Dishonored – recenzja cdaction.pl

Dostępne na: PC, X360, PS3
Testowano na: PC
Wersja językowa: angielska
Ezio, Connor, Zer0, niebawem powrót 47… zdaje się, że jakiś czas temu ktoś powiedział, że – parafrazując – zabrakło zabójstw, więc ma być zabójców wielu. Brutalnie uzdolnieni bohaterowie zabijający w imię wątpliwych zasad są modni. W Dishonored do ekipy mistrzów sztuki mordowania dołącza kolejna twarz, Corvo Attano. Nazwisko publicznie znane, bo jako przyboczny strażnik królowej miasta Dunwall ma licencję na zabijanie. Nastały jednak trudne czasy, kiedy od krwawych czynów trzeba przejść do słodkich słów.
Corvo zostaje wysłany na misję dyplomatyczną, by wybłagać sąsiednich władców o pomoc w walce z plagą szczurów. Niestety, możni się wypięli, a zamiast wsparcia królowa doczekała się blokady morskiej. Nie musiała jednak zbyt długo się smucić, bo kilka chwil po tym, jak bohater dostarczył jej listy, nieznani zabójcy sparaliżowali go, jego panią zamordowali, a następczynię tronu – Emily – porwali. Odarty z przywilejów i uznany za zdrajcę Corvo ruszył w pogoni za Emily, chcąc zemścić się na sprawcach swojej niedoli. A że skrytobójcą był nieprzeciętnym, miał do dyspozycji wiele narzędzi wymierzenia sprawiedliwości.
Znacie to uczucie, kiedy pewna czynność w grze wydaje wam się prosta i intuicyjna, ale z jakichś względów twórcy ją zablokowali? Tak było z zeskakiwaniem z pagórków w Kingdoms of Amalur: Reckoning, brakiem skoków wykazał się też pierwszy Wiedźmin, w kilku częściach GTA cierpieliśmy na hydrofobię, zaś w The Sims na kulejącą orientację przestrzenną postaci. Ekipa Arkane Studios zapowiadając totalną swobodę w każdym calu podejmowała ogromne ryzyko – wystarczyło kilka potknięć w projektach lokacji, żeby całe wrażenie prysło. Szczególnie wśród graczy, którzy uwielbiają lizać każdą ścianę, byle tylko do czegoś się przyczepić. A że recenzentowi nie wypada popadać w zbytni zachwyt, też szukałem dziury w całym.
Tymczasem zatrzymano mnie… raz, głupia techniczna kwestia niewarta świeczki. Lokacje we wszystkich dziewięciu misjach są bowiem niezwykle funkcjonalne. Od linii brzegowej (każdą misję zaczynamy płynąc łódką) przez uliczki i place, po wnętrza budynków wszystko zaprojektowano koncertowo. Nic nie przeszkadza graczowi w torowaniu własnej ścieżki. W Deus Ex: Human Revolution nieliniowość sprowadzała się z grubsza do wyboru między strzelaniem a skradaniem. Podstawy działania w Dishonored sprowadzają się – rozbierając wszystko na czynniki pierwsze – do podobnego wyboru, jednak tutaj akcja akcji nierówna.
Prosta sytuacja – chcemy przemknąć się cicho do frontowych drzwi budynku, strzeżonymi przez strażnika. Rzucamy butelką w dal, żeby na chwilę odwrócił wzrok, jednak źle obliczyliśmy czas i zostaliśmy zauważeni. Co dalej? Szybko teleportujemy się przed oczy strażnikowi i wbijamy w nie ostrze, zanim zdąży wezwać pomoc. Albo wiejemy ile sił w nogach, wskakujemy do wody i z innego miejsca próbujemy akcji od nowa. Lub na krótki czas wchodzimy w ciało szczura, by wejść do budynku przez odpływ kanalizacji. Można też nie bawić się w kombinacje i wystrzelać cały oddział straży kuszą, a dobiegające niedobitki rozszarpać przy pomocy miny.
