[Weekend] Historia pewnego miecza
![[Weekend] Historia pewnego miecza](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/9ce91ea4-b72b-42b2-b8f4-a44518fc9636.jpeg)
Po kilkunastu godzinach grania w Dark Souls, kiedy udało mi się załapać podstawowy i proste sposoby, by przeżyć chwilę dłużej, wściekałem się, widząc na ekranie kolejne YOU DIED. Ciągle traciłem dusze (waluta, za którą kupuje się przedmioty i nabija levele), ciągle musiałem powtarzać jakieś fragmenty, ciągle coś wyprowadzało mnie z równowagi.
Sto godzin później zainstalowałem sobie moda, który zamiast zwykłego „Umarłeś” krzyczał mi w twarz YOU DIED LIKE A BITCH i za każdym razem, uśmiechnięty, kiwałem głową. Dokładnie to się działo: zdychałem przez nieuwagę i głupotę. A to spadłem z drewnianego dachu, próbując przebiec przez Blighttown, a to uznałem, że nie będę tracić czasu na jakiegoś przeciwnika i po prostu go ominę (mhm, tak, to zawsze działa…).
Ale ta zmiana w podejściu do zabawy, nauczenie się akceptowania porażek, była długim, dosyć męczącym procesem – treningiem, do którego nie podchodziłem zbyt poważnie, przez co nadal nie radzę sobie z niektórymi fragmentami. Wspominam o tym z prostego powodu: ostatnio w redakcji mieliśmy krótką rozmowę o tym, czy Dark Souls da się przejść grindując – napakować postać tak, żeby nic nie mogło jej powstrzymać i biec przed siebie, jak w nowoczesnym FPS-ie. Teoretycznie da się to zrobić, ale nie wierzę, że ktoś może mieć tyle samozaparcia, by rzeczywiście spróbować: From Software zresztą dobrze wiedziało, jak sobie z kimś takim poradzić.
A przynajmniej tak mi się wydaje, bo właśnie podczas tej wymiany zdań przypomniałem sobie o ekstremalnie silnym mieczu, który da się dostać praktycznie na samym początku zabawy. Nie pamiętam gdzie, ale gdzieś usłyszałem o teorii, że twórcy bardzo dobrze wiedzieli o możliwym do wykonania, banalnym triku, by zdobyć go o wiele za szybko i celowo go nie załatali. A może nawet sami podłożyli go graczom, bo chcieli im COŚ uświadomić.
Proszę państwa, oto Drake Sword.

Drake Sword jest potężnym mieczem – przez ładnych parę godzin gry pozwala kroić wrogów jak masło i sprawia, że rzadko kto stanowi rzeczywiste wyzwanie. Często określa się go „trybem easy”, bo pozwala odetchnąć od bycia nieustannie bitym, poniżanym i miażdżonym przez każdą kolejną lokację i każdego nowego przeciwnika. Do pewnego momentu.
Żeby dostać ten miecz trzeba zrobić jedną z dwóch rzeczy: wbiec na pewien most i pokonać wielkiego smoka, którego ogień zabija w parę sekund, a zachowanie zmienia się na cholernie agresywne po byle uderzeniu. Nie muszę tłumaczyć, dlaczego ta opcja po kilku godzinach grania po prostu odpada. Drugi sposób jest taki: trzeba stanąć pod mostem, wycelować z łuku w zwisający ogon gada i po prostu celnie strzelić. Około siedemdziesiąt razy. Drake Sword magicznie pojawia się w ekwipunku.
To tania zagrywka. Korzystałem z niej wiele razy, bo wiele razy zaczynałem grę od początku, i dopiero po czasie zrozumiałem, jak wielkim jest błędem. Wszyscy hardkorowcy mówili, że nie warto – ostrzegali, że w mitycznym dla mnie wtedy Anor Londo ta broń stanie się bezużyteczna. Bo „się nie skaluje”, bo „jak będziesz ulepszać inne, to okażą się lepsze”. Słyszałem o maksymalizowaniu efektów i optymalizacji środków koniecznych do efektywnego grania, ale nikt nie powiedział mi prostej rzeczy: Drake Sword jest po to, żebym niedługo zaczął dostawać po dupie jeszcze bardziej.

