Marvel’s Spider-Man 2 – jedna z najlepszych gier 2023 [RECENZJA]
![Marvel’s Spider-Man 2 – jedna z najlepszych gier 2023 [RECENZJA]](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2023/10/16/54abe9f9-476e-4ca4-8694-5db8c1b6b32f.jpeg)
W tym czasie Sony – opierając się na tylko tych dwóch produkcjach – zbudowało komiksowy, wirtualny świat, gdzie pierwsze skrzypce grają dwaj sympatyczni młodzi ludzie. Za sprawą ugryzienia przez radioaktywne pająki zyskali oni możliwość śmigania między wieżowcami Nowego Jorku i lania po buziach masy mniej lub bardziej osobliwych oprychów oraz… przekonali do siebie całą rzeszę graczy, którzy wypatrywali nowej odsłony cyklu jak muchy ultrafioletowych lamp. Gry lepszej, większej, jeszcze głębiej zanurzonej w świecie stworzonym przez Stana Lee, Steve’a Ditko i Jacka Kirby’ego. Czy się udało? No jasne, że się udało!
Ta przestrzeń!
Pozwólcie, że zacznę nietypowo, bo od mapy. W dwóch poprzednich odsłonach człowiek zdążył już przywyknąć do Manhattanu, ale najwyraźniej twórcy „dwójki” doszli do wniosku, że skoro prowadzimy zarówno Petera, jak i Milesa, to naturalną rzeczą jest, iż świat musi spuchnąć. I tak też się stało: udostępniony nam obszar jest niemalże dwukrotnie większy, rozrósł się o tereny na wschód od wspomnianej wyspy, zwiedzimy więc dodatkowo m.in. Brooklyn, Queens, Astorię czy Williamsburg. Podobnie jak poprzednio, wszystko zostało oczywiście przycięte i na potrzeby upchnięcia w grze „skompresowane”, nie zmienia to jednak faktu, że miasto trudno opisać innym słowem niż gigantyczne, a licznik wskazujący cele misji niekiedy wypluwa dystans liczony w kilometrach.

Pomiędzy brzegami East River przemieszczamy się, korzystając z mostów, w tym z pięknego Brooklińskiego. Możemy tradycyjnie strzelać pajęczynami na prawo i lewo i z gracją połykać wielkie dystanse, bujając się z olbrzymią prędkością, ale nic też nie stoi na przeszkodzie, by… cóż, poszybować. Kostiumy Pająków zostały ulepszone, dzięki czemu z jednej sekcji mapy na drugą da się przenosić lotem ślizgowym. Jeśli dodać do tego często trafiające się strumienie gorącego powietrza wyrzucane z wylotów klimatyzacji oraz tworzące się nad rzeką lub między budynkami przeciągi – czyli swego rodzaju „wiatrowe” tunele – to okazuje się, że zarówno Miles, jak i Peter niewiele robią sobie z tych znacznie większych niż poprzednio odległości. A przemieszczanie się – co chyba w tym wszystkim najważniejsze – jest znów cholernie przyjemne.
Między nami Pająkami
Nowy Jork to ogromne miasto – a nasi bohaterowie żyją, pracują i uczą się (lub starają się o nowe miejsca do tego), niekoniecznie w tej samej dzielnicy. Fabuła poniesie nas przez całą mapę, zwiedzimy nieznane dotąd zaułki Wielkiego Jabłka, mocną stronę gry stanowi zaś to, że podczas zabawy w podobnym stopniu przyjdzie nam korzystać z umiejętności obydwu Pająków. Twórcy chyba chcieli, żeby całość była maksymalnie zrównoważona – ale jednak historia, choć kręci się wokół Parkera i jego perypetii w życiu osobistym i „bohaterskim”, bardziej skręca w stronę Moralesa, który coraz lepiej czuje się między wieżowcami dużego miasta.

Miles trochę urósł i ewidentnie przestaje już być tym zagubionym nastolatkiem z samodzielnego rozszerzenia „jedynki”. Widać, że współpraca z Parkerem mu służy, jednak cały czas tkwi w nim ta młodzieńcza energia, która sprawia, że chłopak aż rwie się do śmigania po dachach. Peter z kolei… cóż, już na samym początku przekonujemy się, że próbuje sił w tzw. dorosłości. Tyle że – jak się pewnie domyślacie – z pająkiem na piersi ukrytym pod białą koszulą wychodzi mu to raczej średniawo. Na wszystkie te okoliczności nakłada się powrót Harry’ego Osborna, który w niespodziewany i tajemniczy sposób pokonał swoją chorobę i odwiedza paczkę starych znajomych.
