4
29.03.2024, 13:32Lektura na 6 minut

Wolę Dead Island 2 od Dying Lighta 2. Ta gra bawi jak mało która

Kiedy Techland rozstał się z Deep Silver, był zmuszony do porzucenia wykreowanej przez siebie marki Dead Island. I dobrze, bo kolejne projekty rodzimej firmy odniosły jeszcze większy sukces. Tymczasem Dead Island 2 wpadło do limbo i próbowało się z niego wygrzebać przez kilkanaście lat…

Polskie studio ujawniło, że Dying Light 2 już w pierwszym miesiącu od premiery dotarł do pięciu milionów użytkowników, osiągając tym samym niemały  sukces. Tymczasem Embracer Group pochwaliła się w swoim sprawozdaniu finansowym, że Dead Island 2 w podobnym okresie rozeszło się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Tym samym mieliśmy do czynienia z największą premierą w historii Deep Silver. I choć sprzedaż na takim poziomie zdaje się satysfakcjonować wydawcę, to jednak śmiało można zakładać, że wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby gra nie zraziła do siebie fanów wyboistym procesem produkcji. Szkoda, ponieważ DI2 okazało się zaskakująco solidnym dziełem – według mnie o wiele lepszym od gry Techlandu, a przecież bawiłem się przy rodzimym tytule bardzo dobrze.

Noce w Dying Light 2 były najlepszym elementem tej produkcji.
Noce w Dying Light 2 były najlepszym elementem tej produkcji.

To nie miało prawa się udać…

O problemach produkcyjnych drugiej odsłony Dead Island zapewne można napisać ciekawy reportaż lub pracę dyplomową. Po tym, jak wrocławianie odmówili wzięcia udziału w pracach nad kontynuacją, wydawca był zmuszony do znalezienia dla nich zastępstwa. Najpierw padło na Yager Development (twórców Spec Ops: The Line) – taką informację otrzymaliśmy 10 czerwca 2014 roku. Po jakimś czasie w sieci zadebiutował zwiastun z fragmentami rozgrywki, więc fani „jedynki” mogli już zacząć odkładać pieniądze na swój egzemplarz. Potem twórcy obiecali wersję beta na PlayStation 4. No i spoko… do czasu! Niecały rok po zapowiedzi gry, w kwietniu 2015, developer z przykrością stwierdził, że produkcja trafi do sprzedaży dopiero w 2016.

Niestety nie było nam dane zapoznać się z wizją niemieckiego studia, gdyż ogłosiło ono bankructwo, a projekt na rok znikł z radarów. Deep Silver rozpoczęło casting na nowych twórców i tym razem padło na Sumo Digital. Decyzja nieco zaskakująca, ale w sumie nieistotna, bo nie zobaczyliśmy żadnych efektów prac tego developera. Wydawca regularnie uspokajał zaś graczy, że trzyma rękę na pulsie i wszystko jest w porządku. Od każdego takiego komunikatu coraz bardziej zalatywało rozkładającym się trupem, a prawdziwe szambo wybiło w sierpniu 2019 roku, kiedy to ogłoszono, że do Dead Island 2 zaangażowano kolejnego producenta. Padło na brytyjskie Dambuster Studios, lecz na tym etapie zdawało się to już zupełnie nikogo nie interesować.

Na szczęście wydawca wybrał pierwszą opcję.
Na szczęście wydawca wybrał pierwszą opcję.

Do materiałów promocyjnych, którymi dzieliło się studio, podchodziłem ze sceptycyzmem, spodziewając się najgorszego. Nie tylko ja – wszakże ciągłe obsuwy premiery stały się pretekstem do kpin i żartów, a osoby pracujące nad Dead Island 2 nie miały zapewne wielu powodów do radości. Ostatecznie z perspektywy graczy obrót rzeczy wydaje się jak najbardziej pozytywny. Wiem, zabrzmi to brutalnie, ale nie jest mi przykro, że nie zobaczyłem tego, co zdążyły przygotować Yager Development i Sumo Digital, ponieważ gra dostarczona przez Dambuster Studios w stu procentach wynagrodziła mi tak długi czas oczekiwania.


Stara szkoła to dobra szkoła

Żeby nie było – Dead Island 2 nie jest idealne. Ba, to nawet nie jest dzieło, któremu wystawiłbym notę wyższą niż 7,5/10. Nie zmienia to faktu, że właściwie przy żadnym innym tytule z ostatnich lat nie bawiłem się tak dobrze jak przy tej produkcji. Serio, nie ściemniam… Developer trafił w moje gusta, gdyż zrezygnował z dużej mapy i swobodnej eksploracji, dzieląc świat na kilka półotwartych lokacji. Część z was pewnie powie, że to zbyt staromodne rozwiązanie i teraz nie robi się już gier w taki sposób. I właśnie o to chodzi! Mam już po dziurki w nosie rozwleczonych sandboksów, próbujących zabierać mi czas mało wartościowymi aktywnościami pobocznymi. O wiele bardziej doceniam zwartą konstrukcję i lepiej przemyślane, bardziej zróżnicowane miejscówki. Nawet jeśli miałoby być ich znacznie mniej.

