Need for Speed: The Run – recenzja

Need for Speed: The Run
Wersja testowana: PC, PS3
Wersja językowa: polska (napisy)
Tak zaczyna się The Run, najnowsza, osiemnasta już odsłona Need for Speeda. Dla przypomnienia – samochodówka. Tyle że z fabułą i przerywnikami, w trakcie których uciekasz przed policją i psami, skaczesz po dachach budynków, wydostajesz się z samochodu leżącego na torach kolejowych. Trochę to dziwne i na początku nawet irytujące, choć na szczęście jeżdżenia jest tu znacznie więcej niż interaktywnych sekwencji z Jackiem (w którego wciela się gracz) w roli głównej. Ale i te są całkiem nieźle wyreżyserowane i „nakręcone”, mają też na tyle dużo checkpointów, że jeśli coś nam nie wyjdzie, cofamy się zaledwie o kilka, kilkanaście sekund.
Byłoby jednak miło, gdyby dało się je całkiem pominąć. Nie każdy ma ochotę na QTE w produkcji, w której najważniejsze są samochody. Tym niemniej nawet najbardziej niecierpliwi spokojnie dotrą do swojego pierwszego pojazdu, a sekundę później ruszą z piskiem opon krętymi, szutrowymi uliczkami złomowiska ku wolności. A w każdym razie na spotkanie z bardzo ładną dziewczyną, która zdecydowała się pomóc Jackowi rozwiązać problemy.
Niewyparzony marzyciel
Bo wiecie – jest świetnym kierowcą, ale że trochę brak mu ogłady, popadł w tarapaty, które doprowadziły do niezbyt przyjemnej sytuacji na złomowisku. Tyle przynajmniej dowiadujemy się ze wstępu. Problem z buntowniczą naturą bohatera jest jednak taki, że ma się ona nijak do jego zachowania w trakcie gry. Zdarza mu się choćby zacząć misję od wpatrywania się w dal, wjechania przez gapiostwo w tyłek innego samochodu czy wypadnięcia z trasy, bo ktoś go stuknął. Niby nadrabia tę kluchowatość bezpardonowym rozprawianiem się z policjantami, ale i tak trochę to słabe.
Podobnie zresztą jak cały wielki wyścig przez USA, z San Francisco do Nowego Jorku. Sam pomysł jest bardzo fajny. Kraj to strasznie rozległy, różnorodny, można więc upchnąć w tych ramach zarówno odcinki pośród drapaczy chmur, jak i na przedmieściach z parterowymi domkami i magazynami, na drogach polnych, lokalnych i wielopasmowych autostradach, na ośnieżonych górskich przełęczach i w pustynnych wąwozach. Co zresztą udało się osiągnąć. Etapy są zróżnicowane, a do tego – dzięki użyciu silnika Frostbite 2 (tego samego, z którego korzysta Battlefield 3) – bardzo ładne. Niektóre z nich potrafią nawet doprowadzić do lekkiego opadu szczęki, jak choćby jesienny The State Forest. Zdarzają się niestety także fragmenty gorsze, jakby komuś zabrakło czasu, by to wszystko dopieścić.
Niedopieszczony wizjoner
Mimo to wygląd to najlepsza strona The Run. Gdyby tylko reszta trzymała równie wysoki poziom… A tak niestety nie jest, o czym można się przekonać już od pierwszych minut. Uciekamy ze zgniatarki, wsiadamy do samochodu, ruszamy z piskiem opon i… Chwila, dlaczego z piskiem opon, skoro to ziemna droga wśród wraków? To jednak szczegół, którego wiele osób nie zauważy, zresztą poza złomowiskiem problem złego doboru efektów dźwiękowych nie występuje. W przeciwieństwie do badziewnie brzmiącego silnika, który słyszymy przez całą rozgrywkę.
Niezależnie od tego, czym się akurat poruszamy, setek koni drzemiących pod maską nijak nie czuć, nawet jeśli to akurat 700-konny Mustang albo niewiele słabsze, ale kręcone do ośmiu tysięcy Lambo. Tak płaskich efektów dźwiękowych dawno nie było w żadnej samochodówce. Już moje prywatne wozidło brzmi lepiej, mimo iż ledwo osiąga 100 koni… The Run jest przecież zręcznościówką, w której najważniejsze są emocje, a mimo to przegrywa z tytułami nastawionymi na realizm, np. Forzą czy Gran Turismo, w tak prostej rzeczy, jak brzmienie silników.
