Might & Magic: Clash of Heroes – recenzja

Might & Magic: Clash of Heroes na PC-tach czeka prawdopodobnie los niechcianego dziecka podrzuconego nocą pod drzwi odpowiedniego ośrodka. Jako, że to gra taktyczna, a przez to automatycznie “nudna”, to gwoździem do jej trumny może być już samo wspomnienie, że utrzymano ją w mangowej stylistyce. Tak, jeżeli nie mieliście z tym tytułem do tej pory do czynienia, to dobrze słyszycie: jest to spin-off serii Might & Magic, który wygląda na pierwszy rzut oka, jak dowolna wydana na DS-a produkcja z gatunku visual-novel/jRPG. Podczas dialogów widać więc statyczne rysunkowe postacie, a podczas rozgrywki miniaturowe, słodkie ludki – klasyczne japońskie RPG na przenośne konsole Nintendo… Chwila, chwila – to przecież jest gra z z przenośnej konsoli Nintendo!
Nie ma co ukrywać, że jej PC-towa wersja jest konwersją konwersji – adaptacją rimejku HD z “poważnych konsol”, na które to ten tytuł przeniesiono z DS-a. Różnice pomiędzy dziadkiem, a wnuczkiem są oczywiste: o ile od oprawy graficznej rodem z kieszkonsolki Nintendo przeciętny Polak odbił by się z hukiem, o tyle teraz ta gra wygląda – że tak powiem – ślicznie i najzwyczajniej w świecie nie może się nie podobać. O ile, oczywiście, jesteście w stanie przetrawić jej słodycz, która poziomem cukru na centymetr kwadratowy zawstydziłaby dwumetrowego irokeza z czasów PRL-u.
Ale co kryje się pod tą niepozorną oprawą graficzną? Jednym zdaniem: Might & Magic: Clash of Heroes to mieszanka gry logicznej, taktycznej i RPG utrzymana w stylistyce mangowych visual-novel od Atlusa, lub przenośnych jRPG. Jeżeli kojarzycie absolutnie genialny Puzzle Quest, to macie w głowach dobre porównanie. Co tu kryć – jeżeli jesteście na głodzie i brakuje wam tego typu produkcji, nie ma co się zastanawiać: ten spin-off “Hirołsów” spodoba wam się bardzo.
Wydaje wam się, że elfy to tylko takie drzewne ludki?
Might & Magic: Clash of Heroes, w przeciwieństwie do Puzzle Quest, jest ociężałe. Nie jest to gierka na “kilka szybkich rundek”, a raczej powoli rozkręcający się kolos, który potrafi zatrzymać jedną byle walką na godzinę. Wszystko dlatego, że jest to – przede wszystkim – gra taktyczna, a nie tylko symulator ustawiania kulek w rządki. Walki sprawiają, że neurony gracza zderzają się w ruchach powolnych, ale gotowych niszczyć planety, kiedy już uderzą. Czasami zmuszają też do wieloktrotnego powtarzania potyczek, bo kiedy ustawienia jednostek generowane są losowo, nikt nie może liczyć na szczęście nieustannie. A szczęście bywa tutaj – na szczęście niezbyt często – warunkiem koniecznym wygranej.
Bitwy w Might & Magic: Clash of Heroes rozgrywają się na podzielonym na dwie połowy polu – mniej więcej jak w standardowych grach z serii z “Heroes” w tytule, ale w wersji zmieszanej z tenisem i szachami. Jednostki gracza idą do góry, jednostki wroga w dół, a na środku ekranu postawiono siatkę, której nie da się w trakcie tury przekroczyć. Pod siatką gromadzą się nasze jednostki, które ustawiamy w formacje: trzej wojacy poziomo to murek obronny, trzej pionowo to przenośny szwadron śmierci. Atak musi się przez kilka tur ładować, a w tym czasie można “budować” kolejne, lub przywoływać większe ilości morderców na pole bitwy. Celem walki jest uderzanie tam, gdzie wróg nie ma solidnej obrony, by cios wylądował “za liniami” – wtedy punkty życia traci przeciwnik, a nie jego jednostki.