A to tylko część pomysłów, bo do podejmowania podobnych decyzji Dishonored skłania nas co chwilę. Czasem wielokrotnie w ciągu jednej minuty, innym razem tylko na początku, kiedy patrząc z dachu na dany obszar próbujemy wyobrazić sobie naszą drogę… i często całe planowanie idzie na marne, bo najdrobniejsze detale – jak stojący daleko strażnik, który załatwiając przyziemne potrzeby przypadkiem nas zobaczył – lubią nas zaskakiwać. Czasem nawet pozytywnie, bo podsłuchując rozmowę w misji X niespodziewanie zasłyszymy wskazówkę do misji Y. Co ważne, sztuczna inteligencja postaci sprawia, że kilkukrotne wczytanie szybkiego zapisu sprzed paru minut może dać inny wariant wydarzeń. I tak gdy jeden z gwardzistów, którego obserwowałem wielokrotnie obracał się w jednym miejscu, pewnego razu nie wytrzymał i zszedł z warty, by umówić się z kolegą na partyjkę pokera, a ja musiałem się dostosować. Wcześniej zaś mój cel… a raczej cela, bo kobieta – podwinęła mi się przypadkiem pod ostrze w korytarzu, gdy uciekała w panice usłyszawszy, że w domu znalazł się zabójca…
Przy tym wszystkim nie zapomniano, byśmy mieli swobodę zarówno w walce z pomniejszymi przeciwnikami, jak i w kwestii eliminacji wskazanych głów. Tak, Dishonored można przejść nie przykładając palca do śmierci ani jednej osoby. Jeśli spędzimy trochę czasu na eksploracji i skradaniu, „żywe przeszkody” ominiemy, zaś grubymi rybami zajmą się w zamian ludzie, którym wcześniej pomogliśmy w misjach pobocznych. Sami tworzymy swój styl gry i dobieramy pasujące nam środki. I to jest w Dishonored najważniejsze – gra nie oferuje nam gotowych rozwiązań, jedynie cele i bogactwo metod ich osiągnięcia. Oraz ich następstwa, bo im więcej zabijamy, tym częściej spotykamy stada szczurów (niegroźne samopas, zabójczo irytujące w grupie) czy zarażonych, przypominających zombie, mieszkańców Dunwall.
Wpływ na wszelką dowolność mają nie tylko projekty lokacji, ale – na równi – moce Corvo nabyte po spotkaniu z tajemniczą postacią z innego wymiaru, zwaną The Outsider. Dzięki nim możemy teleportować się naprzód na pewną odległość, przywołać stadko wygłodniałych szczurów, spowolnić czas, wcielić się na krótko w szczura czy rybę (później nawet w człowieka) a także wywołać małe tornado bądź widzieć przez ściany. Zdolności rozwijamy dzięki runom rozsypanym po lokacjach, w których znalezieniu pomaga nam bioniczne serce – ot, taki oryginalny wykrywacz metali. Rozwinięte moce pozwalają np. teleportować się dalej lub całkowicie zatrzymać czas. A czy wykorzystacie je do szybszego doskoku do zabijanych ludzi, czy do łatwiejszej ucieczki… tak, wasz wybór. Udało się też właściwie zbalansować moce dzięki punktom many (zależnie od mocy zużywają się szybciej lub wolniej, czasem bez eliksirów się nie obejdzie) oraz samym działaniu. Prosto i po chłopsku – masz pan fory, ale jak pan zmarnujesz wszystkie punkty i sprowokujesz całą straż w okolicy, to sobie pan radź. I tak, i tak się dobrze będziesz bawić, ni łatwiej, ni trudniej.
