Recenzja CD-Action: Kane & Lynch 2: Dog Days (PC)

Kane & Lynch 2: Dog Days
wersja testowana: PC, j. polski
Wydawca: Square Enix/Cenega
oficjalna cena: 119,90 zł
Kane i Lynch… to zrypane czterdziestoletnie, łysiejące czuby, dla których tabletki przeciwbólowe to obowiązkowy składnik diety, a inne używki to dokładnie to, co „doktor zapisał”. Na dodatek obaj panowie mają spore kłopoty z trzymaniem nerwów na wodzy, z czym już zupełnie nie może sobie poradzić Lynch, chętnie rozładowujący agresję odstrzeleniem głowy mniej lub bardziej przypadkowemu nieszczęśnikowi. Naprawdę cieszyłem się na ich powrót. Ale okazuje się, że…§
Świr na emeryturze
Stary dobry Lynchie to nie ten sam psychol co jeszcze nie-tak-całkiem-dawno-temu. Akcja Kane & Lynch 2: Dog Days rozgrywa się w jakiś czas po wydarzeniach z „jedynki”, ale cała przedstawiona w Dead Men historia z organizacją The7 została w przeszłości i bohaterowie do niej właściwie nie wracają. Fabuła „dwójki” toczy się w Chinach, a dokładniej w Szanghaju, mieście, które Lynch wybrał na swoją emeryturę. Mimo że znalazł sobie tam dziewczynę i wieczory spędza z nią przed telewizorem, nie zwolnił jednak zupełnie tempa i cały czas, choć mniej intensywnie, prowadzi szemrane interesy. Właśnie zbliża się wielki deal – i Lynch dochodzi do wniosku, że sprawa jest na tyle gruba, iż sam jej nie ugryzie. Prosi więc o pomoc Kane’a, który daje się w to wciągnąć.
I tak to się zaczyna: Kane przylatuje do Szanghaju, Lynch odbiera go z lotniska i już właściwie mają jechać na kolację, kiedy wychodzi na jaw, że po drodze coś tam jeszcze trzeba załatwić. Kane nie ma ochoty na żadne tego typu skoki w bok, ale Lynch nalega. Pierwsza interaktywna scena gry to pościg za facetem uciekającym z nagą prostytutką (tak się przynajmniej początkowo zdaje) przez wąskie i gęsto zastawione straganami zaułki Szanghaju. Potem zaczyna się uliczna wojna z gangami i policjantami, a cała przygoda kończy się absolutną masakrą w siedzibie jednej z chińskich korporacji, której szef jest jednocześnie mafijnym bossem i wysoko postawionym urzędnikiem państwowym. Przez chwilę ktoś mówi o nim, że to najpotężniejszy człowiek w całych Chinach. Trudno to jednak usłyszeć, bo wokół świszczą kule.
Złe wychowanie
Fabularnie jest nieźle, lecz gorzej niż w „jedynce”. Dog Days to prosta opowieść o zemście za zemstę, w której nie ma zwrotów akcji, a tylko konsekwentne brnięcie w coraz większe tarapaty, zakończone w sposób, który w prawdziwym świecie niczego by nie rozwiązał, ale przedstawiony jest tak, jakby wszystkie problemy miały po nim zniknąć.
Chociaż przejście kampanii dla jednego gracza wypełnia nadzieniem setki worków na ciała, wydaje mi się też, że historia straciła swój pazur. Podglądanie w akcji Kane’a i Lyncha w Dead Men jeżyło włosy tak na karku, jak w nosie, i smakowało trochę niczym zakazany owoc. W Dog Days natomiast trup ściele się gęsto, ale są tu może dwie-trzy sceny, które odwołują się do emocji znanych mi z „jedynki”. Jakieś tam przypalanie na kuchence, jakieś tam dźganie nożem, jakieś tam bieganie na golasa po mieście z krwią kapiącą z gołych zadków. Już jednak nie patrzyłem na ekran przez palce, bo strzela się do setek bezimiennych niemilców, którym ani proste algorytmy AI, ani powtarzane w kółko kwestie dialogowe nie nadają ani krzty osobowości. Brakuje jej również miastu, które jest tłem opowieści. Twórcy postanowili najwyraźniej odejść od obrazków znanych z pocztówek i pokazać inne oblicze Azji.
Screener-YouTube-divx.avi
Jakie? Pomysł na oprawę graficzną to zdecydowanie najciekawsza rzecz w Kane & Lynch 2: Dog Days. Cała gra zrealizowana jest tak jak niezależny, niskobudżetowy film kręcony słabej jakości kamerą i wrzucony na YouTube’a. Nadaje to jej klimat, jakiego nie ma żadna inna produkcja znajdująca się na rynku, i muszę przyznać, że naprawdę mi się to spodobało.
Gdy bohaterowie biegną, kamera porusza się za nimi, tak jakby trzymał ją jakiś niewidoczny na ekranie operator (podobny efekt np. w Gears of War wypada przy tym blado). Kiedy ofiarą strzelaniny padnie jakiś cywil (np. bagażowy na lotnisku), na jego twarzy pojawiają się piksele, mające ukryć makabrę tej śmierci. Jeśli Lynch czy Kane zostaną postrzeleni, towarzyszą temu graficzne błędy i artefakty. Jakiś malkontent mógłby oczywiście powiedzieć, że wszystkie te efekty mają na celu ukrycie słabości oprawy wizualnej Dog Days. Rzeczywiście, gdyby „ściągnąć” z ekranu te bajery, okazałoby się, że grafika prezentuje poziom wcale nie lepszy niż pierwsza część, wydana, przypomnijmy, trzy lata temu.
Zza osłony niewiele widać
Celowo piszę tak dużo o postaciach, fabule i oprawie graficznej, bowiem jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, w przypadku Kane & Lynch 2: Dog Days nie za bardzo jest o czym opowiadać. Wystarczyłoby jedno zdanie: to shooter, przedstawiający akcję zza ramienia bohatera, pozwalający korzystać z osłon terenowych (czyli kleić się do murków) i wspierający kooperację. I to właściwie wszystko, bowiem ekipa IO Interactive postanowiła nie wychodzić poza kanony gatunku – do tego stopnia, że walka z bossem to tutaj m.in.
obowiązkowa w każdej produkcji tego typu… walka z helikopterem.
Gdybyśmy zrobili listę tego, co widzieliśmy w innych podobnych shooterach, a potem stawiali ptaszki przy każdej rzeczy, która pojawia się w Dog Days, to chyba zakreślilibyśmy wszystko. Bowiem mamy tu wspomniane już klejenie się do murków; możliwość podnoszenia powalonego pociskami kompana (ale tylko w co-opie, w singlu sterowany przez komputer partner sam po chwili wstaje); ostrzeliwanie przeciwników, gdy leżymy na ziemi; łapanie wrogów i korzystanie z nich jako żywych tarcz; akcje co-opowe, takie jak wspólne
otwieranie drzwi czy podsadzanie się do wyższych platform; sekwencje, w których bohaterowie rozdzielają się i fragment poziomu przechodzą oddzielnie; oraz osłony wykonane z podatnych na zniszczenia materiałów, które po krótkim ostrzale rozpadają się na kawałki.
Niestety Kane & Lynch 2: Dog Days powtarza również te rozwiązania, które w „shooterach z osłonami” są zwykle przeciętne. Przede wszystkim średniej klasy AI, z którą walczy się tak, że zamiast stosować bardziej wymyślne taktyki po prostu czyha się, aż przeciwnik wystawi głowę nad murek. Jeśli w innych produkcjach tego typu drażniło was to, że przeciwnicy wybiegają dziesiątkami zza każdego rogu, tak że łącznie wyrzyna się ich w pień kilka setek, to pewnie też nie spodoba się wam to w Dog Days. Pomalowane na czerwono eksplodujące butle z gazem? Są i tu. Lokacje zastawione obiektami, które świetnie chronią przed ostrzałem, ale rozmieszczone są niezbyt realistycznie? Zaznaczam (a właściwie nie ja, tylko twórcy gry) ptaszka.
Kane & Lynch 12
Tryb dla jednego gracza oceniłbym więc najwyżej na siódemkę, ale na szczęście ukończenie go zajmuje bezbolesne pięć–sześć godzin, co jako świeżo upieczony ojciec doceniłem. Ale to, że widniejąca poniżej ocena jest wyższa, nie jest zasługą błędu w druku, lecz tego, co Kane i Lynch oferują poza singlową kampanią.
Do zabawy dla pojedynczego Lyncha (to on jest tu grywalnym bohaterem) IO Interactive dorzuciło więc jeszcze dwie inne atrakcje: Arcade oraz multiplayer. Arcade to rzecz podpatrzona w Gears of War 2 i dostępnym tam w sieci trybie Hordy, w którym chodzi o to, by pokonywać kolejne, coraz trudniejsze fale przeciwników. W Dog Days nie miałoby to jednak sensu, więc zabawa ma nieco inny kształt i jest singlowym wariantem trybu Kruchy Sojusz z multiplayera. Oto gracz jako członek grupy przestępców (sterowanych przez komputer) najpierw wykonuje skok (na pociąg, furgonetkę itd. – łącznie tych scenariuszy jest 9), a potem musi pokonać cały poziom, by dotrzeć do punktu ewakuacji (np. na lądowisko helikoptera). A potem to powtarza.
Haczyk polega na tym, że przy każdym kolejnym przejściu opór stawiany przez strażników pilnujących pieniędzy, a następnie przez policjantów blokujących drogę ucieczki jest coraz większy: rośnie ich liczba i skuteczność. Na szczęście i gracz może kupić lepsze pukawki w przerwach pomiędzy rundami, co zwiększa jego szansę na powodzenie. W skrócie: Arcade to tryb, w którym przechodzimy raz za razem ten sam poziom, by za jego ukończenie kupić lepszą broń, która pozwoli nam przejść go jeszcze raz. Genialne…
Prawdziwe Dog Days
…choć nie aż tak jak tryby sieciowe. To one tak naprawdę są najlepszym elementem Dog Days. I to one sprawiają, że z czystym sumieniem mogę wystawić tej grze ósemkę. Na moduł multiplayer Kane & Lynch 2: Dog Days składają się trzy tryby: znany z „jedynki” (choć nieco zmodyfikowany) Kruchy Sojusz i nowe Tajniak, a także Policjanci i Złodzieje. Trzymając się przestępczej tematyki gry, wszystkie tryby przedstawiają pewien skok – a scenariusz jest zawsze taki sam. Najpierw trzeba zgarnąć worki z łupem (robi się to, po prostu stojąc przy pieniądzach, np. półkach z gotówką w wykolejonym pociągu z forsą), a potem biegiem lecieć do miejsca, skąd można na dobre uciec.
W Kruchym Sojuszu, choć wszyscy przestępcy zaczynają razem, w każdej chwili jeden z nich może obrócić się przeciw grupie i próbować zgarnąć jak najwięcej dla siebie, strzelając kompanom w plecy. Trzeba jednak uważać, by nie dać się przyłapać, a także… uważać na zabitych graczy, bowiem respawnują się oni jako policjanci i zaczynają polowanie na zdrajcę. Po dotarciu na miejsce ewakuacji znów można popsuć sobie karmę i np. oddać połowę pieniędzy kierowcy i uciec razem z nim, by nie dzielić się z resztą gotówką (opłacalne wtedy, gdy lamusy nic nie mają w plecakach).
Tajniak to odmiana Sojuszu, w której od razu wiadomo, że w grupie jest szczur – i rola ta przypada jednemu z graczy, wybranemu losowo. Tutaj trzeba mieć oczy dookoła głowy. Policjanci i Złodzieje to, w porównaniu z poprzednimi, tryb dużo bardziej standardowy. Gracze dzielą się na dwie drużyny: policjantów i złodziei. Ci drudzy chcą uciec z pieniędzmi, ci pierwsi zaś próbują ich powstrzymać.
