Często komentowane 27 Komentarze

Najbardziej kontrowersyjna gra roku. Recenzja Scorn

Najbardziej kontrowersyjna gra roku. Recenzja Scorn
W chwili gdy piszę te słowa, recenzje Scorn są nadal objęte embargiem. A jednak już teraz podskórnie czuję, że rozstrzał pomiędzy opiniami na temat tej gry okaże się nieprzeciętnie duży.

Nie chodzi mi wyłącznie o to, że – jak to często bywa ze specyficznymi grami – części recenzentów i graczy tytuł ten po prostu nie przypadnie do gustu. Ani też o to, iż wielu Scorn wręcz odrzuci. Obawiam się raczej, że nawet niektóre zaintrygowane produkcją osoby fascynować się będą tylko jej powierzchniowymi aspektami.

Scorn

Wypada jednak zacząć od wyjaśnienia, czym jest albo raczej czym nie jest Scorn. I do czego aspiruje. Przede wszystkim nie jest FPS-em. Niektóre zrzuty ekranu czy fragmenty gameplayu mogą sugerować coś innego, ale walka to w tej grze zjawisko drugorzędne, przez dłuższy czas wręcz incydentalne. Czy nazwiemy zatem Scorn survival horrorem? To już prędzej, bo znajdziemy tu liczne elementy charakterystyczne dla gatunku (na czele z ograniczonymi zasobami amunicji). Jeszcze bardziej trafne byłoby wskazanie, że Scorn jest grą logiczną. Ale tak naprawdę tytuł ten okazuje się opowieścią wizualną, czymś w rodzaju niepokojącej, a nawet szokującej wyprawy do wnętrza przerażającego obrazu.

Scorn

Gdybym miał przyrównać jego mechanizmy do jakiejkolwiek innej produkcji, to pewnie przywołałbym słynne Myst braci Millerów, a także szereg sequeli i naśladowców tego dzieła. Wprawdzie Scorn daje graczowi pełną kontrolę nad ruchami postaci, ale sam pomysł na wielokrotne przemierzanie tych samych korytarzy w poszukiwaniu sposobu na uruchomienie tajemniczych mechanizmów wydaje się zdumiewająco podobny. Różni te tytuły przede wszystkim atmosfera. W dziele Ebb Software zanurzamy się bowiem w koszmary Gigera, Beksińskiego, Cronenberga i Lovecrafta.

Scorn

Obca tkanka

Do inspiracji dwoma pierwszymi spośród wymienionych przeze mnie artystów przyznają się zresztą sami twórcy Scorna. Giger jest tu wszechobecny, nie tylko w stanowiącej serce gry surrealistycznej biomechanice, która każe nam za każdym razem zastanawiać się, czy przemierzane przez nas pomieszczenia nie są aby wnętrznościami jakiejś monstrualnej istoty żywej, ale również w motywach nieco głębszych. Seksualność stanowiła jeden z głównych tematów zainteresowań szwajcarskiego malarza i dość powiedzieć, że w żadnej innej grze – choćby i pornograficznej – nie zobaczycie tak wielu motywów fallicznych i waginalnych, jak w Scornie. Do diaska, tu nawet korytarze budzą skojarzenia z kanałami rodnymi. Ogrom tych nawiązań jest wręcz… opresyjny.

Scorn

To zresztą nie pierwsza gra opierająca się na projektach Gigera. W sposób dość oczywisty do sztuki szwajcarskiego malarza nawiązywały adaptacje „Obcego”. Swego czasu Giger zaangażował się w stworzenie przygodówki Dark Seed, a sequel tego tytułu korzystał z kilku jego starszych grafik. Ale dopiero Scorn naprawdę tchnął życie w niepokojące wizje artysty.

W Scornie swym duchem obecny jest również Lovecraft. Po części „w pakiecie” ze szwajcarskim malarzem, który nieprzypadkowo wydawał swe grafiki w albumach nazywanych – na cześć grymuaru z opowieści Samotnika z Providence – „Necronomiconami”. Ale chyba w kilku miejscach Lovecraft był inspiracją samoistną. A przynajmniej ja odnajdywałem w grze fragmenty wręcz ożywiające przed moimi oczami stronice z „Dagona” i „W górach szaleństwa”. Podobnie objawiały się w niej filmy Cronenberga. A może nawet nie tyle filmy, ile jeden z ich motywów – body horror, lęk biorący się z deformacji własnego ciała. No i cronenbergowski dźwięk: wstrętny, mięsisty, straszny.