Mamy też do dyspozycji kilka zdolności pasywnych, jak choćby wyższe skoki bądź obracanie w popiół skrytobójczo uśmiercanych wrogów. Oprócz run znajdujemy także talizmany – na sobie nosimy maksymalnie trzy – które równie pasywnie wspomagają prędkość wywijania ostrzem czy regenerację punktów many potrzebnych do korzystania z mocy. Tutaj znów dochodzi do głosu główna cecha Dishonored – wcale nie trzeba tego wszystkiego szukać, można wcale nawet nie korzystać. Po prostu rozgrywka będzie wyglądać nieco inaczej. To brzmi jak promocyjna mrzonka, ale gra faktycznie nie karci tych, którym nie chce się łazić po kątach w poszukiwaniu przedmiotów. W ciągu trwającej ok. 15 godzin (wystarczy żeby trochę pozabijać, trochę się poskradać, trochę połazić tu i tam) rozgrywki można ominąć wiele miejsc i odkryć je przy drugim podejściu. Zabawa nie staje się wtedy monotonna czy niemożliwa do przejścia – po prostu inna, choć z uwagi na węższy wachlarz zagrań nieco trudniejsza i mniej urozmaicona. Logiczne.
Następuje zatem prosta zależność – krótka ścieżka oznacza mniejszy zakres mocy, więc do każualowej jej daleko. Żeby moce rozwijać na maksa, trzeba chodzić prawie wszędzie, a więc natykać się na więcej przeszkód, które nie zawsze da się przeskoczyć teleportem czy ominąć w spowolnionym czasie. Ponadto z każdą misją więcej jest miejsc, gdzie możemy dać ciała, a zmechanizowani przeciwnicy dają rakietami do zrozumienia, że wcale nie jesteśmy niepokonani. Rozsądnie, czyż nie?
Z drugiej strony jednak zauważyłem, że Dishonored nie motywuje do korzystania ze wszystkich wyuczonych mocy. Siłą rzeczy widząc wysokie gzymsy i mysie nory pomyślimy o teleporcie oraz opętaniu szczurów. Jest to jednak bardziej cecha gry, niż jej wada, o czym rozmawiałem zresztą z Hutem twierdzącym, iż taki układ potwierdza tylko wszechobecną swobodę w budowaniu osobistego stylu rozgrywki. I tu – jak rzadko – przyznaję mu rację, bo co to za wada, którą da się w mig rozdeptać?
I zapewne nie tylko Hut się ze mną zgodzi, że nawet pomijając funkcje otoczenia lokacje w Dishonored wciąż urzekają. Nie tylko wysmakowanym stylem architektonicznym i zróżnicowaniem poziomów, które udało się utrzymać dzięki zamkniętej strukturze misji i ich niewielkiej liczbie. To, co fascynuje w tej kwestii najbardziej, to płynący zewsząd klimat gnijącego miasta. Spleśniałe ciała otoczone przez szczury w uliczkach otaczających bogato zdobione domostwa elity, suto zakrapiany bal maskowy (IMO najlepsza misja) w czasach kryzysu, straż w czyściutkich mundurach odganiająca brudnych zarażonych i patrząca na to wszystko zepsuta władza… widzimy niezwykle sugestywny obraz turpistycznego kontrastu, wspomaganego bardzo krwawymi scenami przemocy.
Wielka szkoda, że tego obrazu nie uzupełniono porządną fabułą. Związki przyczynowo-skutkowe w scenariuszu są banalne, a zwroty akcji spodziewane. Nie ma problemu, by połapać się grając od środka i czytając co trzecią linię dialogową – wystarczy nawet, żebyśmy czytali streszczające zajawki na ekranach ładowania. Ponadto nie spotykamy ani jednej wiarygodnej postaci, która zapadnie w pamięć na dłuższy czas. Nawet Outsider poza obdarowaniem Corvo mocami i poddawaniu kilkakrotnie bohatera rachunkowi sumienia nie intryguje, mimo że jest najbardziej tajemniczy z całej plejady. Przychylniej można spojrzeć na Emily, której kwestie dialogowe zmieniają się w zależności od naszych metod podczas misji, jednak to zerojedynkowe zmiany, a samą następczynię tronu widzimy zbyt rzadko, by móc się z nią mocniej zżyć. I kiedy zaczniemy się cieszyć, że wreszcie widzimy bohatera wychowującego dziecko (Emily traktuje Corvo jak ojca i bierze z niego przykład) dostaniemy piaskiem po oczach, bo każdy epilog jest aż nazbyt przejrzysty i przewidywalny.
