[Weekend] To sprint, nie maraton ? czyli jak przegrać wyścig konsol

[Weekend] To sprint, nie maraton ? czyli jak przegrać wyścig konsol
Avatar photo
Już od kilku miesięcy wyczekujemy niecierpliwie nowej generacji. Można by spytać – czy nie byłoby ciekawiej, gdyby Microsoft wypuścił swoją konsolę już na E3? Kilka miesięcy przewagi, korzyść dla nas i ogromny cios dla Sony! Co mogłoby pójść nie tak? Odpowiedź brzmi – wszystko. Przyjrzyjmy się historii konsoli, która próbowała pokonać w ten sposób PlayStation.

Zanim jeszcze poznaliśmy daty premier Xboksa One i PlayStation 4, fanboje odpowiedzialnych za nie firm trzymali kciuki, by to wybrana przez nich konsola pojawiła się na rynku jako pierwsza. Argumentacja była taka, że ten, kto wcześniej wprowadzi nową generację pod strzechy, znajdzie sojuszników w postaci żądnych nowości i bardzo niecierpliwych graczy. Wielu jednak nie wie, że sytuacja, w której jesienna premiera Playstation zostaje wyprzedzona o kilka miesięcy przez poważnego konkurenta miała już miejsce.

Pod koniec 1994 roku miały miejsce japońskie premiery Segi Saturn oraz Sony PlayStation. Saturn odniósł sukces po części dzięki skutecznej kampanii reklamowej z uwielbianym przez fanów „niebieskich” do dziś Segatą Sanshiro – niezwykle męskim karateką, który podróżuje po Kraju Kwitnącej Wiśni szukając przygód i ludzi, którzy jeszcze nie usłyszeli dobrej nowiny o nowej konsoli. Często głosi ją przy użyciu filozofii pięści. Sami spójrzcie na film poniżej – czy nie chcecie ruszyć do sklepów i samemu kupić sobie Saturna?

Ostrzeżenie: tłumaczenie może być poprawne. Ale nie musi.

Potężny Segata wspierany przez skromny, ale kuszący zestaw gier (z których najważniejszymi były porty Mysta i Virtua Fighter) odniósł zwycięstwo – pierwszego dnia w Japonii sprzedało się 170,000 egzemplarzy Saturna, a Sony stanęło przed nie lada wyzwaniem. PlayStation kusiło mocą, ale nie miało estymy, jaką cieszyli się twórcy Sega Mega Drive. Powoli odchodząca do lamusa maszyna zdobyła szturmem Europę, o którą popularne na innych rynkach Nintendo specjalnie się nie starało, a także oczarowała Amerykę agresywnym marketingiem i dobrym doborem developerów third-party. O ironio, Mega Drive nigdy nie odniosło sukcesu w Japonii – na szczęście dobry start Saturna w rodzimym kraju zwiastował, że tym razem mogła szykować się dominacja na skalę światową. Następnym krokiem dla Sony i Segi były Stany Zjednoczone.

Japońscy giganci szybko ogłosili daty, na jakie zaplanowali amerykańskie premiery. Szef Sega of America, Tom Kalinske obwieścił, że 2 września 1995 nastąpi saturnowa sobota, czyli „Saturnday”. Sony Computer Entertainment zareagowało, rezerwując na wydanie w USA PlayStation kolejną sobotę, czyli 9 września. Wieści szybko się rozeszły. Ani gracze, ani Sony nie wiedzieli jednak, że „Saturnday” to zmyłka. 11 maja, na pierwszej konferencji E3 w historii, Tom Kalinske po raz kolejny zaprezentował nadchodzącą konsolę… a swoją mowę skończył obwieszczając, że Saturna można już kupić w czterech sieciach sklepowych na terenie Stanów. Cena – czterysta dolarów.

Fan Segi, który tego dnia odwiedził Babbage’s, Electronics Boutique, Software Etc. lub Toys „R” Us był zszokowany. Na ich półkach znaleźć mógł nie tylko upragnioną konsolę, ale także bijatykę Virtua Fighter, zapierający dech w piersiach rail shooter Panzer Dragoon czy ścigałkę Daytona USA – tytuły, które do dziś cieszą się kultem, oraz trzy inne gry, o których czas zapomniał (Clockwork Night, Sega Worldwide Soccer oraz Bug!).

Zaprojektowana przez Moebiusa okładka Panzer Dragoon. Co ciekawe, duchowy następca gry stworzone przez to samego studio, czyli Crimson Dragon, dostępny będzie na starcie Xbox One.

To tak, jakby Święty Mikołaj przyniósł prezenty pół roku wcześniej… tyle, że przyniósł ich za mało. Levi Buchanan wspomina na portalu IGN, że 11 maja 1995 pracował w Software Etc., a niespodziewane pojawienie się w jego rękach paczki z Saturnami spowodowało u pracujących tam graczy czystą euforię. Żadna z konsol ostatecznie nie trafiła na miejsce przeznaczenia, czyli półki sklepowe. Pracownicy zapłacili za nie z własnej kieszeni, będąc przekonanymi, że i tak wkrótce Sega uzupełni im zapasy (w końcu gier przysłali im znacznie więcej, niż konsol). Mylili się. Mijały tygodnie, a do Daytony i Panzer Dragoona nie dołączały maszyny, które byłyby w stanie je uruchomić.

Po krótkiej euforii przyszedł czas na stawienie czoła rzeczywistości. Wszystkie sześć produkcji dostępnych na Saturna stworzonych zostało przez Segę – zachodni producenci third-party byli zaskoczeni nagłą premierą równie bardzo, co gracze. Ich jesienne plany wsparcia nowej konsoli zostały pokrzyżowane, a wielu z nich uznało, że japoński producent zdecydował się na monopol w celu sprzedania jak największej liczby swoich gier i zraziło się do niego. Nadchodząca maszyna od Sony stała się znacznie bardziej kusząca, zwłaszcza, że na niespodziankę firma zareagowała prostym i genialnym posunięciem. Zatem wasza konsola kosztuje czterysta dolarów? Tak się składa, że nasza tylko trzysta. Ma też przyjaźniejszą programistom architekturę i łatwiejszy w osiągnięciu trójwymiar. Szach i mat.

Podobnie gorzkie odczucia, co developerzy miały sieci handlowe, które nie otrzymały swoich Saturnów. Jedna z nich – KB Toys – zdecydowała się nawet na bojkot Segi. Szybko pozbyli się ze swoich działów z grami wszystkiego, co związane z Segą i zastępując ich produkty tymi tworzonymi przez Nintendo i Sony. Następstwa utraty zaufania tej firmy „niebiescy” czuli jeszcze długo, bo nawet po premierze Dreamcasta. Sytuacji nie pomógł znacznie bardziej ograniczony i stonowany marketing (w końcu wielu ludzi zaplanowało zakup na wrzesień i wieści o wydarzeniach z E3 albo do nich nie dotarły, albo nawet zdenerwowały) oraz słaby line-up. Konsola rozpaczliwie potrzebowała więcej system sellerów, ale Sega podchodziła do wyboru zachodnich wydań bardzo konserwatywnie. Pokazuje to podejście firmy do Sakura Wars – Sega of America sądziło, że zachodnich graczy nie będą interesowały czasochłonne jRPG i nie zdecydowało się na przełożenie gry na angielski. Dwa lata później ich poglądy zrewidować miało Final Fantasy VII.

Zapytany o Segę Saturn Bill Gates odpowiedział “nasz twórca gier woli konsolę Sony”.

Porażka Segi była zupełna. Do premiery PlayStation sprzedali w Stanach Zjednoczonych tylko 80,000 Saturnów. Pobicie tego wyniku zajęło konsoli Sony zaledwie parę dni.

Jaki z tego morał? Niezbyt odkrywczy, prosty, wyjęty prosto z bajki Ezopa o żółwiu i króliku. Wyścigu konsol nie wygra ten, kto wszystko stawia na mocny start, a ten, kto prze do przodu konsekwentnie – tak było, jest i będzie. Saturnowi nic nie dały solidne tytuły startowe i znacznie wcześniejsza premiera. Sony zapewniło sobie nad nimi prowadzenie przez przemyślaną, długotrwałą strategię. Czy po niekoniecznie oszałamiających wynikach sprzedaży PS3 zrewidowali swoją taktykę i znowu przygotowali się solidnie? Czas pokaże. Tymczasem czekamy na 29 listopada, kiedy to z kilkumiesięczną przewagą nad Xbox One pojawi się w Polsce Playstation 4. Co prawda – jak pokazuje powyższa opowieść – nie gwarantuje to zwycięstwa, ale na pewno w nim nie przeszkodzi.

15 odpowiedzi do “[Weekend] To sprint, nie maraton ? czyli jak przegrać wyścig konsol”

  1. Już od kilku miesięcy wyczekujemy niecierpliwie nowej generacji. Można by spytać – czy nie byłoby ciekawiej, gdyby Microsoft wypuścił swoją konsolę już na E3? Kilka miesięcy przewagi, korzyść dla nas i ogromny cios dla Sony! Co może pójść nie tak? Odpowiedź brzmi – wszystko. Przyjrzyjmy się historii konsoli, która próbowała pokonać w ten sposób PlayStation.