Scorn

Samotność

Jeśli Lovecrafta i Cronenberga widziałem w dziele Ebb Software tylko momentami, to sztuka Zdzisława Beksińskiego była tu równie kluczowa i wszechobecna, jak prace Gigera. Obok seksu i reprodukcji Scorn opowiada też o smutku i opuszczeniu, o rozkładzie monumentalnych budowli i o małej wartości pojedynczego życia. I mówi o tym właśnie językiem obrazów Beksińskiego, czasem nawet bardzo subtelnymi ich detalami. Mnie samego zawsze fascynowała w dziełach polskiego surrealisty ta czerwonawa substancja konsystencją przypominająca pleśń albo rozkładającą się tkankę. I aż wzdrygnąłem się, widząc ją w grze po raz pierwszy.

Scorn

Opowiadam nadzwyczaj wiele na temat wyglądu gry i inspiracji, jakie za nią stoją, ale rzecz w tym, że trudno mówić o Scornie inaczej. To tytuł, który nie dostarczy podniet i ekscytacji typowych dla akcyjniaków – mimo że posiada pewne ich elementy. Trudno go ocenić jako horror, bo zamiast straszyć, wlewa w gracza permanentny lęk natury egzystencjalnej. Nawet zagadki logiczne nie dają charakterystycznej dla wyzwań intelektualnych radości z ich rozwiązania, bo prawie zawsze łączą się z poczuciem niesmaku. Dlatego właśnie zdecydowałem się napisać o tym, co stanowi istotę gry: o wyborach artystycznych jej twórców.

Scorn

Zjawiskowa potworność

Pod względem oprawy graficznej Scorn nie ma sobie równych. Nie przez liczbę efektów czy rozdzielczość tekstur, ale przez to, jak przekształca dzieła wybitnych malarzy, wykorzystując je nie tylko do stworzenia spójnego świata gry, ale też do przekazania swych opowieści. Zazwyczaj określamy mianem „environmental storytellingu” prosty zabieg pamiętający jeszcze czasy pierwszego System Shocka, a polegający na pozostawieniu przez twórców w lokacjach jakichś pojedynczych śladów przeszłych wydarzeń, które można odnaleźć, przyglądając się otoczeniu. Scorn do tej samej kwestii podchodzi inaczej, każe przypatrywać się niezrozumiałym, obcym, horrendalnym, a czasem wręcz obrzydliwym obrazom i tworzyć z nich pewne domniemania na temat tego, co widzimy. Dlatego gra po prostu nie może spodobać się wszystkim. Jednych odrzuci, bo przekracza granice dobrego smaku. Inni będą zbyt skupieni na osiągnięciu celu, by chłonąć atmosferę, zbyt intelektualnie zaangażowani w zagadki, by zrozumieć ich konsekwencje, zbyt podekscytowani pojawiającymi się wrogami, by zauważyć, że ich broń miała pępowinę. Ale wiem, że znajdą się i tacy, których dzieło Ebb Software urzeknie.

Scorn

Scorn oczywiście nie jest grą bez wad. Ale i one są nietypowe. Dla mnie największym problemem okazała się rzecz, na którą w większości innych tytułów machnąłbym ręką i uznał za mało istotną. Gra ma bowiem niewidzialne ściany chroniące gracza przed upadkiem z wysokości. A ja pragnąłem tej wolności i związanego z nią dodatkowego źródła lęku, kiedy stojąc na organicznej kładce tuż nad kolosalną otchłanią, wiem, że mogę spaść. Parę razy chyba nawet wolałem to zrobić, niż przekroczyć kolejny próg i znów wsłuchiwać się w nienaturalne odgłosy jakiegoś życia, które wciąż przemieszcza się w żyłach bluźnierczych budowli. Dziwny to przytyk, ale wydaje mi się, że każdy, kto w Scorna zagra, przyzna mi rację.

Scorn

Mimo wszystko nie wiem, czy mogę Scorna śmiało polecać. Nie wiem, czy wszystkie żołądki wytrzymają podróż do wnętrza tego świata. Nie wiem, czy w gruncie rzeczy krótka, depresyjna i niepokojąca produkcja trafi w gusta osób szukających w grach wideo eskapizmu. Ale dla mnie Scorn to była najdziwniejsza przygoda, jaką przeżyłem w tym roku.

W Scorn graliśmy na PC.

[Block conversion error: rating]

27 odpowiedzi do “Najbardziej kontrowersyjna gra roku. Recenzja Scorn”

  1. Bardzo się staram, ale naprawdę nie potrafię zrozumieć dlaczego spośród wszystkich ostatnio tu recenzjonowanych produkcji akurat przy Scornie zaczęto prowadzić dyskusję o przystępności gry dla szerszego grona odbiorców.