Nie można też powiedzieć, aby Dishonored było grą oryginalną i odkrywczą. Eksplorację i poszukiwanie wskazówek mieliśmy w Thiefie, romans industrializmu ze sci-fi w steampunku, zaś różne drogi do celu obierał Adam Jensen. Dishonored rozwija pomysły tego ostatniego na dużą skalę (HR to przy tej produkcji liniowy bubel) ale nie oferuje nic, o czym twórcy mogliby z czystym sumieniem przyznać „to jest nasze, tylko nasze, oto nasz kamień milowy”. Niestety, mianowanie produkcji Arkane Studios grą roku nie ma sensu.
Chociaż ideału nie udało się osiągnąć, Dishonored jest w stu procentach wierne swoim założeniom. Start i metę ustalili twórcy, gracz decyduje o sprawie najważniejszej – o tym, co jest pośrodku. Zatem, drodzy towarzysze, kiedy już kupicie grę, na dobry początek zastanówcie się, do czego wykorzystacie rury. Przejdziecie po nich cichaczem przez okno, czy zeskoczycie na głowę zdezorientowanego żołnierza?
Ocena: 8.0
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
124 odpowiedzi do “Dishonored – recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Tego się spodziewałem – Jest bardzo dobrze, ale nie rewelacyjnie 🙂 Więc nie musze żałować że nie kupię w najbliższym czasie
Bardzo dobra recenzja, miło się ją czytało. Czytając ją widzę mocne 7/10, ale to przy moich standardach co do surowości ocen.
dla mnie recenzje to tylko sugestie wiadomo, ze każdy inaczej odczuję tą grę i nie posiłkuję sie oceną nawet jakby bylo to 4/10, jest to tytuł MUST w moim zestawieniu w tym roku -no i Hitman który podobno trochę fabularnie nawiązuje do kultowego Leona Z. 🙂
8/10 to nie rewelacyjnie? Kiedy widziałeś „dychę”? Rzadko się to zdarza, co? 9/10 to też nieczęsty widok, więc „ósemka” to ocena, która klasyfikuje grę jako świetną. Fakt, nie genialną, ale taką, którą na pewno zapamiętasz i będziesz dobrze wspominał. Jeśli wydajesz kasę na gry tylko 9 lub 10/10, to albo grałeś w bardzo niewiele tytułów, albo… no właśnie. Fakt, mało czasu i w ogóle, ale jeśli nie TO, to nie wiem na jaką grę czekasz, wszak Mass Effect 3 już wyszedł:P
Seurakeu @ Eeeee? Do mnie pijesz? Bo jeżeli tak, to mnie nie zrozumiałeś albo coś…. Dla mnie bardzo dobra gra to 7/10. 8/10 to podium gry roku. 9/10 to gra roku. 10/10 gra dekady. A dychy, dziewiątki i osemki zdarzają się ostatnio, pomyślmy…. bez przerwy. Dlatego moja skala jest bardzo surowa i nie bałbym się dać bardzo niskiej oceny, wbrew większości.
@Seurakeu – Gram głównie w tytuły ocenione na 9 i wyżej. Kupuje to co ma 8 i wyżej, ale cżesto na tych ósemkach się zawodzę (Kane & Lynch, Prototype), na dziewiątkach (o ile zostaję w ulubionych sobie gatunkach) – właściwie nigdy. I nie wydaje mi się że gram w mało gier, ale nie gram w byle co. Mam pare tytułów (z pięć rocznie) na które czekam i to wszystko. Na reszte czekam aż będą w CDA. A co do „Rewalacyjnie” – kieruję się Filmwebowym systemem ocen (8 – bardzo dobrze, 9 – rewelacyjnie, 10 – arcydzieło)
Paczka przyszła mi wczoraj, ale jeszcze nie gram. Nie mam Windowsa 7 🙁
Ja już gram (jestem aktualnie w New Jersey) i mogę powiedziec, że gra mnie urzekła. Pokusiłbym się nawet o 9, choc zgodzę się, że fabuła nie jest oskarowa. Cała otoczka jest za to świetna i przemyślana. Dobra recka 😉
Aha – muszę dodac, iż to jedna z niewielu gier, które przejdę więcej niż 2 razy!!!111
Wielkie dzięki CDA, czekałem dziś na tą recenzje. Jestem pewny że moje oczekiwania zostaną spełnione. Teraz mogę śmiało ruszyć do sklepu. Na pewno umilę sobie czas czekając na Absolution.
