Duke Nukem Forever – recenzja

Nie interesuje mnie ani legenda, ani kult Duke’a. Nie interesuje mnie ile lat spędzono nad Duke Nukem Forever, nie interesuje mnie też cała dramatyczna historia powstawania tego tytułu. Nie interesują mnie żadne sentymentalne bajeczki o tym, jak wspaniałą strzelaniną był Duke Nukem 3D kiedy byłem w podstawówce – bo wcale nie był. Był to zwyczajny FPS, w który grało się jak w każdy inny, tyle że akurat w niewielu można było wtedy przebierać, w żadnym sikać do pisuaru. Tyle.
Dlatego też nie mam zamiaru narzekać tutaj na to, że po czternastu latach oczekiwania się zawiodłem, bo ani na tę grę, ani na „Chinese Democracy” Guns 'n’ Roses po prostu nie czekałem. Tak samo, jak Axl Rose ze swoim „starym podejściem do nowej muzyki” nagrał płytę nudną i miałką, tak Duke Nukem Forever jest po prostu przestarzałym średniakiem, który sprzedaje się i wzbudza zainteresowanie tylko i wyłącznie dlatego, że wydano go pod znaną wszystkim graczom marką.
Pan Aktor, który pod Księcia głos podłożył stwierdził jednak, że kiepskie oceny tej gry są bzdurą i zwyczajną niekompetencją recenzentów, bo nie należy Duke’a mierzyć miarką nowoczesnych FPS-ów. Jest to jeden z najgłupszych argumentów, jakie w życiu słyszałem, bo – nie wiem, może się mylę – ta gra trafiła do sklepów w 2011 roku, prawda? Jak mam do niej, w takim razie, podejść? Potraktować ją, jak coś z czasów, nie wiem, Half-Life? A może jaśniepaństwu z Gearbox bardziej odpowiadałoby porównanie z Serious Sam: The First Encounter? No dajcie spokój, co to w ogóle za pomysły?
Duke Nukem Forever jest grą NOWĄ i nie ma znaczenia kiedy jej twórcy zaczęli o niej myśleć. Wystarczy przejrzeć wszystkie trailery, które ukazały się na przestrzeni lat i porównać z tym, co dostaliśmy ostatecznie, by zauważyć, że tak naprawdę zmontowano to coś całkowicie od nowa w okolicach 2009 roku. Jest to gra nowoczesna i ciężko zresztą podejść do niej inaczej, kiedy z durnowatych schemacików FPS-ów z naszych właśnie czasów czerpie pełnymi garściami.
Mamy więc regenerujące się życie, QTE (za które automatycznie punktacja leci w dół), mamy limit dwóch broni w ekwipunku (kolejny punkt w dół), mamy absurdalny i irytujący system checkpointów (kolejny punkt w dół), a na dokładkę jeszcze wszystkie te dodatki pokroju jazdy samochodem i pływania, które nikomu do szczęścia nie są potrzebne. Że z ich powodu ocena leci w dół nawet nie wspominam, bo to przecież oczywiste.
Duke Nukem Forever stara się tak bardzo prężyć muskuł przy wyciskaniu na klatę, że żyłka mu pęka w połowie i tym samym staje się pośmiewiskiem całej pakerni. Nawet Serious Sam ma więcej z oldschoolowego FPS-a, niż nowy Książę.
Może nie jestem targetem i może nie rozumiem – nostalgia mnie nie łapie, kiedy widzę ten radioaktywny znaczek kręcący się w kółko tu i ówdzie. Problem w tym, że w ciągu 10 godzin, które Duke Nukem Forever z życia mi wyjęło bawiłem się dobrze może przez półtorej, a i to nigdy przez dłużej, niż dziesięć minut na raz. Ta gra składa się z segmentów, które niezmiennie sprowadzają się do: zatłucz pierwszą grupkę wrogów, pauza na regenerację życia, zatłucz drugą grupkę, regeneracja, rozwiąż zagadkę (czy może raczej – aktywuj jakiś głupkowaty przedmiot w otoczeniu) i zamorduj trzecią grupkę, regeneracja, zapętl. Jeżeli komuś chciałoby się to wszystko rozrysować, prawdopodobnie okazałoby się, że połowa tej gierki to kiepskie zagadki logiczne na siłę próbujące imitować Half-Life 2, a druga to nudnawe segmenty „akcji”, które do pięt nie dorastają nawet demówce Bulletstorma.
