Często komentowane 177 Komentarze

Call of Duty: Black Ops II – recenzja cdaction.pl

Call of Duty: Black Ops II – recenzja cdaction.pl
Zgodnie z proroctwami zawistnych seria Call of Duty powinna sczeznąć już dawno temu – problem jednak w tym, że nadal żyje. I nie stanie się również w tym roku: pod wieloma względami Black Ops II to po prostu świetna gra.

Call of Duty: Black Ops II
Dostępne na: PC, PS3, X360
Testowano na: X360
Wersja językowa: polska (napisy)

Patrząc przez pryzmat całej serii pierwszy Black Ops był grą wyjątkową – jest jedyną odsłoną spośród ośmiu tytułów cyklu, której akcja rozgrywała się w czasach zimnej wojny; jedyną, która tak mocno stawiała na wątki szpiegowskie; jedyną też, która (co widać szczególnie z dzisiejszej perspektywy) miała ambicje fabularne wykraczające poza schemat „powstrzymaj łotra i uratuj świat”. Black Ops II – najnowsza, dziewiąta część CoD-a – również rzuca nas w szpiegowską zawieruchę i rozgrywki pomiędzy agentami wrogich mocarstw. Tym razem jednak na wydarzenia drugiej połowy wieku XX spojrzymy z zupełnie innej perspektywy – trzon akcji dzieje się bowiem w przyszłości (2025 A.D.), a w inną, minioną epokę przeskakujemy wraz ze wspomnieniami Woodsa.

Nowe idzie
Rok 2025 to czas wojny nowoczesnej. Coraz tu mniej miejsca na konwencjonalne siły zbrojne, coraz więcej na bezzałogowe i śmiercionośne pojazdy – drony. Czego by jednak nie mówić o nowych rozwiązaniach, za wszystkim stoją starzy, by nie rzec – ci sami ludzie. Raul Menendez, postać, którą podczas zimnowojennych misji Woods Mason poznali aż za dobrze, wcale nie odszedł. Okazuje się, że narkotykowy baron, władca nikaraguańskiego półświatka i jeden z niezliczonych wrogów Wuja Sama z czasów ścierania się z Wielkim Niedźwiedziem, w przyszłości odnalazł się aż za dobrze. Ten człowiek ma plan. I, co gorsza, wszystko wskakuje na to, że jego częścią jest David Mason – syn Alexa, bohatera pierwszej części Black Ops.

Głównym bohaterem gry bez wątpienia jest wspomniany David Mason, ale nie mniej ważną postacią jest zasuszony, przykuty do wózka staruszek – Frank Woods. Opowieść tego ostatniego jest uzupełnieniem bieżących wydarzeń i dzięki temu narracja przeskakuje pomiędzy przyszłością i przeszłością, tworząc w końcu zamykającą się, zwartą całość. Jeśli oczekujecie jasnej, oczywistej fabuły, gdzie wszystko od początku do końca idzie wedle planu, to… zawiedziecie się. Pierwsze kilka misji robimy w zasadzie w ciemno, bez większego pojmowania celów, przyczyn – ot, gonimy za majakami starego Woodsa, od czasu do czasu wracając do jego wspomnień, w których odtwarzamy wydarzenia towarzyszące pierwszej próbie powstrzymania Menendeza (jak się okazuje kunjącego już kilka dekad wcześniej).

Ważniejsze jednak jest to, że Black Ops II nie jest grą, która opowiada się sama. Co prawda ponownie trafiamy na teatr wojenny reżyserowany skryptami i dziesiątkami padających w każdej scenie trupów, ale pojawia się w nim istotna różnica: scenarzystą jest tutaj gracz. Kończąc grę, możemy zobaczyć jedno z sześciu zakończeń, a to, które z nich zwieńczy naszą wersję opowieści Masona Woodsa zależy tylko i wyłącznie od decyzji podjętych podczas kolejnych misji. I nie powiem – bardzo mi takie postawienie sprawy przypadło do gustu.