Gdzie te emocje?
Chciałoby się napisać, że drobne niedociągnięcia nie mają znaczenia, bo reszta rządzi. Jest przecież dziesięć dużych etapów, średnio po 5 tras w każdym, a to w sumie ponad 300 kilometrów dróg i bezdroży, trzy razy więcej niż w Hot Pursuit. Do tego ponad 130 samochodów, podzielonych na sześć poziomów i trzy klasy (sportowa, muscle i egzotyczna), z takimi perełkami, jak Aston Martin One-77, Bugatti Veyron Super Sport, Pagani Huayra, Porsche Carrera 918 czy Lexus LF-A, a także nieśmiertelne Golfy GTI czy pierwsze BMW M3… Jest czym jeździć. Do tego twórcy zapowiadali, że model jazdy ma się plasować gdzieś pomiędzy Hot Pursuit a ProStreet, a do pokonania jest przecież aż 200 innych zawodników. Wystarczy tylko z wyczuciem wymieszać ingrediencje, prawda?
W przypadku The Run tak dobrze nie jest, bo niektóre składniki, choć na pierwszy rzut oka wymiatają, szybko okazują się co najwyżej średnie. Największym problemem jest to, co najważniejsze, czyli przyjemność z jazdy. Nie wiem, ile wysiłku w to włożono, ale studiu Black Box udało się stworzyć model, w którym jadąc 200 na godzinę… można przysnąć z nudów. Mimo używania nitro i chowania się w cieniu aerodynamicznym. Przy prędkościomierzu wyskalowanym w milach! Sytuację poprawia nieco widok z zewnątrz, ale tylko pod warunkiem, że jedziemy niezbyt szybko po krętych drogach. Jeśli jednak będziemy jechać za wolno, przeszkadzać nam będzie ADHD, na które cierpi kamera. To sprawia, że właściwie do wyboru mamy albo nieco nudnawy widok z maski lub zderzaka, albo wkurzająco dynamiczne/w miarę sensowne/nudne (skreślić dwa zależnie od prędkości) TPP.
Gwiazdy i gwiazdeczki
Średni model jazdy (a raczej pływania, tyle w nim realizmu…) to niejedyna wada najnowszego Need for Speeda. Ot, choćby taka rzecz jak kontakty z prowadzącą nas dziewczyną. Najpierw ma całkiem spory filmik, potem daje nam tablet (swoją drogą – jakiś przedpotopowy, w każdym razie sądząc po rozmiarach) i udziela rad na początku kilku etapów. Nie są odkrywcze, bo sprowadzają się do tego, że iluś gości trzeba wyprzedzić lub nadrobić czas, ale skoro już dziewczę chce być pomocne… Tak na marginesie – liczbę konkurentów w każdym etapie mamy ustaloną z góry, podobnie jak czas, nie ma więc możliwości, by zrobić coś na zapas. Potem jednak amba fatima i dziewczyny ni ma. Nie licząc drobnych epizodów, jej głos i wizerunek wracają na nieco dłużej dopiero pod sam koniec.
Podobnie wygląda sprawa z innymi celebrytami (bo nasza prowadząca ma też swój pierwowzór w rzeczywistym świecie i wygląda, poza przesadzonymi airbagami, równie fajnie), którzy pojawiają się w rolach minibossów. Jak choćby dwie modelki znane z reklam – widzimy je w krótkim filmiku, wsiadamy do samochodu, po kilkunastu sekundach zostawiamy je w tyle i to wszystko. Więcej ich nie ma, a i sama walka nie jest ani trochę bardziej emocjonująca niż w przypadku bezimiennych przeciwników.
Lawiny, guny i śmigłowce
Sprawa wygląda inaczej tylko w rundach „specjalnych”, w których zamiast walczyć z AI, zmagamy się przede wszystkim ze skryptami. Koronnym przykładem jest etap z lawiną. Teoretycznie trzeba w nim wygrać z jednym kierowcą, a w praktyce dojechać do mety, bo resztę załatwia skrypt (tzn. jeśli akurat jesteśmy drudzy, robi prowadzącemu filmową krzywdę i po problemie).