Przeszedłem i jak dla mnie gra nie warta powtarzania. Gra swoimi co chwilę wyskakującymi okienkami psuje immersję. Niski poziom trudności. Na very hard nadał mogłem swobodnie się skradać i prawie nikogo nie zabijać. Wybory wpływają tylko na ostatnie 5 minut gry. Gra zajęła mi jakieś 8h i 95% znajdziek. Przyjemnie się gra, ale bez jakiegoś szału. Tylko klimat trzymał mnie by przejść na raz 😛 |Czasem znajdziemy sztuczne wydłużanie gry i to strasznie kłuje w oczy. Fabuła prosta ot taka by coś się działo. 7/10
Dobra recenzja, ale 9/10 byłoby sprawiedliwsze ale to jużkwestia indywidualna. Za to zdanie: „Niestety, mianowanie produkcji Arkane Studios grą roku nie ma sensu.” to chyba jakiś żart? Co lepszego wyszło lub może wyjść? Mass effect 3? Dobra gra i nic więcej. Fabuła sama w sobie nawet bardzo dobra, ale lekceważąca decyzje z poprzednich części, strzelanie nie daje dużo fanu. Max Payne 3? Dobra gierka i nic więcej, bez tytułu Max Payne zapewne dostałaby za pewne dwa razy niższe oceny.
GTA V lub AC 3? Zapewne będą bdb ale tym bardziej nie będą oryginalne, poza tym z optymalizacją gta może być różnie. Nie uważam Dishonored za jakiś znowu genialny twór, ale nie wiem jakie lepsze gry wyszły/wyjdą w tym roku. Np. taki Bioshock Infinity czy Hitman Absolution też raczej niczym nie zaskoczą gracza. Zapewne grą roku zostanie niestety Diabolo III.
Nie wiem czym aż tak w tej grze się jarać. Gra jest dobra, to fakt ale żeby zaraz grą roku ? Dajcie spokój mnie ta gra przyciągnęła na jedno jedyne podejście wraz z ukończeniem rozgrywki. Nie mam zamiaru grać drugi raz w tą grę bo po prostu bym się nudził. Taka jest moja opinia i wg mnie większość ocen jest zawyżona, a co jest tym spowodowane to już nie moja sprawa.
Gratuluję Adzior wlepienia 8/10 najlepszej grze tego roku, widać jak bardzo doceniacie orginalność, pomysłowość i podejście do gier. Czekam aż dacie 10 Asasynowi Creed 3, albo Black Ops 2.
Jak dacie 10/10 nowemu Codowi to ja nie wiem, co się dzieje z tym światem xD Dobra wiem! Oceny są subiektywne. Zawsze. ;p
Bez przesady. Myślę że nowy cod otrzyma coś między 7,5 a 9, AC 3 między 8 a 9. Hitman nie jest taki przehajpowany więc ocena będzie zapewne koło 7,5. Ciekawe czy trafiłem.
@Nezi23 czemu najlepszej gry roku? taki tytuł powinna otrzymać gra która się cyzmś wyróżnia,wprowadza coś nowego,a jak z recenzji wynika gra powiela to co już było,nic nowego.
@bigsexy założe się że gre pobrałeś z neta ;>.
Klopers @ Borderlands 2? Nezi23, Shaker, Klopers @ Ma nadzieję, że w końcu hype-klapki się recenzentom otworzą i zaprzestaną praktyki? „Nowy” CoD – musi być 8+/10, bo jak inaczej! „Nowy” AC – 9/10 musi być, bo jak nie to wstyd. Dishonered wygląda na bardzo dobrą, ale nie rewelacyjną produkcję. Teoretycznie nowego AC czy CoDa powinien mimo to zjeść na śniadanie, a będzie i tak jak zawsze…
@NBlaskMax – Trudno sie nie zgodzić.
