11
11.07.2022, 13:00Lektura na 12 minut

Warcraft III: Reforged – czy naprawdę było aż tak źle?

Niedawno minęło równo 20 lat od premiery Warcrafta III. Planowałem uczcić to Przodkowie-wiedzą-którym podejściem do oryginału, ale uznałem, że najwyższy czas zmierzyć się z tym nieszczęsnym Reforged. Czy faktycznie było tak beznadziejne? I więcej: czy niezależnie od wersji wciąż warto wracać do historii Arthasa i spółki?


Paweł „Cursian” Raban

Na początek postawmy sprawę jasno: mam więcej niż lekkiego jobla na punkcie tej gry. Nie zliczę, ile razy ukończyłem oryginał, a cytaty z wypowiedzi większości bohaterów i jednostek mogę wam rzucać wyrwany ze snu. Spora część weszła zresztą do mojego codziennego słownika. Kto przebywa ze mną dłużej niż dobę, na pewno natknie się na wybełkotane charakterystycznym tonem „praca, praca” czy inne „śpiący się obudził”. Warcraft III był też jedną z niewielu gier, przy których mimo zdeklarowanego giereczkowego samotnictwa spędziłem w sieci setki godzin. Jak wspominałem – jobel (zresztą nie jestem wyjątkiem). Nie dziwcie się zatem, że na etapie zapowiedzi strasznie się na Reforged napaliłem – moja ukochana gra wraca, w dodatku piękna jak z obrazka! Pod koniec stycznia 2020 roku rzeczywistość zaskrzeczała jednak wyjątkowo szpetnie, a mój różany światek stratowało stado wściekłych kodo.


Archimonde, masz wolne, świat już umarł

Katastrofa! Gdzie nie spojrzysz, chlapie błoto: to do bani, tamto do kitu, szykuj się, E.T., będziesz miał sąsiada na pustyni! Widząc całe to zamieszanie, czym prędzej podkuliłem ogon i czmychnąłem jak niepyszny. „Nie zamierzam nawet tknąć tego toksycznego leju, jeszcze sobie wspomnienia popsuję”, wnioskowałem. Czas jednak leciał, tygodnie zamieniały się w miesiące, a następnie w lata. Szambo coraz bardziej przysychało, ja zaś dumałem: „Czy naprawdę mogło być aż tak tragicznie? Nie udało się tam NIC, że gracze przyznali zaledwie 0,6 punktu na Metacriticu?”. Robaczek zwątpienia (albo nadziei) zaczął drążyć mój umysł i wreszcie się złamałem. I wiecie co? Mimo wszystko nie żałuję.

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Żeby było jasne – nie zamierzam tu rozgrzeszać Blizzarda, bo pod wieloma względami zachował się podle, łgał, kombinował i udawał głupiego. Filmiki, które 20 lat temu zrywały czapki z głów i oszałamiały jakością, nie doczekały się porządnej odnowy i w dzisiejszych warunkach wyglądają słabo. Podmieniono też stary dubbing (więcej o tym za chwilę) i na siłę uaktualniono oryginalną wersję gry, tym samym utrudniając powrót do przeszłości. Multi zaś położono po całości, usuwając grę rankingową, profile graczy i całą masę innych elementów. Na Światłość, to ostatnie producent zaczyna poprawiać dopiero teraz, dwa i pół roku po premierze(*)! Nie dziwię się więc, że na Zamieć wylano hektolitry pomyj. O tym, co było źle, wszyscy już jednak wiemy i nie ma sensu do tego wracać. Teraz, gdy emocje opadły, postanowiłem zadać sobie za to pytanie: „Okej, ale czy cokolwiek w Reforged poszło zgodnie z planem?”. Do pewnego stopnia tak.

(*) W chwili, gdy to piszę, stosowna łatka znajduje się już na serwerach testowych i lada chwila powinna być gotowa.


Ej, zaraz, tego fragmentu nie pamiętam!

Sporo fermentu w sieci dotyczyło tego, że przy okazji Reforged Blizzard postanowił zmodyfikować fabułę, by dostosować ją do wydarzeń z World of Warcraft. Rozumiem niepokój, bo też uważam scenariusz za jedną z podstawowych zalet gry, ale uwierzcie mi – nie ma o co kruszyć kopii. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że orkowy prolog, który w pierwotnym Reign of Chaos składał się z dwóch misji, teraz rozrósł się do pięciu. Niemal słyszę, jak część z was mruczy coś w stylu: „Zaraz, chwila... Najpierw twierdzisz, że niewiele się zmieniło, a po chwili piszesz o trzech nowych misjach?”. Cóż, rzecz w tym, że nie takie one do końca nowe. Brakujące zadania pierwotnie zostały wycięte z „golaska”, ale dorzucono je później we Frozen Throne w postaci bonusu. Jako że trzeba było odpalać je z osobnego menu, dużo osób po prostu to przegapiło, a z fabularnego punktu widzenia stanowiły dość istotny element gry, ponieważ rzucały światło na sprawę trolli i los Sen’jina – ojca Vol’jina. Tak spektakularną zmianę zauważy absolutnie każdy, ale to chyba dobrze, że postawiono wreszcie wszystko na nogach, mam rację? Jedyny minus jest taki, że kiedy przychodzi do właściwej kampanii zielonoskórych, Thrall nagle zapomina o tym, czego się nauczył w prologu, i zaczyna od pierwszego poziomu doświadczenia. To jednak mimo wszystko stosunkowo niewielka cena. 