Duke Nukem Forever składa się z wrzuconych na siłę do jednego worka pomysłów, z których żadnego nie dopracowano. Nie wiem po co komu jeżdżenie samochodem po niby ogromnym kanionie, kiedy nie jest ono nawet w jednej setnej tak dynamiczne, jak śmiganie skuterem we wspomnianym już Half-Life 2. Nie wiem po co komu zmniejszanie głównego bohatera, skoro wprowadzone zostało tylko po to, by przedłużyć czas przechodzenia gry irytującymi elementami zręcznościowymi, od których przecież jest Tomb Raider, albo inne Mario. Nie wiem po co komu CHOLERNE PŁYWANIE, kiedy każdy inteligentny człowiek wie, że nie istnieje w grach NIC BARDZIEJ IRYTUJĄCEGO, niż ślamazarny bohater próbujący machać nóżkami imitując płetwy.
Widzicie: grałem już w Bulletstorm i inne produkcje z naszych czasów i wiem, że w FPS-ach
a) strzelanie rakietami z helikoptera jest fajne, kiedy każdy mój strzał to mielonka na ziemi
b) jeżdżenie samochodem jest fajne, kiedy co chwilę kogoś rozjeżdżam
c) działka stacjonarne są po to, żeby mordować nimi HORDY wrogów, a nie czterech na krzyż
d) pływanie jest fajne, kiedy pływam z prędkością identyczną do poruszania się po lądzie
e) tempo akcji zwalnia, by dać mi odpocząć, ale nie robi tego co pięć minut
f) broń „siedzi” w łapie bohatera i strzela tak przyjemnie, że jako gracz mam z tego satysfakcję
g) headshot morduje z miejsca i gra nie twierdzi, że wie lepiej, gdzie strzeliłem
h) kiedy mam grać w bezmyślny shooter chcę, do cholery, grać w bezmyślny shooter z milionami wrogów do zamordowania i chcę czuć się, jak bóg wojny przebijający się przez kosmiczne barachło kosiarką na brzuchu prosto z Evil Dead.
Niestety – Duke Nukem Forever tego wszystkiego chyba nie rozumie, bo jest przecież „stary” i „nie należy patrzeć na niego przez pryzmat nowoczesnych FPS-ów”. Nie ma sprawy, tylko dlaczego w takim razie nie dacie mi tego, co było tak wspaniałe w starych FPS-ach?
Dlaczego nie mogę biegać w nieskończoność? Bo co – mój zbawca świata dostaje zadyszki? Dlaczego nie mogę zapisać stanu gry, kiedy tylko mam ochotę i NIE POWTARZAĆ IDIOTYCZNIE ZAPROJEKTOWANEGO ETAPU Z PŁYWANIEM TYSIĄC RAZY W KÓŁKO? Dlaczego mogę nosić przy sobie tylko dwie bronie w jednej chwili i decydować co minutę, czy bardziej potrzebuję strzelby, czy bazooki, kiedy nie wiem, co spotka mnie za rogiem? Bo co, bo ważące po sto kilo giwery w plecaku są nierealistyczne? A inwazja kosmitów porywających ziemskie baby to niby jest, tak?
