Często komentowane 416 Komentarze

Duke Nukem Forever – recenzja

Duke Nukem Forever – recenzja
Oldskulowo i nie zważając na poprawność polityczną new-schoolowy Berlin mierzy się z legendą Księcia. Kto wyszedł z tego pojedynku w jednym kawałku, a kto stracił rękę, nogę i mózg? Sprawdź.

Nie interesuje mnie ani legenda, ani kult Duke’a. Nie interesuje mnie ile lat spędzono nad Duke Nukem Forever, nie interesuje mnie też cała dramatyczna historia powstawania tego tytułu. Nie interesują mnie żadne sentymentalne bajeczki o tym, jak wspaniałą strzelaniną był Duke Nukem 3D kiedy byłem w podstawówce – bo wcale nie był. Był to zwyczajny FPS, w który grało się jak w każdy inny, tyle że akurat w niewielu można było wtedy przebierać, w żadnym sikać do pisuaru. Tyle.

Dlatego też nie mam zamiaru narzekać tutaj na to, że po czternastu latach oczekiwania się zawiodłem, bo ani na tę grę, ani na „Chinese Democracy” Guns 'n’ Roses po prostu nie czekałem. Tak samo, jak Axl Rose ze swoim „starym podejściem do nowej muzyki” nagrał płytę nudną i miałką, tak Duke Nukem Forever jest po prostu przestarzałym średniakiem, który sprzedaje się i wzbudza zainteresowanie tylko i wyłącznie dlatego, że wydano go pod znaną wszystkim graczom marką.

Pan Aktor, który pod Księcia głos podłożył stwierdził jednak, że kiepskie oceny tej gry są bzdurą i zwyczajną niekompetencją recenzentów, bo nie należy Duke’a mierzyć miarką nowoczesnych FPS-ów. Jest to jeden z najgłupszych argumentów, jakie w życiu słyszałem, bo – nie wiem, może się mylę – ta gra trafiła do sklepów w 2011 roku, prawda? Jak mam do niej, w takim razie, podejść? Potraktować ją, jak coś z czasów, nie wiem, Half-Life? A może jaśniepaństwu z Gearbox bardziej odpowiadałoby porównanie z Serious Sam: The First Encounter? No dajcie spokój, co to w ogóle za pomysły?

Duke Nukem Forever jest grą NOWĄ i nie ma znaczenia kiedy jej twórcy zaczęli o niej myśleć. Wystarczy przejrzeć wszystkie trailery, które ukazały się na przestrzeni lat i porównać z tym, co dostaliśmy ostatecznie, by zauważyć, że tak naprawdę zmontowano to coś całkowicie od nowa w okolicach 2009 roku. Jest to gra nowoczesna i ciężko zresztą podejść do niej inaczej, kiedy z durnowatych schemacików FPS-ów z naszych właśnie czasów czerpie pełnymi garściami.

Mamy więc regenerujące się życie, QTE (za które automatycznie punktacja leci w dół), mamy limit dwóch broni w ekwipunku (kolejny punkt w dół), mamy absurdalny i irytujący system checkpointów (kolejny punkt w dół), a na dokładkę jeszcze wszystkie te dodatki pokroju jazdy samochodem i pływania, które nikomu do szczęścia nie są potrzebne. Że z ich powodu ocena leci w dół nawet nie wspominam, bo to przecież oczywiste.

Duke Nukem Forever stara się tak bardzo prężyć muskuł przy wyciskaniu na klatę, że żyłka mu pęka w połowie i tym samym staje się pośmiewiskiem całej pakerni. Nawet Serious Sam ma więcej z oldschoolowego FPS-a, niż nowy Książę.