Fajnym aspektem historii przedstawianej w Marvel’s Spider-Man 2 jest jej dość naturalny charakter – jeśli możemy rzecz jasna tak to nazwać, mówiąc o superbohaterskim tytule. Ponownie akcja w swobodny sposób klei się tu z przerywnikami pokazującymi życie grupy znajomych, również od tej bardziej ludzkiej strony – i to znów udaje się wyśmienicie. Grając, często miałem wrażenie, że oglądam dobry serial, w którym nie brakuje licznych zwrotów akcji, przyjemnych retrospekcji czy momentów, by po prostu złapać oddech i porozkoszować się wyśmienitymi miejskimi panoramami.

Nie dla konserwatystów
Trafiają się oczywiście w tej opowieści i nieliczne słabsze momenty – te jednak w żadnym razie nie psują bardzo dobrego ogólnego wrażenia. Przede wszystkim konserwatywni fani komiksów mogą mieć za złe scenarzystom, że ci dość swobodnie podchodzą do materiału źródłowego. Żadną tajemnicą nie jest, że w historii przedstawianej w Marvel’s Spider-Man 2 pierwsze skrzypce gra Venom. Sposób, w jaki symbiont został osadzony w fabule, z jednej strony przypomina znane już od dawna, ogólne założenia związane z tą istotą, z drugiej – cóż, tutaj wygląda to trochę inaczej niż dotychczas. Mówiąc obrazowo, twórcy do serwowanego nam koktajlu z grubsza wrzucili składniki, z którymi zdążyliśmy się już oswoić lata temu, ale efektem ich zmieszania jest coś, co znacząco pod pewnymi względami odstaje od spodziewanego rezultatu. Innymi słowy: będziecie zaskoczeni. Mnie to nie przeszkadzało, aczkolwiek parę razy na zakrętach przedstawianej nam historii uniosłem brew, obserwując efekty tej twórczej wolności. Potrafię sobie wyobrazić, że komuś może to przeszkadzać – ode mnie jednak jest okejka. W końcu nic nie stoi na przeszkodzie, by w tym wirtualnym świecie, będącym bez wątpienia częścią Marvelowskiego multiversum, fabuła potoczyła się tak, a nie inaczej.

To podejście scenarzystów sprawia również, że opowieść – choć oczywiście puchnie od starć z bossami i spotkań z ciekawymi postaciami – ponownie wydaje się dość kameralna, przynajmniej jeśli chodzi o grupę bohaterów z pierwszego i drugiego planu. Cieszy jednak, że przy okazji „dwójki” widzimy domknięcie jednego z wątków, który poprzednio dość szybko się urywał, całość zaś, mimo że pozostawia kilka nierozwiązanych kwestii, ma dość zgrabną i w miarę kompletną formę. Jest tu wyraźnie zarysowana przestrzeń na kontynuację, ba, nawet z wątkami pobocznymi, ale równocześnie gra nie wywołuje uczucia, że ktoś zmusił nas do kilkudziesięciu godzin ciupania tylko po to, żeby na końcu skierować nad przepaść jakiegoś ordynarnego cliffhangera.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Miłe drobnostki
Pochwała w sensie ogólnym należy się również za misje poboczne, a dwie z nich warto szczególnie docenić. Pierwsza jest jedną z dwóch dotykających tematyki różnych mniejszości, na jakie trafiłem podczas zabawy, i… okazuje się naprawdę pomysłowa. Nie zdradzę niczego poza tym, że nie wcielamy się tu w żadnego z Pająków – zadanie zaskakuje zaś oryginalnym przedstawieniem akcji wprost wynikającym z tego, kim kierujemy. Kiedy rzuci się wam w oczy prośba o pomoc przy problemie z graffiti, to koniecznie popędźcie na miejsce. Drugi side quest godny uwagi nawiązuje do dobrze znanych z poprzednich części aktywności z gołębiami w roli głównej. Ponownie: bez spoilerów, ale wspomnę tylko, że zadanie jest tak odmienne od reszty, tak relaksujące i melancholijne zarazem, że naprawdę grzech je ominąć. Rzecz jasna to pierdółki – lecz nadają grze smak.