Jedyne, co tej grze się rzeczywiście udało, to paradoksalnie… kilka walk z bossami i może z cztery momenty, kiedy rzeczywiście poczułem, że gram w porządnego FPS-a. Kiedy przychodzi do starć z wielkimi i brzydkimi potworami rzeczywiście można zacząć się tą grą interesować, bo wtedy jest TRUDNO. A to dobrze, bo nie każdy FPS to Halo i nie w każdym wrogowie muszą popełniać samobójstwo widząc naszego bohatera, byle tylko się przypadkiem gracz nie zmęczył. Ten okazyjnie podskakujący poziom trudności jest największym atutem Duke Nukem Forever, bo chociaż przez większość czasu gra przechodzi się sama, potrafi czasami zmusić do rzucenia przekleństwem prosto w bogu ducha winny monitor. Cieszy mnie to wszystko tym bardziej, że od jakiegoś czasu słyszę głośno i wyraźnie, jak posiadacze konsol płaczą i skomlą nie dając sobie rady z tym wszystkim nawet z włączonym autocelowaniem. Szkoda tylko, że ta chamska PC-towa satysfakcja ma szansę wypłynąć akurat przy tak niedopracowanej i tak słabej produkcji, jaką jest Duke Nukem Forever.
W tej grze jednak w końcu udało mi się umrzeć, a to się chwali. Nawet, kiedy padałem z powodu durnowatego AI, które zachodziło mi drogę, czy innego glitcha sprawiającego, że nagle biegałem pod podłogą muszę przyznać, że cieszy mnie poziom trudności tych kilku momentów i wspominam je dobrze, a nawet oczuwając pewną satysfakcję.
Niestety: to wszystko, to jednak trochę za mało. Zarówno, żeby Duke Nukem Forever zasłużyło sobie na miano produkcji oldschoolowej, jak i na miano produkcji w ogóle interesującej. Akcji jest w tym zdecydowanie za mało, a oskryptowane do bólu walki raczej nie sprawią, że miałbym ochotę zagrać w to ponownie, bo przecież pamiętam już dobrze za którym rogiem czai się kosmiczna świnia. Niby w czym więc, tak naprawdę, ta gra różni się od nowoczesnych strzelanin? W tym, że zamiast coraz większych giwer, nad którymi zaślinią się amerykańskie nastolatki pokazuje trochę nagich biustów, nad którymi zaślinią się jeszcze bardziej? Nie, to wciąż za mało, bo Duke nigdy wybitną grą nie był, a i teraz się nią nie stał.
Tym, którzy mimo wszystko wciąż chcą w ten wydumany kult wierzyć zostaje tylko multiplayer. Problem w tym, że niestety różnicy pomiędzy bieganiem z flagą, a z babą pod pachą nie ma, więc i kogo on obchodzi?
Dlatego też nawet, gdybyśmy cofnęli się o te dziesięć lat z grą, którą dostaliśmy teraz Duke Nukem Forever nie zasłużyłby na więcej, niż przeciętne sześć, czy siedem. Stety-niestety obiecałem obniżać ocenę za każdy głupi pomysł twórców, dlatego i muszę wystawić marne:
4/10
z ewentualnym punktem w górę dla graczy zainteresowanych multiplayerem, bo rzeczywiście mógłby on przedłużyć życie tej produkcji, gdyby oferował więcej, niż kilka map, wysokie pingi i nudne tryby rozgrywki. I’m all outta gum!
—
Plusy:
+ Poziom trudności przy walkach z bossami
+ Kilka momentów, w których ma zadatki na dobry FPS
Minusy:
– Są w treści recenzji. Nawet dużo. Naprawdę trzeba jeszcze raz?
Czytaj dalej
416 odpowiedzi do “Duke Nukem Forever – recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Według mnie checkpointy, 2 bronie naraz oraz sekwencje QTE to plusy. Dlaczego ? Gdyby było savowanie w dowolnym momencie wtedy każdy „mądry” zapisywałby w środku walki z bossem, np. tuż przed qte, by się nie męczyć, jak ów boss cię zabije. Samo QTE pomaga trochę „ochłonąć”, a 2 bronie naraz zmuszają do wyboru – brać inną broń czy zostawić ? Tak czy inaczej jest to średniak, ale nie oznacza to, że całkowicie zgadzam się z recenzentem.
