
PlanetSide 2 – recenzja
Gdy docieram na miejsce, oblężenie bazy obwieszonej czerwonymi proporcami Terran Republic wkracza właśnie w decydującą fazę. Kilkadziesiąt postaci w fioletowych kombinezonach ostrzeliwuje kompleks lub próbuje przedrzeć się do niego. W oczekiwaniu na wyłączenie przez piechociarzy głównej bariery przeciwczołgowej kilkanaście pojazdów pancernych szczeka lufami w stronę wieżyczek i naprawiających je inżynierów. Jest głośno, tłoczno i chaotycznie. Ale i tak widok zmagań dziesiątek żołnierzy przy zachodzącym nad Auraxis słońcu zapiera dech w piersi.
Mimo że lekko zmachany długim truchtem, jako infiltrator jestem w szczytowej formie i gotów do akcji. Wdrapuję się na pobliską skarpę i znajduję sobie miejsce z widokiem na cały front zajętej przez przeciwników instalacji obok kilku podobnych mi sępów. Mój świeżo zakupiony, wyposażony w lunetę z dziesięciokrotnym przybliżeniem karabin XM98 Orbit od razu zaczyna regularnie wypluwać z siebie śmiercionośne paczki plazmy, co akcentowane jest soczystą animacją przeładowania. Dwóch inżynierów pada niemal natychmiast, za wypatrzonego na dachu snajpera dostaję asystę. O tym, że wrogi light assault podstępnie zaszedł nas od tyłu, dowiaduję się zbyt późno, więc nawet moja zdolność specjalna – chwilowa niewidzialność – nie jest w stanie mnie uratować.
Szybkie odrodzenie w pobliżu jako inżynier nie przynosi wiele pożytku – podleczam dwa czołgi, wpraszam się do wieżyczki jednego z lewitujących Magriderów, by oddać kilka niecelnych strzałów, i kończę swoje krótkie życie w kuli ognia po ostrzale terrańskiego latadła o nazwie Mosquito. Na czacie dowódca dwunastoosobowej drużyny, do której wcześniej dołączyłem, zaprasza do wnętrza bazy nieprzyjaciela. Wbijam się w kosztowny pancerz Max i, czując potęgę stojących za mną sił zbrojnych, bez wahania szarżuję na pierwszego napotkanego oponenta. Zapowiada się kolejny długi wieczór.
There is only war
Do żadnego innego FPS-a powyższe hasło z Warhammera 40,000 nie pasuje tak dobrze jak do najnowszej produkcji Sony Online Entertainment. Tu potyczki, bitwy i całe kampanie toczą się 24 godziny na dobę, i to jednocześnie na trzech kontynentach stanowiącej plac boju planety Auraxis, a granice zajmowanych terytoriów zmieniają się z minuty na minutę. Nie istnieje tu coś takiego jak mecz – w każdej chwili można wybrać dowolny punkt na planszy, dostać się tam i zacząć siać zamęt. O panowanie nad ogromnymi mapami walczą trzy frakcje, do których gracze przyłączają się na stałe, tworząc swoich wojaków. Lojalność rodząca się podczas wielu godzin wspólnych podbojów i desperackich walk o utrzymanie zajętych wcześniej obszarów nadaje rozgrywce dodatkową głębię, wykraczającą poza przywiązanie do znajomych z klanu czy gildii.
Jak w MMORPG-ach każdy może tu mieć wiele postaci należących do różnych ugrupowań na poszczególnych serwerach, ale trudno sobie wyobrazić kogoś z odpowiednią ilością czasu, cierpliwości i właściwym stadium schizofrenii, aby jednocześnie rozwijał więcej niż jednego bohatera. Stąd tak ważny jest pierwszy wybór (rzecz jasna, poza serwerem – w tej chwili jest sześć europejskich, ale przy obecnym ich obłożeniu zakładam, że szybko powstaną nowe), którego należy dokonać, rozpoczynając przygodę z PlanetSide 2. Czy bliższe są ci uporządkowany militaryzm i czerwone barwy Terran Republic, czy wręcz przeciwnie – wolisz ponad wszystko ceniących wolność buntowników z niebieskiego New Conglomerate? A może wybierasz technoewangelistów z Vanu Sovereignty i ich lekkie, precyzyjne konstrukcje oparte na rozwiązaniach obcej rasy? Właściwości broni każdej ze stron różnią się w pewnym stopniu od siebie, a i w asortymencie maszyn bojowych można dostrzec u nich pewne rozbieżności.