Nie znaczy to oczywiście, że reszta okazała się do bani. Nie, na pewno warto pozaglądać do muzeum i ruszyć śladem niejakiego Flame’a – choćby dlatego, że to dość istotne rozszerzenia snutych tu historii, a w nagrodę dostaniemy alternatywne wdzianka dla naszych bohaterów. Patrząc zaś szerzej, zarówno misje z głównej linii fabularnej, jak i spora część tych pobocznych przypisane są do Milesa lub Petera – i w takich przypadkach wolności wyboru nie dostajemy. Obydwaj mają też do czyszczenia swoje „pierdółki” na mapie: starszy Pająk zajmuje się zadaniami związanymi z szeroko pojmowaną nauką, młodszy zaś odwiedza skrytki swojego wujka, gdzie czekają na nas fanty do rozwijania kostiumów i gadżetów. Poza tym znajdziemy też aktywności wspólne dla obydwu bohaterów – takie, gdzie możemy sobie dobrać herosa wedle uznania. To także misje poboczne, w tym różnego rodzaju alerty, czyli najprostsze, powtarzające się robótki: a to trzeba zatrzymać auto, a to ugasić cysternę, a to znów obić buzie różnego rodzaju oprychom. Z biegiem gry te wezwania trochę się zmieniają, z grubsza jednak chodzi o to samo. Nie zabrakło czasówek, zbieramy również rozsiane po mieście robopająki, kryształy pamięci Sandmana czy nawet cykamy fotki dokumentujące życie w Nowym Jorku. Nie wszystkie z tych aktywności są dostępne od razu, jeśli więc na początku miasto wydaje się wam puste, to po prostu poczekajcie – z czasem wypełni się znacznikami.
Na siłę trzeba zapracować
Cała ta bieganina po mieście rzecz jasna nie jest po to, żeby się zmęczyć. Kolejne zadania przyczyniają się do podnoszenia poziomu naszych bohaterów, co przynosi punkty umiejętności, a aktywności poboczne i ogólne „miejskie zbieractwo” pozwalają zyskiwać żetony. Zacznijmy od tych ostatnich. W grze, prócz części do ulepszania sprzętu, mamy ich trzy typy: miejskie, rzadkie i bohaterskie. Możemy je spożytkować na rozwijanie wyglądu i funkcji kostiumów. To pierwsze jest kwestią kosmetyczną – podobnie jak poprzednio, odblokujemy sobie okrągły pierdyliard wdzianek, do tego często występujących w czterech wariantach kolorystycznych, niektóre zaś naprawdę robią wrażenie. Bardziej jednak przydaje się inwestowanie w warstwę bojową strojów. Kostiumy możemy wzmacniać w aż czterech sferach przekładających się na zdrowie, siłę, przemieszczanie się i koncentrację – każdą z nich da się wielokrotnie ulepszać, w praktyce więc, wydając określoną liczbę żetonów, np. znacznie wydłużymy sobie pasek życia, zyskamy dodatkowe moduły pozwalające leczyć się lub wykonywać finishery, wzmocnimy siłę naszych ciosów bądź podniesiemy prędkość przemieszczania się. Przydatne! Ale na tym zabawy z technologią się nie kończą.

Pająki mogą również korzystać z gadżetów. To różnego rodzaju miotacze – sieci, fal akustycznych czy rakietek – które rozwijają podstawowe działanie naręcznych „działek” zdolnych przykleić przeciwników do ściany. Dzięki nim np. przyciągniemy lub odrzucimy grupę wrogów, sieć zacznie przeskakiwać od jednego draba do kolejnego itd. Nie ma sensu rozwodzić się nad sposobem działania – grunt, że i tu możemy znacząco podnosić z biegiem gry możliwości sprzętu dzięki ulepszeniom. Wszystkie te modyfikacje pajęczych zabawek obejmują obydwu naszych bohaterów jednocześnie – nieco inaczej jednak jest z umiejętnościami.
