[Weekend z Dark Souls 2: SotFS] Jak zacząć zabawę?

[Weekend z Dark Souls 2: SotFS]  Jak zacząć zabawę?
Avatar photo
Dobry marketing sprawił, że Dark Souls stało się marką „hardkorową”, czyli niedostępną, niegrywalną dla tzw. „brudnych i śmierdzących każuli”. W praktyce to bzdury kompletne, bo ani te Soulsy takie trudne, ani straszne, jak je malują. Jak więc zacząć swoją przygodę z serią i dobrze się przy tym bawić?

Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że Dark Souls nie jest absurdalnie trudne i hardkorowe i nie ma się czego w tych grach bać. To tylko hasła reklamowe, które są lekko zgodne z prawdą… ale tylko dlatego, że nowoczesne produkcje są tworzone inaczej i wymagają zupełnie innego podejścia do zabawy. Czy też, raczej, to Soulsy wymagają innego podejścia, niż większość rzeczy, które znajdziecie na sklepowych półkach.

Dark Souls nie jest „hardkorowe”, jest po prostu nieprzystępne. Wielu rzeczy nie tłumaczy i po prostu wrzuca na głęboką wodę – to gra, która wierzy, że ma do czynienia z inteligentnym odbiorcą. Czasami twórcy się z tym zapędzają całkowicie bezsensownie za daleko, ale przez większość czasu robią swoją robotę dobrze.

Dlatego nie spodziewajcie się minimapy, zielonej strzałki prowadzącej do celu i dzienniczka questów. To, co ma was prowadzić przez grę, to układ poziomów. Znajdźcie drogę i idźcie nią do końca – jeżeli nie będziecie mogli przejść dalej, to albo musicie wrócić tam później, albo coś przeoczyliście.

W Dark Souls 2 z Majuli, miasta-huba, można wyjść na początku na dwa sposoby. I jeden i drugi jest właściwy, bo złej drogi nie ma – jedna będzie po prostu dużo, dużo trudniejsza. To znak, że może lepiej spróbować inaczej.

Soulsy są w swojej nieprzystępności bardzo hojne, szczodre i naprawdę życzliwe, bo w praktyce to gry o rozwiązywaniu problemów i zawsze dostajemy narzędzia, by sobie z tymi problemami poradzić. Urok serii polega między innymi na tym, że nie marnuje naszego czasu trywialnymi zadaniami pokroju „przynieś mi pięć skór wilków”. Zamiast tego wymaga rzeczy, które wykonamy tylko, jeżeli naprawdę się postaramy – a to, przeskakiwanie ustawianej coraz wyżej poprzeczki – daje ogromną satysfakcję.

Dark Souls nie jest serią dla każdego, ale na szczęście być nią nie musi. W czasach, kiedy gry robi się tak, by jak największa grupa docelowa mogła się nimi cieszyć, From Software nie ma ochoty iść tą drogą i po prostu robi swoje. Jeżeli waszym ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu jest siedzenie przed telewizorem albo patrzenie jak The Order: 1886 samo się przechodzi, to niekoniecznie powinniście po te gry sięgać.

Ale może właśnie spróbujcie? Mnie pierwsze Dark Souls kilka lat temu uratowało od totalnego zblazowania i znudzenia naszą branżą. Może wy też znajdziecie w tej serii coś ciekawego?

[Na następnej stronie: dlaczego „dwójka” i jak się za nią zabrać]

Wielu fanów Soulsów się ze mną nie zgodzi, ale wydaje mi się, że nie ma znaczenia, od którego Dark Souls zabawę się zaczyna. Sam polecam „dwójkę”, bo wydaje mi się przystępniejsza, a i lepiej działa na pecetach – trzyma 60 klatek, jest szybsza i w pewnych aspektach pasuje mi po prostu bardziej. „Jedynka” jest piękna, genialna, cudowna i dobrze się ją podziwia i wspomina…

Ale w „dwójkę” się po prostu lepiej gra. Przynajmniej mi. Nic nie poradzę. Sorry.