Ale bez obaw – o odpowiednim zbalansowaniu gry świadczy równy podział graczy pomiędzy wszystkie trzy ekipy, widoczny za każdym razem przy dołączaniu do serwera. Zresztą nawet jeśli zdarza się, że stosunek populacji któregoś z obozów do reszty spada poniżej określonej wartości, jej zalogowani przedstawiciele otrzymują bonusy do doświadczenia i generowanych zasobów. Najważniejsze, że mimo przytłaczających czasem powierzchni map zawsze znajduje się ktoś, do kogo można postrzelać.
Przewodnika wynajmę
Przy tym wszystkim trzeba pamiętać, że początki w PlanetSide 2 nie należą do najłagodniejszych. Ciągły stan wojny działa tutaj jak skomplikowana maszyneria, której zasad działania warto się najpierw nauczyć, choćby oglądając na stronie głównej bardzo przystępnie zrealizowane wideoporadniki (wyłącznie po angielsku). Chodzi nie tylko o skalę konfliktu i problemy z przemieszczaniem się po mapie w poszukiwaniu punktów zapalnych, ale i zasady, którymi rządzą się zmagania o dany teren lub bazę.
Niszczenie generatorów, by zlikwidować blokujące ciężki sprzęt bariery lub punkty odradzania się wrogów, desant katapultami i teleportami, rozmieszczanie transporterów opancerzonych – wszystko to ma kluczowe znaczenie przy ataku i obronie poszczególnych instalacji (niektóre są tak ogromne, że w wielu FPS-ach stanowiłyby oddzielne mapy). Grający wrzucany jest od razu na głęboką wodę. Nie oferując samouczka, gra wymaga pewnej dozy cierpliwości od nowicjuszy, którzy przez kilka pierwszych godzin wszystkiego uczą się na gorąco. No, chyba że zostają zaproszeni do zabawy przez doświadczonych kolegów, którzy potrzebują dodatkowej lufy w plutonie. Brawa należą się tu twórcom za system komend wydawanych przez postać po naciśnięciu klawisza V i wybraniu odpowiedniej opcji. Można w ten sposób m.in. poprosić okolicznych graczy o leczenie, naprawę, transport czy amunicję, a dzięki temu dłużej przeżyć, w skrajnych przypadkach zaś również nawiązać pewną więź z braćmi broni.
Do wyboru jest pięć klas żołnierzy, między którymi można się błyskawicznie przełączać przy większości punktów odrodzenia. Light i heavy assault stanowią trzon sił zbrojnych, przy czym pierwszy skłania się ku akcjom desantowym z użyciem jetpacka, a drugi obronno-zaczepnym, gdyż dysponuje chwilowym zwiększeniem odporności na obrażenia oraz wyrzutnią rakiet skitraną na plecach. Combat medic leczy i podnosi martwych kompanów, a engineer oprócz operowania swoją szalenie przydatną także podczas obrony ważnych instalacji „naprawiałką” może rzucać kompanom paczki z amunicją i rozstawiać na stojaku wyposażony w osłonę cekaem. Infiltratora zdążyłem przedstawić na początku (choć nie wspomniałem o iście battlefieldowym czujniku ruchu, który po wystrzeleniu pokazuje na minimapie pobliskich wrogów). Max to już nieco inna para trepów. Podobnie jak w przypadku zakupu maszyn bojowych ubranie się w pancerny egzoszkielet kosztuje pewną ilość automatycznie odnawiających się zasobów oraz wiąże się z zablokowaniem ponownego jego użycia na kilka minut.
PS2 uratuje Sony?
Bogaty system rozwoju oparty na imponującej bazie „odblokowajek” pozwala np. zmniejszyć cooldown czy dokupić inny rodzaj broni lub dodatków do karabinów będących już w naszym posiadaniu. I tu wchodzą do gry PlanetSide’owe waluty, a poniekąd również powód, dla którego udostępnienie produkcji rzeszom graczy jako free-to-play może zwrócić się SOE z nawiązką.
Podstawowym środkiem do dokonywania opłat za sprzęt są tu Certification Points, w skrócie Cert. Zdobywa się je automatycznie wraz z doświadczeniem i mimo iż można ten proces przyspieszyć, wykupując boost albo decydując się na abonament, skapują one na konto wyjątkowo powoli. Drobne sumy Cert wystarczą co prawda do nabycia najniższych poziomów ulepszeń broni czy typów pancerzy, ale nowe karabiny to już często wydatek rzędu tysiąca tych punktów. Dla porównania po trzydziestu godzinach zabawy mnie udało się zarobić w ten sposób nieco ponad pięćset Cert, i to po wykupieniu konta premium. Jest to zdecydowanie tytuł dla cierpliwych.