@tirtel po to są zapisy. >.>
Według mnie argumenty o checkpointach, QTE i jazda samochodem to moim zdaniem wyciągnięte z d… poza kadru. Każdy nowy FPS ma system checkpointów, ba, każda nowa gra! Aż dziw bierze, że w erpegach bioware da się sejwować w dowolnej chwili (prawie dowolnej). Że źle rozstawione? Nie usprawiedliwiam, ale grając na średnim poziomie trudności jakoś problemów z częstą śmiercią nie mam. Poza tym jest taka mała rzecz. Duke Nukem to pastisz. Ta gra nie ma być brana na serio! Czy wszyscy pogłupieli?
Mary i Ashley Holsen na początku. Bliźniaczki z głupią manierą mówienia przefajnowanymi tekstami. Kto to jest? Mary Kate i Ashley Olsen. Kto normalny umieściłby je w grze? Ktoś, kto chce się z nich ponabijać. Gbur drący się na asystenta, bo ten wszedł na scenę? Mamy aluzję do Christiana Bale’a. Wszystko co się w tej grze dzieje jest przerysowane i ma na celu dostarczyć czystej rozrywki i sporej dawki śmiechu. Porównywanie DBF do CoD, czy BF’a to jak porównywanie Strasznych Filmów do Mission Impossible.
*DNF
To co pisałem u dołu to była ironia żart TAK NAPRAWDE |Serious Sam 3 skopie tyłek Duke Nukemowi. Dukem to shit SS 3 skopie mu tyłek|PS; niezłe reakcje były jak ściemniałem hahaha
Recenzja jak użytkownika z Gamespotu. Trololol i nic więcej. Argumenty dot. checkpointów czy tych ekstrmalnie rzadkich QTE na poziomie forumowego trola. Jak już takie głupoty się pisze, to przynajmniej nazwij ludzi lubiących tę grę socjopatami lub niedorozwiniętymi psychicznie jak zrobił to Jim Sterling z Destructoid.
http:www.youtube.com/watch?v=LoNFAynzrI4&feature=player_embedded
Czad no nie typowa dobra siekanina
DUSTDEVIL< Gdybym miał kupować grę tylko dla "zasady" to bym zbankrutował. Logicznie kupuje się grę bo nam się podoba.Duke Nukem Forever byłby hitem jakieś 8 lat temu, widziałem screeny gdzieś w 2000 roku i wyglądały elegancko, czuło się klimaty. W trailerze dzisiejszego Duka czułem "epicko sztampową" strzelaninę z paroma średnimi żartami, udającymi to co było kiedyś w leciwym Duke Nukem 3D. Kiedyś gry były fajne, bo nie były za bardzo do siebie podobne. Zgadzam się z recką Berlina.
BRAVISSIMO!!! Kapitalna recenzja! Jako wielki fan Duke’a sprzed lat podpisuję się obiema rękami. Tytuł został bezprzykładnie zamordowany. Legenda zdechła. Kropka.
Powinienem przestać czytać po drugim akapicie, bo recenzent . DN3D wcale nie był 'FPSem jak każdy inny’ w tamtym czasie i wcale nie zyskał swojej sławy dzięki 'sikaniu do pisuarów’. Czy Berlin na pewno wciąż nie jest w podstawówce?
Z recenzją się zgadzam, ale aluzja do poziomu trudności dzisiejszych gier nie jest trafna. Naprawdę wystarczy wsiąść wyższy poziom trudności i frustracji – także w CoD – nie zabraknie. Jeżeli ktoś ma zadatki masochistyczne, to czemu nie.. ? Zaleta, że Duke czasami bywa trudniejszy i „można se przeklnąć” jest cokolwiek dziwna.Tak czy siak – niektóre kontynuacje dużych hitów miałyby szanse zarobić na moim sentymencie, ale na pewno demo DNF w tym nie pomogło. Niestety, myślałem że full version da więcej.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się po recenzji Berlina czegoś innego. Gearbox wziął do kupy to wszystko, z czym 3D Realms grzebało się przez te kilkanaście lat, z czego wyszła taka gra, jaka wyszła. W pełni zgadzam się z oceną.
