Pro Evolution Soccer 2013 ? recenzja cdaction.pl
Wieść gminna niesie, że Pro Evolution Soccer 2013 to powrót PES-a do formy; tytuł, na który fani serii czekali. Ech, ludzie plotą, co im ślina na język przyniesie. Recenzja cdaction.pl.
Pro Evolution Soccer 2013
Dostępne na: PC, PS3, X360
Testowano na: X360
Wersja językowa: angielska
Angole mawiają „first things first” i rzeczywiście warto rozpocząć pewną preambułą – dokładniej „chciałem powiedzieć kilka słów o sobie”. Jeśli chodzi o gry, moja futbolowa edukacja rozpoczęła się od prostych kopanek na C-64, na poważnie zakiełkowała przy Sensible Soccer na Amigę (Kick Off, z całym dla niego szacunkiem, jakoś mi nie wszedł; za to o ile mnie pamięć nie myli sporo czasu spędziłem z Manchesterem United: The Double od Krisalis i jeszcze jedną grą, która również korzystała z widoku izometrycznego, ale żadne kwerendy w Google’u i Wikipedii nie są w stanie przypomnieć mi jej tytułu). Potem miałem przerwę, ale wróciłem do grania w piłkę nożną za sprawą PlayStation 2. Miałem chwilę, kiedy wydawało mi się, że FIFA 2003 to „naprawdę to”, generalnie jednak przez wiele lat, jeśli rozmawiałem z kimś o wirtualnej kopanej, to rozmawiałem wyłącznie o Pro Evolution Soccer. Wpadłem w niego od „dwójki” (wiem, że są w Polsce weterani, dla których tak późne załapanie się na falę, to dowód na lamerstwo), edycje 3-6 ogrywałem dziko i namiętnie, a do dziś pamiętam pierwszego gola strzelonego Anglią Szwajcarii (w tamtych czasach, gdy dopiero poznawałem zasady gry, PES był na tyle „trudny”, że już trafienie w bramkę stanowiło wyzwanie, bramka była spełnienie marzeń). Niestety potem przesiadłem się na „nową generację”, wejście w którą Konami położyło dokumentnie. FIFA nie była lepsza – w celach wspominkowych odpaliłem ostatnio tę z numerem 07 na Xboksa 360; wciąż bawi tak, jak bawiła wtedy swoją pinballową fizyką. FIFA 09 zwiastowała jednak przełom, „dziesiątka” uciekła konkurencji na kilka długości, „jedenastka” bardzo odważnie poszła w kierunku „symulacji” (na tyle, na ile rzecz tak złożoną, jak mecz piłki nożnej, może symulować maszyna z 512 MB RAM), a choć wydawało się to niemożliwe, „dwunastka” zrobiła jeszcze większy skok/krok w tym kierunku, wprowadzając aktywną obronę, dynamicznie generowane animacje, wiarygodną „fizyczność” piłkarzy (nawet jeśli system ten od czasu do czasu zawodził, przynajmniej do pierwszych łatek). Tak, dziś jestem fanem FIFY, wierzę w tę piłkarską filozofię, którą tytuł ten reprezentuje. Co nie znaczy, że nie sprawdzam co roku PES-a, z nadzieją, że magia sprzed lat powróci.
Mówiąc szczerze miałem nadzieję, że stanie się tak tym razem – co głównie było zasługą pierwszej z dwóch wersji demo, wypuszczonych jakiś czas temu na Xbox Live, oraz kilku sesji, jakie w ostatnim czasie spędziłem ze swoim dziewięcioletnim kuzynem przy ubiegłorocznym PES-ie. Grało się nam naprawdę nieźle (dzięki temu odświeżyłem sobie nieco sterowanie i specyficzne dla Pro Evolution Soccer zachowanie piłkarzy na boisku), z przyjemnością dostrzegłem, jaki postęp w płynności i sterowaniu widoczny był w wersji demo wersji 2013. A że jednocześnie jakoś tak bardziej polubiłem Christiano „CR7” Ronaldo (okładkową gwiazdę tej produkcji), a żółty kolor wykorzystany przez twórców Pro Evolution Soccer na okładce instrukcji i koszulce dla xboksowego Avatara mocno trafił w mój zmysł estetyczny, byłem do testów pełnej wersji Pro Evolution Soccer 2013 nastawiony bardzo pozytywnie (i to w takim stanie nagrywałem TEN PODCAST). Chyba aż za bardzo…
Nowy PES wprowadza zmiany przede wszystkim na boisku. O ile tryby gry pozostały prawie niezmienione w stosunku do poprzedniej części (wspomniany wyżej kuzyn był akurat u mnie wczoraj, zastał konsolę włączoną na ekranie menu i chwilę mu zajęło, zanim się zorientował, że to edycja 2013, a nie znana mu ubiegłoroczna), w samej rozgrywce nowinek i modyfikacji jest naprawdę sporo. Wystarczy zajrzeć na stronę 18 instrukcji, by trafić tam na całą rozkładówkę nowych ruchów i zagrywek, które pojawiły się w tej edycji.