Oczywiście istnieje również droga na skróty – druga waluta, Station Cash, kupowana za prawdziwe pieniądze (członkowie, czyli opłacający abonament, co miesiąc dostają 500 SC o wartości pięciu dolarów). Warto zaznaczyć, że broń ze sklepu nie jest wyraźnie lepsza od tej, którą ma do dyspozycji każdy gracz rozpoczynający przygodę z PlanetSide 2, i wszystkie jej rodzaje są w miarę zbalansowane. Sam wymieniłem domyślny karabin wyborowy VA39 Spectre na zakupiony za 250 SC wspomniany już XM98 Orbit, by zadawać większe obrażenia pojedynczym strzałem, ale okupiłem to niższą szybkostrzelnością, mniejszym magazynkiem i dłuższym czasem przeładowania. Dostępne na początku pukawki pozostałych klas całkowicie wystarczają mi do tego, by dobrze się bawić, siejąc wokół śmierć i zniszczenie, a jeżeli mam jeszcze w planach jakikolwiek zakup, to tylko wyrzutni rakiet Nemesis, którą wreszcie będę mógł strącać z nieba wrogie latadła.
Najważniejsze jest to, że gra jest wyjątkowo dobra, i nie zdziwiłbym się, gdyby liczba płacących użytkowników wkrótce pozwoliła twórcom wyjść na zero, a w dalszej perspektywie zarobić tyle, by zapewnić stałe i długie wsparcie dla PlanetSide 2 oraz ewentualnych dodatków. Czego zresztą sobie i wszystkim bojownikom o Auraxis życzę.
To kontynentalne, Watsonie!
Trzy teatry działań to kontynenty Indar, Esamir i Amerish, pomiędzy którymi można się teleportować tylko w głównych bazach własnych frakcji i które oferują drobne zniżki do zakupu różnych rodzajów sprzętu. Pierwszy z nich – stanowiący zwykle pole najbardziej zaciekłych walk i najczęściej okupowany przez najwięcej osób – łączy krajobrazy pustynne, kaniony i trawiaste wzgórza. Drugi – mój ulubiony – to tundra i lodowe pustkowia. Tutaj, podobnie jak na równinnym Amerish, dużo częściej można spotkać zorganizowane plutony (odpowiedniki gildii) graczy uciekających od wojennego chaosu Indaru i przeprowadzających wielogodzinne kampanie, w których pancerne ofensywy niejednokrotnie przetaczają się przez całą mapę.
Renderowaniem otwartych obszarów i pomieszczeń potężnych baz zajmuje się specjalnie stworzony na potrzeby PS2 silnik LightForge. Choć wymaga on co najmniej dwurdzeniowego procesora 3 GHz i trudno stawiać go pod względem realizmu i fizyki obok Frostbite’a 2 z Battlefielda 3, to wciąż całkiem potężny program, który bez większych problemów radzi sobie z ogromnymi połaciami terenu. Snajperzy mogą utyskiwać na fakt, iż modele postaci potrafią znikać przy największych odległościach, ale połączenie pełnych detali wnętrz budynków z rozległymi pejzażami Auraxis (ponad którymi można zresztą latać) robi naprawdę duże wrażenie. Swoje kilka groszy do efektów audiowizualnych dorzuca muzyka – w moim przypadku elektroniczny „hymn” Vanu Sovereignty odgrywany po zalogowaniu się. Pozostałe dwie frakcje również mają przyporządkowane odpowiednie style – ciężkie gitarowe brzmienia New Conglomerate i monumentalizm Terran Republic.
Lag zabija
Póki co jednak nie wszystko w PlanetSide 2 jest wypolerowane na wysoki połysk. Sądząc po komentarzach na forum, nie tylko ja spotkałem się z okresowym wysypywaniem się grafiki objawiającym się migotaniem tekstur lub kilkunastosekundowymi zaciachami (które zawsze kończyły się moją śmiercią). Kiedy indziej jako pasażer czołgu pędzącego przez most w towarzystwie kilkunastu innych byłem świadkiem, jak mój pojazd („polot”? w końcu to poduszkowiec) wbił się w strukturę rozciągniętej nad kanionem konstrukcji i po kilku minutach desperackich prób odklejenia się od niej musiał zostać porzucony.
