Często komentowane 108 Komentarze

[18+] School Days HQ – recenzja

[18+] School Days HQ – recenzja
Kultowa japońska powieść wizualna, School Days HQ, doczekała się wreszcie oficjalnej premiery poza Japonią. W ulepszonej wersji - z poprawioną grafiką, a także, między innymi, bez cenzury...

School Days HQ
Gatunek: Visual Novel
Dostępne na: PC
Do kupienia: JAST USA

Makoto zakochał się w ciemnowłosej dziewczynie od pierwszego wejrzenia. Zobaczył ją w metrze kiedy jechał do szkoły i zamiast zmusić się do działania wolał odpłynąć w świat wyobraźni. Nie trzeba nawet wspominać o tym, że wyobrażenia szybko stały się ważniejsze od rzeczywistości – oczywiste sygnały ze strony Sekai, która w tym roku siedziała z nim w ławce, przeszły niezauważone. Miał jednak szczęście, że zakochana w nim koleżanka nie miała zamiaru odpuścić: żeby tylko móc spędzać z nim trochę czasu postanowiła pomóc mu w zdobyciu dziewczyny z metra.

Szybko okazało się, że ciemnowłosa Kotonoha chodzi do innej klasy, ale w tej samej szkole i jest nie tylko wolna, ale równie zagubiona, co Makoto. I w ten sposób rozpoczęła się kilkugodzinna historia jednego z najsławniejszych trójkątów miłosnych w historii japońskich powieści wizualnych.

School Days HQ zaskakuje już na samym początku: zamiast przeklikiwać się przez ściany tekstu ilustrowane nieruchomymi obrazkami ma się do czynienia z anime zrealizowanym na średniej wielkości budżecie. Pełne udźwiękowienie i dużo więcej animacji niż typowe „postać po lewej, postać po prawej” świetnie wpływa na odbiór historii – takie przedstawienie treści nie nudzi i nie męczy, jak większość typowych produkcji visual novel.

Całość podzielono na sześć rozdziałów i trwają one – w zależności od podejmowanych w trakcie zabawy decyzji – po kilkadziesiąt minut, maksymalnie półtorej godziny. Przejście całości raz zajmuje więc niecałe sześć, siedem godzin i na tle długaśnych, czterdziestogodzinnych powieści wypada znakomicie – rzadko kto ma czas na siedzenie przed komputerem tyle czasu, a School Days HQ podaje wszystko w skondensowanej, przystępnej formie.

Puszczane wewnątrz rozdziałów scenki zależą oczywiście od podjętych wyborów i realizowanych ścieżek… a tych jest sporo, bo „grę” skończyć można na ponad 20 sposobów. Kilka zakończeń to kultowe już sceny „tragiczne”, kilka to wariacje na tematach szczęśliwych i neutralnych. Nie widziałem wszystkich, ale chociaż niektóre pozostawiały niedosyt („tylko tyle…?”), to mimo wszystko zrealizowane były przyzwoicie bardzo.

Niestety historia jako taka kuleje, kiedy okazuje się, że desperacko próbuje zmusić cię do podejmowania „złych” wyborów. Makoto jest antypatyczny, nie nadaje się do niczego i bardzo rzadko rzeczywiście można wczuć się w jego problemy. Sposób, w jaki traktuje zakochane w nim dziewczyny jest z reguły albo bezczelny, albo zwyczajnie głupi – nawet po wybraniu w kluczowym momencie dialogu sugerującego „tak, chcę właśnie tego” może okazać się, że po kilku sekundach na ekranie pojawi się „nie, nie mogę”.

Sama historia rozwija się jednak bardzo ciekawie. Nie da się przejść jej nie raniąc nikogo po drodze i w co gorszych momentach można rzeczywiście poczuć się jak szmata, która nie liczy się z nikim i dba tylko o swoje problemy psychiczne. Całe School Days HQ opiera się więc raczej na minimalizowaniu szkód, niż realizowaniu jakiejś konkretnej drogi…

…jeżeli chce się przejść tę „grę” w sposób w miarę ludzki i godny, a nie jako psychopatyczny szaleniec wykorzystujący wszystko, co się rusza i zdradzający po godzinie. Niektóre sceny są naprawdę mocne, niektóre podkopują całą interpretację dotychczasowej historii. Przede wszystkim dlatego, że każdy bohater poboczny w jakiś sposób się zmienia: na wierzch wychodzi to, co kryło się gdzieś bardzo głęboko w głowie Kotonohy, czy też okazuje się co tam tak naprawdę siedzi w środku Sekai.