W każdym razie…

Dark Souls 2 jest dość specyficzne. Różni się od normalnych RPG-ów akcji tym, że kształt rozgrywki bardzo mocno zależy od was i waszych umiejętności.

Dlatego pierwsze, co powinniście zrobić, to poczuć się dobrze w skórze waszego bohatera. Zróbcie sobie ładną postać (to ważne!), ale nie przejmujcie się przesadnie jej statystykami i innymi typowo RPG-owymi pierdołami. To nie ma znaczenia. Jeżeli się uprzecie, to całą grę przejdziecie siedem razy bijąc wszystkich bossów chochlą albo pięściami. Da się.

Okno tworzenia postaci da wam do wyboru kilka klas – wybierzcie tą, która wydaje wam się najfajniejsza, bo i tak każda klasa przy odpowiednim rozdawaniu punktów może robić wszystko. Odpowiedzieć musicie sobie na jedno pytanie: chcecie bawić się magią, czy mieczem?

Przy pierwszym podejściu polecam wybrać rycerza, bo ma fajne, czerwone wdzianko i zaczyna z ładnie rozłożonymi punktami. A poważniej: najważniejsza w Soulsach, jak już mówiłem, jest kontrola nad postacią, oraz zrozumienie świata gry – zabawa magiem często wymaga trzymania się na dystans oraz szukania konkretnych rzeczy w konkretnych miejscach. Czarodzieje mają na początku trudniej, później za łatwo, a w międzyczasie ciągle muszą się męczyć szukając nowych czarów i żonglując nimi, bo dostosowuje się je głównie przy ogniskach, a liczba np. fireballi jest ograniczona. Wyższa szkoła jazdy, nie ma co się męczyć, polecam rycerza.

[Na następnej stronie: rzeczy związane z mechaniką, które są ważne, i które trzeba zrozumieć, żeby nie obudzić się z palcem w nosie.]

Widzicie tutaj jedną z moich postaci – biegałem sobie nią nawet nie pamiętam kiedy i po co, dlatego build i wdzianka są trochę dziwne. Te wszystkie numerki są jej statystykami i mogą na początku przerażać, ale tak naprawdę nie ma w nich nic strasznego. Najbardziej interesuje nas po prostu lewa kolumna.

PRZYGOTUJCIE SIĘ NA TROCHĘ TEORII

Ale ostrzegam, że nie będę tłumaczyć wszystkiego, bo zrobiłaby się z tego ściana nieprzystępnego tekstu. Wyjaśnię tylko rzeczy ważne dla najprostszego z możliwych buildu rycerza.

WIT odpowiada za życie – im więcej punktów się w to ładuje, tym więcej ma się hapeków.

WTR odpowiada za wytrzymałość – im więcej się tego ma, tym dłużej można machać mieczem, biegać i unikać

SIŁ odpowiada za to, jak mocno bijemy

ZRC też, tak jakby, odpowiada za to, jak mocno bijemy.

Czyli, w skrócie, warto pakować punkty w siłę, bo często pozbędziecie się dzięki temu wrogów szybciej niż się na was zamachną. A to znaczy, że nie musicie mieć dużo życia, bo celem jest to, żeby was nie dotknęli.

Żartuję. Tak naprawdę róbcie co chcecie – jak build przestanie wam się podobać, to w pewnym momencie gry znajdziecie przedmiot, który pozwoli wam go zresetować.

Pamiętajcie też o tym, że istnieje coś takiego jak „softcap”, czyli moment, w którym ładowanie punktów w konkretną statystkę przestaje dawać jakieś sensowne korzyści. Czyli np. do poziomu 20 WIT-a będziecie dostawać 30 HP-ków za jeden punkt, od 21 do 50 będzie to 20 punktów. Softcap jest więc ustawiony na 20, ale hardcap na 50, bo każdy kolejny punkt (od 51 do 99 poziomu) dodtawać będziecie tylko marne, nieopłacalne 5 HP-ków więcej. Obserwujcie więc co się zmienia i jak się zmienia!