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Pozostałe nowości zauważą tylko szczególnie dociekliwi, bo nic nie sprawia tu wrażenia, jakby zostało dokooptowane na siłę. Za przykład niechaj posłuży oblężenie Silvermoon, stolicy wysokich (wówczas) elfów. Ostrzegam, że za chwilę posypie się kilka spoilerów, więc jeśli ktoś jeszcze nie grał, niech przejdzie do kolejnego akapitu. Stojący na czele nieumarłych zastępów Arthas najechał miasto, by użyć mocy Słonecznej Studni do ożywienia Kel’Thuzada. Cała misja przebiega z grubsza w znajomy sposób, różni się głównie jej zakończenie. Pomijając już fakt, że magiczne źródło zaczęło wreszcie wyglądać trochę godniej niż losowa miejska fontanna, przesunięto je też na oddzielną, maleńką wysepkę, co ma odzwierciedlać jej znane z WoW-a położenie na Quel’Danas. Ponadto, aby się na nią dostać, rycerz śmierci musi pomóc sobie, zamrażając wodę (jak w misji z MMO), a następnie zmierzyć się między innymi z Anasterianem, ojcem Kael’thasa, pełniącym rolę minibossa. Choć ten ostatni element można by zrobić nieco lepiej i wzmocnić jego wydźwięk, uważam, że całość zyskała na modyfikacji, a ktoś, kto w World of Warcraft nie grał, niespecjalnie poczuje różnicę. Co ciekawe, powszechnie znana nieścisłość względem WoW-a, jeśli chodzi o nazwę i lokalizację Black Citadel / Temple, pozostała niezmieniona i wciąż radośnie wprowadza w błąd. Biorąc pod uwagę to, że i tak zdecydowano się ingerować w scenariusz, naprawdę trudno tę decyzję zrozumieć.

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Gdzie są moje cytaty, ja się pytam?! 

Nie sądzę, by po tym padole łez kręciło się wiele osób, które urodziły się w okolicach roku 1990, grały na pececie i potrafią teraz beznamiętnie wzruszyć ramionami na myśl o polonizacji Warcrafta III. To była swego czasu legenda i nie ma w tym ani grama przesady. Ja również zachowałem dla niej specjalne miejsce w swoim zwichrowanym serduszku, więc na wieść o tym, że wywalono ją na śmietnik i zrobiono nową, natychmiast pobiegłem do garażu po widły i z obłędem w oczach zacząłem rozglądać się, z czego by tu zrobić pochodnię. Z jednej strony w pełni solidaryzuję się zatem z tłumem oburzonych rodaków, z drugiej – spróbujmy spojrzeć na sprawę nieco bardziej obiektywnie.

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Choć jako dzieciak byłem bezkrytycznie zakochany w popisach naszych aktorów, im częściej do Warcrafta wracam, tym więcej wpadek dostrzegam. Angielskie terminy, nazwy miast czy imiona postaci każdy wymawiał przed laty na swój sposób, nierzadko zupełnie pokraczny. Teraz, choć wciąż można nie zgadzać się z podjętymi decyzjami (imię Kil’jaeden wymawia się np. jako „Kil’dżeden” zamiast „Kil’dżejden”), aktorzy trzymają się przynajmniej jednej wersji. Problemem była też niespójność tłumaczenia z tym, co przyjęto później. Jakaś część mnie wciąż ma ochotę wydrapać sobie oczy i wyć z rozpaczy za każdym razem, gdy widzi Gromasza Piekłorycza i jemu podobnych, ale z niechęcią przyznaję, że zaczynam rozumieć, dlaczego się na to zdecydowano. Gdzie bowiem postawić granicę? Co tłumaczyć, a co pozostawić w oryginale? Nie tykać nazw własnych, powiecie. Jasne, ale których? I dlaczego właśnie tych? Zostawić wszystkie? To niewykonalne, pomyślcie zresztą sami: czy kwiatki w rodzaju „Grommash Hellscream walczył w Blasted Lands, wywijając Gorehowlem” byłyby do zakceptowania? No trochę jednak zęby bolą. To po prostu jedna z tych sytuacji, w których co byś nie zrobił, i tak okaże się do bani. Wydaje się wszelako w miarę jasne, że problem mamy my, ramole(**). Kto wychował się na Wichrogrodach i Północnych Graniach, nie ma z tym pewnie najmniejszego problemu. To bolesne, ale trzeba się czasem pogodzić z tym, że idzie nowe i nijak nie da się tego powstrzymać.