Może nie jestem targetem i może nie rozumiem – nostalgia mnie nie łapie, kiedy widzę ten radioaktywny znaczek kręcący się w kółko tu i ówdzie. Problem w tym, że w ciągu 10 godzin, które Duke Nukem Forever z życia mi wyjęło bawiłem się dobrze może przez półtorej, a i to nigdy przez dłużej, niż dziesięć minut na raz. Ta gra składa się z segmentów, które niezmiennie sprowadzają się do: zatłucz pierwszą grupkę wrogów, pauza na regenerację życia, zatłucz drugą grupkę, regeneracja, rozwiąż zagadkę (czy może raczej – aktywuj jakiś głupkowaty przedmiot w otoczeniu) i zamorduj trzecią grupkę, regeneracja, zapętl. Jeżeli komuś chciałoby się to wszystko rozrysować, prawdopodobnie okazałoby się, że połowa tej gierki to kiepskie zagadki logiczne na siłę próbujące imitować Half-Life 2, a druga to nudnawe segmenty „akcji”, które do pięt nie dorastają nawet demówce Bulletstorma.

Duke Nukem Forever składa się z wrzuconych na siłę do jednego worka pomysłów, z których żadnego nie dopracowano. Nie wiem po co komu jeżdżenie samochodem po niby ogromnym kanionie, kiedy nie jest ono nawet w jednej setnej tak dynamiczne, jak śmiganie skuterem we wspomnianym już Half-Life 2. Nie wiem po co komu zmniejszanie głównego bohatera, skoro wprowadzone zostało tylko po to, by przedłużyć czas przechodzenia gry irytującymi elementami zręcznościowymi, od których przecież jest Tomb Raider, albo inne Mario. Nie wiem po co komu CHOLERNE PŁYWANIE, kiedy każdy inteligentny człowiek wie, że nie istnieje w grach NIC BARDZIEJ IRYTUJĄCEGO, niż ślamazarny bohater próbujący machać nóżkami imitując płetwy.

Widzicie: grałem już w Bulletstorm i inne produkcje z naszych czasów i wiem, że w FPS-ach

a) strzelanie rakietami z helikoptera jest fajne, kiedy każdy mój strzał to mielonka na ziemi
b) jeżdżenie samochodem jest fajne, kiedy co chwilę kogoś rozjeżdżam
c) działka stacjonarne są po to, żeby mordować nimi HORDY wrogów, a nie czterech na krzyż
d) pływanie jest fajne, kiedy pływam z prędkością identyczną do poruszania się po lądzie
e) tempo akcji zwalnia, by dać mi odpocząć, ale nie robi tego co pięć minut
f) broń „siedzi” w łapie bohatera i strzela tak przyjemnie, że jako gracz mam z tego satysfakcję
g) headshot morduje z miejsca i gra nie twierdzi, że wie lepiej, gdzie strzeliłem
h) kiedy mam grać w bezmyślny shooter chcę, do cholery, grać w bezmyślny shooter z milionami wrogów do zamordowania i chcę czuć się, jak bóg wojny przebijający się przez kosmiczne barachło kosiarką na brzuchu prosto z Evil Dead.

Niestety – Duke Nukem Forever tego wszystkiego chyba nie rozumie, bo jest przecież „stary” i „nie należy patrzeć na niego przez pryzmat nowoczesnych FPS-ów”. Nie ma sprawy, tylko dlaczego w takim razie nie dacie mi tego, co było tak wspaniałe w starych FPS-ach?

Dlaczego nie mogę biegać w nieskończoność? Bo co – mój zbawca świata dostaje zadyszki? Dlaczego nie mogę zapisać stanu gry, kiedy tylko mam ochotę i NIE POWTARZAĆ IDIOTYCZNIE ZAPROJEKTOWANEGO ETAPU Z PŁYWANIEM TYSIĄC RAZY W KÓŁKO? Dlaczego mogę nosić przy sobie tylko dwie bronie w jednej chwili i decydować co minutę, czy bardziej potrzebuję strzelby, czy bazooki, kiedy nie wiem, co spotka mnie za rogiem? Bo co, bo ważące po sto kilo giwery w plecaku są nierealistyczne? A inwazja kosmitów porywających ziemskie baby to niby jest, tak?

Jedyne, co tej grze się rzeczywiście udało, to paradoksalnie… kilka walk z bossami i może z cztery momenty, kiedy rzeczywiście poczułem, że gram w porządnego FPS-a. Kiedy przychodzi do starć z wielkimi i brzydkimi potworami rzeczywiście można zacząć się tą grą interesować, bo wtedy jest TRUDNO. A to dobrze, bo nie każdy FPS to Halo i nie w każdym wrogowie muszą popełniać samobójstwo widząc naszego bohatera, byle tylko się przypadkiem gracz nie zmęczył. Ten okazyjnie podskakujący poziom trudności jest największym atutem Duke Nukem Forever, bo chociaż przez większość czasu gra przechodzi się sama, potrafi czasami zmusić do rzucenia przekleństwem prosto w bogu ducha winny monitor. Cieszy mnie to wszystko tym bardziej, że od jakiegoś czasu słyszę głośno i wyraźnie, jak posiadacze konsol płaczą i skomlą nie dając sobie rady z tym wszystkim nawet z włączonym autocelowaniem. Szkoda tylko, że ta chamska PC-towa satysfakcja ma szansę wypłynąć akurat przy tak niedopracowanej i tak słabej produkcji, jaką jest Duke Nukem Forever.

W tej grze jednak w końcu udało mi się umrzeć, a to się chwali. Nawet, kiedy padałem z powodu durnowatego AI, które zachodziło mi drogę, czy innego glitcha sprawiającego, że nagle biegałem pod podłogą muszę przyznać, że cieszy mnie poziom trudności tych kilku momentów i wspominam je dobrze, a nawet oczuwając pewną satysfakcję.

Niestety: to wszystko, to jednak trochę za mało. Zarówno, żeby Duke Nukem Forever zasłużyło sobie na miano produkcji oldschoolowej, jak i na miano produkcji w ogóle interesującej. Akcji jest w tym zdecydowanie za mało, a oskryptowane do bólu walki raczej nie sprawią, że miałbym ochotę zagrać w to ponownie, bo przecież pamiętam już dobrze za którym rogiem czai się kosmiczna świnia. Niby w czym więc, tak naprawdę, ta gra różni się od nowoczesnych strzelanin? W tym, że zamiast coraz większych giwer, nad którymi zaślinią się amerykańskie nastolatki pokazuje trochę nagich biustów, nad którymi zaślinią się jeszcze bardziej? Nie, to wciąż za mało, bo Duke nigdy wybitną grą nie był, a i teraz się nią nie stał.

Tym, którzy mimo wszystko wciąż chcą w ten wydumany kult wierzyć zostaje tylko multiplayer. Problem w tym, że niestety różnicy pomiędzy bieganiem z flagą, a z babą pod pachą nie ma, więc i kogo on obchodzi?

Dlatego też nawet, gdybyśmy cofnęli się o te dziesięć lat z grą, którą dostaliśmy teraz Duke Nukem Forever nie zasłużyłby na więcej, niż przeciętne sześć, czy siedem. Stety-niestety obiecałem obniżać ocenę za każdy głupi pomysł twórców, dlatego i muszę wystawić marne:

4/10

z ewentualnym punktem w górę dla graczy zainteresowanych multiplayerem, bo rzeczywiście mógłby on przedłużyć życie tej produkcji, gdyby oferował więcej, niż kilka map, wysokie pingi i nudne tryby rozgrywki. I’m all outta gum!


Plusy:
+ Poziom trudności przy walkach z bossami
+ Kilka momentów, w których ma zadatki na dobry FPS

Minusy:
– Są w treści recenzji. Nawet dużo. Naprawdę trzeba jeszcze raz?