Pajęcze talenty
W Marvel’s Spider-Man 2 mamy aż trzy drzewka rozwoju: po jednym dla Parkera i Moralesa, a także wspólne. To ostatnie służy do ogólnego wzmacniania i poszerzenia pajęczych możliwości, dzięki czemu np. sprawniej poruszamy się po mieście czy zyskujemy dostęp do kolejnych ruchów. Indywidualne drzewka z kolei dotyczą już, jak łatwo się domyślić, konkretnych talentów związanych z unikatowymi umiejętnościami każdego bohatera. Spora ich część jest początkowo zablokowana i ściśle uzależniona od postępów w fabule – dotyczy to przede wszystkim Parkera i całej nowej gałęzi możliwości, jakie zyskuje podczas przygody. Tu od razu mała uwaga: rozwój fabuły w pewnym momencie podważa sens inwestowania punktów w określone tricki, nie przejmujcie się tym jednak, koniec końców nic się nie marnuje i gra jest pod tym względem bardziej przemyślana, niż można by przypuszczać.
W mojej opinii to kandydatka do tytułu gry roku.
Z drzewkami umiejętności powiązane są talenty, które możemy sobie skonfigurować w ramach czterech dostępnych w interfejsie miejsc. U Moralesa to moce jadu i elektryczności, z kolei Parker na początku korzysta z mechanicznych pajęczych odnóży, a i potem coś fajnego też się znajdzie. Otrzymujemy pewną swobodę w obsadzaniu tym wszystkim slotów, ponownie jednak: wydarzenia w grze mają spory wpływ na dostępność określonych opcji i np. Peter gdzieś tam w dalszej części zabawy chwilowo biega z jednym „okienkiem” pustym. Do tego obydwaj bohaterowie wraz z postępami w walce ładują sobie pasek ulta, który można aktywować raz na jakiś czas – to zupełnie odmienne umiejętności, ale warto o nich pamiętać, szczególnie w trakcie walk z bossami.

Patrząc zaś szerzej na to wszystko, można dojść do wniosku, że… jest naprawdę bogato. Pająki rozwijamy we wszechstronny sposób: czy to za sprawą gadżetów, czy wspólnych lub indywidualnych talentów, czy w końcu strojów. Na pewno nie będziecie się nudzić w przebieraniu między tymi opcjami i przez niemal całą grę czuć wzrost potęgi naszych bohaterów. Trzeba jednak mieć na uwadze co innego: mechanika wbijania poziomów i ulepszania wszystkich tych gratów ściśle wiąże się z eksploracją Nowego Jorku – jeśli chodzi o rozwój pajęczego sprzętu, Spider-Man 2 mocno premiuje „skoki w bok” od głównej linii fabularnej. Warto więc dać się porwać aktywnościom dodatkowym – co na szczęście zwyczajnie sprawia tutaj przyjemność.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Co cieszy, a co uwiera?
Grając, na pewno zwrócicie uwagę na spore zróżnicowanie zadań. Przede wszystkim Parker i Morales nie są jedynymi bohaterami, nad którymi przejmiecie kontrolę. Wróci MJ, a i pojawią się inni, konkretów jednak nie zdradzę. W ramach kolejnych zadań, szczególnie tych typowo pobocznych, traficie też na różnego rodzaju wyzwania natury logicznej czy zręcznościowej. Przyjdzie wam oczyszczać cząstki substancji z zanieczyszczeń, przeszukiwać miejscówki, odnajdując konkretne kąty, z których da się strzelić pajęczyną, czy nawet – wiem, głupotka, ale bardzo przyjemna – utrzymywać drżące triggery w określonej, mniej lub bardziej dociśniętej pozycji. Będą drony, będzie zabawa w inżynierię genetyczną poprzez dobieranie „cegiełek” z odpowiednią liczbą połączeń. Niemniej to tylko przyprawa do dania głównego: na szczęście twórcy nie przesadzają ani z sekwencjami QTE, ani z innymi tego rodzaju „pobocznościami” i całość jest dobrze zbalansowana.

