[Weekend z PoE] Pillars of Eternity > Baldur?s Gate

[Weekend z PoE] Pillars of Eternity > Baldur?s Gate
Avatar photo
Wraz z otwarciem Wrót Baldura, Dungeons & Dragons znalazło na komputerach tyleż godnego, co wiernego reprezentanta. Ściągnijmy jednak z nosów różowe okulary, nie każda z mechanik Lochów i Smoków miała po takim przeszczepie sens. Autorski system, na jakim oparto Filary Wieczności, choć pachnie kostkowo-papierową klasyką, zgrabnie pozbywa się dawnych głupości.

W chwili, gdy czytacie te słowa, nową grę Obsidianu ogrywają w redakcji przynajmniej cztery osoby. Nie przeczę, wciąż jesteśmy w lesie (niektórzy nawet dosłownie), ale nawet po krótkim rekonesansie trzeba powiedzieć jedno: są pola, na których PoE zjada Baldura na śniadanie. Dowodu? A juści, kumo, mam ich nawet pięć.

Poe 1:0 BG
Zaliczywszy żonglerkę płytami (pamiętajmy, że Baldur’s Gate’a wydano pierwotnie na pięciu dyskach), gracze przechodzili do okna tworzenia postaci i… właściwie mogli w nim spędzić długą chwilę. Wcale zresztą nie dlatego, że wczytywali się w opisy klas, charakterów i profesji. Powód był nieskończenie bardziej prozaiczny: gdy przychodziło do określenia statystyk, wirtualne kostki zostały rzucone i… rzadko kiedy losowały nam dość punktów, by wyciosać protagonistę, co się zowie. To akurat rozwiązanie zaginęło w pomroce dziejów, ale wciąż, nawet w drugich Wrotach Baldura – opartych już przecież o nowszą wersję D&D – zdarzały się klasy które wręcz krzyczały o lepszą konstrukcję. Chociażby bard, ni-mag, ni-złodziej, którego pieśń była po prostu bezużyteczna. Trudności nastręczał również mag. Owszem, na późniejszym etapie to jeden z filarów drużyny, ale – za przeproszeniem – na pierwszym poziomie to może on swoim magicznym pociskiem co najwyżej czyścić buty wojownikom i łowcom.

W Pillars of Eternity pieśniarz i złodziej mają zupełnie osobne pule umiejętności, a ten pierwszy to jeden z ciekawszych nabytków, jakie możemy włączyć do drużyny. Podczas trwania starcia stale (również podczas ataku) wyśpiewuje on strofy gwarantujące/podtrzymujące różnorodne buffy (na pierwszym poziomie – m.in. podpalające broń i zwiększające refleks) oraz debuffy obniżające odporności niemilców. W dodatku poświęcenie trzech z nich (znaczy się strof) skutkuje możliwością rzucenia czaru, jakiego próżno szukać w księdze zaklęć czarodzieja. W tym magii przywołań (na starcie w bitewnych wysiłkach mogą nas wesprzeć trzy szkielety lub cień). To jedyna klasa, która już na początku może zawezwać na pomoc mięso armatnie. A mag? Nawet na pierwszym poziomie może wykrzesać z siebie cztery zaklęcia (jakie zregenerują się po solidnym wypoczynku), a oprócz nich – co walkę – także specjalne zdolności bitewne w rodzaju obszarowego magicznego ataku.

Poe 2 : 0 BG
Gracz a.d. 1998 po wysłuchaniu narracji Piotra Fronczewskiego i zaliczeniu prowizorycznego samouczka, opuszczał bezpieczne mury biblioteki Candlekeep. Jeśli miał trochę oleju w głowie, szybko przyłączał do drużyny Imoen (hej! To ona, Imoen), Xzara i Montarona (który pogarszał sprawę, co naprawdę psuło nastrój). Co się działo, gdy naprzeciw pojawiały się gnolle? Ano rozpoczynało się starcie, którego uczestnicy… trafiali w siebie niezwykle rzadko. Przez kilka minut pierwszopoziomowe postacie mogły majtać sobie przed oczyma mieczami/toporami/sztyletami nieustannie pudłując. W dodatku nie daj Bhaal wrogowie podeszli do maga, a – z racji raptem kilku punktów życia – dało radę ukatrupić go jednym „krytykiem”. A jak już postać padła, to – nie ma zmiłuj – pozostało wczytanie zapisu albo gramolenie się do świątyni, gdzie kapłan wskrzeszał ją za drobną opłatą.