(**) Zabawne, że używam tego słowa w odniesieniu do ludzi w wieku 30 czy 40 lat, ale wiecie, co mam na myśli.

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Nie tym tonem!

Dobrze, gorzka piguła przełknięta: polonizacja jest nowa. Czy to znaczy, że zła? Cóż, przyzwyczaiłem się do starej, więc trudno mi pogodzić się z faktem, że sporą część aktorów wymieniono. Trzeba sobie jednak uświadomić, że upłynęło ponad 17 lat (w chwili premiery Reforged) i wiele się w tym czasie zmieniło. Umarł na przykład nieoceniony Andrzej Blumenfeld, który udzielił głosu między innymi piechurowi czy akolicie. Nie ma się zatem co dziwić, że słynne „atakują nasze oddziały” czy „atakują miasto naszych braci” brzmi inaczej, ale cóż poradzić? Taka kolej rzeczy. Nowi radzą sobie... różnie. Troll łowca głów brzmi w porządku, ale już orkowy siepacz męczy udawaną „twardzielską” manierą, bo aktor starał się wykrzesać z siebie o wiele niższe tony, niż pozwalała mu na to natura. Zaciągające po „ślunsku” krasnoludy nie są złe, ale szkoda, że po drodze przestały rzucać „dupami” i „palantami”. Miały charakter, skubańce. Najważniejsze jest jednak to, że w rolę Arthasa ponownie wcielił się Jacek Kopczyński i wypadł bardzo dobrze. Illidana przejął za to od niego Tomasz Borkowski(***), więc pan Jacek nie musi już okazjonalnie prowadzić dialogów sam ze sobą. Jako beznadziejny przypadek miałem wprawdzie chęć zrugać go za to, że „za mojego ojca króla!” wykrzykuje teraz nieco innym tonem, ale bądźmy szczerzy: to bardziej świadczy o mnie niż o nim.

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Ten przydługi wywód zmierza do tego, że nowa polonizacja nie jest absolutnie tragiczna... jest po prostu inna, a to dla żyjących nostalgią fanów grzech śmiertelny, czemu się zresztą specjalnie nie dziwię (oddajcie mi poprzednią Maiev!). Rozumiem potrzebę unowocześnienia i z trudem się z nią godzę, ale wystarczyło po prostu dać graczom wybór pomiędzy dwiema wersjami i każdy byłby zadowolony. Przecież dziś nie trzeba już ciąć zawartości, bo „to się, panie, na płytkę nie zmieści”. Zastanawiam się, jaka logika stała za tą decyzją, bo jakaś musiała. Nie wierzę, by Blizzard nie spodziewał się, że zbierze baty za sam fakt, iż odważył się naruszyć świętość.

(***) Zwykle daje radę, podobnie jak Sylvanas, choć w obu przypadkach angielski oryginał pozostaje rzecz jasna niedościgniony.

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Ładne, ale nie przyglądaj się z bliska

„Oryginalny Warcraft III wciąż wygląda dobrze, kreskówkowy styl starzeje się wolno i nie ma co marudzić”, pisze się w internecie. Wszystko prawda. Zdecydowana większość tak leciwych gier odstrasza koślawymi modelami i pikselami wielkości pięści, „trójka” zaś nadal prezentowała się nieźle. Nie znaczy to wszakże, że nie dałoby się jej upiększyć – takie zresztą wyznaczono zadanie Reforged. Czy się z niego wywiązano? Moim zdaniem jak najbardziej, choć nie bez wpadek. Ponownie wkraczamy tutaj w sferę „ale przecież to nie tak wyglądało, co wy do cholery wyrabiacie?!”. Oczywiście można kurczowo trzymać się przeszłości, blokując wszelkie nowinki, ale wówczas marudzono by, że Blizzard poszedł na łatwiznę, podbił rozdzielczość i kolejny raz chce kasę za to samo. Przypomnijcie sobie zresztą odświeżoną wersję pierwszego StarCrafta i związany z nią bałagan.

Postanowiono zatem podejść do sprawy ambitniej i wymieniono wszystkie modele jednostek, bohaterów i budynków. Współczesne komputery umożliwiają dodanie nieporównywalnie większej liczby szczegółów, więc skorzystano z okazji i nie szczędzono ozdobników, świateł i innych wodotrysków. Przy okazji starano się też nieco mocniej skręcić w kierunku stylu znanego z WoW-a i HotS-a, co rzecz jasna drastycznie odbiło się na wyglądzie części postaci i wzbudziło pośród zainteresowanych pewne wzburzenie. To naturalnie w dużej mierze kwestia indywidualnych preferencji, więc nie zamierzam wmawiać wam, że oto głoszę prawdę objawioną, ale osobiście jestem z większości zmian zadowolony. Orkowy szaman, troll łowca głów, nieumarły Arthas na znanym z WoW-a koniu – to istne perełki, na które patrzy się z niekłamaną przyjemnością.