Zwyczajnych misji mamy tu ogółem jedenaście – każda z nich daje też okazję do podjęcia pewnej decyzji. Częstokroć są to wybory w rodzaju czy lub komu wpakować kulę w łeb, ale wariantywność dotyczy też np. stopnia powodzenia zadania szpiegowskiego, przebiegu przesłuchania czy nawet tego, czy kompan odniesie w akcji obrażenia. Nie wszystkie te zdarzenia mają kluczowe znaczenie, podobnie jak nie każde ma strukturę zero-jedynkową – często pojawiają się tu jakieś odcienie szarości. Koniec końców jednak każde niemal rozwiązanie fabularne, jakie stanie się naszym udziałem, w jakimś stopniu kształtuje wygląd kolejnych, późniejszych misji i wielki finał. Mamy tu zakończenia dobre, mniej udane i po prostu „kiepskie” – a by zobaczyć to najlepsze, trzeba się nielicho napocić. Najciekawsze jednak w tym fabularnym galimatiasie jest uczucie niepewności: czy wszystko zrobiłem dobrze? Towarzyszy aż do końca rozgrywki – i pod tym względem Black Ops II wprowadza całkiem nową jakość do swojego gatunku.

Starałem się jak diabli. Byłem uważny, spieszyłem się tam, gdzie wymagała tego sytuacja, kiedy indziej zaś precyzja moich kolejnych strzałów dorównywała dokładności chirurgicznego lasera. Przez każdą kolejną misję zastanawiałem się, czy tym razem uda się spełnić wszystkie założenia scenariusza. Rzadko kiedy się udawało. Nie ma się co oszukiwać: to ciągle wykreowana przez kogoś historia, a my swymi działaniami co najwyżej przeskakujemy pomiędzy poszczególnymi jej wersjami – ale to niesamowite uczucie, że w końcu mamy jakąś władzę nad opowieścią. To, że nasze działania mają wymierny skutek, przekłada się na jeszcze silniejsze związanie z losami bohaterów – a przynajmniej tak było w moim przypadku. To była moja historia, moja własna, wykuwana w pocie czoła podczas kolejnych misji. Lepszych lub gorszych, trzeba dodać.

Jest strategicznie
Fabuła rzuca nas przez dziesięciolecia bez litości. Kolejne wątki historii otwierają dostęp nie tylko do coraz bardziej wymyślnych futurystycznych miejscówek pokroju choćby zawieszonego w powietrzu miasta, ukrytej w dżungli bazy – technologicznego cudeńka przykrytego kożuchem zieleni, zrównanych z ziemią ulic wielkiego miasta czy w końcu samego tropikalnego „serca bestii” pod koniec gry. Black Ops II to również okazja, by ponownie zobaczyć na własne oczy zimną wojnę. Sposobność, by pogalopować niczym sam Rambo w trzeciej części filmu na końskim grzbiecie i stanąć naprzeciw sowieckiej potęgi. Życie agenta w tamtych czasach było ciekawe: zwiedzamy więc Amerykę Południową, Azję, Afrykę. Black Ops II – podobnie jak każda inna gra z serii – stawia na zróżnicowane doznania. Ale że w kontekście poprzedników i tak zróżnicowanie to mogłoby zostać uznane przez graczy za wtórne (podobne wycieczki robiliśmy przecież w każdym CoD-zie), pojawiły się misje Strike Force.

W przeciwieństwie do nastawionych na akcję zadań, gdzie na ogół tylko strzelamy i przemy przed siebie, tutaj trzeba wykazać się zdolnościami przywódczymi – przynajmniej w teorii. Pod komendą mamy w każdym z zadań Strike Force łącznie cztery grupy bojowe: mogą to być – zależnie od zadania – zwykli żołnierze, drony w różnych wersjach, a nawet „unit” będący w rzeczywistości ostrzałem kierowany satelitarnie czy prowadzonym z pokładu samolotu. Prosty interfejs umożliwia, dzięki widokowi z lotu ptaka, wydawanie rozkazów przemieszczania się lub ataku. Nie jest to nic trudnego – cały jednak problem w tym, że na pierwszy ogień dostajemy zadanie, które potrafi sprawić, że – trochę niesłusznie – znienawidzimy ten tryb na dobre.

W pierwszej misji Strike Force musiałem bronić jakiegoś ośrodka naukowego: najpierw trzech elementów na zewnątrz, a później elektroniki wewnątrz budynku. Minuta na rozstawienie sił, a później… totalna demolka. Wrogie siły atakują ze wszystkich stron, ja z przerażeniem patrzę, jak moje zastępy topnieją niczym Arktyka pod dziurą ozonową. Jedyne, na co było mnie stać, to jakieś niemrawe próby ratowania sytuacji, skazane oczywiście na porażkę. Co tu dużo mówić: zadanie zakończone niepowodzeniem, admirał gotuje się ze złości, a Indie tracą technologiczną perełkę. Wypadłem blado jak pośladek zakonnicy.