HQ w tytule oznacza, że School Days dzięki JAST USA można dostać w wersji podrasowanej, odświeżonej i nieocenzurowanej. Sceny pornograficzne pojawiają się bez charakterystycznych kresek w kluczowych miejscach i bez rozmazanych kwadracików. I chociaż narysowano ich naprawdę sporo, to przy pierwszym przejściu zobaczyłem może dwie, a i to nawet niezbyt ostre. Dopiero sprawdzając inne zakończenia, z wydrukowanym opisem przejścia, udało mi się odblokować całe serie scenek hentai, które czasami były totalnie przesadzone, a czasami zaskakująco taktowne i nieźle zrealizowane.

W menu jest nawet specjalne miejsce na kolekcję odblokowanych scenek erotycznych, ale jeżeli nie ma się ochoty na to patrzeć, to chyba każdy element School Days można dostosować w opcjach. A także w podręcznym menu rozwijanym po najechaniu myszą na górę ekranu – dzięki niemu można przeskakiwać do początku rozdziału, do następnego wyboru, cofać tekst, czy podbijać prędkość „rozgrywki”.

School Days HQ to pozycja ostra fabularnie i wizualnie. Chociaż ciężko znaleźć w tym tyle głębi, co w Katawa Shoujo, czy wielu innych visual novelach, to dla odbiorcy mającego ochotę na prostą historię z całkiem interesującymi bohaterami i dosyć sztampowym miejscem akcji (i samą akcją, w zasadzie), to jest to całkiem dobry wybór. Chociażby dlatego, że ciężko jest znaleźć inną grę tego typu, która była by w pełni udźwiękowiona (a do tego tak dobrze) i wyglądała po prostu jak anime.

Życia to nikomu nie zmieni, ale mimo wszystko – jest solidnie, jest dobrze, a popularność School Days, która doprowadziła do powstania anime, OVA, milionów gadżetów, a nawet specjalnego meme, może służyć za całkiem niezłą rekomendację.

Ocena 8.0

Plusy:
– Wygląda i brzmi jak anime
– Niektóre zakończenia: świetne
– Parę niezapomnianych momentów

Minusy:
– Antypatyczny bohater
– Popychanie gracza w konkretne strony

108 odpowiedzi do “[18+] School Days HQ – recenzja”

  1. Kultowa japońska powieść wizualna, School Days HQ, doczekała się wreszcie oficjalnej, zachodniej premiery. W ulepszonej wersji – między innymi: bez cenzury…

  2. Obejrzałem „rozgrywkę” i możliwe zakończenia na yt… powiem jedno NIGDY WIĘCEJ. Zaś anime powstały na podstawie tejże produkcji też niewiele „grze” ustępuje (sick!) nigdy więcej.

  3. VN are not vidya.

  4. Jak tylko przeczytałem tytuł artykułu, to wiedziałem, że jego autorem jest Berlin. :3

  5. nice boat@lubro|dokładnie, sam lubię VN-y ale nie nazwał bym ich grami i nie oczekiwał bym tego żeby CDA się nimi zajmowało

  6. Ciekawe.

  7. Anime school days to była masakra, wkurzał mnie główny bohater, więc nigdy w to nie zagram.

  8. Raz oglądałem.NNNNNNNNNNNIIIIGGDY więcej !!!!!!!!!!!!!!!!!!

  9. Fajnie gdyby jeszcze pokazała się recenzja Muv-Luv i/lub Muv-Luv Alternative szczególnie Alternative (druga część, bezpośrednia kontynuacja) jest genialna.