  2. Playstation 3 miało premierę chyba z rok później niż xbox360, miało bardzo ciężki start jednak ostatecznie sprzedało się więcej ps3 niź x360. Podejrzewam, że gdyby nie zbytnia pewność siebie co do ps3, (po sukcesie ps2 byli przekonani że ps3 sprzeda się świetnie nawet po tej astronomicznej cenie która była w dniu premiery) microsoft z swoim xbox360 nie zdobyłby takiej silnej pozycji na rynku (co raczej byłoby korzystne, bo to microsoft wprowadził te głupie płatne multi, a sony z ps4 poszło tą samą drogą).

  3. Jakoś kiepsko mi się ten artykuł czytało – w paru miejscach trochę zagmatwany.

  4. A w xboxone chciał wprowadzić jeszcze gorsze ograniczenia (w zasadzie takie same jakie są na pc), ale na szczęście pod presją konsumentów się z tego wycofał i wizja tylko dystrybucji cyfrowej, gdzie gracze byli by zmuszania do kupowania gier po 60/70 euro / 239/279 zł została o kilka lat odłożona. Gdy w sklepach nie bedzie już pudełek z grami, prawodopodobnie skończą się też niższe ceny gier pc w Polsce. Bo po co sprzedawać coś za 130 skoro można za 230 a i tak kupią. Obecnie polskie sklepy cyfrowe CDN

  5. Obecnie polskie sklepy cyfrowe sprzedają gry dużo taniej niż na steamie, ale to dlatego, że mamy też pudełka i klient mając do wyboru pudełko za 130, steam za 230 lub polski sklep cyfrowy za troche poniżej 130 nie wybiera przecież steam. Gdy zabraknie pudełek sytuacja pewnie bedzie wygladała tak: steam 230, polski sklep cyfrowy: 200-220.

  6. Przypomina to trochę strategie nintendo które nie zważa na line up sony/ Microsoftu|Z wii im się udało dzięki gimic’owi w postaci wii mota |Wii u czegoś takiego nie ma i już widać po sprzedaży że jest mniej lub bardziej klapą| |@labedz5|Sprawę można rozwiązać na modłę rosyjską |(żeby nie było ja do niczego nie namawiam) ale warto się zainteresować w jaki sposób ceny gier w Rosji są tak niskie

  7. Tak patrzę na ceny gier na PS4/X1 i jak widzę pudełko za 250 zł, to wolę zostać przy obecnej generacji.

  8. Ja na święta 1996 roku dostałem Segę Saturn. Rodzice mieli mi kupić Playstation ale sklepikarka przekonała ich że PS zaraz padnie i nic nie będzie na niego wychodzić. 😛 Ale i tak na Segę Saturn mam kilka z najlepszych gier w jakie w życiu grałem jak Rayman 1, Panzer Dragoon Zwei i Virtua Fighter 2.

  9. @ MrMleczko A na czym polega ta modła rosyjska? W każdym razie u nas to nie przejdzie, przecież jesteśmy krajem rozwiniętym (naprawdę, sprawdźcie sobie), należymy do UE i w ogóle jesteśmy tacy zamożni, że wydanie 60 euro to żaden problem 😀

  10. @labedz5|połączenie silnego wpływu tych co to lubią pływać pod czarną banderą |i rozsądnych wydawców którzy zamiast biadolić obniżyli ceny wydając gry w prostszej postać (żadnych art bookow i innych pierdół czyste dvd z grą.|notabene teraz nawet dvd nie trzeba zazwyczaj a ceny u nas nadal wysokie) piractwo spadło |wydawcy podnieśli zysk a Rosjanie cieszą się niskimi cenami

  11. Dobra, powiem szczerze, że kupiła mnie ta reklama.

  12. @MrMleczko nie dla każdego art book to pierdoła

  13. Pamiętam tą konsolę z tytułów Sonic ,Virtua fighter i Nights Into Dreams.W tym czasie pożyczałem „dobowo” konsole do czasu.Do czasu premiery PSX.Od tamtej pory na gry spoglądam inaczej 😉

  14. Jeszcze z tamtego okresu pamiętam N64 i Goldeneye.Ja i moi znajomi czegoś takiego nie widzieliśmy ,więc grało się,oj grało i to kawał czasu.Nawet był StarCraft na N64 ale bez komentarza.Tekken 2 pokazał gdzie moje miejsce i od tamtej pory jestem z PlayStation.Tylko szkoda gier bo albo ich ubywa (vide WipEout) lub schodzą na psy jak Tekken.Mam nadzieję że PS4 wskrzesi pewne serie jak choćby Crash Bandicoot.

  15. Było to oczywiście po „śmierci” Saturna acz nie tak odległej.

Skomentuj rumbur Anuluj pisanie odpowiedzi