Czy naprawdę nie można było na początek dać czegoś mniej chaotycznego? Co prawda przeszedłem grę na poziomie trudnym, ale nie zmienia to faktu, że pierwsza misja taktyczna od nowego trybu potrafi po prostu odrzucić. Jeśli już gnoić gracza, to gdzieś pod koniec, niech najpierw przywyknie do nowych realiów, nieprawdaż? Dziwi to tym bardziej, że kolejne misje są daleko bardziej przyjemne: a to trzeba eskortować cztery ciężarówki i bronić je przed zakusami gości w turbanach, kiedy indziej znów przyjdzie wysadzić w powietrze okręt, wcześniej zabezpieczając trzy punkty nabrzeża czy odbijać zakładnika – gdyby na początek trafiła się choćby któraś z tych misji, wrażenie byłoby na pewno lepsze. Ale i tak nie do końca dobre – bo komputer nie do końca radzi sobie z wykonywaniem rozkazów.

Sterowane przez AI oddziały starają się co prawda wykonywać polecenia, ale brakuje im tego, co w armii jest chyba najważniejsze: skuteczności. Niby coś tam strzelają, walczą, ale tak naprawdę to jedyną rzeczą, jaką robią w istocie jest dobre wrażenie. O wiele lepiej jest samemu wskoczyć za stery drona lub przejąć kontrolę nad daną jednostką i celnym ogniem przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Całe szczęście, że mamy tu taką możliwość. Ogółem misje Strike Force można było zrobić trochę lepiej, ale w sumie to ciekawe urozmaicenie i dobrze że się pojawiły. Jeśli komuś nie przypadną do gustu, może je zwyczajnie odpuścić, gdyż obowiązkowe nie są – ale warto pamiętać, że ich niewypełnienie zamyka drogę do określonych wersji zakończenia. Sukces jest tu tym trudniejszy, że nie możemy próbować w nieskończoność – obowiązuje tu stara zasada „do trzech razy sztuka”. Nie udało się? Trudno, idziemy dalej.

Inną rzeczą, która nie przypadła mi do gustu w kampanii single jest nad wyraz absurdalny fragment jednej z misji. Call of Duty to seria, która przyzwyczaja do głupawych niekiedy rozwiązań w scenariuszu – ale nawet mając w pamięci najbardziej przegięte momenty ze wszystkich kampanii, misja w której biegamy z shotgunem i maczetą wprost nie ma sobie równych. Nie chcę zdradzić zbyt dużo, bo całościowy zamysł jest tu w sumie interesujący i kluczowy dla wytłumaczenia motywacji Menendeza, ale sekwencja, o której piszę, mogła zostać spokojnie skrócona o trzy czwarte. Jak zobaczycie, będziecie wiedzieć: tego kuriozum nie sposób pomylić z czymkolwiek innym.
Dla równowagi z kolei mamy tu inną scenę, która wbija się w pamięć zgoła inaczej. Nie jest to na pewno moment, po którym kiedyś ta gra będzie powszechnie kojarzona, bo – powiedzmy sobie szczerze – takie w Black Ops II nie występują (i to chyba największy fabularny zarzut dla tej produkcji – brak mocnego, wyrazistego uderzenia a’la „No Russian” Modern Warfare 2). Ale jeśli ktoś polubił Masona Woodsa, finał misji z eskortowaniem Noriegi zapamięta, gwarantuję. Pochwała należy się też za możliwość własnoręcznego dobierania ekwipunku przed każdą z misji – niby mała rzecz, a cieszy tym bardziej, że tutaj możemy wybrać nie tylko broń, a wyposażenie specjalne, które pozwoli np. dostać się w rejony inaczej niedostępne.

Fabularnie, jak widać, Black Ops II ma swoje górki i dołki – tych ostatnich jest jednak dużo mniej i koniec końców grę, po ok. 10 godzinach (!!!) gry na trudnym poziomie, ukończyłem z zadowoleniem i uśmiechem na gębie (nie tylko przez filmik, który pojawia się po napisach końcowych – zaczekajcie koniecznie!). Jak dla mnie – warto.

Daleko bardziej urywający uszy jest jednak w najnowszej części Call of Duty multiplayer.

Zabawy w sieci
Powiem wprost: dawno nie widziałem tak cudownie zaprojektowanych map do starć multi. Pograłem kilkanaście godzin i jeśli jest to czas wystarczający na stawianie tego typu twierdzeń, to jestem przekonany: ostatnio tak dobrze bawiłem się przy pierwszym Modern Warfare. Poziomy zachwycają uniwersalnością: do każdego celu prowadzi wiele dróg, nie sposób tu zabunkrować się w jednym miejscu i dawać odpór dłużej. Dzięki temu gra jest po prostu bardzo dynamiczna i satysfakcjonująca. Ogółem lokacji mamy aż czternaście i każdy powinien znaleźć coś dla siebie: jest lotniskowiec, są jakieś rurociągi, znalazła się nawet mapa, która w mej pamięci przywołuje fragmentami obraz oryginalnej mapki Carentan z pierwszego Call of Duty (potem bodaj trafiła po przeróbkach do Modern Warfare jako Chinatown). Fanom historii spodoba się na pewno odświeżona wersja Nuketown 2025 – niestety na razie dostępna jedynie dla tych, którzy złożyli na grę zamówienie przedpremierowe.

Mamy tu z założenia pięć klas, a co za tym idzie – pięć slotów na tworzenie własnego wojownika. Naliczyłem 27 broni podstawowych, do tego zapasowe, dodatki w postaci różnego rodzaju celowników (ostatnim jest niesamowita zabawka z sonarem, która przy kolejnych pulsach pokazuje kontury wrogów za ścianami), magazynków, kolb, lepszej amunicji. Nie zapomniano o dodatkach w postaci granatów odłamkowych i innych, śmiercionośnych zabawkach, jak choćby C4 czy minach zbliżeniowych. To oczywiście nie wszystko – pacyfiści znajdą tu dla równowagi szereg rozwiązań taktycznych w postaci choćby granatów ogłuszających. Zabawy dostarcza również dobieranie perków – mamy tu trzy sloty, ale ich liczbę można zwiększyć przy pomocy dzikich kart. Niestety, wiąże się to z koniecznością zrezygnowania z określonego ekwipunku. Ale z mojego doświadczenia wynika, że warto sobie podarować chociażby broń zapasową i zamiast niej wziąć coś ekstra – np. maskowanie przed wrogimi dronami. Nowością w Black Ops II jest bowiem to, że klasy można konfigurować bardzo swobodnie, dowolnie wykorzystując dziesięć „slotów” na bronie, dodatki, perki itd. Ja wykorzystywałem je dość tradycyjnie, ale wierzę, że znajdą się maniacy, którzy wymyślą dla siebie jakieś karkołomne kombinacje – np. zabójcę z samym tylko nożem, obładowanym za to mnóstwem perków. To wreszcie możliwe.

Oczywiście, jak przystało na walkę w przyszłości, dostaniemy również drony. Te są dostępne w postaci scorestreaków. Są to dobierane przed meczem trzy bonusy (ogółem jest ich 22), do których zyskujemy dostęp, jeśli uda nam się zdobyć określoną liczbę punktów samemu przy tym nie ginąc. Już nie trzeba kolekcjonować killi, a wystarczy np. skutecznie przechwytywać flagi w CTF lub zajmować miejscówki w Domination. Dzięki temu dostęp do scorestreaków jest dużo łatwiejszy – zwiększa to „wybuchowość” multiplayera, choć domyślam się, że są gracze, którzy wolą bardziej „czyste”, oparte na klasycznych umiejętnościach, a nie gadżetach rozgrywki sieciowe. Jest tu naprawdę sporo różnych goodies: drony zwiadowcze, bojowe, różne tarcze, osobiści ochronianiarze, psy bojowe. Ale nie ma lekko: by zyskać dostęp do najlepszych zabawek trzeba być dobrym.

Jeśli chodzi o tryby gry, to – czego tu nie ma! W zasadzie to wiem, czego nie ma: jakiejś większej rozpierduchy z pojazdami. Ale, do cholery, to nie Battlefield – tu walczy piechota i jeśli to wam wystarcza, będziecie w siódmym niebie. Tradycyjne strzelanie, gry taktyczne, z podziałem na dwie lub trzy drużyny, treningi. Jest tego bardzo dużo – mnie najlepiej grało się wszędzie tam, gdzie trzeba było wykazać się nie tylko celem, ale i współpracą. Dzięki świetnej konstrukcji map bardzo przyjemnie gra się choćby w Capture the Flag lub Dominację. Myślę jednak, że to bardziej kwestia gustu i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Nawet ci, którzy gustują tylko w zombie.

Tryb Zombie – przetrwanie wśród nieumarłych – w Black Ops II też rozwinęło skrzydła. Mamy tu trzy tryby – a w zasadzie trzy mutacje wcześniej znanego survivalu. Pierwszy to klasyka: gnijące trupy nadchodzą falami, my zaś dostajemy kasę, kupujemy broń i utrzymujemy się przy życiu jak najdłużej. Drugi z trybów – Grief – wprowadza nutkę rywalizacji. Niby to samo, ale na scenie są dwie drużyny i stosując niekiedy brudne sztuczki czy niesportowe podbierani killi rywalizujemy o miano najskuteczniejszych „czyścicieli”. Trzeci tryb to Tranzit – niby to samo co Survival, ale tu możemy poruszać się po lokacji autobusem, zyskując dostęp do ciekawszych pukawek. Tutaj też pojawiają się do wykonania drobne zadania, trzeba np. poskładać z części wiatrak, by otworzyć drzwi. Niby nic specjalnego, ale gra się przyjemnie – raz na jakiś czas można nieumartego zatłuc, ale od tradycyjnego multi nie odrywałbym się na dłużej. Nie jest to też tryb tak rozbudowany, jak mogłoby się zdawać z zamieszania, jakie wokół niego zrobiło Activision/Treyarch – rozwija zabawę z umarlakami ewolucyjnie, nie rewolucyjnie.

Stara panna na wydaniu
Jakie jest więc nowe Call of Duty? Bardzo dobre. W multi się zakochałem (choć esencja rozgrywki – berek z karabinami – pozostaje taką, jaką jest od kilku już lat), kampania single, choć nie do końca dopracowana, sprawia bardzo dobre wrażenie tym, że człowiek wczuwa się w kreowaną przez siebie historię. Ale niezależnie gdzie popatrzymy, od razu widać, że Black Ops II graficznie odstaje od obecnej czołówki. Widać to szczególnie podczas pierwszej misji, gdy (bodaj) w Angoli atakowani jesteśmy przez siły składające się z grupek tak samo wyglądających bojowników. Podkoszulki, maczety, postura, ruchy. Wypisz wymaluj: armia klonów. W bitewnym zgiełku gdzieś to wszystko się gubi, człowiek nie zwraca uwagi na nieszczęśników po drugiej stronie lufy. Wystarczy jednak się zatrzymać, popatrzeć pod nogi – wówczas tekstury zaczynają jednak kłuć w oczy. Call of Duty graficznie ma już najlepsze lata za sobą i to widać. Ale z drugiej strony – czego by nie mówić o technicznych niedoskonałościach, Black Ops II jest wciąż jednym z najlepszych tytułów jeśli chodzi o klimat i wrażenia z gry w sieci. I za to z całą pewnością należy się zasłużona ósemka z plusem.

Ocena: 8.5

Plusy:

  • wciągający multiplayer
  • kampania single z sześcioma zakończeniami
  • liczne urozmaicenia zabawy i dobre pomysły, by zająć gracza
  • bonus po napisach końcowych 😉
  • misje Strike Force…

  • Minusy:

  • …choć niezbyt szczęśliwie wprowadzone
  • grafika starzeje się coraz bardziej
  • absurdalny fragment jednej z misji
  • 177 odpowiedzi do “Call of Duty: Black Ops II – recenzja cdaction.pl”

    1. Polecam dla wszystkich co lubio napierdzielać! 😀 A tak serio: to nie jest BF tu się napierdziela! xD I to widać nie tylko po grafice. Fakt, wysłużony silnik, czasami aż oczy pieko! Scorestreak’i się fajnie sprawdzają, ludzie walczą o punkty jak mogą, a najwięcej jest ich za objective, więc grają tak jak należy. Mapki multika fajniutkie(+nuketown *,*). Stick and Stones powróciło. Shitspawnów nie uświadczyłem, w MW3 były non stop. Uważam, że się należy 8,5 chociażby dla multiplayera, który jest po prostu dobry.

