Pixel Heaven 2013 ? działo się!
[skromną fotorelację znajdziecie w naszej GALERII]
Pixel Heaven składało się z kilku segmentów. Tym wszechobecnym, najbardziej rzucającym się w oczy było mnóstwo gier z dawnych lat uruchomionych na sprzętach, które bawiły graczy przed czasami pecetów. W jednym miejscu każdy mógł nadrobić wiele zaległości z produkcji retro – z Pongiem, Cannon Fodderem czy River Raid na czele – i tak, jak łatwo przesiadamy się dziś w ciągu dnia z PS3 na Vitę, w krótkim czasie możliwa była godzinna rundka przy Atarynkach i Amstradach ze SNES-owym przystankiem po drodze. Efekty współpracy z pasjonatami gier z epoki były naprawdę imponujące. Wiadomo, bardziej popularnych sprzętów było więcej, ale nic to. O klasykach z ery przedpecetowej słyszy się często, ale dostęp do nich jest mocno utrudniony. Czasem, jak w miniony weekend, da się jednak łyknąć wszystkie za jednym zamachem. Po raz pierwszy od – jeśli dobrze liczę swój żywot – siedemnastu lat znów mogłem legalnie spędzić popołudnie z Superfrogiem, Lotusem i pierwszym Mortalem. Powtórzę się, ale to przez efekt skali – tego było naprawdę MNÓSTWO, prawie wszystkie pozycje z toplist „najlepszych gier lat…” zebrano pod jednym dachem.
Na zewnątrz miejsca akcji – CDQ – wystawiono kilka różnych flipperów, z którymi związany był jeden z konkursów odbywających się w ramach Pixel Heaven. Najlepsi mogli wygrać gry, koszulki i słuchawki. Kilka innych produkcji też miało swoje konkurencje, choćby Sensible World of Soccer.
Wiedzę o historii i dziedzictwie gier odwiedzający poszerzyli nie tylko z klawiaturą czy padem w rękach. Odbyło się kilka dyskusji poświęconych minionej epoce. Redaktorzy (m.in. Pegaz, Jetboy, Haszak i w filmowej formie nieobecni Alex Uchański i Gawron) legendarnego Bajtka, Top Secret czy Secret Service wspominali stare czasy polskiej prasy o grach. Ich twórcy, wśród których zaproszono Adriana Chmielarza czy Macieja Miąsika, przedstawili cuda i bóle związane z tworzeniem gier w epoce dyskietkozoiku. Jedyny gość zagraniczny, Frederick Raynal, zabrał widzów w podróż przez historię swojej twórczości, wśród której znajdziemy m.in.Alone in the Dark – tu dał żywy pokaz swojej wizjonerskiej wówczas technologii – czy Little Big Adventure. Wiedzieliście, że powstało w dużej części bez użycia komputerów?
Nie zabrakło też akcentów współczesnych – polscy twórcy gier indie zaszyli się w prawdziwie hipsterskim miejscu, czyli w piwnicy. Oczekiwany przez wielu Sos Sosowski niestety na miejsce nie dotarł, ale w CDQ umiejscowiło się kilku innych twórców. Odbył się też osobny panel poświęcony indykom, w trakcie którego przyznano nagrodę imprezy. Zwyciężył King Arthur’s Gold od TransHuman Design, choć osobiście kibicowałem QbQbQb.
Warto wspomnieć o reszcie atrakcji, które radowały wszystkie zmysły. O słuch zatopionej w muzycznym transie publiczności zadbał Nielogiczny, wyczyniający niesamowite cuda z muzyką chiptunową za pomocą Game Boya. Szkoda, że mimo wolnej części parkietu nikt nie zechciał pójść w tan… na mnie nie patrzcie, mnie nie wypada. Wzrok cieszyły dema pokazane w ramach demoscenowej nocy z soboty na niedzielę, a fanów scenowej twórczości z pewnością radowała obecność słynnego Voyagera. Smak też z głowy – przekąsek i napojów różnych rodzajów i mocy nie zabrakło. Nawet dotyk miał swoje miejsce do zabawy, czyli wyścigi kapsli na torze z przeszkodami.