Inne oskryptowane wyścigi wcale nie są lepsze. Uciekanie przed strzelającym do nas (i innych użytkowników dróg) helikopterem, omijanie płonących beczek – niby powinno to budzić spore emocje, a jest przeciwnie. Zwłaszcza gdy odkryjemy, że najlepszym sposobem wcale nie jest szybkie dotarcie do mety (przy pełnej prędkości brakuje czasu na reakcję), a strzały czy to z innych samochodów, czy z helikoptera to tylko strachy na lachy, bo zanim nam coś zrobią, będziemy mogli wjechać w jakieś bezpieczne miejsce.
Co z wyzwaniami i multi?
Ukończenie singla – jak poinformowała mnie sama gra – zajęło mi niecałe 2,5 godziny. Do tego trzeba doliczyć czas tracony w menu i na wczytywanie etapów, co trwało przynajmniej drugie tyle. Wynik nie jest więc imponujący, choć zostają jeszcze Wyzwania i możliwość bicia czasów znajomych z Autologu (działa on zresztą także w kampanii). Niby fajnie, tym bardziej że także w trakcie jazdy jesteśmy informowani, jak nam idzie. Tyle tylko, że poza osiąganiem dobrego czasu trzeba jeszcze zająć pierwsze miejsce, a to – dzięki „genialnemu” AI – potrafi być szalenie frustrujące. Niby normalny multi nie ma tej wady, ale jeśli macie ochotę na sieciowego, zręcznościowego Need for Speeda, Hot Pursuit będzie dużo lepszy – choćby dlatego, że ma znacznie bardziej emocjonujący model jazdy.
The Run 2 będzie lepszy…
Najnowszy tytuł Black Box mógłby być naprawdę dobry. Wystarczyłoby dać sensowny model jazdy i dopracować kilka szczegółów, by była to gra co najmniej o 2 punkty lepsza. Obecnie wygląda jednak, jakby w którymś momencie zabrakło już czasu. A choć z istniejących kawałków dało się złożyć produkcję, która sprawia wrażenie skończonej (czego nie można było powiedzieć o NfS: Undercover tego samego studia), całość jest co najwyżej poprawna. Od tak znanej serii oczekuje się znacznie więcej, a The Run jest równie interesujący, jak jego główny bohater – ot, ciepła klucha z paroma lepszymi momentami.
Szkoda, bo z tych samych składników można było wyciągnąć znacznie, znacznie więcej. W końcówce pada jednak sugestia, że przed Jackiem następny wyścig, pozostaje więc trzymać kciuki, żeby „dwójka” była bardziej udana. Obecnie jednak zarówno Hot Pursuit, jak i Shift wypadają o niebo lepiej.
Ocena: 6+
—-
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
70 odpowiedzi do “Need for Speed: The Run – recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Budzisz się z obitą facjatą w samochodzie lądującym właśnie w zgniatarce, z rękami przyklejonymi taśmą do kierownicy. Masz ledwo kilka sekund, by się uwolnić. Szybciej, szybciej! Udało się! Jeszcze tylko uciec ze złomowiska i… Co dalej w nowym odcinku serii Need for Speed? The Run recenzuje Allor. Recenzja CD-Action!
Miałem małą nadzieję, iż gra będzie dobra… Niestety, The Run nie pojawi się na mojej półce :/ …. Chociaż może przyszła część mnie pozytywnie zaskoczy.
Nie spodziewałem się tak niskiej oceny. Chyba czas skończyć z wydawaniem nowych nfs-ów w tak krótkim czasie ;/
2,5 godziny na singiel? To żart, prawda?
Ma ktoś grę na PC? Czy to prawda, że framerate jest zablokowany na pewnym poziomie? Jeśli tak to na jakim?
Autami się jeździ jak kartonami .. a reszta jest świetna.
jak dla mnie ta gra jest słaba i to bardzo słaba a te 2,5h na singla to jakiś żart
No nic, nadal pozostane przy NFS Porsche.