@Adorianu Miałem już okazję przetestować grę u kolegi, i uwierz mi na słowo, że gra po pierwsze nawet jeśli nie wprowadza niczego nowego, to i tak jest najogrginalniejszą grą w tym roku, a grając przez godzinę miałem banana na twarzy. Zresztą nie tylko mechanika, bo klimat i stylizacja jest fenomenalna.|Zresztą, tytuł gry roku też wynika ze słabej konkurencji w tym roku, co może zagrozić Dishonored ? Diablo 3 ? Wspomniene wcześniej black ops 2 czy AC 3 ?
z CoDami się zgodzę, no ale nowy Assassyn zapowiada się mioooodnieeee
Ciekawe że dzisiaj premiera a niektórzy już ukończyli… Dobry wujek z USA przysłał ?:D
właśnie w internecie filmik, jak to na bardzo podobnym do mojego starym sprzęcie, ta gra ruszy i to nawet lepiej niż się spodziewałem! Pytanie tylko jedno… na Windowsie XP to działa? Te 15 godzin rozgrywki nie powala, ale chcę to mieć.
działa na xp 😀
@vanguard – Mówi ci coś słowo preorder?
Ja wprawdzie mam Win7, ale jednak na mojej GF8400M GS 😛 chodzi na średnich jak marzenie po prostu, aż trudno mi w to uwierzyć i to w 1440×900 😀 A sama gra, fantastyczna, najlepsza w jaką grałem w tym roku, tyle mam do powiedzenia.
Oceny Dishonored w sieci mieszczą się w przedziale 8 (Hardcore Gamer Magazine, CDA, GameStar) do 10 (Cheat Code Central, Eurogamer Portugal). Grze brakuje jednak powiewu świeżości i moim zdaniem zasługuje na mniej. Tu macie np. recenzję z oceną 6/10 i na pewno takie oceny jeszcze się pojawią – http:magazynigra.wordpress.com/2012/10/12/dishonored-recenzja/
A co z grafiką w końcu graliście na PC
Z tą grą jest tak że można ją przejść w kilka godzin na odwyrtkę albo ją maglować przez kilkanaście, zależy jak kto chce. Nie jara mnie zbieranie szmelcu, ale przy tej grze sobie pozbieram bo lubię się skradać i będę dążył do tego żeby mieć „Ducha”. Gra jest świetna, ma bardzo fajne uniwersum a sama walka jest bardzo dynamiczna, nie wymyślili raczej nic nowego ale jest to solidny tytuł, a jakiekolwiek słowa krytyki są krzywdzące, owszem grafika nie jest rewelacyjna ale tak chyba miało być, bo cała cdn.
stylistyka gry jest taka, twarze są kontrastowe mury i otoczenie pastelowe, posiadacze słabszych sprzetów powinni śpiewać z radości, bo twórcy ostatnio zapominają czym są wymagania minimalne.
Ludzie to jednak hipokryci. Najpierw nie chcą nowego systemu ocen na stronie, a teraz z lubością wykłócają się o ocenę. Dobrze, że Adzior nie dał sobie w mówić, że to gra na 10 i ocenił grę w zgodzie ze swoim sumieniem. Bardzo prosto jest w kampanii reklamowej manipulować graczy. Słysząc „Dishonored” lub tytuł jakiejkolwiek gry AAA, myślą „Acha, to jest ta gra roku” choć do premiery zostało kilka miesięcy.
<śpiewa, a co!>
E tam mainstreamowy szrot i nic więcej, ja tam wolę zapłacić więcej i mieć pokemonki.