    „Nie jest to gra dla każdego” – oczywiście że nie jest, a jeżeli ktoś kto miał okazję się zapoznać z materiałami przedpremierowymi wyrobił sobie inne zdanie, to tylko świadczy o tym że osoba taka nie zna się za bardzo na grach.

    Nie widziałem podobnego dyskursu przy umieszczonych na tej strony recenzjach Fify czy Return to Monkey Island, gier również kierowanych do konkretnego grona odbiorców, od których większość niedzielnych graczy najzwyczajniej się odbije.

    Czy gdyby Scorn załagodził i „unormalnił” swoją ponurą wizję świata albo gdyby na siłę wcisnął do rozgrywki mechaniki i rozwiązania skopiowane z innych obecnie popularnych gier AAA to by zyskał większość popularność?
    Prawdopodobnie tak. Czy sprawiłoby to że byłby lepszą grą? Wątpię.

    • Zerknij na wycinki recenzji Scorna z najniższymi notami na metacriticu:

      https://www.metacritic.com/game/pc/scorn/critic-reviews

      Jak widać DaeL się nie mylił i nawet krytycy z branży złapali się na graniu w grę nie dla nich, pomimo że niektórzy zarzekają się, że gatunek lubią.

    • Jak się nad tym zastanowić to masz dużo racji. Jeśli lubisz dzieła Beksińskiego, to wcale nie jest tak, że pewnym jest, że nie spodoba Ci się malarstwo Matejki. Są ludzie którzy ukończą Dead Space’a by za chwilę włączyć FIFĘ.
      Szczerze powiem że jestem zaskoczony pochlebnymi recenzjami, bo wedle wczesnych zapowiedzi, to miał być nudny symulator chodzenia w kontrowersyjnej stylistyce.
      Jak skończę stare części Splinter Cella to może przetestuję 😀

    • „Są ludzie którzy ukończą Dead Space’a by za chwilę włączyć FIFĘ”

      Brzmi jak ja 😛

    • Może dlatego, że sposób, w jaki niepokoi Scorn nie jest tak popularny jak poniekąd powszechne w grach (i nie tylko) wypruwanie flaków, odcinanie kończyn i jumpscare’y? Tu dyskomfort jest bardziej subtelny, nie przeraża wrzaskiem ani ciszą, a takim rodzajem szeptu tuż przy uchu, który sprawia że włos jeży się na karku a gracz ma wrażenie, że po jego ciele pełza robactwo (mizofonicy wiedzą o co chodzi). Już pomijam fakt, że gry komputerowe to w 99% twory rozrywkowe, mające dawać użytkownikowi satysfakcję z obcowania z nimi, by miał ochotę sięgnąć po więcej, a nie forma sztuki, która wywołuje wstręt i szok (nie mówię że nie mogą takimi być, mam na myśli oczekiwania typowego użytkownika typowej gry wideo). To trochę bardziej skomplikowane niż „nie gram w samohoduwki i fifę, bo wolę machać ruszczkom, magiom i mieczem”.

    • Ten 1% to właśnie Scorn i Pathologic 2?

    • Według tych kalkulacji istnieje 200 gier

    • @NEZI23 Nie, chyba mnie nie zrozumiałeś. Ja nie twierdzę, że gra powinna być dostosowana do wymagań takiego uśrednionego odbiorcy. Bardzo mnie cieszy, że jest nietypowa. Tylko konstatuję, że oceny gry się skrajnie rozjadą, bo taki typ gry widujemy bardzo rzadko, a jeśli ktoś oczekiwał FPS-a czy nawet klasycznego survival horroru, to może być zawiedziony. I to też w sumie ostrzeżenie dla czytelnika, żeby wiedział, w co się pakuje gdy sięga po Scorn.

  2. Nietypowa recenzja nietypowej gry. Zaintrygowałem się.
    Wygląda na to, że Scorn to coś więcej niż „spacerowicz” taplający w śluzie z pomieszczenia do pomieszczenia, otwierając sobie wrota (i śluzy – więcej śluzu) za pomocą wkładania rąk po łokcie do odbytów koszmarnych biomechanizmów?

    – „tytuł ten okazuje się opowieścią wizualną, czymś w rodzaju niepokojącej, a nawet szokującej wyprawy do wnętrza przerażającego obrazu.”

    – „arcydzieło sztuki wizualnej, które pozostawi was w stanie niepokoju, z poczuciem zbrukania, a może nawet przerazi. I co gorsza, prawdopodobnie zmusi do przemyśleń na niewygodne tematy.”