Większość przeciwników, których spotyka się chwilę po dostaniu go, należy do kategorii „łatwi do ubicia”. To rozleniwia, daje złudne poczucie potęgi – Dark Souls zmienia się wtedy na chwilę w zachodnie RPG, w którym im więcej macha się toporem, tym więcej obrażeń zadają topory. Magicznie stajemy się lepsi, bo jakaś statystyka idzie w górę, a nie dlatego, że gramy lepiej. I Drake Sword sprawia, że to uczucie trwa kilka ładnych godzin – ten miecz uzależnia od siebie, zmienia styl rozgrywki w coś sztucznego, coś mechanicznie przypominającego Skyrim.
Ale każdy jest w stanie zauważyć, że w pewnym momencie i tak robi się trudniej. Pojawiają się wrogowie, którzy nie padają po jednym ciosie. Czasami atakują w grupach i efektywne wbicie miecza w plecy nie eliminuje problemu: pozbywa się go na kilka sekund, zanim wstanie z ziemi. Rzeczy przez kilka godzin zupełnie niepotrzebne (parowanie, kontrolowanie tłumu) stają się znowu przydatne, jak na początku gry, bo From Software stopniowo podbija poziom wyzwania. Bardzo powoli – Undead Parish to banał, w Depths problemem może być klątwa (tnąca pasek HP do połowy) i boss na końcu, a w Blighttown ciasnota kładek. Drake Sword radzi sobie z wszystkim, co te miejsca zamieszkuje bardzo dobrze: poziom trudności rośnie mniej więcej tak, jak spodziewamy się, że będzie rósł.
Skoncentrowani na tym jednym mieczu możemy przeoczyć jednak pewną subtelną rzecz: Drake Sword jest potężny, ale się nie rozwija. Pakując punkty w siłę czy w zręczność zyskujemy niewielkie bonusy, ale długoterminowo nie mają one żadnego znaczenia. Ten miecz jest zatrzymany w czasie, w tym jednym wycinku gry, w którym stanowi rozwiązanie dla wszystkich problemów – zafiksowani na nim, przyzwyczajeni do jego potęgi, nie chcemy się z nim rozstać. Długo nie chciałem przerzucić się na słabsze bronie, bo przecież „działał”. Dalej był dobry. Może nie tak dobry, jak wcześniej, ale przecież…
Racjonalizowałem sobie w ten sposób to, że znowu zacząłem dostawać po tyłku. Sen’s Fortress było dla mnie pasmem ciągłego YOU DIED i mozolnie przebijałem się dalej cały czas wierząc, że sytuacja się poprawi. Dopiero wiele godzin później zrozumiałem, że Drake Sword nie jest żadnym rozwiązaniem, ale co najwyżej narzędziem – łatwym sposobem, by przyspieszyć sobie kilka fragmentów gry… jednocześnie pakując wszystkie zdobyte za jego pomocą środki w jakąś długoterminową strategię.
Dopiero później zrozumiałem, że tuż przed Drake Swordem mogę zdobyć Uchigatanę – katanę, która po odpowiednim ulepszeniu i prowadzeniu postaci w konkretny sposób, towarzyszyła mi do samego końca gry. I przez pół NG+, kiedy postanowiłem przerzucić się na Great Scythe. Może i nie było tak łatwo, może z niektórymi walczyłem cztery razy dłużej, ale dzięki temu czegoś się nauczyłem.
I dzięki temu byłem w stanie pozbyć się YOU DIED na rzecz YOU DIED LIKE A BITCH. Bo w pewnym momencie grania, po wielu godzinach, umierać już po prostu nie wypada.