Najważniejsze są dwie – nowy system odbioru piłki i nie mniej świeży system zwodów. W tej edycji PES poszedł drogą FIFY 12 i wprowadził aktywne odbieranie piłki – trzymanie [A] (na X360)/[krzyżyka] (na PS) powoduje teraz, że obrońca co prawda wciąż biegnie w stronę, ale nie stara się już odebrać piłki napastnikowi, tylko go blokuje. Ruch odbioru to teraz dwukrotne wciśnięcie przycisku [A]/[krzyżyk] – to mądra decyzja, by połączyć „automatyczne krycie” z „odbiorem” pod jednym przyciskiem (rozdzielenie tego w FIFIE uważam za jeden z mniej fortunnych pomysłów Davida Ruttera i jego zespołu), ale nietrafiony jest pomysł na „dwuklik”, dużo łatwiej i bardziej intuicyjnie byłoby wtedy, gdyby do odbioru wystarczyło trzymanie przycisku i potem jednokrotne stuknięcie go. System zwodów jest nowy, ale i… stary – to bowiem powrót do „ruchu” znanego jeszcze z czasów PlayStation 2, gdzie przytrzymanie prawego spustu pozwalało wykonać krok w bok, umożliwiający ominięcie obrońcy. Teraz jednak jego funkcjonalność rozszerzono – trzymając [RT]/[R2] możemy przytrzymać piłkę przy sobie i „kiwać” nią rywali; dodając do tego [RB]/[R1] i odpowiednie ruchy gałkami można uczynić z kierowanego zawodnika naprawdę niezłego dryblera. By rzeczywiście umiejętnie czarować piłką, trzeba opanować palcową ekwilibrystykę , która dla wielu graczy będzie jednak niewyuczalna – podstawowe zwody (szczególnie ten pierwszy krok w bok z [RT]/[R2]) opanuje jednak każdy.
Inne ważne – choć nieco mniej – zmiany to wprowadzenie „manualnych podań/strzałów” (wciśnięcie [LT]/[L2] powoduje, że przy zawodniku pojawia się strzałka, którą można dokładnie wycelować podanie/podanie na dobieg/strzał – można też sprawić, by wszystkie te zagrania działały w trybie manualnym) oraz kilka pomniejszych modyfikacji: m.in. tzw. knuckle shot, czyli poziome, mocne uderzenie o zaskakująco dużej skuteczności (o ile tylko dobrze wymierzymy „timing” – wymaga bowiem wciśnięcia po raz drugi przycisku odpowiedzialnego za strzał w momencie, w którym noga piłkarza dotyka piłki; gdy to nie wyjdzie, gała leci „panu Bogu w okno”) oraz nowy system przyjmowania futbolówki, który każe wcisnąć prawy spust lub prawą gałkę, jeśli chcemy od razu przejąć nad nią kontrolę. Jak przekłada się to na rozgrywkę? Generalnie – bardzo pozytywnie. Rzeczywiście nowe „ruchy” pozwalają bardziej „własnoręcznie” panować nad tym, co dzieje się na boisku; gracze dostają nowe narzędzia, które mogą wykorzystać rozgrywając piłkę. Nowe zwody i nowe przyjęcia piłki (w połączeniu ze starymi podaniami niemal zawsze lecącymi po linii prostej) wpływają też na styl rozgrywki – mniej jest wysokich dośrodkowań na główkę i długich „maratońskich” rajdów skrzydłem, których sporo w FIFIE; więcej jest za to krótkich sprintów, podań na małym dystansie, zwodów tuż przed nadbiegającym defensorem (z nadzieją, że bardzo sztywny system animacji i wykrywania kolizji nie uzna jednak, nieco wbrew faktom, że doszło do kontaktu z nim). Przypomina to więc nieco grę okładkowego Cristiano Ronaldo, który zresztą jest tutaj prawdziwą maszyną do zdobywania goli (udaje mu się 90% zwodów, wchodzi 80% strzałów), ale niestety – choć pod tym względem i tak jest odrobinę lepiej, niż w PES-ie 2012 – nie jest aż tak płynne, jako by się chciało.