Brzmi to całkiem prosto i przyjemnie, ale wcale takie nie jest. A raczej – jest, ale tylko do pewnego momentu, kiedy to Might & Magic: Clash of Heroes skutecznie niektórych sfrustruje, a innych zmotywuje “bo nie będzie gra ich poniżała”. Walki są na tyle łatwe, by nikt nie miał problemu z poruszaniem się po polu bitwy, a jednocześnie poziom trudności całości rośnie na tyle szybko i nierównomiernie, że jedynym sposobem na przejście tej gry w miarę szybko i bez potężnej frustracji jest zrozumienie “systemu RPG”, na którym jest oparta.
Właśnie ten – z braku lepszego określenia – system RPG jest jednym z największych smaczków gry. Kierujemy bowiem bohaterem (całość ma pięć kampanii, w każdej kieruje się innym “zamkiem” wzorowanym na tych z Heroes of Might & Magic V) mającym na usługach do pięciu jednostek na raz – trzy podstawowe i dwie dodatkowe. Te ostatnie wybiera się z puli pięciu dostępnych dla każdej frakcji “czempionów”, których najpierw należy w trakcie przechodzenia linii fabularnej odblokować. Podstawowe się nie kończą, straconych w walce czempionów należy dokupić za zgarnięte za zwycięstwa pieniądze. Wszystkie z nich zdobywają poziomy doświadczenia, co wpływa na ich atak i obronę, a poziomy nabija także bohater, któremu powiększa się HP, czy moc jednego, firmowego zaklęcia. Do czarów i jednostek dochodzą też artefakty, które dodają określone bonusy… I tak dalej. Kombinacji i taktyk dla każdego z bohaterów jest multum i warto robić z nich użytek, a nie tylko młócić jak popadnie. W przeciwnym wypadku należy przygotować się na szczękościsk blokujący wulgaryzmy – szczególnie, kiedy nie weźmie się rozgrywki na poważnie. Dobra rada: levelujcie wszystkich na maks i zbierajcie wszystko, co się da.
Zatem nigdy nie widzieliście wściekłego elfa!
Dwa słowa o multiplayerze dla zainteresowanych: tak, istnieje. Do wyboru jest gra online i zadziwiający matchmaking, który znajdzie partnerów do gry 2-na-2 w ciągu piętnastu minut, z czego dwaj będą mieć poziom bohatera pierwszy, a jeden pięćdziesiąty drugi. Rozgrywkę można ustawić jako 1-na-1, 2-na-2, lub “wszystko mi jedno”, albo po prostu zgadać się ze znajomymi i zapraszać ich na potyczki przez Steam. W walce, w której udział biorą czterej gracze jednostki sojusznicze mają dwa różne kolory, ale dotykać możemy tylko własnych – wymusza to przyjemną, niemą kooperację niemal tak fascynującą, jak obserwowanie porażenia prądem w zwolnionym tempie. Dostępny jest także tryb gorących krzeseł, ale jako, że nie znam żadnej z tych dwudziestu osób, które tę grę na PC-ta kupią, nie udało mi się go przetestować.
Aaaaaaaaargh! Moooooooc!… AHA! HA!
Might & Magic: Clash of Heroes jest o wiele bardziej RPG-owe od Puzzle Quest i podobnych mu gier. Nie jest to poziom Final Fantasy Tactics, czy innych japońskich gier stricte taktycznych, ale można określić ten tytuł jako pomost pomiędzy prostymi produkcjami do zabijania czasu, a “epickimi” produkcjami, w których jedna walka trwa pół dnia. Ta gra nadaje się do biura, do pociągu (jeżeli ktoś jeździ z laptopem), do zabijania czasu przy zamulonym internecie, czy też pilnego udawania, że w przeglądarce mamy materiały na sprawdzian, a to okno “pod nią” wcale nie istnieje.