Czytaj dalej
43 odpowiedzi do “[Weekend] Historia pewnego miecza”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Wszyscy wiemy, że w Dark Souls umiera się wiele, wiele razy. To kluczowa mechanika rozgrywki, bo nieustannie przypomina o tym, że jeszcze sporo przed nami i wiele musimy się nauczyć. From Software podobną lekcję, ale o wiele bardziej subtelną, zamknęło jednak w czymś jeszcze. W pewnym mieczu, który otrzymuje się z ogona smoka.
Śmieszne, bo moja wrodzona chęć do próbowania innych broni i rzeczy uratowała mnie przed tą pułapką. Ja pozostaję wierny Iaito i czasem mieczowi furii Queelag (z którym też trzeba umieć grać). Wciąż nie rozumiem fenomenu Great Scythe. Czy to ze względu na zasięg i ataki na spustach?
Ja miałem to szczęście, że wypadła mi Halabarda Czarnego Rycerza – wg mnie najpotężniejszy oręż w grze – przynajmniej PvE. Jednocześnie dostatecznie szybka, pozwala trzymać wrogów na dystans i zadaje ogromne obrażenia po ulepszeniu do +5.
nie ma nic złego w używaniu tego miecza zwłaszcza jeśli próbuje się ukończyć grę pierwszy raz sam pamiętam jak tylko miałem możliwośc od razu go zdobyłem, ale nie używałem by nie zepsuć sobie doświadczenia btw longsword4life!
tak poza tematem to czy jestem jedyną osobą która ukończyła i której gra się lepiej na klawiaturze i myszy?
@piotrek578|Też używałem myszy. Wolałem jednak wielkie miecze, gdyż częstokroć po celnym uderzeniu powalały wroga, co dawało mnóstwo czasu na drugi mozolny wymach.
@ piotrek578 – To możliwe ? Przez jakiś czas starałem się grać na samej klawiaturze.. Ale na myszy.. Po prostu się nie da. Nawet z DSFix’em i Mouse Fix’em. Mysz reaguje jakby emulowała gałkę pada na dodatek jest cały czas na ekranie i widać jak sobie radośnie skacze z lewej na prawą ( no.. Chyba że sobie ktoś wyłączy w DSFix’ie ).
@piotrek578 nie, zapewne nie jestes jedyny, nie gralem na padzie, tylko na myszy i klawce, ale i tak gralo mi sie przyjemnie, pomimo tego wszechobecnego hejtu (jej jedyny minus to bylo to, ze po prostu troche wolniej manewrowala niz w wiekszosci gier)|DS-a przeszedlem tylko raz i faktycznie skorzystalem z drake sworda, ale nie wstydze sie tego, bo on nie jest po to zeby zrobic sobie tryb easy, ale zapewne po to zeby w czasie korzystania z niego moznabylo nauczyc sie grac
Hm.. Widząc ilość pojawiających się komentarzy jestem zdumiony. Naprawdę uważam sterowanie na myszy i klawiaturze w tym tytule za jedno z najgorszych jakie można kupić. Zapewne można się przystosować po pewnym treningu. Ja osobiście specjalnie poleciałem po pada który współpracuję z grą żeby się tym nie przejmować. A co do Dark Souls.. Poziom trudność w tej grze stanowi dezinformacja. Twórcy nie podają żadnych informacji wprost. Ale wszystko można wypatrzyć lub dowiedzieć w inny sposób ( dialog lub opis ).
skorzystalem z drake sworda glownie dlatego, ze pierwszy raz gralem, a nie wiedzialem za bardzo jak dziala ulepszanie itd. podczas uzywania go moglem dosc normalnie bic moby (gralem magiem, wiec przy bosach i tak bilem magia, miecz byl tylko do slabszych przeciwnikow), a w tym czasie ogarnalem ulepszenia, zary itp. |gra sie zaczela gdy nasycilem magia swoja halabarde z ogona gargulca 😉
Problemem wcale nie jest miecz. Wszyscy, którzy latali z drake swordem przegrali już na początku, zanim go jeszcze zdobyli. Szanse na to, że znajdzie się ten miecz przy pierwszym podejściu, bez patrzenia na poradniki, są nikłe. A do takich gier podchodzi się na ślepo, bez jakiejkolwiek wiedzy. Cóż, gratuluje zepsucia sobie gry na własne życzenie. Idioci.