NFSy schodzą na dno. Boje się nawet pomyśleć, jaka będzie następna odsłona tej serii.
@ lubro|tak to prawda limit 30fps
@ alteregox|To i tak dużo 😛 Ja skonczyłem w 2.11 h
W porównaniu do tego czegoś Underground jest niemalże wybitną grą:) Z NFS pozostaje już tylko Shift. BTW czy Piecyk doczeka się w końcu samochodówki pokroju Forzy albo Gran Turismo??
Kilku osobników przepowiedziało to i ja byłem jednym z nich. Moim osobistym zdaniem ocena i tak jest zawyżona. 4- max. Cholernie krótka ta gra, jazde samochodami określiłbym jak jazde czołgami, momentami nawet jakby za mnie sterowano i nie ważne ile jedziesz nie potrzeba tak naprawde chamulca a już o jakimkolwiek „realizmie” nie wspomne a policja koło ciebie jakby na blacie miała 500-600. To prawda trasy sa naprawde ładne i pomysł też mi sie osobiscie bardzo podoba ale to na tyle jeżeli chodzi o plusy.
@lubro – Sądząc po kompie mojego brata to jest limit na poziomie… 5FPSów. Niezależnie od ustawień. Na kompie, który wcale taki stary nie jest. Więc podziękuję.|@oler – Jest rFactor i LFS, nie ma co narzekać 🙂
Tak naprawde granie sprowadza się do wciskania gazu i nitro. Wyzwań nie ma żadnych no chyba że walka z oskryptowaniem gry które jest naprawde uciażliwe momentami. Chodz nie powiem 2,3 smaczne akcje są ale to wszystko. Piszecie NFS naprawde upada..hehe NFS juz dawno zakryl sie nogami a to to cos to wstyd jest i hańba.
Czyli wracamy do poziomu Undercovera… cool… :/
A ja myślałem że nowego NFSa też robi Criterion, szkoda, ale jakieś demko by się zdało.
2,5 godziny? To chyba jakieś żarty…
A ja czekam tylko i wyłącznie na GRIDA 2, bo to on rządzi – jest lepszy od Shifta jest na PC stanowi realną alternatywę dla takich produkcji jak Gran Turismo z PS3 czy Forza z Xboxa
A tak przy okazji to wie coś ktoś na temat Race Driver: GRID 2? bo nic ostatnio nie słychać
Kolejny dowód na to że Black Box powinni oddać produkcję NFSów studiu które potrafi tworzyć samochodówki, bo póki co to tylko się ośmieszają ( zwłaszcza że Hot Pursuit był bardzo dobry – ale robiony przez Criterion ).
Hot Pursuit to to nie jest, a i ocena 6+ to w moim odczuciu za dużo. Zdecydowanie spadkobierca Undercovera, zresztą myślałem że tamci ludzie się już do NFS nie dotkną, a jednak.
2.5h?
Black Box i wszystko jasne. EA widać nie nauczyła się, że to studio nadaje się tylko do zamknięcia. Albo sprzedania.
Nie zanosi się na to byśmy na pieca doczekali czegoś pokroju Forzy cz GT. Wszelkie Rfactory’y i GTR’y to produkcje przeznaczone w zasadzie wyłącznie do multi, aut drogowych się tam nie uświadczy, a torowych i tak jest malutko. Niby są mody, ale to tylko mody i lwia część z nich jest mocno taka sobie. Dla tych co cenią singla, długi, ciekawy tryb kariery, chcą setek aut drogowych i modelu jazdy rodem z sima nie ma praktycznie nic. Jak już się co na pieca pojawi, to nudnawe zręcznościówki, jak taki sobie HP3
…opisany powyżej słabiutki The Run, przeciętne Dirt2/3 bądź całkiem niezłe, ale nie mniej zręcznościowe Burnout Paradise, Split/Second, czy Grid (tak, gry Codemasters to nic innego, jak nieco trudniejsze arkadówki, ichni model jazdy nie ma w sobie za grosz sima). Co do oceny „The Run”, wnioskując na podstawie tego co też społeczność graczy na jej temat pisze ocena raczej wysoka, ale że standardowo Al posiłkuje się skalą z przedziału od 9 do 10 nie będę marudził.