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Oczywiście są i nietrafione pomysły, jak choćby dziwaczna krypta nieumarłych z ogromniastą kopułą, ale ogólnie wygląda to o niebo lepiej. Szkoda tylko, że mniej uwagi poświęcono jakości otoczenia i na tle dopieszczonych jednostek prezentuje się ono raczej prymitywnie. Pozostaje też kwestia trójwymiarowych portretów na dolnej belce. Przykładowo podczas normalnej gry, patrząc na „zdrowego” Arthasa, dostrzega się głównie piękną zbroję, bogato zdobiony młot i poprawione animacje. Portretowe zbliżenie ujawnia jednak, że w nowej wersji facjata bohatera jest zdecydowanie zbyt zniewieściała i nijak ma się do artów z oryginalnej edycji Warcrafta III. Porównaniami do podobizn z pierwotnej wersji nie szafuję, bo one też były przecież mocno komiczne, ale to już raczej kwestia ograniczeń sprzętowych.


To podpalać w końcu ten stos czy nie?

Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, więc rzekłbym tak: stosu nie podpalać, ale baty jednak się należą. Złamane obietnice należy oczywiście piętnować i nie można ich pomijać, zatem powtarzam, po trzykroć podkreślając: słusznie, że Blizzard zebrał za Reforged cięgi. Bardzo dobrze się stało, iż świat nie przymknął oczu na niedoróbki i – powiedzmy to sobie wprost – łgarstwa. Uważam jednak, że w niektórych aspektach z krytyką mocno przesadzono, a raz rozpętane tsunami gniewu pochłonęło niewinne ofiary, przesłaniając nam oczy na to, co wyszło dobrze. Inaczej, zgoda, jednak wciąż dobrze. Krytykowanie gry za sam fakt, że różni się od pierwowzoru, nie ma najmniejszego sensu, bo w takim razie po co komu właściwie to odświeżenie? Chciałbym móc oświadczyć, że kto nie jest w stanie znieść poprawionego wyglądu jednostek czy podmienionego dubbingu, zawsze może wrócić do oryginału... ale to wcale nie jest takie łatwe, bo przy okazji Reforged Blizzard mocno go zmodyfikował i utrudnił pełne cofnięcie się w czasie(****). Tej decyzji obronić się nie da i nawet nie zamierzam próbować. Jako weteran pierwowzoru tak czy inaczej bawiłem się przy Reforged całkiem dobrze, choć to pewnie w przeważającej mierze zasługa świetnego materiału źródłowego, nie poprawek. Tylko tego dubbingu trochę żal... 

Warcraft III: Reforged
Warcraft III: Reforged

Jedno jest pewne – kto nigdy nie grał w Warcrafta III i interesuje się przede wszystkim kampanią, powinien jak najszybciej gnać do sklepu, ignorując wszelkie utyskiwania. To wciąż kawał solidnego erteesa i koronny dowód na to, że ten gatunek wcale nie musi oznaczać rozbratu z fascynującą, wciągającą fabułą. Brać i grać: 140-150 złotych za opowieść tego kalibru to uczciwa wymiana. A co z ramolami, którzy pamiętają dzieło Blizzarda sprzed 20 lat? Ująłbym to w ten sposób – w jakiejś promocji, takiej minimum z 50%, pewnie bym się zdecydował. Choćby po to, by pooglądać nowe modele i doświadczyć lekko zmodyfikowanej fabuły. 

(****) Samą grafikę można w Reforged przywrócić, zaznaczając stosowną pozycję w opcjach, ale z dubbingiem trzeba się już trochę nagimnastykować, podmieniać pliki i wyczyniać inne cuda.


Redaktor
Paweł „Cursian” Raban

Jestem wielbicielem turówek i wszelkiej maści erpegów: zarówno klasycznych, jak i współczesnych. Do tego zdeklarowanym zwolennikiem tytułów dla jednego gracza, przy czym od tej zasady istnieje jeden poważny wyjątek – World of Warcraft. W Azeroth przesiedziałem więcej godzin, niż chciałbym przyznać, raz ciesząc się każdą chwilą, kiedy indziej zrzędząc na czym świat stoi. Nie wyobrażam sobie dnia bez książki (niemal zawsze fantastyki), za to spokojnie obyłbym się bez kina i seriali. Z CDA związany jestem od 2011 roku.

Profil
Wpisów3207

Obserwujących6

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze