Pac-Man World Re-PAC – recenzja. Po 23 latach nadal bawi
Czy jest tu jakiś gracz o stażu dłuższym niż pięć lat, który nigdy nie słyszał o Pac-Manie i nie ogrywał jakiegoś tytułu z tym żółtym zjadaczem kropek? …Nie widzę.
No cóż, nic dziwnego, w końcu to arcyklasyka pośród gier wideo. Nie będę was katował historią jego narodzin: zainteresowanych tematem odsyłam do mojego tekstu w CDA 02/2018 (a TUTAJ macie streszczenie online). W każdym razie od swego debiutu w 1980 Pakuś miał masę sequeli i spin-offów. Całkiem sporo z nich doczekało się remake'u. Ale, co dziwne, nie znalazła się w tej grupie jedna z najlepszych i najciekawszych „mutacji” pierwotnego Pac-Mana, stworzony na pierwsze PlayStation Pac-Man World z 1999 roku.
Lecz co się odwlecze, to nie uciecze, dlatego po 23 latach doczekaliśmy się. Remake jest bardzo wierny oryginałowi, to skrzyżowanie klasycznych zasad Pac-Mana z trójwymiarową platformówką. Wierny, choć nie identyczny, bo np. nieco zmodyfikowano zakończenie, a i projekty poziomów zostały miejscami subtelnie zmienione. Ale – uprzedzę fakty – Re-PAC jest równie grywalny, co pierwowzór. I ma te same wady.

Nie zadzieraj z Pac-Manem!
Fabułę można streścić w jednym zdaniu: paskudny klon Pac-Mana, Toc-Man, porwawszy Pacule rodzinę i przyjaciół, więzi ich na Wyspie Duchów, a nasz (o)krągły heros rusza im z odsieczą. Musi przemierzyć aż 23 poziomy składające się na sześć zróżnicowanych światów: piracki statek, kopalnię, starożytne ruiny, kosmos, jakiś nawiedzony ogród i cyrk. Od razu powiem, że bardzo podobała mi się grafika w tej grze, świadomie trącąca trochę myszką, bo nawiązująca do nieco nieporadnego 3D z czasów PS One – ale przy tym sensownie odświeżona. PAC-MAN World Re-PAC obsługuje monitory panoramiczne i rozdzielczość 4K, a całość wygląda jednocześnie i retro, i ładnie. Grać można za pomocą myszy i klawiatury, ale zdecydowanie polecam tu pada.

Nowy wymiar Pac-Mana
Przyznam, że idea, aby z łażenia po labiryncie w 2D zrobić trójwymiarową platformówkę, zdała mi się początkowo nieco dziwna, ale dość szybko poczułem bluesa. Niewątpliwie znacznie urozmaicono dzięki temu rozgrywkę, bo teraz trzeba się dużo bardziej napocić, by zeżreć napotkane pastylki. Co prawda tu wcale nie musimy tego robić – nie „czyścimy” poziomu z kropek, żeby go zaliczyć, tylko prowadzimy Pac-Mana do określonego punktu na planszy. Więc teoretycznie można ukończyć etap bez zjedzenia choćby jednego cukierka. Ale zdecydowanie warto to robić, bo daje to nie tylko dodatkowe punkty do końcowego wyniku, ale też amunicję do ostrzeliwania wrogów.
Pac-Man ma tu bowiem znacznie szerszy zakres możliwości niż w swoim pierwotnym wcieleniu. Porusza się w 3D (do czego jeszcze wrócę), zjada cukierki, ostrzeliwuje wrogów, może też podskakiwać, pływać i – za przeproszeniem – grzmocić tyłkiem („butt bounce”), tzn. robić coś w rodzaju naskoku, którym uruchamia rozmaite przyciski, rozbija skrzynie oraz beczki zawierające znajdźki, a także eliminuje niektórych wrogów. Dysponuje również talentem podobnym do mocy Sonica – wykonuje szybką, krótką quasi-szarżę czy sprint, dzięki czemu jest w stanie np. pokonywać niektóre przeszkody.

Śmierć duszkom!
Co do wrogów, to każdy poziom ma ich oddzielną paletę, i to całkiem zróżnicowaną, włącznie z lokalnym bossem na deser. Końcowi przeciwnicy nie stanowią może przesadnego wyzwania, ale zawsze trzeba nieco pokombinować, aby znaleźć sposób na niemilca. Warto tu zaznaczyć, że niektóre z tych starć zrealizowano w naprawdę pomysłowy sposób, przekształcając platformera w shmupa (ewidentnie nawiązującego do klasycznej gry arcade Galaxian), czy… samochodówkę. Zresztą w tym tytule znajdziecie sporo – mniej lub bardziej wyeksponowanych – odwołań do starych kultowych produkcji (np. do Spindizzy). Ot, taki bonus dla boomerów i fanów gier retro.
Oczywiście nie zabrakło tu też czterech klasycznych duszków, na które często się natykamy. Co więcej, nie można ich pokonać żadnym orężem. Jedynym sposobem na nie jest słynne pożarcie „kropki mocy” chwilowo przekształcającej naszego Pac-Mana w Pac-Hulka i pożeracza duszków (te i tak odradzają się po chwili).