Wśród tych licznych aktywności pojawia się jednak jedna zwyczajnie kiepska – jazda na rowerze. Bez kitu, zrobiono to tak źle, że przypomina symulator pijanego Pinokia, tyle tu kiwania się na boki i drewna zarazem. Zmuszony do śmigania jednośladem po Nowym Jorku w trakcie misji z głównego wątku fabularnego miałem w pewnym momencie ochotę zostać kanadyjskim drwalem i potraktować to wszystko siekierą. Pewnie dlatego, że przy tej okazji ujawniła się także inna bolączka gry: niewidzialne ściany pilnujące, by w ramach konkretnych misji nie oddalić się zbytnio od celu, i automatycznie nas zawracające, gdy próbujemy to zrobić. Wyobraźcie więc sobie, że rower, którym steruje się na tyle fatalnie, że zaliczacie kolejne drzewa i słupki równie łatwo, jak student glebę podczas juwenaliów, nagle do tego… zaczyna sam skręcać i jeździć dookoła bez najmniejszej ingerencji z waszej strony. Serio – nie wiedziałem, co się dzieje, a doczołganie się tym żenującym pojazdem do celu (źle oznaczonego, swoją drogą) zajęło mi jakieś absurdalne ilości czasu i zszargało nerwy. W sumie to do tej pory nie mogę uwierzyć, że takie kuriozum przeszło przez kontrolę jakości. Zakładam, że premierowy patch coś z tym zrobi, bo gorszego modelu jazdy na rowerze to sobie w grach naprawdę nie przypominam.

Rzeczona wpadka (a w zasadzie dwie skumulowane) jest jednak jedyną takiego kalibru bolączką, z jaką się w Marvel’s Spider-Man 2 spotkałem. Mógłbym też ponarzekać na stabilność – na kilkadziesiąt godzin zabawy gra parę razy bezceremonialnie mi się zawiesiła i wysypała do pulpitu konsoli, w tym trzy razy stało się to podczas finałowej walki z bossem. Na szczęście system automatycznych zapisów działa wyśmienicie i w takich przypadkach możemy liczyć na powrót do ostatniej zaliczonej fazy pojedynku.
Dobrze jest wrócić
Gra pochłonęła mnie bez reszty. Nieraz odpalałem nowego Spider-Mana wieczorem, tak na godzinkę przed snem, i często kończyło się na tym, że w okolicach 2.00-3.00 w nocy oczy same mi się zamykały, a wątku głównego przez ten czas nawet nie tknąłem. To bogaty, zróżnicowany tytuł, który daje mnóstwo okazji, by zabłądzić w Nowym Jorku, zresztą w pewnych granicach całkiem dobrze odwzorowanym. Jeśli będziecie uważni, to bez problemu rozpoznacie charakterystyczne miejscówki Wielkiego Jabłka, ba, liźniecie nawet jego historii i kultury. Osobną sprawą jest, że „dwójka” to również produkcja, która nierzadko stara się pokazać nam, iż… w ludziach wbrew pozorom tkwi całkiem sporo dobra i czasem wystarczy je wydobyć lub pozwolić, by samo się ujawniło. Jak już ją ukończycie, zapewne pozostawi was z trochę pozytywniejszym nastawieniem do świata.

Urzeknie was również grafika: bawiłem się w dopieszczonych wizualnie 30 fps-ach, spadki wydajności mi nie doskwierały, a rozmach części scen budził podziw. Twórcy zaszaleli nawet do tego stopnia, że pod koniec gry… zmienia się wygląd w zasadzie całego miasta. To bez wątpienia tytuł, który skalą wydarzeń i świata pozostawia poprzedników w tyle. Równocześnie jednak – co muszę zaznaczyć – przygody Moralesa i Parkera nie przynoszą żadnej rewolucji. Marvel’s Spider-Man 2 jest w sumie takim przyjaznym Pająkiem z sąsiedztwa: oswojonym, lubianym, niekiedy skrzącym humorem. Tyle że w międzyczasie wyrósł i zaczął się szlajać również po nieodwiedzanej wcześniej części miasta, znajdując do tego podobnego mu kumpla i wykręcając razem z nim numery, o których wcześniej bał się myśleć. Jeśli to wam wystarcza, kupujcie w ciemno – będziecie się świetnie bawić.
Kopię gry do recenzji dostarczyło Sony.
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
18 odpowiedzi do “Marvel’s Spider-Man 2 – jedna z najlepszych gier 2023 [RECENZJA]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Już to słyszałem o jedynce, myślałem że zasnę od powtarzalności tej gry.
Strzelili sobie w stopę, że nie ma tego na PS4. Po co mi kupować PS5 jak oprócz tego i Final Fantasy 16 (które niebawem zawita także na PC) nic nie ma.
Bo jest o wiele mocniejszą konsolą ze znacznie lepszym kontrolerem? Bo prawie każda gra wygląda/działa na niej lepiej? To tak, jakbyś zapytał, po co wymieniać GTX 970, skoro nadal da się na tej karcie wszystko uruchomić?