  10. @foris|wszystko w swoim czasie 🙂

  11. Uwielbiam to anime;p Takie życiowe 😀

  12. Życiowy to był Clannad, a SD jest zryte na kilku frontach, chociaż biorąc pod uwagę naród japoński i jego dziwne shizy w niektórych kręgach społecznych nie zdziwił bym się, gdyby taka historia miała, by miejsce w jednej z ich szkół 😀

  13. Siemiatyczanin2405 26 sierpnia 2012 o 11:10

    Berlinie! Jak ja ci dziękuje za recenzje japońskich gier. A szczególnie Visual Novel! Mam nadzieje, że jakieś recenzje Visual Novel będą w piśmie 😉

  14. Nie wiem czemu lubię anime ale to chyba przez te oczy wielkości talerzy po prostu rozwalają mnie.

  15. Nie wiem jak można tracić czas na granie w coś takiego o.O

  16. W sumie racja – giereczka lepsza od sleeping dogs.

  17. Anime mi sie nie podobało. Końcówka to masakra

  18. To teraz czekam na Phoenix Wright vs Layton i Milesa 2-ke zangielszczonego :3|Anime było średnie, a jak ludzie porównywali to do Higurashi, w sumie tylko ze względu na ostatni odcinek, to śmiać mi się chciało 😀 . W sumie sam skusiłem się na SD po obejrzeniu AMV złożonego ze scen z ostatniego odcinka…|Gra jednak zapowiada się ciekawiej niż anime, pewnie postaram się zagrać.

  19. hmmm fajna gierka ale na razie nie mój styl .

  20. Berlin szacun za podjecie się recenzji VN dla niektórych „podwójnego zła” na pewno zagram a i czekam na więcej recek :] ( osobiście chciałbym zobaczyć recenzje Fate/Stay Night no ale to tylko marzenia 😛 )

  21. Jaki dubbing? Angielski czy japoński? Jeśli angielski, to nawet do tego nie podejdę.

  22. Jakże się cieszę, że Berlin zrecenzował SD jak VN, a nie jak zwyczajną grę. Bo przecież w tego typu produkcje się nie gra, bo nie można w nich znaleźć masy akcji czy efektów specjalnych. Tutaj liczy się poznawanie fabuły i wsiąknięcie w nią oraz wczucie w losy postaci(To trochę jak z czytaniem książki, tylko z możliwością wyboru). W ogóle w japońskiej animacji przeważnie jest duży nacisk na bohaterów opowieści w przeciwieństwie do większości produkcji „zachodniej szkoły”.(A kreska to kwestia gustu XP)

  23. Czemu wszytkie artykuły [18+] z miejsca stają sie hitem ?

  24. Oby ktoś zabrał się za spolszczenie kinowe.

  25. heh jak bedzie po polsku to zagram 😀 xD

  26. @Nezi23|Bo wszystko z [18+] z miejsca stają się hitem.

  27. VN 8/10 od Berlina? Nie spodziewałem się tego.

  28. @Nezi23 Bo dzieci spodziewają się, że otrzymaja hardcore porn w ramach artykułu.

  29. Nie ma cycków? Łeee… ;(

  30. Nice :DDD

  31. Niesamowite. Ktoś tu zrobił drugą recenzję Japońskiego Visual Novel na stronie CD-Action. To trzeba najnormalniej udokumentować.

  32. Pierwsze co mi przyszło do głowy, gdy zobaczyłem ten tytuł na głównej – „recenzja anime na stronie cd-action?!”. Jednak anime powstało na podstawie tego VN.|Drugie po przeczytaniu recenzji – to fabuła jest ok, czy nie? Historia jest kuleje i jest ciekawa :PTu filmik z unboxingu edycji kolekcjonerskiej:|http:www.youtube.com/watch?v=VcnevGp5kl0

  33. Wszystko brzmi strasznie ciekawie tylko jest jeden ogromny minus – anime. Nienawidzę tego stylu, taki jak w Catherine byłby do przełknięcia.

  34. „Wygląda i brzmi jak anime” – to powinien być minus.

  35. jak ta gra w ogóle wygląda, jak w to się gra, bo wszędzie w necie widzę same przerywniki.

  36. inb4 ktoś się nabierze na oczywistego trolla

  37. Nie rozumiem takich gier. 🙁 |Nawet żal by mi było to pobrać z torrentów.

  38. Zauważyłem że na cd-action powoli zaczyna być coraz więcej tego typu rzeczy. Cóż, za daleko te zmiany na pewno nie zajdą ale i tak się z tego cieszę – kto wie, może o kolejnym When They Cry czy jakimś innym godnym „japońskim czymś dla zamkniętego grona odbiorców” dowiem się właśnie stąd? 😀

  39. Widzę, że muszę zareagować i bronić piersią(kurczaka) VN. Ale tak na poważnie. Dlaczego niby anime-style ma być minusem dla autora ?? Jeżeli autorowi się podobała taka konwencja( nie ważne czy to gra, komiks czy Bóg wie co jeszcze ) to daje to jako plus. Recenzja to subiektywna opinia recenzenta, więc nie widzę powodów, dla których wasza opinia miałaby być ważniejsza w ogólnym rozrachunku. Każdy lubi co innego. Uszanujmy to i nie narzucajmy innym swojego zdania. Na pewno lepiej się wtedy dogadamy.

