silnikiem, lepszą grafiką… i właściwie wszystkim innym. Można dyskutować na temat tego, czy Metacritic ma sens, czy nie, jednak w tym przypadku 97% (!) jest jak najbardziej zasłużone, co zgodnie przyznają niemal wszyscy, którzy mieli z grą styczność. Czapki z głów i oglądajmy:

The Legend of Zelda: Majora’s Mask

Majora’s Mask trafia na listę nie z uwagi na kwestie technologiczne. Gra wyglądała dobrze jak na produkcję z Nintendo 64 (między innymi dzięki Expansion Pakowi, czyli dodatkowemu RAM-owi, kupowanemu osobno), ale raczej nie dało się uświadczyć w niej graficznych wodotrysków. Powód jest inny: jeżeli słyszeliście kiedykolwiek o serii The Legend of Zelda, kojarzy wam się zapewne – tak jak większość gier Nintendo – z kolorowymi lokacjami, naiwną fabułą i baśniowym klimatem.

Majora’s Mask, gra z serii wydana na silniku Ocarina of Time, jest mroczna i przygnębiająca. Podczas rozgrywki cały czas towarzyszy nam świadomość zbliżającego się końca. Posłuchajcie tylko, o czym opowiada: Skull Kid, postać znana z Ocarina of Time, wykrada Majora’s Mask, starożytny artefakt, pod wpływem którego sprawia, że księżyc (widoczny powyżej) zaczyna powoli opadać. Uderzy za trzy dni, niszcząc świat. Mroczna jest nie tylko historia (zawiła zresztą, jak na Zeldę), ale cały klimat gry, w tym przytłumiona, ciemna i smutna oprawa graficzna.

Z tego samego powodu – uwaga, spoiler! – za tydzień rozmawiać będziemy jeszcze o jednej Zeldzie. Ale na razie obejrzyjcie sobie trochę gameplayu. Miejscami to regularny horror.


Resident Evil 2

A skoro o horrorach mowa, nie mógłbym nie wspomnieć o Resident Evil 2. Była to jedyna gra na Nintendo 64, w której zawarto pre-renderowane FMV. Wynikało to z ograniczonej ilości miejsca na kartridżach, co jakimś cudem udało się obejść 20-osobowemu zespołowi odpowiedzialnemu za przeportowanie gry na konsolę Nintendo.

W wersji na N64 zawarto też kilka rzeczy niedostępnych na innych platformach: alternatywne kostiumy, możliwość zmiany koloru krwi oraz dostosowania poziomu przemocy i inne. Dodano ponadto 16 nowych dokumentów zawierających informacje cenne dla miłośników serii. Dzięki Expansion Pakowi w Resident Evil 2 można było grać w rozdzielczości sięgającej 640×480, z lepszymi animacjami i teksturami. Nawet muzyka (w Dolby Surround!) ma lepszą jakość niż w wersji z PSX-a, gdzie przecież grało się na niezwykle pojemnych CD. W przypadku Resident Evil 2 mówimy na dodatek o dwóch płytach. Jak zmieszczono zawartość dwóch „cedeków” na kartridżu o pojemności 64 MB – nie pytajcie. Nie wiem.


Conker’s Bad Fur Day

Ciekawostka: większość przedstawionych dzisiaj gier stworzona została przez studio Rare. Zrobili oni Banjo-Kazooie, Banjo-Tooie, Goldeneye 007, Perfect Dark, kilku innych solidnych kandydatów, którzy spokojnie mogliby znaleźć się w zestawieniu… oraz Conker’s Bad Fur Day, czyli grę, o której można by rozprawiać godzinami. To naprawdę produkcja, która nie miała prawa powstać na Nintendo 64.

Historia o tym, jak Conker przyczynił się do sprzedania Rare Microsoftowi to materiał na osobny tekst – ba, osobną serię książek. Wspomnę tylko, że przygody wiewiórki-alkoholika, pełne niezbyt dyskretnych podtekstów seksualnych i obleśnych dowcipów, nie do końca pasowały do przyjaznego rodzinie, grzecznego wizerunku Nintendo.