416 odpowiedzi do “Duke Nukem Forever – recenzja”

  1. @bugs14 – ja wyrwałem L4D2 za 20 złotych w Media Markcie w premierowej edycji 😀 To było chyba najlepiej wydane 20 zł w mojej karierze gracza, więc polecam – nawet za kwotę parukrotnie wyższą 😀

  2. Początek kiepski, bo DN3d był świetną grą. Tekst wspaniały, macie rację, Berlin przerośnie Smugglera|;) . Ja nie pokładałem w to zbyt dużych nadziei, bo Duke zmarł przed premierą(jakieś 10 lat), gdy oożenił się ze stoma babkami. Zgadzały się na to, ale gdy upił się i wrócił z burdelu grubo po pierwszej, przegiął. Zabiły go jego własnymi zabawkami. Reqiesat in pace, Duke.|Bugs14: każdy może mieć swoje zdanie, ale z łaski swojej odwal się od AC.

  3. *ożenił

  4. Newsy piszesz świetne, jednak recenzje fatalne… Na Duke’a mam wylane totalnie, może dostać choćby i 0/10 a mnie to nie ruszy ale… są granice, recenzja =/= wylewanie hejtu.

  5. Wydaje mi się, że wzmianka o „Chinese Democracy” była błędem. Jej brak zaoszczędził by zbędnych komentarzy.

  6. Zapisać, zapamiętać po przeczytaniu tego tekstu: recenzji pana Berlina nie uważać za poważne. Ta jest straszna. Przedmówcy wymienili powody czemu. Coś takiego można by przeczytać na jakimś blogu na interii czy onecie gdzie ktoś lubi wylewać swoje żale, ale nie na stronie CDA… ciekawe jak recka będzie wyglądała w najbliższym wydaniu.

  7. Ehh przestało mi się chcieć czytać na 1 stronie.Trochę mi się śmiać chcę że wytykasz grze niepotrzebne jeżdżenie autkiem,zmniejszanie Duke’a..Hm a czy to przypadkiem nie ma być element |RÓŻNORODNOŚCI?Nie no po co,lepszy CoD z wysakującymi zza rogu hordami oskryptowanych przeciwników.Ogólnie słaba,wolę nie wiem poczekać na demo czy zobaczyć gameplay niż to czytać.Tak,jestem fanem DUKE’a.

  8. A i może przy okazji:jeśli będziesz recenzował kolejną część Operation Flashpoint,a w tym samym czasie wyszedłby kolejny Serious Sam,nie zapomnij ich ze sobą porównać.Przecież obydwie będą powiedzmy z 2012 i FPS’y więc powinno być to samo!|Sorry,ale się trochę zdenerwowałem.

  9. @d) pływanie jest fajne, kiedy pływam z prędkością identyczną do poruszania się po lądzie- jedna z wielu głupot w tej jaśnie debilnej recenzji naprawdę mnie rozwaliła, gra jest inna niż CoD lub Halo więc po jakiego grzyba porównuje się Djuka do tych gier- DNF chodzi o klimat i cofnięcie się w czasie do czasów kiedy Berlin jeszcze był za mały żeby docenić ten genialnie chamski humor który każdemu jest czasem potrzebny. i jeszcze jeden smaczek:b) jeżdżenie samochodem jest fajne, kiedy co chwilę kogoś rozje…

  10. hmm Berlin=Eld? 😛

  11. Nic nie piszesz o grafice itp recka wygląda jak jakaś wylewna histeria dzikiego antyfana tej gry. Jeśli nie wiesz co napisać nie pisz nic jak dla mnie twoja recka to 1+/10

  12. odsyłam do siebie na bloga. zmotywowałem sie i też napisałem recenzje. Pozdro

  13. dobra recka i zupełnie się z nią zgadzam, duke to jak już jeden z youtubeowych userów wspomniał gra, która jeżeli nie miała by jako bohatera Duka to była by sprzedawana w tesco po 10zł

  14. „Mamy więc regenerujące się życie, QTE (za które automatycznie punktacja leci w dół)”|A dlaczego, Panie Berlin? Nie będę oryginalny – wnioski na temat gry recenzja przynosi całkiem sensowne, natomiast formy recenzji nie uznałbym za udaną. Brzmi to jakby Berlin złościł się na grę. Z jednej strony deklaruje brak sentymentów związanych z marką Duke Nukem, z drugiej sprawia wrażenie zawiedzionego, wręcz skrzywdzonego.