Do tych podstaw dochodzą inne statystyki, ale rzeczy pokroju INT i WRA są przydatne głównie czarodziejom. Chyba, że po paru godzinach gry zdecydujecie się używać broni, która będzie wymagała któregoś z tych współczynników, bo widzicie…

Na tym screenie są statystyki mojego miecza.

Po lewej na dole widzicie, że wymaga 25 punktów siły i 20 punktów zręczności, żeby w ogóle dało się go sensownie nosić. Świecą się na biało, więc wymagania spełniam. Teraz trudniejsza sprawa: pod siłą widać literkę C, pod zręcznością literkę A. Znaczy to tyle, że obrażenia, jakie za pomocą tej broni zadaję „skalują się” z konkretnymi współczynnikami, w które ładuję punkty.

Im literka lepsza (S – najlepiej, A – prawie najlepiej i tak dalej aż do E), tym większe są to bonusy. Możecie więc spytać np. dlaczego wpakowałem 40 punktów w siłę, a nie w zręczność, skoro mój miecz skaluje się lepiej właśnie ze zręcznością. Odpowiedź jest prosta: bo nie mam zamiaru biegać z nim do końca – zamierzam znaleźć konkretną broń, która skaluje się lepiej z siłą, ale muszę przejść jeszcze trochę gry, żeby się do niej dostać.

Wiele broni potrafi zmienić swoje statystyki, kiedy się je ulepszy. Np. moja ukochana Wielka Pała skaluje się z siłą na A, ale jeżeli ulepszy się ją do Wielkiej Pały +10, to skalowanie zmieni się w S, co nieźle wpłynie na moc ataku (zmieni się na S wcześniej, ale nie chcę siać wam zamętu w głowach teraz).

Jednocześnie w Soulsach można swoje bronie „zakląć”, czyli np. dodać do nich na stałe obrażenia od ognia, piorunów, ciemności, magii i tym podobnych. Wtedy najczęściej tracą trochę swojego podstawowego DMG, zmieniają skalowanie, ale zyskują wartościowe dodatki – np. zamiast 360 obrażeń zwykłych zadają 252 zwykłe i jednocześnie drugie 252 od magii. Gorzej, jeżeli wróg jest akurat odporny na magię.

Gorzej może też być, jeżeli okaże się, że ulepszona w taki sposób broń zacznie wymagać dodatkowego współczynnika – np. inteligencji – zarówno do używania jej, jak i sensownego skalowania obrażeń. Build należałoby więc przemyśleć od razu pod to.

Ale to tyle teorii, bo – jak mówiłem – grę można przejść dziesięć razy bijąc wrogów połamaną chochlą.

Moglibyśmy w ten sam sposób rozbić pancerze, tarcze i tym podobne rzeczy, ale nie trzeba. W tarczach zwracać uwagę należy głównie na redukcję obrażeń (celujcie w 100%), a w przypadku ubrań… na to, jak wam się podoba wasza postać. Dlatego mówiłem, żebyście zrobili sobie ładnego bohatera.

Żartobliwe określenie „fashion souls” nie wzięło się z niczego: niektórzy budują buildy pod najlepsze współczynniki i efektywność w walce, inni (w tym ja) robią je tak, żeby ładnie wyglądały. Nie mam niestety screenów mojej podstawowej postaci, bo umarła przy formacie, ale wyglądała mniej więcej tak:

desertsorc_1771b.png

Możecie się domyślać, że wiele mi ten pancerz nie dawał.

I tyle trzeba wiedzieć, tak naprawdę. Jeżeli dalej się boicie – możecie obejrzeć kilka filmików, które kiedyś nagrałem, bo może pomogą wam z czymś, czego tu nie opisałem. Powodzenia!

17 odpowiedzi do “[Weekend z Dark Souls 2: SotFS] Jak zacząć zabawę?”

  1. Dobry marketing sprawił, że Dark Souls stało się marką „hardkorową”, czyli niedostępną, niegrywalną dla tzw. „brudnych i śmierdzących każuli”. W praktyce to bzdury kompletne, bo ani te Soulsy takie trudne, ani straszne, jak je malują. Jak więc zacząć swoją przygodę z serią i dobrze się przy tym bawić?