Jedna z gier w które będę musiał zagrać 😀
Kurcze dziwna sprawa z tymi ocenami. Recenzja Berlina (X-com) zjechała grę z góry na dół i dostała 7. Adzior przez większą część recenzji chwali grę a daje 8. Jakby ocena niewspółmierna do recenzji jest. Nie mówię że taka ocena gry jest zła, tylko czyta się recenzję a później się człowiek się dziwi i zastanawia o co chodzi.
Minusy jak zwykle na siłę 😛 Od kiedy to brak wielkich nowości, innowacji i „kamieni milowych” w grach to minus? Dishonored to genialna synteza najlepszych elementów skradanek i gier takich jak Deus Ex. Cholera, w porównaniu z innymi tegorocznymi premierami, to jest świeże jak cholera właściwie.
Ach, jeszcze jedno. „Fabularnie mizerna” to zbyt krzywdzące określenie. Nie wiem jak z główną historią – faktycznie, pewnie będzie nijaka. Ale masa pomniejszych historii związanych z różnymi postaciami i w ogóle całe lore jest świetne. Jeżeli ktoś lubi poznawać historię wirtualnych światów, to się zachwyci bogactwem szczegółów jakie można wyciągnąć z rozmów NPC-ów, książek etc.
miała być gra roku 😀
Buranchi z tymi wymaganiami to rozumiem sobie żartujesz. Tak na wszelki wypadek pytam bo wziąłby ktoś Cię jeszcze na serio…
Już myślałem, że gem pisał recke. Tak niska ocena jak na „hit” to musi być gem a tu ktoś inny, no proszę
Cóż dla mnie to na razie top3 tego roku i dla wielu również. Z resztą średnia na metacritic pokazuje, że jak na razie to najlepiej oceniana gra na PC tego roku ;p. Minusy w stylu braku innowacji powinno dostawać 95% wydawanych gier. No, ale gusta są różne, wielu osobom gra się po prostu nie spodoba.
„Chyba nie ma gracza, który myśląc o jesiennym wysypie gier nie zwrócił uwagi na Dishonored” nie prawda, ja się na to nawet nie spojrzałem 🙂
To ma być gra roku, nie dałbym więcej niż 4/10.
Trochę jakby w świetle tej recenzji gra wypadła słabo. Osobiście oczekiwałem na więcej. Chyba trochę krótka z niego gra (15 godzin x2-ze względu na różny styl rozgrywki). Niby super, ale raczej zaczekam na recenzję w najbliższym CDA i na nowego Hitmana. Wtedy zobaczę. 🙁
Nezir @ Brak innowacji jest minusem. Po pierwsze, gra na dziesiątkę czy dziewiątkę powinien wnieść jakąś świeżość, to oceny przeznaczone na wyjątkowych tytułów, a nie dla gier, w których wszytko jest zrobione jak w podręczniku. Dwa, branża na gwałt potrzebuje innowacji, od pięciu lat kręci się wszystko w kółko. Trzy, uczucie „nie bycia czymś nowym”, recenzentowi przeszkadzało, to IMO wystarczający powód dla mnie. Cztery, trzeba piętnować takie odcinające kupony, gry jak CoD, by twórcy w końcu ruszyli tyłki.
Heh – a takie wywody nad ta gre. Mialem ja kupic – a szczerze sie zastanowie. Kiepska fabula ? To dla mnie znak, ze z gra jest cos konkretnie nie tak. Narazie postoje.
sebogothic @ Ja tam nie zostawiam na „nowym systemie ocen” suchej nitki. To, ze się news pojawił nie znaczy, że wszyscy przyjęli pomysł z otwartymi ramionami. |GrIMP @ Berlin nie zjechał gry z góry na dół. Skupił się na wadach, tym nie mnie gra mu się przez większość czasu podobała i zarywał nocki. Ocena Adziora też adekwatna. Ile ty byś chciał 11/10? Ja „pożyczając” opinie Adziora dałbym 7/10. Trzeba być surowym i zauważyć, że dając 8, 9 lub 10 każdej grze jak leci, będziemy sami siebie oszukiwać.
Typowa gra na 7/10. Kiepskiej jakości tekstury i słaba fabuła. Ale nawet wciąga.