  15. Wszyscy tak hejtujecie, ale nikt nie odpowiedział na postawione w recenzji pytanie – skoro gra ma niby być taka oldschoolowa, to czemu mamy większość tych współczesnych rozwiązań w rozgrywce? Gdzie są apteczki, 20 giwer na plecach i tym podobne klasyczne momenty? To niby na czym ten „powrót do korzeni” polega?! Na drętwych animacjach i zerowym AI niczym w produkcjach z początku wieku? Na grafice, która ładna byłaby gdzieś tak w 2004 roku? Wielki mi oldschool.

  16. Recenzja o dziwo bardzo kiepska, a ocena za wysoka… 2/10 to max

  17. @down|Gra miała być oldschoolem, ale podczas przeciągania produkcji dodawano coraz to nowocześniejsze elementy przez co wydzedł taki kisiel.

  18. Ale… W jakiej innej grze można rzucać po ścianach? 🙂

  19. I dopiero teraz zauważyłem że znów w tekście berlina pojawia się niezdecydowanie, tutaj porównywanie do Coda i innych nowych fpsów, a z drugiej strony daje przykład SE. O co tu common??

  20. Przejrzałem pobieżnie tekst, zdziwiłem się oceną, ale no cóż… Teraz zobaczyłem, że to jest tekst Berlina… Czyli muszę wszystko dzielić/mnożyć (w zależności od sytuacji) przez 2 ;p

  21. Sie zlecieli fani Djuka. Sam mam nadzieje ze Berlin trafi wczesniej a nie pozniej na lamy CD-A, bo kogos takiego od czasu odejscia Elda brakuje.|Ale nie martwcie sie obroncy crapu, sygnowanego legendarnym tytulem, bez ktorego przywital by sie z nami w katalogu cenegi w cenie ~60zl. Juz w nastepnym numerze recka, a w niej asekuracyjny belgot by nikogo nie urazic i tak popularna dzisiaj ocena, zwana „nie wypada sie narzucac” – czyli 7.|Chociaz sam mam nadzieje, ze jednak nie.

  22. Scena z kosiarką była w „Dead Alive”.

  23. W grę nie grałem, oceniłem recenzję. Może i 4 zasłużone ale recenzja… Dobry przykład jak recek nie pisać

  24. Berlin, jesteś emo?

  25. Haha, coś podpadłeś, Berlin 😀 Ale trochę krytyki Ci się przyda, bo szczerze mówiąc to nigdy nie lubiłem czytać Twoich artykułów – jeden wielki bałagan.

  26. Prezes90 +1

  27. frustracja i pseudoelokwencja berlina widoczne niemal w każdym jego tekście to na pewno tylko poza. pewnie fajny z niego chłopaczek, tylko trochę zagubiony. co do dnf – nie jestem zaskoczony jego jakością. tą grę wydano po prostu… za szybko. pitchford tak się zapalił do wskrzeszania legendy że zapomniał o tym, że samą marką branży nie zawojuje. a rzut kupą był śmieszny w głupkach z kosmosu, do duke’a po prostu nie pasuje.