Gracz a.d. 2015 po wysłuchaniu narracji Kogośtam i zaliczeniu prowizorycznego samouczka, wyrusza w świat. Co dzieje się, gdy naprzeciw pojawiają się wilki? Ano rozpoczyna się starcie, którego uczestnicy chybiają niezwykle rzadko. Wszystko dzięki rezygnacji z trak0 (znanego z D&D „trafienia przy klasie pancerza równej 0”, innymi słowy – celności). Owszem, broń musi przeniknąć przez obronę przeciwnika (a dokładniej: jeden z czterech jej rodzajów), ale ta rzadko kiedy jest na tyle wysoka (względem posiadanego oręża), by gagatek nie oberwał choćby symbolicznie. Pierwszopoziomowa postać, niezależnie od klasy, ma kilkadziesiąt punktów zdrowia, równolegle obok którego sytuuje się wskaźnik wytrzymałości. To zresztą ciekawa sprawa – zadane nam razy wpierw zmniejszają wytrzymałość, zaś raptem ich ¼ przekłada się na spadek zdrowia. Jeżeli pasek wytrzymałości spadnie do zera – dochodzi do nokautu.

Szkopuł w tym, że po każdej bitwie oba wskaźniki nieco spadają, a zregenerować je można jedynie odpoczywając w tawernie/organizując ognisko. Każdy cios ma wagę. W dodatku, choć pojedynczy bohaterowie giną często, po zakończeniu bitwy wstają, otrzepują kurz z napierśników i idą dalej (acz osłabieni).

PoE 3:0 BG
Zmęczeni? W Baldurach wystarczy udać się w objęcia Morfeusza, by wrócić do zabawy w pełni sił. A można to zrobić i w głuszy, i w mieście (co najwyżej obudzą nas nadgorliwi strażnicy, ale za piętnastą próbą w końcu uda się wypocząć za friko). Ewentualnie da radę ruszyć do gospody, gdzie czekają na nas cztery pokoje. Sęk w tym, że różnica między „wieśniaczym” a „dworskim” zasadza się wyłącznie w cenie i szybkości powrotu do stanu używalności. Po cholerę łożyć twardą walutę na lepsze lokum, gdy wystarczy przespać się ze dwa razy w najgorszej norze?

W Pillars of Eternity ma to więcej sensu. Od ciągłego nocowania na dzikich ostępach powstrzymuje nas ograniczona liczba zestawów obozowych (których to możemy mieć ze sobą raptem dwa). W tawernie (niewątpliwie czystej jak tyłeczek elfiej panny) możemy przespać się nawet za frikosa, dopłaciwszy do pokoju o wyższym standardzie zyskujemy jednak ciekawe buffy, które działają BARDZO długo. Najs!

PoE 4:0 BG
I stare, i nowe rolpleje (a już zwłaszcza gry oparte na ultrakonfrontacyjnym D&D) zazwyczaj karmią nas ekspem za:

a) sieczkę

b) realizację questów

c) sieczkę

Mądre? Pewnie że tak. Ale i tu Pillars of Eternity dokłada swoje trzy grosze i – moim skromnym zdaniem – są to pieniądze mądrze zainwestowane.

Możecie wejść do lochu i spędzić na zarzynaniu kreatur pierdyliard godzin, ale gra nie nagrodzi was za samo zabicie potwora. Co jakiś czas bohaterowie nauczą się natomiast czegoś o przeciwniku, dzięki czemu nie tylko zdobędą punkty doświadczenia, ale i uzupełnią wpis w bestiariuszu (co ciekawe najechawszy na wroga kursorem, zebrane w ten sposób informacje wyświetlą nam się w lewym, górnym rogu, dzięki czemu nie trzeba uczyć się na pamięć jego słabostek). Obrastamy w piórka również dzięki wykonywaniu zadań, jak i – przykładowo – odkrywaniu nowych lokacji. Takie rozwiązanie rehabilituje nieco złodziei – teraz zwiad naprawdę ma sens, bo nie w każdą kabałę warto się pakować „ponieważ wpadnie eksp”.

Poe 5:0 BG
Baldur’s Gate i Fallout nadały kupkom pikseli odrobinę człowieczeństwa, a Cienie Amnu i Planescape: Torment pozwoliły włączyć do drużyny całkiem złożone osobowości. Jednocześnie w Icewind Dale’u jednym z fajniejszych bajerów była możliwość stworzenia od podstaw całej, sześcioosobowej drużyny. Pillars of Eternity pięknie łączy Wrota Baldura z Doliną Lodowego Wichru. Owszem, do naszej trzódki możemy wrzucić nawet pięciu z ośmiu obsidianowych zakapiorów, którzy to podzielą się z głównym bohaterem opiniami na temat mydła i powidła oraz zwierzą z przeszłości chmurnej i durnej. Na wczesnym etapie gry warto jednak uzupełnić rodzącą się w bólach ekipę o werbowanych w gospodach najemników, których (za stosowną opłatą, jakiej wielkość zależna jest od ich poziomu wyszkolenia) wykreujemy własnymi ręcami.

