[Po mojemu] Nowym twórcom życzę nieszczęścia

[Po mojemu] Nowym twórcom życzę nieszczęścia
Avatar photo
Coraz więcej wiemy o planach studia Mojang na przyszłość. Czekamy na zapowiedziane w żenującej atmosferze sporu z Bethesdą Scrolls, słyszymy też co chwilę o ukłonie w stronę programowania i sci-fi w 0x10c. Ale stawiam w ciemno, że choćby nie wiem co – te produkcje wszędzie będą figurować jako "gry twórców Minecrafta". Sukcesy bowiem cieszą, ale i szufladkują.

Ostatnio niezbyt często chodzę do kina – w tym roku byłem zaledwie trzykrotnie, z czego raz samemu. W ciągu ostatnich kilku lat udało mi się jednak zaobserwować pewne niepokojące zjawisko. Praktycznie za każdym razem, kiedy zapowiadano kolejną z animacji wytwórni Dreamworks, sloganem było hasło „film twórców komedii Shrek i Madagaskar”. Nic w tym złego, w końcu hity służą nie tylko do wielkich zarobków w okolicach premiery, ale też do promocji w przyszłości. Zielony ogr pojawiał się jednak w zwiastunach przez całe lata, mimo że po drodze kilka filmów wypłynęło z murów firmy z Glendale. Nie da się ukryć, że produkcja z 2001 roku wyniosła swój gatunek na zupełnie inny poziom, podobnie jak fenomenalny polski dubbing, ale tak wielki sukces graweruje w świadomości widzów skojarzenia żywe do końca świata. Można trenować smoka, zbierać miód lub stać się megamocnym umysłem – i tak każdy będzie wspominał kota w butach i gadającego osła. Podobny problem występuje wśród gwiazdek muzyki pop. Nelly Furtado z I’m like a bird przerodziła się w Maneater, Beyonce porzuciła image Naughty Girl dla Broken-Hearted Girl… i tak dalej. Słyszałem też kiedyś (to tylko zasłyszana plotka, ale dobrze oddaje problem) że ponoć Ryszard Kotys nie mógł spokojnie odegrać roli w teatrze, bo ktoś z widowni krzyczał ciągle „Paździoch!”. Hit daje sławę, ale utrwala pewien określony wizerunek, który z czasem może stać się ciasny.

Już teraz Scrolls 0x10c przyklejono łatkę kolejnej gry gości od Minecrafta. Choć Mojang poza tworzeniem nowych produkcji chce też mocniej zanurzyć się w obowiązkach wydawcy, z tej szufladki będzie niezwykle trudno się wydostać. Nie wątpię w umiejętności i inwencję Notcha – przeciwnie, uważam go za wyjątkowe zjawisko w branży i życzę stu hitów na miarę klockowego sandboxa. Nie sądzę jednak, żeby udało mu się prędko pozbyć etykietki. Zwłaszcza, że nie ma takich możliwości, jak Capcom czy Nintendo, nie wspominając już o świętej trójcy zachodnich rynków. Wielkie koncerny są w stanie wypuszczać kilkadziesiąt tytułów rocznie, a wśród nich kilka blockbusterów. Kiedy na rynku pojawia się dziesięć hitów z jednej stajni, ich przebicie w pewien sposób się rozmywa, rozdrabnia. Różnica pomiędzy wydźwiękiem sukcesu małej i dużej firmy jest mniej więcej analogiczna do aglomeracji i konurbacji. I tak też się dzieje w przypadku Rocksteady, które jeszcze przez długi czas – na to wygląda – będziemy kojarzyć jedynie z Batmanem. Podobny mechanizm, choć na nieco inną skalę, wystąpił w serii Heroes of Might and Magic, której kolejne odsłony są porównywane do trzeciej tak jawnie i brutalnie, że mówi się wręcz o przekleństwie sukcesu.