Inna sprawa, że chyba nie do końca rozumiesz, jakim skokiem technologicznym względem poprzedniej części jest ta produkcja.
Edit: rozpisalem sie, a mowa o przesiadce z PS4, wiec wtedy sens jakikolwiek istnieje, ale dla kogos z nawet srednim PC argumentow za konsola brak.
Spoko, za rok pewnie remaster (Tym razem Morales przejdzie lifting twarzy), a chwilę potem wersja Complete u Gabena.
Pierwszą część z dodatkami przeszedłem dwa razy, więc ostrze sobie zęby na dwójkę. Supcio, żę kontynuacja daje radę.
Czy recenzja zawiera spoilery z poprzednich części?
Hmm… chyba nie. Starałem się unikać wszelkich spoilerów.
Dziękuję 🙂
Czyli po raz trzeci ubi-gra z krótką fabułą. Nie za te pieniądze w takim razie ;p
Już nie mogę się doczekać ale mam parę gier w kolejce jeszcze do ogrania. Ale ta gra świetnie wygląda! Jedyne co to nie mogę się przyzwyczaić do twarzy Parkera. Wygląda jakoś wrednie i mało budzi we mnie sympatii, ale to tylko moje odczucia.
Moje pierwsze wrażenie było takie, że pomyślałem „o, jest inaczej, jakoś dziwnie”. Parę minut później jednak już o tym zapomniałem. Jeśli chodzi o twarze, to MJ wygląda tak, że coś jest z nią nie tak – ale nie potrafię powiedzieć, co konkretnie. W sumie to jej się bałem jakoś tak podskórnie przez całą grę. 🙂
Wygląda jak Nieco młodsza Mama Stiflera z American Pie A Hary Ozborn też skopany.. Ma Azjatycką twarz a na Miniaturce podczas połączeń czy odsłuchów wiadomości miał inną twarz lepszą bardziej pasującą o Normana.
To wszystko już było w jedynce: mnóstwo kostiumów do przebierania, zabawa dronami, gonienie za gołębiami, przyklejanie wrogów do ścian. Rozumiem, że gra robi to samo co jedynka, tylko więcej jest przestrzeni. Ale nie rozumiem, dlaczego taka gra, która niewiele nowego wnosi do gatunku miałaby być grą roku.
Niestety takie mamy czasy, że wielkie koncerny wolą odgrzewać stare kotlety i uniwersa: Forbidden West, God of War, niż ryzykować nową grę, która się nie sprzeda. Ale trudno.
W grę pewnie zagram jak wpadnie do PS Extra, więc za rok albo za dwa lata.
A ja nie rozumiem tego podejścia – po co psuć coś co działa? Patrz Heroes 3 i 4.
muszę koniecznie kupić konsolę
Noooo polemizował bym czy to jest gra roku… Jest to zyczajny wielki dodatek do jedynki… Mamy tutaj prawie to samo co w jedynce np Kryjówki fiska zostały zamienione na kryjówki krejwena z osłoną kamuflażową ale schemat jest ten sam musimy je oczyścić ale jest kilka fal… Zamiast fotografowanie znanych miejsc w NY to mamy fotografowanie zdarzeń .
Przełączanie się między postaciami jest wykonane kiepsko.. Mamy czarny Ekran i potem inna postać, nawet jak by ściągnęli Animację z GTA 5 to już by to było lepsze A dodanie katapulty i wing siuta musieli wprowadzić bo jak by wtedy przekraczało się rzekę albo wpław albo szybką podróżą… Na plus zasługuje dobre wykorzystanie SSD i mega płynne przechodzenie między cut scenką a gameplayem poprawiona grafika i intrygująca i wciągająca fabuła…. Jak na grę po 3 godzinach to ode mnie 7 na 10 AAA ni na Minus dla mnie jest nowy wygląd Mery Jane …. Wygląda tutaj jak młodsza mama Stiflera z American Pie:))
Insomniac takie postępowe, takie inkluzywne, takie różnorodne, oh ah. Tak bardzo, że najwyraźniej dla nich Latynos to Latynos i po co drążyć. Puerto Rico czy Kuba, jeden pies 🙂
„ale jednak historia, choć kręci się wokół Parkera i jego perypetii w życiu osobistym i „bohaterskim”, bardziej skręca w stronę Moralesa”
Czyli w Spiderman 3 Peter będzie już tylko dodatkiem, o ile będzie w ogóle grywalny.