[Weekend] Tom Clancy – Kardynał Baltimore

[Weekend] Tom Clancy – Kardynał Baltimore
Avatar photo
Zwykliśmy pisać o zmarłych, że „odeszli za wcześnie”, ale tym razem podobne zdanie nie padnie. Tom Clancy pozostawił po sobie aż 20 powieści, ich łączny nakład przekroczył 50 milionów egzemplarzy, a dziesięć zameldowało się na pierwszym miejscu listy bestsellerów New York Timesa. Odszedł jako spełniony artysta, tworząc do śmierci, a jego pomysły przeniknęły do świata filmów i gier.

Nie można zacząć inaczej, jak od wspomnienia Baltimore w stanie Maryland. To tam Clancy przyszedł na świat (w 1947), tam studiował, pisał i tam też dokonał żywota. W połowie wieku miasto przeżywało rozkwit demograficzny (populacja sięgnęła niemal miliona obywateli), równocześnie borykając się z narastającym problemem narkotykowym i rozruchami ludności czarnoskórej. Syn Thomasa Clancy’ego Seniora po ukończeniu tamtejszego katolickiego liceum dostał się do jezuickiego Loyola College, gdzie dał się poznać jako wytrawny szachista i uczestnik uniwersyteckich debat oraz – co dziwić nie powinno – pasjonat militariów (do jego ulubionych autorów należał zresztą Samuel Eliot Morison, specjalizujący się w historii marynarki Stanów Zjednoczonych).

W 1969 przyszły autor zdobył dyplom z literatury angielskiej i w tym samym roku poślubił pielęgniarkę Wandę Thomas King, z którą dorobił się czwórki dzieci. Przez niemal dekadę Clancy pracował nie przy maszynie do pisania, a w firmach ubezpieczeniowych. Lata 70. to jednak ważny okres dla jego twórczości. W połowie dekady eskalacja napięć na linii Waszyngton-Moskwa sięgnęła zenitu. Okres, który przeszedł do historii jako najbardziej dramatyczny moment zimnej wojny, obfitował w ciekawe wydarzenia, których jednym z miejsc w 1975 był dokujący w Rydze FFG Storozhevoy. Doszło tam do buntu, jaki zainspirował pierwszą powieść Clancy’ego.

Przełom w życiu zawodowym nastąpił w 1980 roku. Wtedy też zatrudniony dotychczas przy sprzedaży Clancy wykupił od matki Wandy firmę ubezpieczeniową, co dało mu luksus planowania własnej pracy. Zaczął pisać w czasie przerw biurowych i po godzinach. 2 lata zajęło mu ukończenie Polowania na czerwony październik (1984), którym ujawnił zresztą swoją miłość do historii wojskowości. Clancy sam aplikował do rezerwy, ale jego wysiłki pogrzebała wrodzona krótkowzroczność. Do dnia wydania książki, mając 36 lat, nie opublikował niczego (wyłączywszy trzystronicowy artykuł w prasie fachowej i list tamże), książka okazała się jednak nadzwyczajnym sukcesem.

Za wydane nakładem Naval Institute Press 45 tysięcy egzemplarzy (warto zaznaczyć, że była to pierwsza w historii wydawnictwa przedstawicielka literatury pięknej) otrzymał 5 tysięcy dolarów. Swoją cegiełkę do wprowadzenia Polowania… na listę bestsellerów New York Timesa dołożył niespodziewanie prezydent Ronald Reagan, który pochwalił twórczość Clancy’ego na konferencji prasowej, a nawet zaprosił go na spotkanie do Białego Domu (autor dowcipnie skomentował zresztą wizytę, mówiąc: „gość ma uścisk dłoni jak drwal”). Pierwszy między równymi nie był w swych peanach osamotniony. Literacki debiut docenili zarówno krytycy, jak i militaryści, chylący głowy przed pieczołowitością Clancy’ego w oddaniu realiów.

Sukces komercyjny (dzięki Reaganowi szybko sprzedało się 2,5 mln egzemplarzy, powstała również bestsellerowa planszówka „na motywach”) pozwolił Clancy’emu skupić się na dalszej działalności artystycznej. Po wydaniu z Larry’m Bondem Czerwonego sztormu, traktującego o III Wojnie Światowej i walkach między NATO a Układem Warszawskim, Jack Ryan, bohater Polowania… powrócił w Czasie Patriotów (1987), Stanie zagrożenia (1989) i Sumie wszystkich strachów (1991). O postać Clancy’ego upomniało się także Hollywood. W 1990 na ekranach kin pojawiła się filmowa wersja jego książkowego debiutu, w której zagrali Alec Baldwin, Sean Connery i James Earl Jones. Pomimo dość skromnego budżetu obraz zarobił ponad 200 milionów dolarów. Nieco tylko mniejszym sukcesem okazały się premiery ekranizacji Czasu patriotówStanu zagrożenia (oba z brawurową rolą Harrisona Forda) oraz Sumy wszystkich strachów (Ben Affleck, Morgan Freeman).

Ręka w rękę z powodzeniem na srebrnym ekranie szły kolejne literackie perełki. W 1988 Clancy podpisał lukratywny kontrakt na 3 kolejne książki, opiewający na 3 miliony dolarów (dużą część wynagrodzenia zainwestował zresztą w nieruchomości), z czego każda okazała się sukcesem komercyjnym (nie powinno dziwić, że dekadę później nowy wydawca zaoferował mu już 50 milionów). Do najlepszych thrillerów pióra Clancy’ego należą Stan zagrożenia, Niedźwiedź i smok oraz Tęcza Sześć, szczególnie zresztą ważne, gdy mówimy o działalności na polu elektronicznej rozrywki. Jako że w latach 90′ autor stał się figurą szczególnie rozpoznawalną, zaczął sygnować swoim nazwiskiem serie wywodzące się spod klawiatur kolegów pisarzy. Tak było z Op-Center Jeffa Rovina czy Net Force Steve’a Perry’ego.