Zbieraj, zbieraj, zbieraj!
Gra zachęca do eksplorowania plansz i zbierania wszystkiego, co popadnie. Przykładowo za skolekcjonowanie literek tworzących słowo „PACMAN” dostajemy dodatkowe życia i dostęp do bonusowych leveli. Pożerane owoce są jednocześnie kluczami do bram, za którymi znajdziemy choćby przełączniki odblokowujące dalszą drogę. Znajdziemy też porozrzucane klucze, a dzięki nim pogramy w krótkie jednoekranowe poziomy mocno przypominające zasadami klasycznego Pac-Mana (labirynt widziany z góry), tyle że w 3D. (Po przejściu gry otrzymujemy zaś nagrodę w postaci dostępu do automatu z Pac-Manem w klasycznej wersji z 1980).

Zbieramy też żetony do „jednorękiego bandyty”, na którym możemy zagrać po zaliczeniu danego etapu i zdobyć np. dodatkowe życia. Nie żeby były w sumie do czegoś bardzo potrzebne – Pac-Man World nie jest przesadnie wymagający. Mimo dość rzadko rozmieszczonych checkpointów i faktu, że nie posiadam porażających zdolności do grania w platformówki, Re-PACA ukończyłem – po niecałych ośmiu godzinach – mając w zapasie kilkanaście żywotów. (A jest jeszcze easy mode). Nawiasem mówiąc, jakby gra była nieco krótsza, to wyszłoby jej to na zdrowie, bo pod koniec trochę już mnie znużyła.

Stare, lecz nie jare…
I tu płynnie przechodzimy do tego, co w grze nieco zgrzyta. Pac-Man World Re-PAC to platformówka 3D ze stałą kamerą, na którą nie mamy żadnego wpływu. Nie da się też obracać mapy, co w efekcie sprawiało, że dość często miałem problem z precyzyjnym umiejscowieniem mego awatara w przestrzeni. Brakowało mi tu wyczucia głębi, a to owocowało tym, iż czasem nie utrafiałem ze skokiem, gdyż okazywało się, że znajduję się nie w tej samej płaszczyźnie, co platforma, tylko np. ciut bardziej na dalszym planie. Irytujące. Podobnie jak to, że gra często zmusza do backtrackingu i żmudnego poszukiwania kawałka konkretnego owocu, bez którego po prostu nie pokonamy jakiejś przeszkody. Do tego choć na początku stara się nas prowadzić za rączkę, nie wyjaśnia pewnych istotnych rzeczy, np. tego, jak rozbić skrzynie znajdujące się pod wodą. A w nich przecież zawarte są niezbędne znajdźki… (To proste: musicie znaleźć metalową pastylkę do zjedzenia, po której nie tylko będziecie przez chwilę odporni na kolizje i ataki wrogów, ale też wasz awatar stanie się ciężki jak kamień, więc teraz opadając na skrzynie, zmiażdżycie je).

Klasyka zawsze na propsie
Pac-Man World Re-PAC to pod każdym względem bardzo solidny remake dawnego hitu. Ale to nie jest gra, przy której będziecie tracić poczucie czasu. Wierność oryginałowi sprawiła bowiem, że to, co było odkrywcze w 1999, dziś stanowi już tylko wielokrotnie ograny standard. Tym samym nic was tu nie zaskoczy. A rzeczy, jakie zupełnie nie przeszkadzały nam 23 lata temu (bo nie wiedzieliśmy, że można coś zrobić inaczej i lepiej), teraz jednak czasem nieco uwierają. Ten Pac-Man nadal potrafi bawić, ale rzec muszę, że nie wywołuje przy tym nadmiernej ekscytacji. Lecz dla fanów „Pacuły”, dla lubiących retro i osób grających „rodzinnie” jak znalazł.
W Pac-Man World Re-PAC graliśmy na PC.
Ocena
Ocena
Pac-Man World Re-PAC to bardzo wierny remake gry z 1999, który ma wszystkie zalety i wady oryginału (te pierwsze przeważają). Tytuł nadal wciąga, choć niczym raczej już was nie zaskoczy. Z uwagi na niehardkorowość, sympatyczną grafikę i niemal zupełny brak przemocy może być dobrą grą familijną. Ale i dorośli – szczególnie ci pamiętający Pac-Mana z salonów gier – będą się przy nim dobrze bawić.
Plusy
- sympatyczna i raczej łatwa
- dobry remake
- klimatyczna oprawa
- hołd nie tylko dla Pac-Mana
- niskie wymagania sprzętowe
Minusy
- brak kontroli nad kamerą
- ciut za dużo zbieractwa i backtrackingu
- kłopoty z oceną głębi
- nic odkrywczego
Czytaj dalej
Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.