Widze że autor wkurzył sie w tym samym momencie z misją pod wodą 🙂 wkurzajaca strasznie ale i tak sadze ze 4/10 to za malo. Po recenzji wnioskuje typowe podejscie gracza CODa no jeszcze porownanie do Bulletstorma no kazdy teraz wie że jest nieco lepszy od Duka ale nie pod pewnymi wzgledami. Ja osobiście dukowi dał mocne 7 no z takim + punkty bym odjął od poziomu trudności, ładowania gry, (o silniku nie wspomne, nie jest wybitny ale tez nie brzydki, nie przeszkadzala mi grafika), lipne otoczenie czasem.
@December Man Recenzja jest SUBIEKTYWNA. Wiesz, co to znaczy? Tak? Więc może łaskawie uszanuj poglądy Berlina na temat gry.
Jedna z najgorszych gier FPS w jakie przyszło mi ostatnimi czasy grać, tyle. Myślałem że Homefront był ”cienki”, jednak przy DNF, to właściwie bardzo dobra gra. Brak fabuły, bezpłciowe pukawki, brzydka grafika, skryptów w bród, QTE (i tak kur**, jest to durna mechanika rodem z konsoli, nie trzeba argumentować jej bezsensowności, bo taką właśnie jest). Z resztą, ile mógłbym tu wymieniać. Recenzja, jak wspomniano wcześniej, jest subiektywna. Kultura osobista wymagałaby uszanowania zdania recenzenta.
Battle: Los Angeles dostaje 3+, a Duke 4?!|Rozumiem że gra nie jest jakaś super (i pod większością ww. minusów się podpisuję), ale ludzie, przecież gra się w to bardzo przyjemnie! Ciekawi mnie jakie Berlin wystawiłby oceny cząstkowe? Bo na pewno byłyby one wyższe od tej czwórki.|Btw odejmowanie punktu za każdą wadę jest schematyczne i… bez sensu. Gdybyśmy szli tym tropem, taki np. Warband dostałby co najwyżej 3, a pierwszy Wiedźmin nie więcej niż 7. Gry nie muszą być perfekcyjne, mają dostarczać rozrywki!
Jak ja takich recenzentów nie lubię, gadają że wszystko jest tej grze „be” i tylko trzy elementy na krzyż są dla nich fajne, jeśli Berlin twierdzi że DN 3D był średniakiem to on nie wie co pisze, jak gry jakie są nie pasują to niech zrobi własną idealną.
@mikolajtr Bardzo dobrze to rozumiem, ale spodziewałem się argumentacji na poziomie kogoś, kto pracuje w CDA, a nie troluje forum.
Berlin, Twoim pomysłem na siebie była jazda na kontrowersjach i chyba wywaliłeś się na zakręcie. Twoje słowa o Duke Nukem 3D to prosta niekompetencja, nie znasz podstaw zjawiska, o którym piszesz. Użyłem słowa „zjawisko”, bo mamy do czynienia z sytuacją nietypową. Mamy do czynienia z grą, którą tworzono kilkanaście lat, podobno przez przerośnięte ego producenta, powstałą z martwych i doprowadzoną do stanu używalności na zasadzie rażenia prądem poskładanego z kawałków Frankensteina.
To nie mogła być gra odpicowana, jak wysokobudżetowe tytuły. Nie ma takiej możliwości w tym czasie, jaki miał na robotę Gearbox, to nie podlega dyskusji. Twoja recenzja to… żart, zgadłem? Makówki się grzeją, a Ty się śmiejesz… To o to chodzi?