  28. ludzie, a dlaczego by tego FPS’a nie porównywać z innymi? Porównał je ze starym Diukiem – wyszedł gorzej. Ze współczesnymi FPS’ami-wyszedł gorzej. Zgadzam się z Berlinem, a recka bardzo fajna, a nie wypociny pewnego na „H” z których nie da się niczego dowiedzieć, a ocena to w 90% 7, ew 7+. A Berlina mi do Elda nie porównujcie!!(pamiętam jego słynne „Nie lubie mangi, a Guild Wars zalatuje mangą na kilometr. Wracam do WoW’a”)

  29. Mówcie co chcecie, ja tam teksty Berlina lubię, choć nie koniecznie traktuję je jako opiniodajną recenzję. Ten gość to zawadiaka, który na tle zachowawczej redakcji CDA wygląda jak apasz na paryskim targu =) Jeśli zacznie publikować na łamach magazynu, a najlepiej z podobnie usposobionym kolegą, to rozważę powrót do papierowego CDA. Póki co jego asekuracyjność mnie skutecznie zniechęca.

  30. Osobiście sam się na DNF zawiodłem. A dodać muszę że nie oczekiwałem na zbyt wiele. Po prostu takie bzdury jak regeneracja zdrowia czy limit do 2 broni kompletnie zabił we mnie sympatię do DNF i do tego sprawiły że najchętniej zafundowałbym trepanacje czaszki tępą łyżką każdemu kto twierdzi że nowy duke jest na wskroś grą starej szkoły. Ale Berlin, pamiętaj, jak już chcesz zabłysnąć znajomością z filmów to chociaż podaj tytuły poprawnie. Nie evil dead tylko dead alive aka martwica mózgu.

  31. Tak samo czepianie się gunsów. Osobiście g’n’r mam daleko gdzieś ale słysząc od gościa który stwierdza że liczył na to że w OF: Red River (twoja recka) jest kawałek let the bodies hit the floor każe mi stwierdzić po prostu użyłeś tej wstawki o gunsach tylko i wyłącznie żeby wywołać kontrowersje, bo na muzyce się nie znasz. Taa, o gustach się nie dyskutuje, ale niech mnie drzwi ścisną, jak komuś się podobają takie zespoły jak drowning pool to w życiu mu nie powiem że się zna na muzyce.|Za bardzo próbujesz na

  32. *Za bardzo próbujesz naśladować gości pokroju Jima Sterlinga którzy poza hejtem nic interesującego nie wnoszą do swoich tekstów. Narzekać to potrafi każdy głupi.|(ah, ten limit 512 znaków)

  33. Ta recenzja pokazuje wszystko to co jest nie tak z dzisiejszymi graczami.|Co nie oznacza że DNF jest grą dobrą niestety…

  34. Ok recenzent pod koniec drugiej strony trochę się zrehabilitował (wcześniej nie chciało mi się tego doczytać)

  35. oj ludzie, to jest recenzja z jajami. Myślicie, że tylko Duke jest taki twardy ?!|:D

  36. Czytałem recenzję, czytałem wasze komenty i dochodzę do wniosku że nie zwracacie uwagi na parę rzeczy.|1. W DN3D po tych 14-15 latach nie każdy w redakcji musiał grać i wiedzieć co jest pięć. |2. na dzisiejsze czasy DNF faktycznie nie pokazuje wielkiej klasy.|Moim zdaniem firma która zrobiła tę grę, musiała ją zrobić taką jaka jest teraz gdyż nie mieli już za dużo czasu, chyba 14 lat starczy? :)Teraz na pewno będzie robiona kontynuacja tej części i będzie na 100% taka jaka powinien być DNF

  37. dodam tylko jeden błąd recenzenta. Pisałeś że DN3D nie pokazywał niczego nowego w tamtych czasach, wg. mnie wręcz przeciwnie dawał bardzo dużo. Pełne 3D w grze wtedy to była nowość, jaka gra miała wtedy to? QUAKE 1 ? |Skok, jetpack? to nowości wtedy.