Złą informacją dla modderów jest to, że SOE prowadzi ścisłą politykę zakazującą jakichkolwiek ingerencji w pliki klienta – nawet drobnych usprawnień interfejsu. A nie da się ukryć, że okna wyposażenia żołnierzy nie należą do najbardziej przystępnych na świecie. Gra wcale nie podpowiada, że niewielkim kosztem można zaopatrzyć się chociażby w ulepszenie pancerza zmniejszające obrażenia od wybuchów, a zanim zauważyłem możliwość ustawienia kilku zestawów wyposażenia dla danej klasy, minęło ładnych parę godzin.
Są to jednak błędy i wypaczenia, które wybacza się bez mrugnięcia okiem i które szybko idą w niepamięć, gdy ląduje się w sercu bitwy. Uczucie wszechmocy ogarniające podczas parcia przez mapę wraz z potężną falą setek sojuszników jest jedyne w swoim rodzaju. Nie muszę dodawać, że najlepiej bawić się ze znajomymi, wykorzystując komunikację głosową i koordynując działania, ale nawet solo każda minuta spędzona w PlanetSide 2 to wrażenie uczestniczenia w czymś wielkim, a tego nie da ci ani Call of Duty, ani Battlefield. Ściągać i grać!
Ocena: 8.5
—
Plusy:
Minusy:

Czytaj dalej
72 odpowiedzi do “PlanetSide 2 – recenzja”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
@krzych1996|A po co Ci polska wersja? Przecież to nie RPG i nic tam nie trzeba czytać poza najprostszymi słowami w menu.
@Aargh ale czy ty w ogole widzisz co piszesz? odpowiadasz na coś zupełnie innego niż napisałem. FC3 ma mapę porównywalną (nie masz prawa się wypowiadać jesli nie grałeś). I chodzi o całą mapę, nie ma loadingów, zresztą, co tu porównywać, szczegółową wyspe czy śwat w ps2, to dwie całkowicie krancowe, ale to całkowicie krancowe rzeczy bez najmniejszego porównania pod wzgledem szczegółów. Co do 2core gpu – beka, bo jednym działa, drugim nie. To tylko i wyłącznie kwestia optymalizacji.
Pograłem chwilę i powiem, że bardzo fajnie, i chciałbym widzieć taką grę choćby z wyłącznym abonamentem (bo trochę radość walk jakich nawet BF nigdy nie widział psuje fakt, że czasami można trafić na bogatego jegomościa który pluje rzeczami, którymi zwykły śmiertelnik będzie w stanie dopiero za pół roku), ale to bolączka każdego F2P, jednak w przypadku tak zaskakująco dobrego to dużo bardziej widoczne.
Działa, w grze się wybiera serwer
Szczypta porad od weterana (gram od czasu bety):|- procesor jest najważniejszy, GPU może być dość średnie i będzie śmigać.|- internet bardzo wpływa na wydajność, 2 Mb to nieco za mało, 10 Mb OK, a więcej to super.|- gra jesz czasem mocno niestabilna (miganie tekstur, czy freezy) – w opcjach przełączcie na tryb „fullscreen windowed” poprawia znacznie stabilność, w razie freez’u , łatwo szybko wyjść do pulpitu.
Jeśli grasz za darmo tak jak ja – to zapomnij o wielu postaciach – nie ma czasu i skilla, żeby uzbierać sensowne ilości certyfikatów (na pierwszą broń za 1k certów zbierałem 5 dni po 3-4 h i to w okresie świątecznym kiedy jest bonus 2x XP, czyli normalnie to zbierałbym 10 dni).|Przy jednej postaci za darmo to pograj trochę każda klasa i pojazdem a potem skup się na 1 góra 2 klasach i inwestuj certy w nie. Cała resztę możesz inwestować doraźnie jakieś tanie dodatki w przedziale 1-50-100 certów.
Ja osobiście gram NC (niebiescy) jako Infiltrator (nie trzeba dużo inwestować, wystarczy luneta za 30 certów i trochę doświadczenia w headshot’ach z dystansu) – w dobrym miejscu można farmić certy bezstresowo – przynajmniej do czasu gdy cię inny snajper nie wypatrzy – nieraz są akcje w stylu „Wróg u Bram” i epickie pojedynki snajperskie w samym środku wielkiej bitwy. No i oczywiście trzeba uważać na Light Assault to to wredne żmije zachodzące nas snajperów od tyłu.