W przerwach pomiędzy sesjami można kupować lepsze bronie. W całość wbudowany jest również system rozwoju postaci (kolejne rangi otwierają w „sklepiku” nowy ekwipunek), chociaż zdecydowanie mniej rozbudowany niż np. w Call of Duty: Modern Warfare 2. Tryby multi w Kane & Lynch 2: Dog Days wygrywają jednak czym innym – wymagają nie tylko refleksu, celnego oka i doświadczenia w sieciówkach, ale i znajomości podstawowych zasad psychologii. Kto jest zdrajcą? Czy opłaca się zostawić kompanów w miejscu przestępstwa w jednej
sesji, jeśli za chwilę znów ze sobą gramy? Tego nie oferuje żadna inna gra!
Ocena: 8 na 10
—
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
37 odpowiedzi do “Recenzja CD-Action: Kane & Lynch 2: Dog Days (PC)”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Zaledwie dwa dni pozostały do premiery gry Kane & Lynch 2: Dog Days na polskim rynku – już w piątek posiadacze PC-tów, a także konsol X360 i PS3 wcielą się w parę największych psycholi w gatunku gier akcji. Z tej okazji – recenzja CD-Action.
hmm grałam u kolegi oczywiście ma pirata i mnie jakoś nie powaliło takie sobie ; ?
I kolejny raz przepłaciliśmy za CD-A
To znaczy, że ten czas na przejście kampanii jest jednak prawdą :S. Katar jednodniowy, a za 8 dni i tak premiera Mafii2 i to na nią jednak postawię.
Kto przepłacił ten przepłacił. Ja kupiłem, ale to, że jedna, dwie recenzje na miesiąc się pojawi na stronie nie znaczy, że żałuje wydania tych 15 zł
Hmm… nie zwykłem kwestionować recenzji, ale 8? Toż to prawie 9, a 9 to gry jak RDR, które mają wszystko na tip-top, no ale święte prawo recenzenta.
Jakoś tako mi się nie podoba typowy shooter.
Piszę to pytanie 6 raz, czy kane & lynch ma na pc split screen ???
TrAwA Tak ma 🙂 |Gra świetna jak dla mnie i fajna kamera w grze ^^
Chyba kupie.
Co do kupienia gry mam wątpliwości. CD-A dało 8, a „inna strona 55%.
Single na 5-6 godzin?! Podziękował… a miał być to dla mnie must-have.
I znowu to samo, po co dajecie recenzje skoro jest w piśmie!
Dobrze ze sobie tą grę odpuściłem .
@sioka: chociażby jako reklamę tego pisma. Ktoś nie kupuje, przeczyta, spodoba mu się styl i następnym razem może kupi.
@ sioka Z tego samego powodu z którego jest coraz więcej recenzji gier konsolowych w piśmie – nie mają już o czym pisać, a chcą być na czasie. Trochę szkoda, że CD-A nie ma porządnej konkurencji, jak wiadomo jej brak jeszcze nikomu na zdrowie nie wyszedł.
Na Gry-OnLine gra dostała 55 %
A ja się chyba za jakiś czas na jedynkę skuszę.
Ciekawe, takie rozbieżności…|Muszę samemu sprawdzić 😛
Jak IO skopie tak nowego hitmana to mają urwane ją… ręce!
Super! Ostatniego numeru nie kupiłem, a mam reckę za free ;D
No i na kij numer kupiłem:/
„Proste AI” – tego sie wlasnie spodziewalem po produkcji wydanej w 2010. Serio – nie liczylem chocby na odrobine finezji. Teraz zas przejdzmi do tego, co pokazalo, ze to nie jest gra dla mnie – „Cała gra zrealizowana jest tak jak niezależny, niskobudżetowy film”. Wciaz czekam na gre zrealizowana jak film wysokobudzetowy, a nie tania szmirea la BC2 lub inny CoD pozerujacy ze wszystkiego co bylo w kinie, ale robiacy to dosc nieudolnie. Po co to komu? Jakby mnie krecily niskobudzetowe filmy to bym wlaczyl
jakies Power Rangers. A juz kolejna paranoja jest robieie z gry filmu – cos jak syndrom CoD, ktory stara sie wywrzec wrazenie ogladania filmu o wojennego miast brania udzialu w wojnie… Troche jakby utrata tego czym sa gry, ktore mialy byc czyms 'lepszym’ i bardziej emocjonujacym niz filmy. Teraz zas mamy gry coraz bardziej przypominajace filmy i jeszcze producenci krzycza, ze tak jest 'fajnie’.