  2. Co do Dark Souls to jest hardcorowiec co przeszedł ds 1 na sl 1 jedynie z pałką

  3. @wojszach17 Eh, są tacy co to przechodzą na SL1 ze złamanym mieczem (jeszcze gorsze niż pałka).

  4. „W praktyce to bzdury kompletne, bo ani te Soulsy takie trudne, ani straszne, jak je malują.” – No w końcu ktoś prawdę powiedział. Casuale, zagrajcie sobie w prawdziwe, hardkorowe gry.

  5. misterDVader 28 marca 2015 o 12:10

    Czytanie tekstów Berlina w głowie głosem Berlina <3

  6. Wojszach17, tym hardcorem jest Demo z kanału PS3VideosPL2. Myślałeś, że nikt go tu nie zna XD

  7. Nerevaryjczyk 28 marca 2015 o 12:36

    @Kawalorn: Złamany miecz gorszy niż pałka? Złamany miecz najlepsza broń w całej serii!

  8. Jak widać, każda okazja dobra, by pogadać o Soulsach. 🙂 Choć swoje już przegrałem w DkS 1 i 2, to jak widać wielu rzeczy mogę się jeszcze dowiedzieć – jak np. że najlepsze skalowanie to S, a myślałem, że A :O. Dzięki za ten artykuł i czekam na następny/e.

  9. Dwójka fajna, ale osobiście wolę jedynkę. Jak robię postać, to zawsze wychodzi mi smerf, jest blady w formie człowieka i błękitny jako nieumarły 🙂 Na SL1 w pierwszym DS nie jest wcale tak trudno jak się wie gdzie co leży, wystarczy ulepszyć broń do +5, przebiec przez katakumby, żeby kowal przerobił broń na fire i już mamy z górki. można też udać się po głowę smoka zaraz po wyjściu z asylum, dużo fajniejsza opcja moim zdaniem 🙂

  10. „bijąc wszystkich bossów chochlą albo pięściami” to nie jest żart w tej grze naprawdę można walczyć chochlą

  11. Ja bym jednak powiedział, że to dokładni nie dla „każuli”, z powodu znaczenia tego słowa: gracz niedzielny, okazjonalny. A Souls’y wymagają czasu a czasu. Jak taki zacznie ogrywać Dark Souls, to już nie będzie casualem 😉

  12. To że DS’y nie są tak straszne jak je malują zauważyłem już jakiś czas temu ;)http:forum.cdaction.pl/index.php?app=blog&module=display§ion=blog&blogid=53&showentry=44556

  13. RazielusMortis 28 marca 2015 o 15:34

    Dobra przekonałeś mnie spróbuję. Choć nie jestem „niedzielniakiem”, to po krótkiej przygodzie z Mirror’s Edge staram się unikać gier, które mnie za mocno „biją”. Jednak najwyższy czas spróbować czegoś nowego.

  14. Granie w jedynka na pc zestawem klawa/mysz jest do przełknięcia czy zostaje tylko pad?

  15. MagickStalker 29 marca 2015 o 01:40

    @GeDo http:steamcommunity.com/sharedfiles/filedetails/?id=357056859 i miłego grania 😉

  16. @GeDo mysz&klawiatura dają radę, po załataniu gry DSfix’em

  17. Właśnie niedługo mam zamiar spróbować z „jedynką” jako, że chodzi już po 30 zł. A do tej pory od gry odstraszała mnie nie jej rzekoma trudność a pogłoski o słabym sterowaniu k+m i ogólnie złej konwersji na PC. Ale spróbuję tego fixa. 🙂 Zawsze postrzegałem Soulsy w ten sposób, że tam śmierć jest po prostu częścią gry. Nie wczytujemy przecież gry po każdej śmierci, tylko gramy dalej. Akurat, podobnie jak Berlin, jestem niejako znudzony i wypalony współczesnymi grami, więc myślę, że DS będzie w sam raz. 😀

Skomentuj Nerevaryjczyk Anuluj pisanie odpowiedzi