Tak z innej beczki – kiedy możemy liczyć na recenzję Minecrafta? 🙂
kolejny upadek need for speed-a …
Oprócz „półsymulatorów” jakimi są GT i Forza jest jeszcze Shift 2 Unleashead. Zresztą jest jeszcze zręcznościowy Driver: San Francisco, który także ma taki sobie single i świetne multi. Nie wiem co ty masz do gry wieloosobowej. 🙂
Heh.Ja się spodziewałem coś w rodzaju 7.5 po pierwszych zapowiedziach ( w końcu Black box)
@Olaf – niestety, najprawdopodobniej nie. Co prawda sam uwazam Race 07 i GTR2 za gry znacznie grywalniejsze, ale FOrza i GT prezentuja cos innego. To nie symulacje z prawdziwego zdarzenia, a gry, ktore oferuja kariere i jazde produkcyjnymi autami na torach (a o tym tworcy symulatorow zapominaja) i watpie, zeby na PC cos takiego kiedykolwiek sie ukazalo przy zachowanie przyzwoitego modelu jazdy i ogolnego poziomu gry. Chociaz Shift 2 po zaintalowaniu masy modow (w tym na model jazdy) jest podobno spoko.;)
Pozostaje czekać na Grida 2 czyli naszą PC-tową odpowiedź na GT z PS3 lub Forza z Xboxa
@Danielsnm – a dlaczego GRiD, ktory od poczatku istnienia byl kierowany glownie na konsole, ma byc jakakolwiek 'PC odpowiedzia’ na gry konsolowe? Poza tym – ostatnie produkcje Codemasters to mocno arcadowe przecietniaki, ktore nawet w porywach nie rywalizuja z Forza i GT. Nie widze tutaj zadnego zagrozenia. Tym bardziej, ze kolejna produkcja Codies na PC bedzie najprawdpodobniej uzywac glupiego GfWL!, ktore mnie skutecznie odstrasza, a innych wk***** podczas prob gry w sieci.
Jak dla mnie NFS skończył się na Most Wanted… jeszcze Carbon (wyścigi, szczególnie drift w kanionie) i ProStreet (wheelie na dragu) reprezentowały jako taki poziom, a to co się dzieje po nich, czyli:|Need for Speed: Undercover – (2008)|Need for Speed: Shift – (2009)|Need for Speed: Hot Pursuit – (2010)|Need for Speed: The Run – (2011)|to jest dla mnie nie to samo, NFS z założenia imho był grą w której nacisk kładło się głównie na samochody i ich zróżnicowanie (to na szczęście było i póki co jest)…
… chociaż czasem niektóre samochody były przesadzone np. Koenigsegg CCX, McLaren F1 w ProStreet co prawda jako płatne dodatki, ale jednak…, oraz Pagani Zonda F. Według mnie seria NFS była od zawsze grą typowo zręcznościową, a nie jak to teraz ma miejsce za sprawą ostatnich nowych nfsów, próbują być „rasowymi symulacjami”, dlatego (pewnie mało kogo to interesuje) moja „medalowa” 3 wygląda tak:|1. NFS Underground|2. NFS Most Wanted|3. NFS Carbon|a Wasze 3 ulubione części jak się plasuja??? 😉
napisałem: NFS z założenia imho był grą w której nacisk kładło się głównie na samochody i ich zróżnicowanie (to na szczęście było i póki co jest)… UZUPEŁNIENIE|i oczywiście dobry model jazdy, aten w ostatnich produkcjach jest jak dla mnie, lekko mówiąc… drętwy.