Moja druga klasa to Pilot Reaver’a, ale tutaj bardziej grałem dla satysfakcji, bo bez solidnej inwestycji (1,5-2k certów) raczej nie da się dużo XP zarobić. Dlatego certy zarobione snajperem pakowałem w Reaver’a. Problem w tym, że nie da się być uniwersalnym. Albo się gra jako myśliwiec, albo jako samolot szturmowy. Pierwsze jest bezpieczniejsze, a drugie pozwala bardziej zarobić (celów na ziemi nigdy nie brakuje). Dodatkowo walka powietrzna wymaga dużo skill’a i trochę szczęścia.
@mrWHO – ty pacz, ja właśnie zacząłem tym snajperem i pierwsze co kupiłem to lunetka 10x…no i fakt, siedziałem ze 30 min w jednym miejscu i waliłem ile wlezie. Szkoda tylko że nie ma co się kampić na ciężkich ziomków..i w sumie standardowych żołnierzy też nie. Po prostu za dużo HP/tarczy. Za to inne snajpery padają po 2 strzałach 🙂
Bądź snajperem, nazywaj szturmowców wrednymi żmijami :O
@KafarPL: Dlatego trzeba grać infiltratorem NC – oni w standardzie maja Snajperkę bolt-action (ręcznie ładowana po każdym strzale) która zabija jednym strzałem w głowę. Vanu i TR maja snajperki półautomatyczne gdzie trzeba zasadzić dwa strzały w głowę by zabić.|Jeśli grasz snajperem i nie walisz headshotów to znaczy, że grasz źle. Snajperka Bolt-action + headshot zabija każdego, nawet Heavy (pod warunkiem, że niema włączonej swojej specjalne osłony, ale ona działa tylko kilka sekund).
Ne, gram tymi czerwonymi…Terran Republic ? Cuś takiego. Poza tym trudno jest walić headshoty z takim małym przybliżeniem. Ale teraz zakupiłem tego 10x to się zobaczy, pewnie lepiej będzie. Aha – i dobrze się skapnąłem że jak mamy cloak’a to nie możemy strzelać ? Czy po prostu mam wtedy takiego laga że huhu ? 😛
Za duże wymagania gry…
Wiadomo czy wyjdzie jakaś łątka naprawiająca błędy przy niektórych kartach graficznych? Chodzi mi głównie o to że po 30 minutach gra zwalnia do ok 20 klatek/s, po godzinie do 10k/s. Co z tym zrobić?
Na starym kompie (8600GTS 512, 2gb ram, quad 2,4ghz) nie da się grać nawet na najmniejszych, na moim też nie za bardzo i nie wiem właśnie dlaczego posiadam (i5 2500k, gtx 660, 6gb ram) rozdzielczość full hd i mam max 20fps.
http:azylalfa.pl/portal.php
Gra jest naprawdę niezła. Szkoda tylko, że na moim kompie działa baaardzo wolno. Najniższa rozdziałka oraz najniższe detale i mimo, że mogę zwiedzać świat bez większych ścin, to już jakakolwiek konfrontacja z przeciwnikiem kończy się moją śmiercią. Czyli grać się nie da.
Gram w terran republic jako lekki szturmowiec. Warto tak grać? Czy raczej lepiej wybrać inną nacje dla szturmowca? A i gra ktoś jeszcze na serwerze miller?
Ja mam problem, bo gdy jakiś czas pogram ( 30 min, często mniej ) gra się wyłącza 🙁
Pierwsza próba: spadam w drop-podzie. Na ziemi rozpierducha na całego. Ląduję. Umieram. Resp. Umieram. Resp. Umieram. Resp. Umieram. Głupia gra dla sado-maso.|Druga próba: ta gra jest genialna. 😀
Słysząc tyle dobrych recenji myślałem, że ta gra wciągnie mnie bez końca jednak już po pierwszej godzinie gry widać, że gra oprócz paru niedoróbek technicznych jest całkiem dobrze zrobiona. Problemem jest jednak zupełny brak kooperacji graczy. Przykładowa sytuacja : na baze naciera okolo 8 pojazdów wroga a reszta graczy nawet ma problem zmienić broń na ppanc, o skoordynowanym wystrzale w jeden pojazd już nie mówiąc
@down – jak chcesz mieć kooperację to sobie znajdź dobry outfit albo squad. A tak wgl ja np gram solo i jakoś nie zauważyłem problemu z brakiem mózgu u sojuszników 😛 Jak nacierają czołgi to wieże są obsadzone w mgnieniu oka, tak samo wiele osób biegnie zmienić się na Heavy (w tym np ja).