Jedynym poważnym minusem, jaki przychodzi mi do głowy jest kiepska decyzja dizajnerska, którą podjęto przy obmyślaniu kampanii. Ktoś wymyślił, że dobrze będzie na sam koniec dać graczom w rękę najbardziej defensywną frakcję i kazać bić się z wrogami tego samego “zamku”. Znaczy to tyle, że byle walka (a ustawiono je jedna po drugiej) potrafi trwać wieczność i to tylko dlatego, że nikt nie jest w stanie przebić niczyich murów, bo jednostki walczące są zbyt słabe. Bardzo zły pomysł, bo po kilku walkach – łącznie ze sklejonym na kolanie pomysłem na tę kampanię – można znudzić się tym w trybie natychmiastowym. Grając raz na tydzień nie jest to problemem, ale jeżeli nie lubicie, kiedy coś wam zalega nieskończone – radzę uważać, bo to naprawdę można przedawkować.
Niemniej jednak Might & Magic: Clash of Heroes to produkcja świetna. Nie jest przesadnie wygodna, nie jest tak dynamiczna, jak Puzzle Quest i nie należy do najlepszych gier taktycznych w historii, ale jest idealnym “czymś pomiędzy”. Za mało, żeby być wspaniałą – za dużo, żeby być średniakiem.
Ach – zapomniałbym! Fabuła!… Po te sprośności zapraszam jednak na drugą stronę recenzji, ale UWAGA – dozwolone od lat 18!
Ocena: 8/10
Czytaj dalej
37 odpowiedzi do “Might & Magic: Clash of Heroes – recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Śmiechłę.
Fajna recka. Gra dla mnie przynajmniej zbyt mangowa. Wracam grać w VI 😉
Druga strona fajna
A gdzie to kupić?
Shortyy – na steamie
Te imiona bohaterów. Mamy fantastyczne imiona a tu nagle wyskakuje Ludmiła. po prostu lol.
Co prawda mam bardzo starego kompa (niestety…), ale skąd się wzięły takie absurdalne wymagania sprzętowe?? Ta gra powinna chodzić na naprawdę starym sprzęcie.
Całe szczęście ja grałem po angielsku.
„Might & Magic: Clash of Heroes. Według wielu – najlepsza gra z serii Might & Magic” ROTFL
Ja myślałem, że to VI : D
Dla mnie szóstka jest zbyt mangowa, tego czegoś bym kijem nie dotknął. Ale co to znaczy że „nie tylko symulator ustawiania kulek w rządki” ? Którą niby grę autor ma na myśli?
Mój brat gra w to codziennie na swoim PS3 , a kiedy zobaczyłem jego 312 lv opadła mi szczena , ale potem odleciała , bo dowiedziała się , iż najwyższy lv ma pewien anglik , 587…
O na Steamie jest po polsku. Jak miło. Czekać tylko na promocję.
„Might & Magic: Clash of Heroes. Według wielu – najlepsza gra z serii Might & Magic”Oriszę mnie nie rozśmieszać. Przecież to parodia serii nie mająca wiele z nią wspólnego. Wg jakich „wielu”? Bandy błaznów nie mających pojęcia ani o cRPG ani o strategiach? Czy kogo? Bo komputerowe RPG z tej serii, zwłaszcza części od IV do VII to arcydzieła gatunku. Zaś Heroes of Might and Magic ? Prawie każda część to objawienie! Kompromitacja recenzenta sięga zenitu.
@VaaB Puzzle Questa nie sądzisz? I nie rozumiem dlaczego ludziom nie podoba się „normalna” manga.