@homieyoman: NFS jest jak Szybcy i Wścielki. Jedynka i dwójka świetna, potem tylko gorzej z poziomu na poziom – aż dochodzimy do ostatniego filmu czyli Fast Five (Szybcy i Wścielki 5) gdzie W OGÓLE nie ma wyścigów, skupiamy się na fabule postaci, i pojawiają się bójki, strzelaniny i czysta akcja. (O ironio, NFS: The Run – Akcje QT, w miarę „ciekawiejsza fabuła”, ale całkiem nie to co na początku.)|Widać, na kim się EA inspiruje, bo jednak Fast Five się sprzedało jako tako…
@RazorX – 'dwojka’ F&F swietna? Naprawde? Swoja droga, gdyby EA inspirowalo sie na F&F do tego stopnia, to The Run nie byloby takim gniotem. Co by o Fast Five nie mowic – to byl porzadny film. Nie dzielo sztuki, ale ogladac sie dalo. Grac w The Run (wnioskujac po recenzji) niekoniecznie. Przynajmniej nie za takie pieniadze. Mi brakuje tylko powrotu do Porsche.:( MW i Carbon mialy calkiem solidny gameplay, ale skrajny brak realizmu to wada nawet w wyscigach ulicznych.
Dobra ja jako zainteresowany większością tytułów pojawiających się na łamach CD-A online wypowiem się również w przypadku tego NFSa, który zaraz po pierwszym trailerze mnie do siebie… zraził. Bo niby co to ma być? Black Box czerpało inspiracje z GTA czy może „Skazanego na śmierć” ? Po co gmatwać coś tak oczywistego jak wyścigi samochodowe ? które przez większość część swojego panowania na rynku gier arcade opierały się na wybraniu mapy gry i ruszeniu przed siebie w super-licencjonowanych brykach…
Sterowanie samochodami trzymało balans arcade i co najważniejsze „Potrzeba szybkości” była spełniona, kiedy w pierwszym Uderground śmigałem przez tunel pełen kolumn modliłem się żeby nie zaliczyć dzwona albo znacznie zwalniałem – bo szybkość to wizytówka tej serii dająca największy fun. Aha dodam jeszcze, że dość irytujące jest to wcielanie się w podstawioną przez twórców postać co nie miało miejsca wcześniej gdy Mia i panienki z „podziemnych” NFSów zwracała BEZPOŚREDNIO się do mnie (co mobilizowało do zaan
(co mobilizowało do zaangażowania się w grę) a nie do jakiegoś Jacka czy innego dupka. Tyle ode mnie 🙂 Kurna nie można zrobić czegoś z tymi komentarzami… rozpisałem się połowę mi ucięło ;/
@ Professor akurat GRIDa to ja będę bronił… Gra zawiera przecież opcje zmiany poziomu trudności wyścigów i wspomagaczy podczas jazdy… po za tym na kierownicy podobno wcale tak łatwo nie jest. Grałem w to dłuuugo – bo to dłuuuga gra i to jest świetna zaleta – do wyścigów można podejść dla czystego relaksu ewentualnie przysiąść dłużej i powalczyć o lepsze zawody… do tego dochodzi świetna moim zdaniem optymalizacja kodu który pięknie i płynnie prezentuje się na monitorach. Ale z gustem nie dyskutuje 🙂
@Professor: Co do „Dwójka świetna” Chodziło mi raczej o to, że skupiała się ta seria mimo wszystko na wyścigach, jaka by nie była. A Fast Five niby dobry był, ale w ogóle nie miał nic wspólnego z serią, przez co totalnie mi się nie podobał.
@RazorX: ale pierwsza część FF też nie skupiała się na wyścigach, owszem, ten wątek się pojawiał, ale głównym było jednak śledztwo w sprawie napadów na ciężarówki. Co do piątki – akcja i bezsensowna akcja z sejfem, nierealne rzeczy, ale mnie osobiście najmilej się oglądało.
Zresztą druga też niezbyt się skupiała na wyścigach. Owszem, te się pojawiały, ale raczej jako dodatek i otoczka fabularna a nie trzon serii…
@skoczny – mnie wlasnie najbardziej zadziwilo to, ze piatka byla mocno przegieta w niektorych momentach, a mimo to mi sie podobala.;)
Ktory z ostatnich NFS byl najlepszy wg Was ? Ja najmilej wspominam Undergrounda 2 – jazda odpicowanym Hummerem to bylo cos….
Dla autora tej recenzji główny bohater to ciepła klucha? Od dzisiaj zaczynam się bać CD-A :<
FAIL FAIL FAIL same wiścigi w grze trwają 2h,zaś cała otoczka to około 5,6h
@Ludwess: a czytać umiesz? „(…)recenzuje Allor. Recenzja CD-Action!”