Chyba CDA rzuciło Berlina na zbyt głęboką wodę dając mu do recenzji DNF. Recka napisana w kiepskim stylu, z dennymi argumentami, słabymi wstawkami (po cholerę wtrącałeś tu swoje zdanie na temat nowej płyty GnR?) i niesłusznymi porównaniami. Czekamy na recenzję CormaCa 😛
Mnie za to nie interesuje ta recenzja bo jak dla mnie to ona powinna dostać 4/10
A teraz panowie poniżej zachowują się jak twórcy DNF. „Oceny są złe, bo naszą grę oceniają ŹLI LUDZIE. Nieobiektywni! Tak, to nie nasza gra jest zła tylko ONI NIE UMIEJĄ OCENIAĆ!”
@Reel Mixer: A kogo to obchodzi, że gra robiona była kilkanaście lat? Jeśli tak to powinna byc bardziej dopracowana. Nie można przymykac oko tylko dlatego, że ktoś miał 2 lata na poskładanie tego wszystkiego do kupy. W dwa lata wychodzą dopracowane tytuły.
W tych komentarzach widać kto kupił grę, bo broni jej jak jakieś świętości. Tak naprawdę wiecie, że popełniliście błąd kupując tę „grę” tylko nie chcecie się do tego przyznać. No, ale jak się wydaje ponad stówę za grę to się nie dziwię.
No cóż, chyba CDA chciało zrobić jak Majewski który zatrudnił Mongoła, tyle, że w jego przypadku to był genialny pomysł i koleś jest serio śmieszny i na dodatek inteligetny. Natomiast Pan/koleś ukrywający się pod nickiem Berlin jest co najmniej mało śmieszny, do tego jego artykuły są denne a ta recka DNF to śmiech na sali. Zresztą inne komentarze to potwierdzają. Ale chyba CDA lubi takie kontrowersje 🙁 …
@kamilolek No przecież dostała 4/10
A mi się podobała recenzja.Nie wiem dlaczego, ale miło mi się ją czytało.
@ponurybrodacz – zgadzam się w 100%. Nie dość, że redaktor bluzga jak pijany szewc na weselu, to jeszcze sili się na młodzieżowy język, co delikatnie mówiąc, wychodzi mu słabawo. W ogóle czytając tę recenzję mam wrażenie, że czytam po prostu dłuższą wypowiedź forumową… w DN:F ni
e grałem i grać nie zamierzam, lecz argumwenty użyte przez Berlina są, równieć delikatnie mówiąc, niezbyt dobrane. Zapamiętam sobie – dobra gra to taka, w której mogę mieć więcej, niż 3 bronie (wiem, źle brzmi ta liczba mnoga… ale co zrobić), w której pływam szybciej niż 36 km/h i w której jadąc samochodem mogę dać upust wściekłości i kogoś rozjechać. Tja. Podsumowując: recenzję ogólnie się źle czytało. Przykro mi, ale niestety… PS „Minusy” – no, niestety trzeba… żeby można było wrócić do recenzji….
Nie pamiętam żeby recenzja np TFU2 zawierała tyle jadu choć była wielki zawodem. Dajesz ciała berlin.
PS2 „bluzga jak pijany szewc na weselu” – na forum. Ja moderatorem nie jestem, ale dla mnie coś jest nie tak…|Sory za 3 komentarze, ale te ograniczenia…
i tak obok rządu polskiego który dzieli naród, MW 3 i BF3 który dzieli graczy dostajemy takiego recenzenta który dzieli nasze poglądy bo nie potrafi napisać profesjonalnej i subiektywnej recenzji. Może i ta gra zasługuje na 4/10 ale jakoś nas do tego nie przekonałeś
Po pierwsze – widać, kto chodzi do gimnazjum, bo wciąż ma w głowie szkolne zalecenia apropos pisania recenzji. To nie jest pismo urzędowe, niedługa recka powinna przypominać swobodną wypowiedź, która uraczylibyśmy np. kumpla. Po drugie – zgadzam się całkowicie z B. Twócy tłumaczą się oldskulowością, jednocześnie wpakowując w grę nowomodne rozwiązanie, które pasują jak pięść do nosa, zaś gra sama w sobie jest cholernie nudna. Rzeczywiście, stary Sam jest lepszy i bardziej diukowski niż Duke.