No – przeczytalem cala recke. Ogolnie nie podoba mi sie (standardowe w dzisiejszych czasach) zrzynanie z czego popadnie. Naprawde nie dalo sie zrobic multi bez lvl i rang? Podoba mi sie pomysl z 'efektami’ nalozonymi na prezentacje gry np. wspomniana pikseloza w czasie zabijania cywili. Szkoda, ze to jedyna nowinka. Liczylbym tez na wiekszy rozmach akcji, ale skoro autor recenzji o tym nie wspomina, to zapewne nie ma o czym.
Fajnie, ze mam recke za darmo.:E
strasznie nie zoptymalizowane bylo to demo bylo wiec nie ma szans zebym pogral w fulla
Corinarh czy ja wiem czy niezoptymalizowana skoro mój kumpel na Geforcie 6150 miał 25-30fpsów?
świetna recenzja Hucie. bardzo, ale to bardzo podobał mi się wstęp.|ode mnie, jeżeli chodzi o Kane’a i Lyncha… zagram z ciekawości. demo było fajnie zrobione, więc dlaczego nie pograć w pełną wersję?|i jeszcze jedno pytanie: czy zwrot LYNCHIE ze wstępu występuje jako zdrobnienie (np. jak Jonnie, etc.) ?
Johnnie*
@mikul1991: no widzisz, to jest choroba większości recenzji w prasie. Popatrz, co napisałeś: krótka, brzydka, nudna, kulawa, nie polecam, 6/10. Skala ocen zaczyna się od 1, więc jeżeli nie jesteś w stanie powiedzieć o niej nic dobrego, ale nie masz np. serca dać jej 1, to powiedz 3/10. 6 to dość solidna gra, posiadająca znaczące wady, ale mimo wszystko coś w sobie ma.
Gry to produkt, ktory kupujemy, zeby czerpac z tego przyjemnosc. Sa drogie i jest duzy wybor. 6 w skali na 10 jest wiec wynikiem BARDZO slabym. Wiekszesc ludzi w koncu nawet sie nie zastanawia nad kupnem gier z ocena ponizej 7 lub nawet ponizej 8. Takie sa przynajmniej moje doswiadczenia.
Jak dla mnie lepiej jest kupić numer CDA, niż liczyć na recenzje na stronie internetowej. Poza tym każdy wie, że fajniej się czyta z papieru niż z ekranu.|PS – wiedziałem, że w tym newsie, jak w każdym zawierającym recenzję, rozgorzeje dyskusja na temat opłacalności kupowania CDA.
Gre przeszłem na normalnym poziomie trudności 2 3 godziny.
Nie dajcie się nabrać na tą recenzję, ta gra to najzwyczajniejszy w świecie gniot. Polecam bardziej obiektywną recenzje na gry.online.
No dobra moi drodzy,przeczytałem tą całą recenzję i już sam nie wiem co mam sądzić,kródko mówiąć jestem zawodowym graczem w gry różnego rodzaju ale zwłaszcza uwielbiam brudne gry takiego typu i inne po prostu takie gdzie palec boli od strzelania i uszy bolą od całkiem niezłych tekstów.Krótko mówiąc jestem poszukiwaczem adrenaliny przyprawiającej o zawał serca i koszmary w nocy łącznie z moczeniem w łóżku.:-)Więc pytam się tych co grali w dog days czy ta gra jest warta kupna czy lepiej sobie tą grę?
Recenzja do kitu :/