wiec drake sworda nazwalbym taka przejsciowka, zeby w czasie korzystania z niego ogarnac ulepszanie, przy okazji nie tracac przyjemnosci z prowadzenia rozgrywki
Ja korzystałem z Drake Sworda, ale na szczęście wypadł mi Długi Miecz Mrocznego Rycerza (ten co skaluje się z siłą). Jak już dowiedziałem się, że w ogóle istnieje jakieś skalowanie, to szybko wywindowałem siłę i w Anor Londo zacząłem zadawać średnio 300-700 obrażeń. No i wszyscy przeciwnicy przestali być wyzwaniem.
Nie bardzo rozumiem tego narzekania na zestaw klawiatura + mysz. Owszem na początku było ciężko, choć to chyba bardziej ze względu na specyfikę tytułu, a więc parowania, uniki i ataki. Natomiast już po tym bossie na moście klawiatura i mysz sprawdzały się doskonale! Szczerze to nie wiem, jak grało się na padzie ale podejrzewam, że dla osoby, która miała kontakt jedynie z „padami” od pegasusa (czyli ja) byłoby to ciężkie przeżycie;)
@ QuadDamage – Proponuje zacząć myśleć zanim zaczniesz kogoś obrażać. Nikt sobie gry nie zepsuł zdobywając ten miecz. Jeśli tak uważasz.. To najwyraźniej sam jesteś..
@Quaddamage – brak jakiejkolwiek asekuracji przez twórców, jest moim zdaniem zachętą do szukania informacji i pomocy na własną rękę. Nawet ze wszystkimi poradnikami, trickami i filmikami, po 100 godzinach gra jest megatrudna.
@Trizer Naucz się czytać ze zrozumieniem. Nie chodzi o sam miecz tylko granie z poradnikami. I tak, grając w taki sposób psuje się rozgrywkę, bo zarówno demon’s jak i dark souls opierają się na odkrywaniu rzeczy samemu.
@vimes wszystkie potrzebne informacje można znaleźć w grze. Wystarczy tylko trochę logiki i chęci to czytania. Być może z wyjątkiem bed of chaos. Zresztą, from przyznało, że popełnili błąd bo ta walka przeczyła idei ich gry.
Quad, uspokój się.
Claymore na zawsze w mym sercu <3
@ QuadDamage – Ja się odniosłem do twojego przykładu. A moim głównym zarzutem wobec ciebie jest obrażanie innych za to w jaki sposób chcą grać. Jeśli ktoś chce sobie poszukać informacji w poradniku.. To niech to zrobi. Jeśli granie w taki sposób sprawia mu przyjemność to nie widzę problemu. Więc proponuje ci przemyśleć następnym razem twoją wypowiedź. To wszystko.
Ja tam najbardziej lubiłem bawić się w żywy czołg. Zbroja giganta +5. Tarcza Artoriasa + Miecz Artoriasa. 1.5k hp + max staminy + ewentualne czary (z Większą Magiczną Tarczą Tarcza Artoriasa zablokuje wszystko i nawet nie strace staminy). Prawda, to raczej tylko PvE, ale wciąż się przyjemnie grało. A co do klawiatury i myszy. Z dsfixem znikneły wszystkie problemy. Rozdzielczość, myszka z ekranu zniknęła, czułośc myszy zmieniałem – i + na klawiaturze numerycznej, a do układu klawiszy szybko sie przyzyczaiłem
@Trizer Nikomu nie zabronię grać w tekkena na metodę „wal w co popadnie” (i czerpać przyjemność z tego, jak coś przypadkiem wyjdzie) ale jak najbardziej nazwę to idiotyzmem, bo dlaczego nie nazywać rzeczy po imieniu? Dam sobie rękę uciąć, że większość z tych, którzy pomagali sobie internetami w DS, grając w DS2 mieliliby większą satysfakcje idąc na ślepo.|@Berlin make me. Powinieneś być wdzięczny, dyskusje ci rozpalam pod kiepskim tekstem. Nah, żartuje. Artykuł świetny, jak zwykle zresztą.