  40. chyba sobie anime obejrze

  41. @dekameron|Znasz angielski? Jeśli tak to rozłóż sobie na czynniki pierwsze wyrażenie „visual novel”. Jak to sobie rozłożysz, to powinieneś się domyśleć o co w tej „grze” chodzi.

  42. Jeszcze przydałyby się recenzje VN rodem ze studia Type-Moon 🙂

  43. @Gavron88 też o tym wspomniałem parę postów niżej , taka ciekawostka dla zainteresowanych http:www.geekweek.pl/trojwymiar-w-recznych-rysunkach/365750/ (chciałbym ta technologie zobaczyć jak najszybciej :] )

  44. Sztampowa estetyka, sztampowa fabuła, a recenzja nawet nie próbuje mnie przekonać, że ma to jakąkolwiek głębię, która zdołałaby zainteresować osoby niedarzące kultury wielkookiej bezkrytyczną miłością.

  45. Szkoda, że tak ciężko zdobyć Visual Novelki w Polsce. Mimo iż jedna z lepiej wykonanych VN (przy nim When They Cry rzeczywiście jest Sound Novelką) sama fabuła raczej kiepska. Również główny bohater jakiś nie taki. Ciężko go polubić (do K1 lepiej go nie porównywać). To co wyróżniało grę, to tragiczne zakończenia (chyba głównie ze względu na nie zdobyła popularność). Ale dobrze, że CDA recenzuje nawet takie gry. Teraz nie zdziwiłbym się, gdybym zobaczył recenzję Touhou.

  46. @Gavron Dokładnie,tylko że oficjalnie poza krajem kwitnącej wiśni żadna gra od nich chyba nigdy nie wyszła,więc raczej nie mamy co liczyć na recenzje. Szkoda bo przeczytałbym coś o nowym Witch on the Holy Night.

  47. Ekstra, teraz wiem już jakie porno lubisz.

  48. Powiem tak. VN to głównie wynalazek MADE IN JAPAN. To taka interaktywna książka z ilustracjami i takimi tam. I tak, to jest erotyczne i seksualne, ale to nie porno (w znacznej większości nie jest). Ciężko znaleźć zresztą VN która by oferowałaby dobrą fabułę. Tutaj nie chodzi o sam wątek seksualny w tego typu produkcjach. Wiele VN to zresztą takie love story. Dodam też że są całe grupy translatorskie które z ognistym zapałem tłumaczą VN które wydaje się interesujące. Gdyby SRW tłumaczyliby w ten sposób……

  49. Poza tym, to właśnie VN powodują że Japończycy mają jakikolwiek kontakt z komputerem w sensie rozrywki. Z reguły to przeciętny Japończyk prawdopodobnie to włącza swoje PS3 lub WII w celu pogrania w takiego DMC4 lub Red Steel 2. No, może przesadzam tutaj, ale chyba Japończycy nie zagrywają się prawdopodobnie w StarCrafta 2 lub Unreal Tournament 3. A co do Marius1g, to racja. CD-Action powinno więcej takich recenzji robić, gdyż to z mego punktu widzenia może być traktowane jako zbliżenie kulturowe.

  50. Ale to tylko moje zdanie, każdy ma swoje. Racja, są tutaj ludzie których to nie interesuje to co produkuje Kraj Kwitnącej Wiśni i to że CD-Action zrobiło tego typu recenzję, oraz to co w poniższym poście napisałem, ale powiem w prost…….istnieją ludzie którzy grają/czytają/umieść swój jakikolwiek termin tutaj nie dla tych całych scenek erotycznych, lub jak Ozma to walnął prosto z mostu „porno”, ale dla fabuły. Bo naprawdę większość VN to takie love story (tyle że w mangowej konwencji itd.,itp.).

Dodaj komentarz