W 1996 Clancy postanowił spróbować czegoś nowego i za pieniądze zgromadzone na sprzedaży powieści (i praw do filmów) założył Red Storm Entertainment. Choć debiuty studia do historii nie przeszły (kto pamięta jeszcze o Tom Clancy’s Politika albo Dominant Species?), strzałem w dziesiątkę okazało się wydanie taktycznego shootera Rainbow Six. Dziennikarze chwalili zarówno pierwszorzędną oprawę, wymagający tryb multiplayer oraz – podobnie jak recenzenci Polowania na czerwony październik – zachwycali się realizmem. Nieco przypadkiem gra wynalazła przepis stosowany przez developerów do dziś, za owoce czego należy uznać serie Ghost Recon, czy udaną egranizację Sumy wszystkich strachów. Podobnie jak w przypadku książek, Clancy chętnie udzielał nazwiska grom inspirowanym jego prozą – tak było ze zręcznościowym Rainbow Six: Vegas, średnio udaną strategią EndWar, skradankowym Splinter Cell (o którym możecie poczytać sporo w CDA 03/2014), czy skupionym na walkach powietrznych H.A.W.X. Inwestycje opłaciły się zresztą na tyle, że w 2002 Forbes umieścił go na 10. miejscu listy najlepiej zarabiających celebrytów.

Dużą uwagę przyciągają zresztą i produkcje opatrzone nazwiskiem pisarza pośmiertnie. The Division, multiplayerowa hybryda shootera i RPG, ma stanowić pokaz możliwości nowego silnika Snowdrop (ów ujmuje na zwiastunach ślicznymi efektami cząsteczkowymi i niezgorszym oświetleniem). Rainbow 6: Patriots znajduje się w limbo i choć swego czasu było o grze głośno, taktyczna strzelanka od Ubi dość burzliwie przechodzi okres dojrzewania, stąd jej charakter może się diametralnie zmienić. Online’owy EndWar budzi niemniej kontrowersji. Mimo że „jedynka” była – z grubsza – klasycznym RTS-em (z tyleż odważną, co skopaną opcją sterowania głosem), jej sequel kroi się na rozgrywkę dla każuali, w dodatku stanowiącą dość swobodną wariację na temat gatunku MOBA.

Sam Tom Clancy zgasł 1 października, choć z fanami pożegnał się dopiero w grudniu, powieścią Command Authority. Co znamienne, choć pierwsze skrzypce gra weń Jack Ryan Jr., syn bohatera pierwszych książek, na stronach odnajdujemy co nieco spuścizny szlachetnego seniora (który – przypomnijmy z kronikarskiego obowiązku – został ostatecznie prezydentem Stanów Zjednoczonych). Na cmentarzu Clancy’ego żegnały dwie żony (w 1996 ogłosił separację z Wandą, by w 1999 rozwieść się i poślubić dziennikarkę Aleksandrę Marie Llewellyn, parę przedstawił sobie zresztą nie kto inny, ale generał Colin Powell, późniejszy sekretarz stanu), czwórka dzieci z pierwszego małżeństwa i jedno z drugiego. Z rodziną w bólu połączyły się miliony fanów na całym świecie. Byli wśród nich zarówno czytelnicy, widzowie, gracze, jak i pokolenie wychowanych na jego prozie autorów. Tyleż dzięki talentowi do pisania, co biznesowej smykałce nazwisko Clancy’ego stało się bowiem synonimem rozrywki na wysokim poziomie.

8 odpowiedzi do “[Weekend] Tom Clancy – Kardynał Baltimore”

  1. Alpharadious 22 lutego 2014 o 12:34

    Bez Skrupułów – bardzo dobra książka pana Clancy’ego. Polecam 🙂 .

  2. Pierwszą książkę Clancy`ego przeczytałem w 2008 roku. Suma Wszystkich Strachów okazała się jedną z najlepszych pozycji z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia. Rozdział „Trzy Merdnięcia” zapamiętam chyba do końca życia:)

  3. Pierwszą jego książką jaką przeczytałem była Tęcza Sześć, później Polowanie na Czerwony Październik, jeszcze później Patrioci… Nie wiem czy to jest „dobra literatura”, ale na pewno doskonała rozrywka.

  4. Ja z kolei polecam „Czerwony Sztorm” i ” Sumę wszystkich strachów”. Te 2 podobały mi się najbardziej.

  5. Tak właściwie, to jaką mam pewność, że sięgając po książkę z nazwiskiem Toma Clancy’ego, sięgam po napisaną przez niego?

  6. Uwielbiam ksiązki Toma Clancy’ego szczególnie polecam „Czerwony Sztorm”

  7. Dla mnie Tęcza Sześć to klasyk… (z racji ulubionej gry, ocena nie jest zbyt obiektywna) ale i tak wszystkie Jego powieści są świetne. Takie „co by było gdyby”? I wcale nie jest to niemożliwe…:)

  8. Mnie kompletnie pochłonął „Czerwony Sztorm” i „Bez skrupułów”. Serdecznie polecam!

Skomentuj Copara Anuluj pisanie odpowiedzi