Wersja pudełkowa ma kosztować 79 zł w sklepach (pewnie w Media Markcie znajdzie się taniej) i być już w sklepach. Albo mieć premierę na dniach, bo zdaje się, że była jakaś obsuwa (na allegro widnieje napis o przesunięciu premiery na 20 październik)
@Iselor A wiesz, że prywatnie bawiłem się przy tym lepiej niż ostatnio przy „trójce”? Jeżeli tak na chwilę odpompujesz złość do wszystkiego, co inne i spróbujesz sobie po prostu pograć, to gwarantuję, że w produkcji odnajdziesz prawdziwą kopalnię przyjemności. Bo w sumie, po to gry istnieją – aby dostarczać zabawy. W tej czy w innej formie, ale zabawy i odprężenia.
Hm. 2 strona recenzji niszczy system, a ogólnie gra tylko dla wąskiej grupy odbiorców.
na początku myślałem, że chodzi o VI:D
Miałem okazję pograć nawet sporo w wersję pecetową i zgadzam się w pełni z Berlinem – gra wciąga niesamowicie. Do tego nie można przyczepić się do konwersji bo i sterowanie jest takie, jakie powinno być na pc i jakość grafiki jest odpowiednia – „śliczna” to w 100% odpowiednie określenie. Zastrzeżenie także mam to samo, finał gry jest nudny. Całe szczęście, że bohater startuje nam wtedy od 7levelu (w kampanii max to 10), do jakby był takim świeżakiem, to by dopiero się grind zaczął. Moja ocena podobna: 8/10
Zresztą… Każdy może sprawdzić czy mu taka rozgrywka odpowiada. http:store.steampowered.com/app/61700/?snr=1_220_221__222_1 Jest demo
„Ludmiła: Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaarrrgghhh! Moooooooc! A HA HA!”|”Roflnąłem” xD
Złamany rożek i zmierzwione futerko…
Mam na ps3 i smialo moge powiedziec ze gralem w nia ponad 100h i nadal mi sie nie znudzila. Jest genialna 🙂
Jakie to ma wymagania? Bo nie wiem, czy demo ściągać.
2 strona to ROFLMAO.
2 strona śmiechowa 😛
Mangowa grafa? No to dobrze bo takie się długo trzymają a jak ktoś mówi że brzydkie to niech sam spróbuje zrobić coś lepszego i się pochwali. Rzeczywiście multi to porażka ale ogólnie gra jest fajna.|Przynajmniej szybkie mecze 😛
@t.U.r. – może według grających na DS, którzy na oczy HoMM III nie widzieli 😉 Chyba, że się ograniczamy do ubiosoftowego M&M, ale…. wtedy HoMM V z dodatkami dalej lepsze 🙂
ech co tu dużo mówić moim zdaniem homm3 jest najlepszą czescia tej serii a homm5 to po prostu dosyc dobre powielenie homm3. co do tej gry to dziękuje bardzo ale homm to dla mnie strategia turowa bez wydziwień a nie jakaś śmieszna gierka
Ja nie mogę, ludzie – co za nieogar. Nie chcę wam przeszkadzać, ale może warto sobie uświadomić, że ąż do wydania „hirołsów” 6 „Might and Magic” a „Heroes of Might” and Magic to były dwie różne serie. -,- brawo za inteligencję. Dopiero teraz symbolicznie zmieniono nazwę na M&M: Heroes VI.
Faktycznie spróśne myślałem że jakaś goła baba będzie tam hehe xD
„…utrzymano ją w mangowej stylistyce.” – tu skończyłem czytać. Nie dla mnie.
Spotkałem Ludmisie w Heroes VI …^-^ …ale szpan
Styl rysunku raczej niespecjalny, bliższe to pseudo japońskim produkcjom z Cartoon Network made in America. Przy porządnym mangowym rysunku wygląda to jak amatorszczyzna (i w sumie jest, cieniowanie i kolorowanie zwyczajnie ssie). Jakby to było w stylu Berserka, czy innego mrocznego rysunku typu seinen, to co innego. Gra ma też zupełnie przeorane tłumaczenie jak wszyściuteńkie mangi w Polsce – tego się nie da czytać. Założę się, że po angielsku kwestie brzmią 300% lepiej. Szkoda, recka była obiecująca.
gra jest rewelacyjna, wciąga jak cholera 🙂