    No dobra, ale jest tam jakaś treść merytoryczna za tymi wizjami/doznaniami, czy tylko puste wstrząsające wrażenia, jak np. w „Krzyku” Muncha, które równie dobrze mogłoby być majakiem psychotyka, czy narkomana?
    Twórcy mają coś konkretnego do przekazania oprócz wywoływania fizjologicznych, skrajnych stanów emocjonalnych?

    Chyba kupię sobie to pod choinkę, żeby skontrować klimat Świąt. W zeszłym roku kupiłem „Komornik: Nieskruszony” i było fajnie.;)

    • Jakoś mi uciekło, że zrobili grę.
      Do Gołkowskiego przymierzam się od kilku miesięcy (kupiłem trzy książki). Przeczytam i Komornika to ogram grę.

    • @LEWAKOPRAWAKO Cała oprawa wizualna służy opowiadaniu pewnej historii, natomiast można ją przegapić, jeśli się pędzi od zagadki do zagadki. Myślę też, że to nie jest zbyt dobra gra dla streamerów, bo streamowanie ze swojej natury jest nastawione na dostarczanie pewnej rozrywki odbiorcom, a niekoniecznie kontemplację tego, co się przed sobą widzi.

  3. Słabe elementy akcji, krótka, gameplay taki, że nawet nie wart szczegółowego omówienia, a w plusach wyłącznie elementy drugorzędne.
    OK, bye.

  4. Zabawne, że Microsoft de facto zapłacił twórcom Scorn byle tylko gra przynajmniej przez jakiś czas nie trafiła na konsole Sony. I o ile Daelowi oraz kilku innym recenzentom tytuł przypadł do gustu, o tyle wydaje się, że twórcy zrobili interes życia, zaś Microsoft dołożył kolejny argument ku potwierdzeniu tezy, że Game Pass to przede wszystkim i ponad wszystko ilość. Zaczynam się bać o A Plague Tale: Requiem, choć nie wierzę, żeby Asobo mogło aż tak się potknąć.

    • Ocena 8+ i „aż tak potknąć”?

    • Miałem na myśli ogólny odbiór, bo średnia ocen na poziomie 72 to dziś raczej wyrok niż zachęta – tym bardziej w stosunku do Requiem, wobec którego oczekiwania są znacznie wyższe.

  5. Walka pełni marginalną rolę, a jak z trudnością zagadek? Czy to taki trochę symulator chodzenia z elementami akcji i gry logicznej?

    • Trudnych zagadek nie ma. Część jest łatwa (to takie, które rozwiązują się same przy minimum obserwacji), ale jest też sporo średnich (tzn. takich, gdzie trzeba się przez chwilę zastanowić, może przez minutkę albo dwie poeksperymentować). Jeśli ktoś na czymś utknie, to raczej przez nieuwagę i niedostateczne zbadanie wszystkich mechanizmów. Jako gra logiczna Scorn nie jest bardzo wymagający, ale na pewno nie jest to po prostu symulator chodzenia z „udawanymi” zagadkami.

    • Mam wrażenie, że sporo jest gier z takimi prostackimi łamigłówkami, polegającymi na odsunięciu szafy, za którą ktoś naskrobał na ścianie numerki przekładające się na kolejność, wedle której należy wcisnąć trzy guziczki żeby przejść dalej. Przecież takie tytuły aż proszą się o bardziej angażujące zagadki! Taki Observer był wymagający może w dwóch momentach, w tym w jednym z powodu buga. Czy skomplikowane zagadki tak mocno utrudniają odbiór gier przeciętnemu zjadaczowi elektronicznej rozgrywki, że trzeba skroić grę tak, by przypadkiem ktoś nie zaciął się na jakimś fragmencie?

  6. 8.5 – dobry żart. Gra to symulator chodzenia z bardzo słabym systemem walki. Po godzinie wyłączyłem a jestem fanatykiem uniwersum Obcego.

  7. Przeczytałem recenzję i odnoszę wrażenie, że to po prostu słaba gra jest. Była już niejedna gra z ciężkim klimatem i zachęcająca do poważniejszych przemyśleń, ale jednocześnie z wciągającą rozgrywką nawet jeśli nie była napakowana akcją.

  8. „ograniczenia gry wideo niszczą iluzję stworzonego świata”? jakoś twórcom Amercian McGee Alice bliko 20 lat temu to nie przeszkadzało; btw. ocena i polecajka z… powiedzmy że pod pachy – ot, symulator chodzenia po galerii Beksińskiego

  9. Niesamowite

Dodaj komentarz