To fajny patent, bo zamiast ekspić postacie, które i tak w swoim czasie wyniesiemy z drużyny na butach (w moim wypadku zawsze byli to wspomniani wcześniej Xzar i Montaron) możemy lepiej zapoznać się ze stojącymi za grą mechanizmami i zawczasu dowiedzieć, czy chcemy mieć w drużynie pieśniarza, czy może wolelibyśmy postawić na paladyna. A jeśli niekoniecznie chcemy wysłuchiwać dylematów zaprojektowanych przez developera towarzyszy – nic nie stoi na przeszkodzie, by przejść grę własnym dream teamem.

Pięć zero do przerwy
A to oczywiście nie wszystko. Stareńki Baldur’s Gate, choć oczywiście sensowny, jest dziś w defensywie, a młody, rzutki strzelec mógłby władować mu jeszcze sporo bramek. Ile? Po odpowiedź zapraszam do najnowszego CDA, gdzie rozłożymy (tak! W liczbie mnogiej) grę na czynniki pierwsze.

69 odpowiedzi do “[Weekend z PoE] Pillars of Eternity > Baldur?s Gate”

  1. @Silvaren – Ad3. Jestem niemal pewien że tutaj też nie będziesz mógł odpoczywać wszędzie – po prostu odpoczynek z BG w którym występowało losowanie ataku podczas snu został rozbudowany o „hubkę i krzesiwo”. I bardzo dobrze, bo nie możesz teraz jak w BG non stop odpoczywać i tylko wczytywać grę aż ci się wylosuje że nikt cię nie zaatakował podczas snu!

  2. @Sharp_one – Ad2 i 3. Nic z tego co tu piszesz nie jest prawdą|Ad4. Nie będziesz mógł w nieskończoność farmić i nie będą faworyzowane EXPem rozwiązania siłowe. Nagroda za młuckę konkretnych przeciwników jednak jest – co jakiś czas (nie co każdy jeden przeciwnik) zdobywasz nowy wpis (więcej info o przeciwniku) i przy tym też EXP (ale za zdobycie wpisu). Jeśli gra jest tak skonstruowana, że często walki po prostu nie da się uniknąć i można fajne/potrzebne fanty znaleźć po przeciwnikach to nie widzę problemu

  3. Nie chciałbym, żeby było dużo przeciwników którzy są sobie od tak – aby tylko byli bo nie opłaca się z nimi walczyć ani nawet przekradać bo wystarczy ich ominąć (nie iść do nich i tyle). Nie chciałbym żeby gracz był prowokowany do omijania… Wiem że aby nie było takiego problemu wystarczą odpowiednie questy, loot i dobre zmieszczenie wszystkiego w świecie i wydaje mi się że Obsidian wiedział co robi i sobie z tym poradził

  4. TEN TEKST TO ŚWIĘTOKRADZTWO I PROFANACJA

  5. Panowie i Panie – komentarz odautorski: NIGDZIE nie napisałem, że PoE jest od BG lepszą grą (podcinałbym sobie gałąź, mam(y) w piśmie sporo miejsca na recenzję i tam się nad grą pochylimy). Napisałem natomiast, że POD PEWNYMI WZGLĘDAMI PoE jest lepiej zaprojektowane. Na mocne deklaracje poczekajcie do premiery pisma, ok? 🙂

  6. Przykro mi ale PoE jest już zarezerwowane dla Path of Exile 😉

  7. HarryCallahan 22 marca 2015 o 11:18

    Silvaren: a w KotOR 2 grałeś? Przecież ta gra do tej pory to jeden wielki bug. Mimo usilnych starań fanów i nieoficjalnego patcha, wciąż niektóre elementy gry zwyczajnie nie działają. A szkoda, bo poza tym to świetna produkcja. Co do NV to faktycznie zaraz po premierze sypał się niemiłosiernie, ale w przeciwieństwie do w.w. tytułu został doprowadzony do porządku i spatchownany działa bez zarzutu (ot, pomniejsze błędy charakterystyczne dla gier na tym silniku, ale nie psujące rozgrywki). W każdym razie błędy

  8. HarryCallahan 22 marca 2015 o 11:20

    w grach Obsidianu to nie żadne „urban legends”, chociaż warto dodać, że bronią się mimo wszystko. Dlatego na PoE czekam z niecierpliwością, aczkolwiek poczekam na pierwsze recenzje i opinie.

  9. Mini-spoiler: Nie jest tak źle z tymi bugami 😉 |ThunderGun – rozumiem, że skrót AC jest zarezerwowany dla Armored Core z 1997? Biedny Asasyn. ;(

  10. Większość wymienionych elementów jest na minus. Siłą BG były elementy RPG które wedle tego tekstu w PoE zamieniane są na H&S.