Tak szczerze mówiąc, to drake sword’a użyłem może z parę razy, żeby sprawdzić jak się nim walczy, wolałem jednak swojego Claymore’a +5, szybko można go zdobyć i rozwinąć w dowolnym kierunku, a potem przerzuciłem się na Halabardę Czarnego Rycerza (polecam 😀 ). Jak ktoś lubi to niech sobie ułatwia grę, bo czemu by nie?|@Berlin co do tych siedemdziesięciu strzał to bym polemizował, ja wystrzelałem około 30 (pamiętam jak liczyłem), ale to tak na marginesie, nie żebym się czepiał czy coś 🙂
@ QuadDamage – Różnica między „wal w co popadnie” a „Zapoznaj się z tytułem czytając poradniki/wiki” jest raczej spora. Ale.. Najwyraźniej „QuadDamage” który otrzymałeś wpłynął na pracę jednego z twoich narządów ( zalecam skorzystanie z apteczki ). Nie mam zamiaru z tobą więcej dyskutować na ten temat ponieważ nie ma to sensu. Jedynie apeluje żebyś nie obrażał innych za to w jaki sposób lubią grać.
ja przelazłem darksoulsa na myszce i klawie z 6 razy i mam do powiedzenia dwie rzeczy..|1. pierwsza gre przelazlem bez jakiegokolwiek poradnika czy stron i ta gre zapamietalem najlepiej bo byla najtrudniejsza najciekawsza i dawała najwieksza satysfakcje oraz 2 Praise The Sun!
@QuadDamage – koleżka chyba nie kuma mechaniki i pomysłowości graczy. Nie wiedziałem o tym mieczu z ogona, a go zdobyłem za pierwszym podejściem. Bo przypomniał mi się smok z jedynki. Którego gracze obadali jak zabić. Jest mnóstwo takich rzeczy.
@Trizer Ty faktycznie masz problemy z rozumowaniem, nie? Podałem tylko przykład, że można grać w „zły” sposób na kompletnie innej grze a nie porównałbym ich ze sobą, bo jak można ze sobą porównywać tak odmienne gry? Zresztą zauważ, że na nikogo nie wjechałem personalnie. Wszystkich którzy grali w jakiś tam sposób? Kim są ci wszyscy? Za to ty próbujesz tutaj insynuować, że coś ze mną nie tak. Wisi mi to, ale hipokryzji nie cierpię, wiec faktycznie zakończ dyskusję.
@Engardo hah, sam go też wydropiłem za pierwszym podejściem. Kilka osób które grało w monster huntera też próbowałby zając się ogonem. Zresztą właśnie dlatego można zdobyć ten miecz, to miała być nagroda za pomysłowość. Ale ile osób faktycznie próbowało, nie wiedząc o nim wczesnej? Ze względu na to, że ludziska po prostu patrzą w poradniki/let’s playe ten miecz skończył bardziej jako easymode a później narzędzie kary, gdy już przestanie być użyteczny.
Cholera. Jestem po 6 -7 godzinach gry ,czyli przy ogromnym szczurze w kanałach (bodajże głębia )to znaczy niewiele 😉 |I faktycznie coś w tym jest. Odkąd zdobyłem Drake to wszystko stało się takie proste. Wbijam się w 3 zombiaków na pełnym gazie i padają pod jednym hitem. Mini-boss w kościele padł od paru hitów. Co prawda poczułem się jak Bóg zabijając go tak prosto ale nie było tej frajdy (i satysfakcji) co była przy demonie na murze. Tylko najgorsze w tym jest ,że ten miecz po prostu kusi żeby go używać 😉
@QuadDamage Gry są po to, żeby bawić, jak zresztą wszystko co ma dawać zabawę. Wolisz używać poradników, żeby lepiej się bawić? Proszę bardzo. Wolisz przeczytać, jak skończy się kryminał przed jego przeczytaniem? Proszę bardzo. Zwykła logika i trochę szacunku by Ci się przydało.