Choć siłą rzeczy nie mogę czuć magii lat 80’ ani nie chodziłem handlować i plotkować na Grzybowską, w kilku momentach Pixel Heaven zdałem sobie sprawę, że taka impreza jest potrzebna i warto czasem wspominać dawne hity. Tyle mówi się o ewolucji, o dostępie współczesnych gier dla każdej grupy wiekowej… a tymczasem słuchałem rozmów o Secret Service siedząc obok młodego syna Pegaza, później mijając kilkuletnich graczy zatopionych w Donkey Kongu. Mieli tyle samo frajdy, ile mają obcując z nowymi perełkami na tabletach. A gdy w sobotni wieczór z głośników dobiegły 8-bitowe muzyczne arcydzieła, niemal wszystkie głowy – bez względu na wiek, płeć czy zmęczenie uciążliwym tłokiem i upałem – podrygiwały w jednym rytmie. Adrian Chmielarz w wywiadzie dla nas stwierdził, że zakopane w czasie pomysły będą powracać. Zatem… cóż, pamiętajmy.
Czytaj dalej
-
„Czołgi” przejęły Gamescom 2025, czyli relacja z Wargaming Day w Kolonii
-
1Szef Diablo odchodzi. W końcu! I to mimo że Diablo 4… było dobrą grą. W swoim gatunku
-
8Poświęciłem 2 lata i 2000 godzin, aby wygrać Ligę Mistrzów Stalą Brzeg
-
3Czy to mniejsze Kroniki Myrtany? Przybliżamy modyfikację do Gothica – Złote Wrota 2: Serce Bogini

Od ZX Spectrum do pecetów. Od dzieci po bardzo dorosłych. Od Ponga do współczesnych indyków. Pierwsza edycja warszawskiego Pixel Heaven już za nami, a odwiedzający imprezę wyszli z przekonaniem, że warto dbać o kulturę łączącą pokolenia. I nie zważać przy tym na uciążliwy upał.
Nie oszukujmy się – gierki 8-miobitowe to już prehistoria….
Wszystko fajnie ale moglibyście dać jakieś info przed imprezą )
takich przestraszonych dziewczynek to nie widziałem dawno, prawie jak gimbiara próbująca wyrwać studenta
Nerdparty
No cóż. Kiedyś gry były robione przez fanów dla fanów. Dziś są robione przez marketingowców i inwestorów dla pieniędzy i casuali.
Sensible World of Soccer – do dzisiaj nie ma lepszej piłki nożnej, a z ich bazą danych chyba tylko Football Manager może konkurować.
@logman info było, w piątek post informacyjny.Rad żem, żeś o SNESie wspomniał, jako ze sam go tam przyniosłem na drugi dzień 😉 . Sama impreza bardzo pozytywna, tylko zakątek konsolowy był potraktowany trochę po macoszemu: telewizorów miało być 7, było 5 w tym 4 niedziałające. Szczęśliwie udało się zorganizować 3 i szło grać. Pojawił się nawet Famicom z Disc Drive oraz Twin Famicom, więc gratka dla niektórych takie coś zobaczyć :-D. Osobiście nie omieszkam pojawić się i za rok, każdemu polecam.
Cześć poprzedniego posta od drugiego zdania to rzecz jasna juz nie odpowiedź dla logmana, a ogólne przemyślenia 😛
@ marcelo80 – tak, podobnie jak amerykanskie samochody z lat 50-tych XX wieku. NIKOGO to nie interesuje. 🙂
Człowiek taki niepoinformowany… A tak by się chętnie wybrał. 🙁
ano szkoda troche, ze dowiedzialem zbyt pozno by zmienic grafik zajec. licze za to na jakas relacje na lamach CDA. a a nastepnym razem, jesli bede w poblizu, chetnie osobiscie nawiedze impreze. w kapsle co prawda pykalismy jakies dwa lata temu, ale w prawdziwego flippera nie tluklem juz kawalek czasu.. chociaz niewiasty z pierwszej fotki nie bardzo wygladaja na moje rowiesniczki by byc szczerym ; )
Dlaczego takie imprezy robi się w sesji…
Cholera, za rok należy być!!