  38. Niech Duke odejdzie na emeryturę.

  39. @hellghaasst Nic do serii AC nie mam, sam jestem jej fanem, a nawet kolekcjonerkę mam, ale nie rozumiem, czemu mam się od niej „odwalić”, skoro ją lubię? Ja napisałem, że Multiplayer w AC:B był nieudany przez to dołączanie, które do teraz mnie męczy (nie grałem w multi od kwietnia… a w lobby byłem jeszcze wczoraj), a w AC:R też tak ma być… W Duku jest Match Browser przynajmniej 😀 |Jeśli recenzja Berlina będzie w nowym numerze CD-A, to po prostu przewinę te 2-3 strony dalej…

  40. @luker „Berlin=Eld?”|Proszę mi tu Elda nie obrażać!

  41. Jeśli tą recenzję wystawią w gazecie, chyba przestanę kupować Cd-action. Dajcie tą grę komuś normalnemu!

  42. bugs24: Przepraszam, źle Cię zrozumiałem. Odwołuje co powiedziałem.Sorry!

  43. Śmiechu warte ! Recenzent obniża ocenę za wszystkie plusy tej bardzo dobrej produkcji. Przeszedłem całego Duke, co zajęło mi na „hardzie” koło 7godzin ? chyba tak. Forever jest grą bardzo urozmaiconą ,nie występuje nuda gdyż strzelaniny są przeplatane fajnymi zagadkami logicznymi bądź świetnymi etapami jak jazda monster truckiem. Gra jest old-schoolowa (a nie przepadam za takimi) czyli szybka wymagająca wprawy w celowaniu i dająca satysfakcję z pokonanych przeciwników. Nie sugerowałbym się ta recenzją…

  44. „Duke Nukem Forever składa się z wrzuconych na siłę do jednego worka pomysłów, z których żadnego nie dopracowano.” Odniosłem wrażenie zupełnie przeciwne… to jedna z najlepiej dopracowanych gier ostatnich lat… zero bugów ,rysowanie ! (tak rysowanie w grze !) liczne smaczki jak przygotowywanie popkornu, gry jak air hockey czy inne rzuty do kosza … ahh długo by wymieniać. Ta gra naprawdę jest świetna !

  45. Myślę że jest w ten recenzji dużo prawdy ale uważam też że powinien recenzje wystawić ktoś kto lubi DUKa ale jest w stanie zauważyć fakt którym jest że gra naprawdę jest słaba!

  46. @Deimosek, plywanie, jezdzenie samochodami, „poziomy kolejkowe” (te w ktorych gracz strzela, a gra sama sobie „jedzie”) i inne typowe badziewia z „super fajnych” fps’wo ostanich lat, sa fajne na konsolach. Duke byl i jest gra kojarzona z PC, tam takie „cosie” to smiech na sali. Co do Berlina owszem wylewa hate litrami, ale te plusy ktore dal to jest dopiero „hate” – trudne walki z bossami? walki z czym? ; O Ta gra byla by na max 2h gdyby nie te etapy „zrecznosciowe”, a jedyny plus produkcji to glos Duke’a..

  47. … i pare zartow i easter egg’ow. Co do patrzenia na grafike – tak nie liczy sie, ale jesli w grze w ktorej jest naprawde dobra gra swiatel i cieni, fajne efekty dymu, cieplego powietrza i inne takie malo znaczace „badziewia” sa tez niedoczytujace sie textury, modele niczym z Half-life HD. Ocena za gre 1/10, za technologie 3/10, za „klimat” 4/10. Pozostaje czekac na fanowski projekt Duke Nukema na UE3

  48. @Meganup: mała errata. Kolejkowe etapy to nie jest wymysł ostatnich lat i to sprawdzało się także na PC. Coś takiego było np w grze Sin (nie za dużo, ale było) z lat 90. Dodatek do Painkillera też zawierał coś podobnego. Ogólnie może się to nie podobać, ale na pewno nie należy tego przypisywać konsolą.

  49. Ja myślę, że gra była w takim stadium już wiele lat tylko teraz ją wydali by nie leżała. Co nie zmienia faktu, że dałbym jej 6+/7

  50. Recenzja byłaby lepsza, gdyby recenzent umiał pisać.

Dodaj komentarz