Jeden filmik za miliard słów. Obejrzyjcie sobie historyczną walkę z „The Great Mighty Poo”, czyli bossem-kupą. Zaczyna się w okolicach trzeciej minuty:


To tyle na dzisiaj. W zeszłym tygodniu kolejny odcinek cyklu się nie pojawił, więc korzystam z okazji i przeproszę za przerwę. Dawajcie znać, co wy widzielibyście w zestawieniu – absolutnie nie upieram się, że jest ono ostateczne i kompletne. No i pamiętajcie, żeby potraktować tytuł z przymrużeniem oka – mówimy o grach wybitnych, dziwnych i z jakiegoś powodu niepasujących do danego sprzętu, a nie o zaginaniu czasoprzestrzeni i paktach z diabłem. 😉

23 odpowiedzi do “Pięć gier, które nie miały prawa działać na Nintendo 64”

  1. Dawid „spikain” Bojarski 17 października 2014 o 19:45

    Po krótkiej przerwie wracamy z kącikiem retro. Tym razem mówić będziemy o Nintendo 64, konsoli, która możliwościami sprzętowymi deklasowała konkurencję, ale w starciu z pierwszym PlayStation przegrała z kretesem. W świadomości przeciętnego polskiego gracza praktycznie nie istniała, a wydano na nią wiele gier, o których wiedzieć po prostu należy.

  2. Dla Conkera 2 kupiłbym Xboxa (bo znając MS byłby to ex). Ale o kontynuacji tej jakże genialnej gry mogę sobie tylko pomarzyć 🙁

  3. Byłem jednym z najszczęśliwszych dzieci w Polsce, kiedy mama poprzez ciocie z Niemiec sprezentowała mi i mojemu rodzeństwu NINTENDO SIKSTI FOUR! Razem z Donkey Kong Expansion Pack. Mimo iż przejście DK zajęło nam Wieeeele godzin, to jednak Banjo Kazooie ( zwłaszcza tryb „arena” dla 4 graczy) i Mario Kart wspominam najcieplej ( m.in. też ze względu na multiplayer)

  4. „…pre-renderowane FMV” – Czy to aby nie to samo, co napisanie „Animowany film aktorski”?

  5. 10 gier, które nie miały prawa działać na PSX/PSP?

  6. @anok98: A Conker: Live and Reloaded z pierwszego Xboxa? Tylko nie orientuję się czy to remake czy kontynuacja.

  7. W sumie ten artykuł jeszcze bardziej zachęca mnie do kupna starszej konsoli Nintendo. A muszę w końcu zagrać w Ocarina of Time, God damn it! |BTW, jak ktoś jednak nie chce kupować N64, to Banjo-Kazooie/Tooie i Perfect Dark (co do Conkera nie jestem pewny) można wyłowić na X360. Just sayin’ *odlatuje*

  8. Heh w Banjo-Kazooie postacie mówią takim samym śmiesznym głosem jak w Kingsley’s Adventure z pierwszego Playstation. Niezbyt znana, trudna i bardzo dobra platformówka.

  9. Skelldon,nie musisz kupować N64,żeby pograć w The Legend of Zelda:Ocarina of Time.Wystarczy,że kupisz Nintendo 2/3DS i nie musisz się przejmować.Lepsza grafika,muzyka taka sama jak w orginale i ten sam klimat 😉 .Zresztą sprawdź na Allegro albo konsoleigry.pl.