Najśmieszniejsze jest to, że takie zjawisko nie jest negatywne. Każdy chciałby zostać autorem czegoś głośnego i gwizdać na to, że przyczepią mu etykietkę, bo zarobi grube miliony i ustawi rodzinę na dwa pokolenia do przodu. Twórców gier mamy mnóstwo i mało który przebija się z cienia na szczyty list sprzedaży. W takim wypadku wyjście z zacienionego tłumu – nawet jednorazowe – może być błogosławieństwem. Ale z drugiej strony… wyobraźcie sobie siebie jako twórców. Macie milion pomysłów w kolejce i chcecie je stopniowo realizować, aż tu nagle jeden mocniej wypali, a kolejne będą do niego ciągle porównywane. I prawie nie ma siły, która by to powstrzymała – frazę „produkcja twórcy Another World” w kontekście From Dust i Erica Chahi wklepywano chyba w każdym newsie dotyczącym zeszłorocznej symulacji boga. Gdybym był ambitnym developerem, to w końcu bym dostał białej gorączki. W jednym z wywiadów sprzed kilku lat siostry Przybysz z zespołu Sistars narzekały, że chciały na koncertach prezentować cały swój repertuar, a ludzie i tak krzyczeli Sutra! Nic zatem dziwnego, że nawet Ed Boon, kojarzony od wczesnego triasu z serią Mortal Kombat też chciałby sprawdzić się gdzie indziej.

Kiedy przełączam się na tryb kanapowego gracza, nie patrzę na logo producenta ani na listę płac. Dobra gra jest dobrą grą i pewnie nie tylko mi czasami zwisają okoliczności za kulisami. Patrząc na sprawę szerzej, trochę jednak szkoda, że stworzenie hitu może wiązać się z pewną niewygodą. I dlatego nowym twórcom życzę na starcie nieszczęścia i wypuszczenia debiutanckiego bubla. Albo kilku. Jak dowodzi przypadek Silicon Synapse – później Blizzarda – czasem tak bywa ciekawiej.

23 odpowiedzi do “[Po mojemu] Nowym twórcom życzę nieszczęścia”

  1. Czasem warto wypuścić bubla i wyciągnąć lekcje z tego doświadczenia, po za tym porażka hartuje.

  2. Walić to Chelsea rozwaliła Barce i to jest najważniejsze!

  3. Tylko dlaczego Notch pisze gry w Javie?!

  4. Jakie lekcje? : d Brak wypłaty? Bubli nikt nie kupuje, gdyby Mojang nie wypuściło minecrafta, to czy kupiłbyś ich Scrolls od tak? Ktoś by pewnie kupił, ale wystarczy przeczytać, że „gra twórców Minecrafta” i od razu ich twór jakoś ładniej wygląda.

  5. @PiotrekDG|Java jest fajna, a złą opinię ma, bo jakiś czas temu powstała moda na narzekanie na Javę. Nie ważne w czym, tylko jak się rzeźbi. Sam też zaczynam pisać gry. W Javie, a jak. Sam artykuł samym tytułem troszkę mnie… no, ciężko to powiedzieć. Nawet jak uda mi się osiągnąć sukces to nie będę przestawał tworzyć tego co mam w zamyśle.

  6. @Jakobeks Może i jest fajna do pisania, ale jest o wiele wolniejsza od C++ i dlatego gier się nie powinno w niej pisać. Szczególnie wymagających tyle mocy obliczeniowej, co Minecraft.

  7. @PiotrekDG|Nie jest o tyle wolniejsza o ile się mówi. Wolniejszy jest przeważnie tylko rozruch, nie doszedłem jeszcze do poziomu, w którym wolniejsze będzie działanie (jest to też zależne od konfiguracji maszyny). Java jest bardzo fajna do pisania i do używania, trzeba tylko umieć skonfigurować sobie maszynę wirtualną.

  8. Świetny tekst 🙂

  9. Jak mają się wydostać z szufladki skoro te gry wyglądają praktycznie tak samo jak Minecraft

  10. Dobry tekst, choć trzeba przyznać że nie jest to efekt ani nowy, ani dotyczący tylko gier. Mocno dotknęło to m.in. Dave’a Grohla i Petera Gabriela, o aktorach nie wspominając (Elijah Wood, Daniel Radcliffe etc.).|@Jakobeks – C nie wymaga żadnej konfiguracji maszyny i jest szybszy. Co to w ogóle za podejście, że o wydajność ma dbać użytkownik? Niech chociaż importują te ustawienia razem z plikami, żeby samemu nie trzeba było dłubać.

  11. *Chodziło mi oczywiście o C sharp, ale kratka jest usuwana nie wiedzieć czemu.