Z humorem w grach bywa różnie, ale żarty w Dead Island 2 były całkiem niezłe.
Z humorem w grach bywa różnie, ale żarty w Dead Island 2 były całkiem niezłe.

Dlatego też czasami męczyłem się przy Dying Lighcie 2, który jest zbyt mocno rozwodniony i bardzo często zmusza do nudnego biegania po Villedorze. Dokuczało mi to zwłaszcza podczas próby zaliczania misji fabularnych – zamiast kontynuować historię, musiałem najpierw tracić czas, aby dotrzeć do wyznaczonych na mapie miejsc, przemierzając po raz kolejny te same trasy. W Dead Island 2 ograniczenie obszaru działania sprzyjało również zaprojektowaniu bardziej liniowych zadań, co pozwoliło uzyskać większą widowiskowość i filmowość. W dziele Techlandu też nie brakowało takich momentów, lecz doświadczałem ich zdecydowanie rzadziej – albo odnosiłem takie wrażenie ze względu na watę, jaką rozgrywka była wypełniona pomiędzy questami.


Ręka, noga, mózg na ścianie

Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawiła, że to właśnie dzieło Dambuster Studios stawiam wyżej od Dying Lighta 2. Chodzi o niesamowicie efekciarską walkę z zombiakami, która nawet po piętnastu godzinach grania dostarczała mi tyle samo przyjemności, co na początku. To zasługa systemu Fully Locational Evisceration System for Humanoids (Całkowicie Miejscowy System Patroszenia Humanoidów), który pozwalał robić z przeciwników prawdziwą miazgę. Za sprawą F.L.E.S.H. nie tylko mogliśmy dekapitować wrogów, ale też rozrywać ich ubrania czy stopniowo odcinać poszczególne części ciała. Oczywiście całość została przedstawiona w mocno groteskowy sposób, niczym w Mortal Kombat, ale dzięki temu jatka dawała jeszcze większą frajdę. W Dead Island 2 łatwo wyczuć  inspirację „śmieciowymi” horrorami klasy B, które uwielbiam.

Fani gore mogą zakochać się w Dead Island 2.
Fani gore mogą zakochać się w Dead Island 2.

Starcia z nieprzyjaciółmi w grze Techlandu też były niczego sobie, zwłaszcza po aktualizacji dodającej nowe animacje ataków i modyfikującej system obrażeń. I choć twórcy też próbowali bawić się tematem, to jednak dla mnie całość charakteryzowała się mroczniejszym klimatem. Tutaj na pierwszym miejscu stawiano brud i zgniliznę, gdy u konkurencji przeważała luźniejsza atmosfera. Rozumiem, jeśli trafiła do was wizja postapokalipsy przedstawiona przez rodaków. Według mnie jednak motyw żywych trupów został już tak bardzo wyeksploatowany przez popkulturę, że aktualnie bardziej doceniam zabawę formą niż przywiązanie do korzeni gatunku. Jasne, filmów komediowych o zombiakach znamy sporo – ale gier już nie, dlatego Dead Island 2 dobrze wypełniło lukę.


Nowe życie

Cieszę się z sukcesu Polaków i liczę na to, że jeszcze powrócą do Dying Lighta. Fani tej marki nie mają zresztą powodów do narzekań, bowiem „dwójka” jest cały czas rozwijana przez developera. W międzyczasie zadebiutowało fabularne rozszerzenie Bloody Ties, a ostatnio twórcy udostępnili darmową aktualizację Firearms Update dodającą broń palną. Nie zapominajcie natomiast o tym, że gdzieś tam z boku czeka na was inna ciekawa produkcja o zombiakach, której zdecydowanie warto poświęcić czas. Wszyscy spisaliśmy ten tytuł na straty, ale studio Dambuster udowodniło, że z oceną należy poczekać do samego końca i przedwczesne wyciąganie wniosków nie zawsze działa na naszą korzyść. Dead Island 2 trafiło stosunkowo niedawno do Game Passa, a to idealna okazja, aby sprawdzić grę, o której w 2023 roku było zbyt cicho!


Czytaj dalej

Redaktor
Łukasz Morawski

O grach piszę od 16. roku życia i mam zamiar kontynuować tę przygodę jak najdłużej. Jestem miłośnikiem popkultury i nie narzucam sobie żadnych barier gatunkowych – wszystkiemu trzeba dać szansę. Tylko w taki sposób można odkryć prawdziwe perełki.

Profil
Wpisów65

Obserwujących2

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze