Często komentowane 72 Komentarze

Call of Juarez: The Cartel ? recenzja

Call of Juarez: The Cartel ? recenzja
Kolejny w tym roku polski produkt eksportowy. Niezłe recenzje poprzednich części Call of Juarez dawały The Cartel papiery na dobrą grę. Adzior sprawdził, czy dobre papiery rzeczywiście oznaczają dużą grywalność. I... się przeliczył.

Dziwnie nasz kraj wypada tego lata za granicą. Wiedźmin 2 sprostał oczekiwaniom, siatkarze po raz pierwszy ugrali medal Ligi Światowej, a piłkarze potrafią powalczyć w eliminacjach europejskich pucharów. Natura bywa jednak brutalna i stara się dążyć do balansu szczęścia i nieszczęścia. Call of Juarez: The Cartel przeciwważy wszystko, z czego mogliśmy ostatnio być dumni.

Wielki szwindel, odcinek 6712

Fabuła nie zaskakuje. W związku z rozrastaniem się kartelu Juana Mendozy (nie, nie tego z poprzedniczek), który doprowadził do zamachu bombowego na rządowy budynek w USA, zostaje powołany międzyagencyjny zespół, który działając w ukryciu ma rozgonić narkotykowo-stręczycielskie towarzystwo, zanim Wujek Sam wypowie wojnę Meksykowi. Ekipa składa się z trzech osób, w które możemy wcielić się w kampanii – sami lub w co-opie (co jest wskazane ze względu na AI, o czym zaraz).

Do naszej dyspozycji są:

  • Benjamin McCall (z tych McCalli), detektyw pracujący dla policji w Los Angeles i weteran wojny wietnamskiej, wiecznie skrzywiony i ochrypły
  • Eddie Guerra – agent specjalny ds. walki z narkotykami, latynos o średnim poczuciu humoru
  • Kim Evans, pochodząca z getta agentka FBI, podobna do Victorii Beckham, pewna siebie kobieta
  • Wszyscy różnią się od siebie stylem walki i motywami działania. Nie sądzę jednak, byście chcieli je wszystkie poznać. Po zakończeniu gry jedną postacią po prostu nie chce się przechodzić całej tej mordęgi ponownie. Z drugiej strony różnorodność bohaterów może być jedynym powodem, by do gry wrócić. Historia opowiedziana w The Cartel nie przypadła mi do gustu, a zwroty akcji raczej kwitowałem westchnięciem, niż przygryzaniem paznokci.

    W koło Cartelu

    Po dwóch, trzech (z piętnastu) rozdziałach gry można powiedzieć, że przeszło się ją całą. Kampania jest tak wtórna, że trudno znaleźć granicę pomiędzy niedopracowaniem, a brakiem szacunku dla odbiorcy. Podczas setek strzelanin chowamy się za osłonami prując do pojawiających się z powietrza przeciwników. Fabuła służy tylko do tego, żebyśmy wiedzieli w jakim miejscu i celu strzelamy. Czasem damy komuś w gębę, przejedziemy się samochodem, trzy razy przeleci helikopter. Koniec opowieści.

    A propos strzelania – broni jest całkiem sporo, choć gra rzadko motywuje do używania więcej niż trzech, czterech pukawek. Różnice między większością są dość subtelne. Możemy wybrać sobie jeden zestaw na całą grę, a kaemów i rakietnic używać tylko do zdejmowania helikopterów. Broń odblokowujemy w ciekawy sposób – kradnąc przedmioty z lokacji zdobywamy poziomy, które dają nową broń. Musimy kraść z dala od wzroku kompanów – w końcu to federalni. I… to byłoby na tyle, jeśli chodzi o zalety.

    Panie, silnik rzęzi!

    Szczerze – jeśli testerzy Techlandu faktycznie ogrywają kilkadziesiąt buildów dziennie, to albo powinni dostać po pensji, albo pójść do okulisty. Źle zaprojektowane skrypty i chimeryczne AI drużyny potrafią skutecznie zarżnąć te 5 procent frajdy płynącej z gry.

    Przede wszystkim etapy są cholernie liniowe, a skryptowanie beznadziejne. Chodzimy po kropkach umieszczonych na ciasnych lokacjach (zgubić się nie sposób), a jak mamy nieco swobody i pójdziemy za daleko, misja kończy się niepowodzeniem. Gdy raz nie wszedłem na kropkę, partnerzy stali tępo przy samochodzie, zamiast do niego wsiąść. Żeby przejść przez jedne drzwi, musiałem poczekać, aż Kim Eddie (grałem jako Ben) skończą gadać – dopiero wtedy drzwi się otwierały. Jedno zadanie musiałem wypełnić, idąc torem wymarzonym przez twórców, bo inaczej poziom trudności drastycznie wzrastał. Wymieniać dalej?

    Sztuczna inteligencja sprzymierzeńców też potrafi wkurzyć. Lubią stawać w przejściu, strzelać totalnie na oślep czy – tu znów skrypty dają o sobie znać – pojawić się znienacka przed naszymi oczami (raz myślałem, że dostanę zawału serca). A szczególnie „radosny” byłem, kiedy Guerra ominął jednego z wrogów i stanął do niego plecami. Tak, dobrze myślicie – przechodząc, dostałem śmiertelną serię z MP5. Warto wspomnieć też, że napisy nie zawsze odpowiadały dialogom. Nawet wtedy, gdy moi kochani agenci chcieli mi pomóc, ich porady bywały źle przetłumaczone.

    A oprawa? Gdyby ta gra wychodziła na PS2, dałbym najwyższą notę. O multiplayerze nie powiem nic, gdyż nie widziałem tłumów na serwerach. Jedna zbłąkana dusza to za mało, by zacząć grę.

    Iucidium Ultimum

    Nie byłbym tak zły na The Cartel, gdyby był grą przeciętną. Jest jednak grą fatalną, bo powtarzalność misji i – powiedzmy sobie szczerze – spaprana mechanika nie zbledną w cieniu wielu broni i systemu zdobywania poziomów. Na domiar złego klimat Call of Juarez odzywa się dopiero w ostatnich misjach. Pudełko mówi o nowym Dzikim Zachodzie, westernie nowych czasów – nie dajcie się zmylić. The Cartel nie dorasta do współczesnych shooterów, a westernu jest stosunkowo niewiele.

    Ocena: 5.0

    —-

    Plusy:

  • ee… dużo strzelania?
  • kleptomański rozwój postaci
  • bogaty arsenał broni…
  • Minusy:

  • … z którego prawie nie skorzystamy
  • wtórna do bólu kampania
  • liniowe, niedające swobody etapy
  • beznadziejne skrypty
  • czasem dialogi to jedno, napisy to drugie
  • komiczne AI kompanów
  • przeciętna oprawa (nawet jak na konsole)
  • trochę za mało Call of Juarez w Call of Juarez
  • PS. Na następnej stronie znajdziecie suplement do recenzji, a w nim inne poślizgi techniczne, które nie zmieściły się w tekście oraz mój debiut gameplayowy (bądźcie wyrozumiali!) w którym moje zaschnięte gardło opowie wam o najbardziej widowiskowym popisie skryptów.

    Na początek różne kwiatki silnika, projektu poziomów i AI.

  • ogółem – kropki czynią zło. Jeśli nie będziemy chodzić po nich, tylko jakoś je obejdziemy, w końcu partnerzy się zatrzymają w miejscu, przestaną mówić, myśleć, żyć
  • może tak miało być, ale strzelając z dwóch pistoletów nie możemy korzystać z przybliżonego celowania, przez co wczucie się w prawdziwego kowboja jest utrudnione
  • tryb koncentracji McCalla spowalnia tempo akcji, jednak nie możemy zrobić tego na chwilę. Albo zwalniamy przez 10 sekund i zżera nam cały pasek naładowanej w tym celu energii, albo nie używamy ułatwienia w ogóle
  • żebym broń Thorze nie odszedł za daleko od nawigacyjnej kropki, w jednym z budynków napotkałem ścianę wbitą w środek klatki schodowej
  • jedna z postaci nosiła ubranie moro. Wzór składał się z tak wyraźnych pikseli, że swędziały zęby
  • kropki potrafią przysnąć i gdy stoimy we właściwym miejscu, akcja może zawisnąć. Trzeba czekać na cud, bo przecież swobody nie ma żadnej, więc innej drogi do celu nie znajdziemy
  • podczas jednej ze strzelanin moi ziomkowie próbowali zabić gangsterów… zza tira, stojąc za murkiem. Wyobraźcie sobie: gangster-tir-murek-agenci specjalni. To zawodowcy, czy zbieranina obwiesiów z ulic San Andreas?
  • innym razem kompania prowadziła ogień zaporowy, a ja miałem przebiegać między osłonami. Szkoda, że dwukrotnie po poleceniu biegu coś mi strzeliło do łba. Była to ostra amunicja
  • podczas samochodowego pościgu chciałem wjechać gangsterom na błotnik i zakręcić nimi o 180 stopni. Skrypty wzięły się do roboty, a wrogowie z miejsca przyspieszyli w sposób przeczący prawom fizyki
  • gra każe wrócić na szosę nie tylko, gdy odjeżdżamy od celu misji – raz kazała mi wrócić, gdy po prostu jechałem poboczem
  • przeciwnicy mogą wychylić się z auta i strzelać do tyłu w naszą chłodnicę, a ich wóz wciąż jedzie i skręca
  • przede mną stały dwie identyczne osłony w tej samej odległości. Partnerzy znów ogniują zaporowo, a ja miałem podbiec do tej lewej. Chciałem do prawej. Rest in peace.
  • Na następnej, ostatniej już stronie – kwiatki dialogowe i gwóźdź programu, czyli skrypt-kalafior z moim komentarzem.

    Z lewej dialog słyszany, z prawej treść napisów w tej samej chwili, w nawiasie moje drobne refleksje.

  • Say your prayer assholes – Puta (?!)
  • You are dead, cabron! – Nie żyjesz, puto! (nawet hiszpańskie bluzgi strawestowano…)
  • Are you okay? – Co się dzieje?
  • Chyba pozabijani na śmierć (litości, w polskiej grze?)
  • Come on, we need to move – Chodźmy, już po ósmej
  • What did she do? – Ben, boję się
  • I didn’t tell her anything, she took off – Nie widziałam jej
  • Behind! – Walnij ich z lewej! (grrr…)
  • Left! – Uważaj! (GRRR…)
  • That cocksucker is not getting away from us – Dupek jest mój
  • I wisienka na torcie. Wybaczcie drobny chaos w postaci nagrania kalkulatorem, chusteczki od okularów, zaschniętego gardła i rozchybotanego obrazu.

    72 odpowiedzi do “Call of Juarez: The Cartel ? recenzja”

    1. Nie macie wrażenia że Ekipa zajmująca się Więzami Krwi pracuje przy Dead Island, a to jest robota jakis „stażystów? 😛

    2. A ja grę kupię i sam ocenię. Mam nadzieję, że zawiodę się na recenzentach tak jak w przypadku Bionic Commando albo Duke Nukem Forever.

    3. @ 2xDown,to wkońcu jest cenzura na WSZYSTKIE „ciężkie” przekleństwa czy nie 😛 ?|@ Topic|Intecja zrobienia nowoczesnego dzikiego zachodu od początku mi się nie podobała a jedyne co u mnie mogło to naprawić to soczysta rozpierducha z wielkim rozmachem oraz nieliniowe mapy z wciągająca fabuła.No niestety tego wszystkiego wg mnie ZABRAKŁO bo tak jak mieliśmy dobrą serię o dzikim zachodzie,tak teraz mamy a’la mexico COD.Słaby,można dodać.Jescze te skrypty,grr…

    4. Żal serii,dosłownie.Mieliśmy dobrą serię z wspaniałym klimatem Wild west-u,to tak mamy shooter w mexico a’la COD.Słaby dodać można.W ogóle cała idea „modern dziki zachód” od początku mi nie pasowała-seria była specyficzna przez okres w którym graliśmy,tak teraz mamy to co [prawie] zawsze w shooterach…M4,Kałach,na wojne…Już tym się wymiotuje,zwłaszcza że kretyńskie AI wkurza dodatkowo.Szkoda że gra nie jest tak dobra jak zawartość EK.|@ 2x Down, To wkońu jest cenzura na „ciężkie” przekleństaw czy nie?

    5. No z gameplay’u to ciężko coś wywnioskować.

    6. Czy 5 to oby na pewno ocena dla „gry fatalnej”, hm?

    7. Ech… tak zepsuć reputacje serii panowie z Techlandu powinni się wstydzić.

    8. Tak ogólnie to gra mnie mało co interesuje, kupiłem kolekcjonerkę dla gadżetów i dobrze sie z tym czuje 😛

    9. Jak można kupić samą kolekcjonerkę tylko dla gadżetów o_O Dobra to nie moje wydane pieniądze 😛 A ja czekam aż będzie w cda 😀

    10. Przepraszam za double posta,net się kaszani

    11. Ja też kupię kolekcjonerkę „dla gadżetów” .|A o tej grze to mam wszystkie części na PC i każda jest inna.|Call of Juarez : mroczna fabuła roztawiona na rozmowy , strzelanie , i skradankę|Call of Juarez :więzy krwi : tutaj już samo strzelanie,dużo przekleństw idt.|Call of Juarez the Cartel : . . . TO JEST RECENZJA WERSJI KONSOLOWEJ!|A PC to jeszcze zobaczymy . . .

    12. TiBi1Q20 Kupisz dla gadżetów a gra będzie takim małym dodatkiem?

    13. wojtekb03 |raczej na odwrót bo to gra jest dla mnie najważniejsza |a gadżety będą dla rąk i oczu . . .|pozdro . . .

    14. kolekcjonerka jest zbyt bogata by ją omijać . . .

    15. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd! |The Cartel czyli jak zrobić grę na konsole która aż prosi się o wiele patchy!

    16. Teraz tak z ciekawości zobaczyłem co tam niby takiego jest w EK i co ? Jak dla mnie „gadżety” za które w życiu nie dałbym tyle pieniędzy hah Ale jak już pisałem to nie moja sprawa 😀 Osobiście już wole kupić kilka gier niż EK.

    17. Eeeeeee… Niespecjalnie dobrze to wróży dla Dead Island jeżeli odpowiadają za nią ci sami ludzie.

    18. Seria CoJ nie powinna była zmieniać konwencji… W realiach westernowych nie miała konkurencji (czy jest jakiś inny westernowy FPS?), a we współczesnych jest skazana na porażkę.

    19. W realiach dzikiego zachodu była świetną grą, chociaż w 2 brakowało trybu co-op. A tak wydali grę którą jest bardzo słaba…

    20. Jeśli gra jest taka fatalna to ocena powinna być niższa niż 5. W końcu „pięć” to ocena przeciętna, a autor recenzji wyraźnie pisze że gra jest fatalna, nie przeciętna.

    21. Zmarnowałem swoje pieniądze… Zacząłem grać, przeszedłem 1 misje, trzeba było wysadzić skrzynki z koksem czy coś takiego. Wyłączam grę, następnego dnia mam ochotę znów sobie pograć, patrze nie ma sejwa… Dobra mówię, doszedłem jeszcze dalej (ok 3 misje) wyłączam z nadzieją, że był checkpoint, włączam wieczorem, no i kurde, nadal nic. Wyinstalowałem grę w pindu…

    22. Archeologia mocno, ale polecam zagrać teraz. Gra jest załatana jak droga na przyjazd premiera, i mimo że doskwiera trochę liniowość, a historia mogła być nieco lepsza, to skrypty i bugi ogarnięto.

    Dodaj komentarz