    2. Grzegorz „Krigor” Karaś 15 listopada 2012 o 08:05

      HUA – a nie dostrzegasz tu zmiany formuły? Co, CoD ma być RTS-em czy może RPG z wielkookimi elfami? Sześć zakończeń, misje strategiczne, dość spore zmiany w multi? Heloł? 🙂

    3. Ile jest map w trybie zombie ?

    4. Multi jest bardzo fajny, zgodzę się, że plus za mapki się należy, są bardzo różnorodne. Na wielu jest też sporo poziomów (np. mapka z kontenerami). W ogóle wiele map jest też wzorowanych na mapach z innych CoDów (oczywiście nie są to dokładne kopie). Jest np. mapka przypominająca statek z kontenerami z MW1, jest metro przypominające to z WaW itp. Oczywiście nie wszyscy lubią styl rozgrywki CoD-a, ale jeżeli ktoś lubi arcade, to fajna sprawa.

    5. BTW, co do singla – zdania są podzielone. IMO to jest najbardziej absurdalny singiel, ale przez to ma swoj urok 😛

    6. JA PIE^@LE ! ….Jak zmienić kampanie FPS-a ?! Prosze bardzo macie powrót do oldschoolu : Hard Reset,Doom 3 remake.W jakie slady poszedl najnowszy MoH czy BF 3 ? Hm? napakowana skryptami akcja,ciągle tempo.Wystarczy po prostu lepsza grafika,a liczba fanów CoD wzrośnie.Najpierw wyróbcie zdanie o grze pod względem minusów i plusów konkretnych a nie narzekać skoro widzielismy tylko gameplaye -.-

    7. @Gregorius- problem w waszych ocenach polega na tym ze przy innych produkcjach ocena idzie w dół a przy CoDach jest określane jako mało istotne np CoD 4 był jako wzór grafiki itp teraz okazuje się że grafika to tylko mały dodatek. W BO 1 jedzynie fabuła była fajna i mapy multi i to wystarczyło by dostała 8 przy tej ocenie BO2 musiał by dostać 10 . Tak na marginesie jedynie w BO1 nie kupiłem i nie grałem bo dzwieki broni skaowały totalnie inne zalety.

    8. Jeśli coś jest kiepskie to za to powiny lecieć punkty karne ale w recenjach CoD jes sentyment i nieobiektywizm do tego co się obecnie dzieje na rynku i to widać aż oczy bolą

    9. Że też recenzentom języki od lizania 4 liter nie zdrętwiały ;p No offense.

    10. ZdeniO Pierdzielisz… Absurd urokliwy?

    11. Niech mi ktoś powie, co takiego odkrywczego jest w multi w CoD, granie w serie skończyłem na CoD: MW owszem grało się super itp, ale poza killstreakami czy jakoś tak to się pisało, wszystko to było w innych starszych tytułach. Jest coś w tym innowacyjnego? Czy po prostu radość sprawia, że na szczęście nic nie zmienili?

    12. A ja bym to porównał do Fify. BO 1 dla fana CoD to było coś tak jak 12 dla fana Fify. Tak 13 czy BO 2. Zmiany widzą jedynie ci którzy zagorzale grali w 12 i BO 1. Ja wolę PES’a i nie widzę różnicy między 12 a 13 po za kilkoma pierdołami. Tak samo z BO. Wolę BF lub CS mimo że to coś innego. Zlinczujecie mnie za to?

    13. Ja tam powiem tylko tyle, że mi się grało w singla bardzo przyjemnie na poziomie Normal, na poziomie Veteran grało się też dobrze, ale te pieprzone Strike Force jest po prostu NIEMOŻLIWE na veteranie więc odpuściłem.

    14. To już „Call of Duty 9”.

    15. Pograłem u znajomego i w singla i w multi i powiem tyle-ocena jest wręcz śmieszna. Ile ludzi,tyle opinii ale przesadzić co najmniej o 3 oczka to tak nie wypada jakoś.. To rasowo odgrzany kotlet,zwykła maszynka do pieniędzy robiona metodą 'kopiuj-wklej wszystko z ostatnich 5 lat i sprzedaj pod nowym tytułem z nową okładką’.