@sebogothic- stary, gusta i gusciki- coś ci to mówi, a tutaj to raczej jedziemy po samej recenzji niż grze, jak się ludzie dobrze bawili przy tej grze to ich sprawa, tak trudno to zrozumieć.
Nie czytałem wszystkich komentarzy więc… „bóg wojny przebijający się przez kosmiczne barachło kosiarką na brzuchu prosto z Evil Dead.” Duuuuuży minus dla recenzenta. Ta scena była w Brain Dead.
sebogothic oczywiscie gra jest lipna ale jezeli robili jom nie wiem 10 lat to grafa była by gorsza a technologia w miedzy czasie POSZŁA W GÓRE wiec musieli zmieniac skrypty mechanike i całą gre KPW ?
aleksdraven, to Twoim zdaniem Berlin jaką recenzję napisał? OBIEKTYWNĄ? Zajrzyj do paru słowników i dopiero wtedy się wypowiadaj. Recenzent ma prawo ocenić grę inaczej niż reszta, pod warunkiem, że nie pisze bzdur czy przeinacza faktów na swoją korzyść. W DNFa nie grałem, w demo owszem, widziałem też parę gameplayów i z tego co ujrzałem, wydaje się, że 4/10 jest jak najbardziej zasłużone, bo gra jest zwyczajnie słaba i nudna. Recenzja moim zdaniem dobra i rolę swoją spełnia – ostrzega przed crapem
@Conflict – no i co z tego? Mnie nie obchodzi, czy gra jest robiona 15, 30, czy 40 lat czy może 2 miesiące. Ma się dobrze grać. Na przykład taki STALKER – też robili całkiem długo… i co? Fallout (1), który miał dużo krótszy czas produkcji dużo bardziej wgniatał w ziemię.
@sebogothic
Fajnie, że potrafisz czytać w myślach. Trolluj dalej.
Dobra recenzja, dobra ocena.
No no, Berlin, potrafisz wywołać dyskusje, trololo! Gratuluje. |@Conflict Haha, poczytaj słownik, bo to chamstwo i prostactwo z Duke’a widać ci się udzieliło…
kiepsciutka recenzja, powyliczane praktycznie same wady i niczego konkretnego sie nie dowiedzialem. poczekam z kupnem az chlopaki z redakcji zrobia porzadna recenzje. moze i dobrze drogi autorze ze chcesz wywolac kontrowersje, moze ktos ma z tego pozytek, ale ja np chcialem poczytac cos obiektywnego o grze, a tu widze sama jechanke, ktora zalozyles pewnie przed graniem, bo „obalisz mit”. troche za bardzo to widac. duzo ludzi powchodzilo i pisze, bo ta „recenzja” zostala podana jako news na profilu CDA na fb
Oj plujesz jadem Berlin… przeszedłem DNF kilka razy i zawsze dobrze się przy tej grze bawiłem. Moim zdaniem DNF to jedna z tych produkcji, które przyciągają albo odrzucają już na samym początku…
Odetchnąłem z ulgą kiedy zobaczyłem ocenę. Recenzja bardzo dobra i spełnia swoje zadanie. Ma odstraszać potencjalnego odbiorcę od kupna g… Niestety jak to bywa w Polsce, niektórzy (po komentarzach widać że chyba większość albo duża część) się tym g… wysmarowali i wiedzą lepiej od innych że… warto było
Selekt – Nie chodzi nam o to czy Berlinowi spodobał się DNF czy nie, ale o to jak napisał recenzję. A raczej jak słabo ją napisał. Bo DNF to specyficzna gra, ma prawo się podobać, ale jest raczej słabiutka…
@Abyss najwyraźniej ;D
Dziwny jest ten cały Berlin… Mam wrażenie, że autor jest antyfanem gry, nie próbuje nawet dostrzec czegoś pozytywnego w DNF…