Drake Sword to nic, taki Black Knight Sword zepsuł mi w później całą zabawę ze zdobywania nowych broni bo każda wypadała przy nim słabo.
Black Knight halaberd, to później już totalny gamebreaker, bo zadaje tak kosmiczne obrażenia, że właściwie nikt już nie stanowił zbyt dużego problemu. W sumie jak się nad tym zastanowić, to DS jest momentami bardzo kiepsko zbalansowane, chyba każdy kto trochę pograł powinien to zauważyć. From Software – plz nerf.
Ja znowu całą grę z Gravelord Servant Swordem przeszedłem.
Dla mnie takim trybem easy jest raczej Zweihander. Można go zdobyć znacznie szybciej niż Drake Sword, a i obrażenia zadaje znacznie większe. Grając nową postacią, która raczej korzystała z katan i jednorękich mieczy, zrozumiałem jak OP są bronie dwuręczne. Szczególnie ta o której pisze Abyss.
Ale… to była wywerna…
Nie miałem tego problemu. Mi z pierwszego czarnego rycerze dropną jego miecz. 😀
Drake Sword to nic, jak mi wyleci black knight sword z rycerza w burgu to spokojnie można z nim iść całą grę, do tego jaszczurki w pobliżu wyrzucają migoczący tytanit do jego ulepszenia. Jednego gargulca na dachu zabiłem chyba 4-6 ciosami o_O . Greatscythe to wcale nie taka zła broń, według filmików ENB ma najlepszy dps z broni pod zręczność, tylko trzeba nauczyć się nią operować 🙂 Ostatnio wysypał mi się Windows i przeinstalowałem, czy save’y będą jak pobiorę grę jeszcze raz przez Steam?
W sumie to ja sam spędziłem większość gry z Lightning Claymore’m. Głównie ze względów estetycznych ( podoba mi się wygląd tego miecza ).|@ Kondzio – Masz rację. To była Wywerna a nie smok. Ludzie zawsze to mylą.. Pewnie dlatego że wygląda jak smok.|@ ShadowNinja – Twój miecz miał jedną rękę !? Czy masz na myśli jednoręczny..
Do sprawdzenia sławnego „czitu” z mieczem zmusiłem się przy trzecim przechodzeniu gry. Niesamowite jaja zaczęły się dziać przy lokacjach wspomnianych w tekście i szybko, korzystając z wcześniejszych doświadczeń oraz ostrzeżeń że „się nie skaluje”, wymieniłem go na coś gorszego. Niesamowite było poczucie bezsensownego pakowania w statsy (życie i staminę) i dopiero od połowy gry zaczęła się prawdziwa orka, by to wszystko naprawić. Przy najbliższej okazji kazałem zjeść Drake Sword Framptowi 🙂
Kondzio, wiem, ale zdecydowałem się uprościć sprawę i nie wprowadzać do tekstu kolejnych rzeczy – i tak już jest przeładowany. Ale racja, poprawie. 🙂
Najwieksza ironia jest to ze na tym samym znajduje sie claymore a przeciwnicy wokol dropia wlocznie i dlugie miecze. Wszystkie te bronie sa wystarczajaco potezne(claymore to scisla czolowka wielu list najlepszych).|Chociaz z dark souls najlepiej wspominam swoj poczatek, zrobilem paladyna(pasowal imo do uniwersum). Gdy pierwszy raz zobaczylem miecz artoriasa zakochalem sie mimo ze wymagal sporo i wedlug wielu byl zwyczajnie slaby. Uzywam go do teraz ng5+ i nic nie zmusilo mnie do zmiany.
Tym tekstem nieźle zachęciłeś mnie do zagrania w Dark Souls, Berlinie.