    16. ten slayer to ci rozum wyżarł chyba 😉

    17. Co za tego, ze to to samo – skoro gra nadal jest dobra.

    18. @mateusz66 Narzekaj, że CoD to odgrzewany kotlet, ustaw sobie na avatarze World Painted Blood xD

    19. Hejter zawsze będzie bluzgał na hejtowaną gre a prawda jest taka że Acti stosuje się jednej starej zasady „Zwyciężającej Drużyny się nie zmienia” i gdyby tak nie było, to po prostu gra skończyła by jak ś.p Uprising 44( nie no sorry przesadziłem, może zwykły Darksiders II którego kupiło 1mln luda). Seria począwszy od MW2 ciągła za sobą dużo absurdu albo może właśnie tego poszukujemy, bo mało która gra/seria oferuje tyle mindfucku i facepalmu co CoD. Pozdro dla wszystkich :>

    20. Jak długo jest zainteresowanie i popyt na produkt, tak długo on będzie produkowany,póki się opłaca, jak dla mnie mogą robić Cody, co roku, to nie znaczy że trzeba we wszystkie grać, jest wybór, a kolega niżej ma rację ” Zwycięskiej drużyny się nie zmienia”

    21. ” Zwycięskiej drużyny się nie zmienia” ale z kim ona wygrała ?|Jeśli coś jest najlepsze bo najlepiej się sprzedaje to ja dziękuje.|Poza tym normalnego gracza nie interesuje czy jego gra sprzedała się najlepiej tylko czy jest dobra.|Ja często krytykuje nowe CoDy ale wiem ze na konsoli gra się w nie o wiele lepiej ni np. BF3 na PC to zupełnie inna bajka

    22. Siema. Może nie powinienem pisać tego to ale czy pójdzie mi black ops 2 na tym kompie ?|Windows 7 32bit|Geeforce 8600gt|3 gb ram |Intel Core 2 Duo 2.2 ??? Pozdrawiam

    23. Witam, mam do sprzedania Hitman Rozgrzeszenie Professional Edition… i więcej gier na STEAM w tym Far Cary 3 np itd… Chętni pisać na gg 10658664

    24. z recenzji wynika, że:|autor nie ma zbyt dużego dośwa w fpsach (oceniać multi po kilkunastu godzinach?) a jeśli przynajmniej połowa z tego co napisał (pomijam oceny emocjonalne etapów rozgrywki) to ten [beeep] treyarch skopiował wszystko co było i polał sosem „future soldier”. Panowie z tej firmy już udowodnili w MW3 jak otrafią spier.. dobrą serię pod względem fabularnym więc tutaj na nic specjalnego też bym nie liczył. Oby Ward i Zampella zrobili wreszcie cus dobrego na rynku fpsów.

    25. 8.5 na 10? jeżeli na 10 to za tym 0 powinno stać co najmniej 2 dodatkowe zera. Single z sześcioma zakończeniami? Wow, tylko że każde zakończenie ma po parę minut więc gra jest SERIO nieliniowa (ironia, jeśli ktoś nie zrozumiał). Próbuje dostrzec jakieś plusy, chyba jedynym jest malutki smaczek wyboru ekwipunku przed misja, który i tak za chwilę zmienimy w jej trakcie, ale to szczegół. Nie rozumiem jak ta gra uzbierała ocenę powyżej 3, jedyne za co można dać tej grze 8.5 to debilizm ludzi kupujących ją.

    26. No cóż mogę zrozumieć tego co pisze recenzję (płacą mu za to). Mi nie płacą więc mogę wyrazić swoją opinię. Ci co twierdzą, że jest to odgrzewany kotlet, mają rację nie widzę nic odkrywczego w tej grze (mówie o trybie multipleyer) jedyna zmiana to nudne mapy i nowe dodatki. Gram w coda praktycznie od początku tej serii i muszę stwierdzić, że ta gra właśnie osiąga swoje dno. Nie kupowałem ostatniej części a tą kupiłem z czystej ciekawości mając nadzieję, że coś się zmieniło na lepsze, niestety. OCENA MOJA 5

    27. wesleysniperxxx 26 listopada 2012 o 15:15

      this game is awesome and very curios i just need a key for play with my friends on PC 😛

    Dodaj komentarz