  11. H&S który nie premiuje bezsensownego wyrzynania? No trzymajcie mnie, bo… chociaż nie, nie urwę głowy, bo ekspa nie będzie.

  12. Nie wiem jak Wy, ale ja i tak będę „bezsensownie” wyrzynał. Skoro nie dla „ikspeków” za każdego trupa…to dla tych wpisów na temat paskud.

  13. Ja, w Baldursie, razem z Imoen, Montarona i Xzara prowadziłem najpierw pod Pomocną Dłoń, tam przyłączałem Jaheirę z Khalidem i prościutko szedłem do Nashkel gdzie przyłączałem Minsca. Tam też pozbywałem się tego duetu. poza tym pula xp’ków w Baldursie jest tak ograniczona, że bez najmniejszych trudów, grubo przed końcem gry miałem już maksimum. A rzucać godzinami, godziwego paladyna zdarzało się. Nie jeden raz. No i 5 płytek robiło wrażenie. I jakie zdziwko że bohater nosił wybrane barwy, i broń ,i imię.

  14. Problemu z EXP nie powinno być z tego względu że tego typu gry skupiają się na jakości walk a nie ilości i nie robią też perfidnych respawnów przeciwników.|Tak więc jak są bandyci, to omijasz raczej ich obóz a nie gdzieś sobie co parę metrów w polu stojących bandytów jak co jest bardziej naturalne. Powiedzmy też że np. gdzieś wszędzie grasują wściekłe zwierzęta – dziki czy coś… Wtedy dostajesz misję aby się ich pozbyć, i jak już się pozbędziesz to potem się nie respawnują jak szalone tylko…

  15. …tylko np. jeden, czy dwa gdzieś tam się pojawią po kilku dniach lub tygodniach (ominięcie jednego dzika też już problemem nie powinno być). Co więcej… Można np. zrobić że za dzika dostaje się skórę dzika która jest używana przy craftingu i już nie będziesz miał nic przeciwko utłuczeniu takiego jednego dzika… I nawet jak ktoś lubi mordować tylko dla XP (bo tak i już) to jednego dzika jednak utłucze (bo jest tylko jeden a coś z niego jednak zawsze jest)

  16. Papkin własnie stracił w moich oczach jakieś 4lvle sadze ze 5 argument w kwestii bohaterów jest „z du*y” bohaterowie winni mieć swój charakter i swoje słabości, tworzenie drużyny która będzie chodzącą maszyną do zabijania w celu tylko wyrżnięcia wszystkiego do końca gry jest nudne i zamienia gre w kolejne „ja pierdziele ile jeszcze muszę ubić do następnego rozdziału?” |ROLEPLYING GODDAMN IT! Ja tam trzymałem Jana jansena tylko dla jego charakteru, to są właśnie te smaczki które nadają grze charakteru.

  17. Mam kilka uwag merytorycznych do tekstu. Po pierwsze sugestia, że złodziej (a raczej łotrzyk – nazwa klasy to 'rogue’ a nie 'thief’) ma jakieś premie do skradania się czy zwiadu (pod koniec punktu 4.) jest błędna, w PoE każda klasa może być praktycznie równie dobra w skradaniu się co „złodziej”. Po drugie w akapicie dot. expa Papkin nie wspomina o dwóch rzeczach: za zabijanie ludzi/elfów/etc nie ma ŻADNEGO expa (mało realistyczne wg mnie) a wpisy w bestiariuszu o danej bestii kończą się bardzo szybko. [cdn]

  18. Po trzecie w końcu w punkcie drugim pisze, że „po każdej bitwie oba wskaźniki nieco spadają”, co nie do końca jest zgodne ze stanem faktycznym. Pomijam już fakt, że postać, która w danej walce nie została ani razu trafiona nie traci ani zdrowia ani wytrzymałości (doh!). Otóż postać trafiona traci niewielką ilość pktów życia ale przede wszystkim nieco wytrzymałości. Pierwsze są tracone na dłużej (tj aż do odpoczyknu) ale wytrzymałość zawsze po walce wraca do maximum, nawet jeśli spadła do 0. [cdn]

  19. CZASAMI tylko (grając w BB nie do końca rozgryzłem co to powoduje ale też nieszczególnie szukałem) owo maximum wytrzymałości zostaje obniżone jeśli postać mocno oberwała, przy czym odpoczynek powoduje powrót wytrzymałości do stanu pierwotnego. |I uwaga na koniec: cieszę się, że redakcja postanowiła grać na poziomie Hard, to chyba gwarantuje rzetelniejszą reckę;) Ofkoz zanim ją przeczytam to już będę daleko w fabule;DD|I sam zamierzam grać na hard pojutrze:]

Skomentuj Dudzio Anuluj pisanie odpowiedzi