  10. no Okarynka ładniejsza na 3DSie ;P ta sama gra tylko podrasowana

  11. Czekam, aż kiedyś ktoś wpadnie na pomysł przytaczania starusieńkich gier z „automatów”, typu SNK, NEO-GEO czy innych. A po prawdzie, to oprócz zamiłowania do tamtych, szukam kilku tytułów, których nie mogę w żaden sposób znaleźć 😉

  12. Jak dla mnie gry takie jak Banjo-Kazooie, Majora’s Mask (choć wymagało expansion paka) czy Goldeneye 007 spokojnie mieszczą się w ramach tego, co N64 oferowało. Jeśli artykuł faktycznie miał na celu pokazanie jakie cuda programiści robili na N64 to powinny się znaleźć tu Rogue Squadron, Donkey Kong 64 (choćby za efekty świetlne) i może też F-Zero X (płynność działania). Jeśli celem artykułu było przedstawienie gier, hm, oryginalnych, to gdzie jest Goemon…?

  13. Za tydzień znowu Zelda :/ Coś mi mówi, że to nie będzie Philips CD-i.

  14. Goldeneye i Perfect Dark – tyle godzin przegranych. Wprawdzie Perfect Darka nie miałem, tak więc grałem tylko u znajomego, ale jednak się grało w to co najmniej kilkadziesiąt godzin. W Goldeneye liczba godzin jest nie do zliczenia. Majora’s Mask nigdy nie przeszedłem, a w te dwie inne nie miałem przyjemności pograć. Jednak i tak zagrywałem się godzinami, chociaż i tak F-Zero X i Super Mario 64 chyba nic nie przebije.

  15. Banjo-Kazooie – gra o pasożytniczym kurczaku na plecach?

  16. @Skelldon To remake. Jeśli nie jesteś przekonany co do Conkera – po prostu zagraj. Albo chociaż zobacz gameplay’e. Uwierz mi, śpiewająca kupa to jeszcze nic 😀

  17. @kacper0000: Dzięki za info. 3DSa i tak na pewno kiedyś kupię, więc dobrze wiedzieć, że zaliczę wiele w jednym. 😀 |@anok98: Dotychczas grałem jedynie w demo właśnie wersji L&R i byłem niezwykle mile zaskoczony. Jeśli miałbym przejść całość to musiałbym odkopać starego Xboxa ze stosu gratów, bo jednak oryginału nie dostanę na xboxowym Marketplace, w przeciwieństwie do tych tytułów, o których mówiłem wcześniej. I w sumie szkoda Rare, MS mógłby go wykorzystać niczym asa z rękawa.

  18. Ja swoją konsole z całym okablowaniem i 2 padami oraz Goldeneye i kilkoma innymi tytułami nabyłem za jedyne 15zł. Kumpel miał ją wywalić więc kupiłem mu 4-pak piwa i ją przygarnełem. Szkoda mi było aby taka konsola poszła na śmietnik.

  19. @OldSchoolGames nieźle 🙂

  20. Dlaczego sądzicie, że Resident Evil 2 nie miał prawa działać na N64? Ta konsola była mocniejsza od aktualnie panującej PS1 (32 bity vs 64?). Ogólnie te gry były spoko, ale szału nie było (PS1 było słabsze a miało podobne tytuły).

  21. @Rzulwiu: Chodziło im o ograniczoną pojemność kartridża, czytaj uważniej.

  22. Największym hitem był i tak Expansion Pak – w prawdopodobnie żadnej innej konsoli nie trzeba było dokupować RAM’u, żeby jakaś gra zadziałała (nie liczę 32X do Megadrive’a, bo gry na niego były na innych Cartridge’ach). ;)Poza tym – musieliście mi przypomnieć jak bardzo uwielbiam Conker’a? Ehh, czas zaopatrzyć się w N64 albo w pierwszego Xbox’a i grę. 😛 |Jak wspomniał kolega w pierwszym komentarzu: Conker 2 (albo jak miało być Conker: Other Bad Day) byłby w sumie jedyną grą, dla której bym kupił Klocka. 😛

  23. @Heremis Conker na N64 w tej chwili stoi po kilkaset dolców, więc chyba lepszy będzie Xbox 😛

Skomentuj OldSchoolGames Anuluj pisanie odpowiedzi