  12. @Sergi|C sharp to „microsoftowa java”, język działający na podobnej zasadzie, stworzony na tym samym pomyśle. I też wymaga konfiguracji maszyny, bo bez bibliotek .net nie ruszy. No i traci wieloplatformowość… Nie wypada go porównywać do c++, który jest szybszy i od niego i od Javy, ale jest też multiplatformowy. Wadą c++ jest właśnie to, że nie ma w nim zastosowanych nowoczesnych rozwiązań, które są w Javie, takich jak łatwiejszych dokumentacji, sprawdzania kodu na bieżąco (wiem, że visual to robi – .net)

  13. Dobry artykuł. Myślałem, że tylko mnie się nie podoba takie szufladkowanie, a tu proszę… Wg mnie te zjawisko tylko psuje odbiór gier.

  14. Teraz już wiem, dlaczego City Interactive na początku wypuszczało same crapy. Dobrym przykładem szufladkowania jest też Rockstar, od którego większość graczy oczekuje: 1) GTA, 2) Gier w stylu GTA. Stąd rozczarowanie niektórych L.A. Noire.

  15. Ja tam uważam, że wszystkie te gry są teraz od Mojang, a nie od ,,twórców Minecrafta”. Niedługo wyjdzie też mam nadzieję Cube World(twórca dołączył do Mojang) i będzie super xD

  16. @MarkQuestion nie zapominaj o tym, że LA Noire nie jest grą Rockstara

  17. Mi się podoba – jak np. Team17 zawsze będzie kojarzony z Wormsami, tak samo jak CDPR z Wiedźminem. Bo nawet jeśli zamierzają wprowadzić nową serię, to i tak wszystko będzie porównywalne do „naszego rodzimego skarbu”.|Z drugiej strony, są firmy, które wydając jeden hit, wydają zaraz za nim drugi, a potem trzeci… Tak, mówię o Blizzardzie, który jest fenomenem branży, i ich marka jest silna nie dzięki WOW, lub Starcraftowi. Ale dzięki ogółowi pracy i ich podejściu do gier

  18. Gry niech sobie robi kto chce i jak chce. Jak gra jest dobra to sama się obroni, nie trzeba jej będzie kopa (który może się okazać zarówno takim na szczęście albo takim butem w klatę z krawędzi klifu) w postaci: „dzieło twórców „niezapomnianej przygody w czarodziejskim lesie””. Brawo Adzior za błyskotliwy tekst!

  19. Studia mają swoje największe hity, ale chyba ten artykuł na siłę i z nudów napisany bo ja takich skojarzeń nie mam i wątpię aby studia były szufladkowane. Robią jakąś grę, w zapowiedzi podają jaką i tyle, oczywiście zawsze będziesz pamiętał ich największy hit ale co to ma wspólnego z nową produkcję chyba że jest skłelem albo dzieli pomysły, wtedy mniej więcej wiesz czego się spodziewać. Według mnie typowe polskie biadolenie i szukanie dziury w całym 🙁

  20. Nasuwa mi się skojarzenie z aktorstwem. Jak taki np. Kevin Costner zaczął swoją karierę od najlepszej roli, później cały czas był pamiętany jako „Tańczący z wilkami” i wszystkie jego przyszłe role porównywane były do tej pierwszej, najlepszej. Biedny Costner, biedni w Mojang. ;$

  21. RalfTriclinum 26 kwietnia 2012 o 09:05

    Jedyne wyjście to wyskoczyć poza schemat. Jeśli ktoś robił skyrima za skyrimem dajmy na to, niech zrobi RSA albo FPS i zerwie z podobieństwami do poprzednich produkcji. Jesli taka firma klepie kolejne odsłony Heroes, to nie ma co sie dziwić, że będą do siebie porównywane.

  22. NARESZCIE JAKIŚ DOBRY FELIETON! TAK CZYMAĆ!

  23. Rozwiązanie – wydać dwa hity jednocześnie, albo sprawić by o tym pierwszym zapomniano. Gdyby nie emitowano „Kiepskich”, po kilku latach większość przestałaby kojarzyć Grabowskiego z Ferdkiem. Oczywiście jeśli powstawałyby nowe produkcje z Andrzejem. Blizzard uniknął etykietki dzięki temu, że stworzył trzy wielkie hity – Warcrafta, Starcrafta i Diablo. Wszystkie dobrze rozpoznawalne, przez co żadna nie potrzebuje tytułu „gry twórców czegoś”. No bo pisać w recenzji W3 „Gra twórców Warcrafta” nie przystoi.

Skomentuj Barlog5 Anuluj pisanie odpowiedzi