Recenzja cdaction.pl: PlayStation Move (PS3)

Do PlayStation Move podszedłem tak, jak podchodzić do niego będą ludzie, którzy zainteresują się tym urządzeniem zachęceni reklamami w środkach masowego przekazu, zachwytami Oliviera Janiaka w wakacyjnych programach TVN-u, i gwiazdorską, a raczej „celebrycką” (TUTAJ) obsadą polskiej wersji językowej gry TV SuperStars (jednego z tytułów startowych). §
To nie jest kraj dla… hardkorowców
Na czas testów wyłączyłem więc przyzwyczajenia i oczekiwania (a pewnie również uprzedzenia) hardkorowego gracza, co warto zresztą podkreślić na samym początku. Move w żadnym wypadku nie jest urządzeniem, które stworzono z myślą o tym, by przy jego użyciu grać w FPS-y, ścigać w grach samochodowych, czy sterować postacią w produkcjach typu action adventure. Oczywiście i takie próby pojawią się pewnie w przyszłości, ale o ile nie weźmie się za nie projektant naprawdę genialny, Move jest skazane na los „gadżetu dla niedzielnych graczy„. Tyle tylko, że to nie gadżet, a w pewnym sensie zupełnie nowa platforma – jego premierę można porównać z wprowadzeniem na rynek wspomnianego we wstępie Wii. Jestem przekonany, że zestaw „PS3 + PlayStation Move” (jako multimedialne urządzenie z odtwarzaczem Blu-Ray i z kontrolerem do rodzinnej rozrywki) funkcjonować będzie w sklepach obok i niezależnie od samego PlayStation 3 (jako konsoli np. do Gran Turismo 5 czy God of War 3).
Jeśli jednak PlayStation Move to odpowiednik Wii, to jest to zdecydowanie Wii w rozdzielczości HD, Wii 2.0, Wii nowej generacji – nieporównywalnie bardziej dokładne, wyczulone na delikatne nawet ruchy gracza, przyjemniejsze w dotyku, bardziej nadające się do tego, by położyć je w salonie, obok plazmowego telewziroa, krótko: zdecydowanie lepsze.
Startujemy ze Starter Packiem
Zestaw, jaki dotarł do naszej redakcji, to pakiet podstawowy (tzw. Starter Pack), składający się z jednej „różdżki” Move, kamerki EyeToy i płyty z wersjami demonstracyjnymi gier (całkiem pokaźnym i zróżnicowanym zestawem, wystarczy na pierwsze zabawy). Taki zestaw kosztuje „rynkowo” około 200 złotych i wystarcza w zupełności, by na dobre zacząć zabawę z PlayStation Move – choć na prezentacjach kontrolera przedstawiciele Sony używają zazwyczaj dwóch różdżek, żadna z gier tego ode mnie nie wymagała (choć w niektórych było to wskazane). Problem pojawia się wtedy, gdy chcemy grać w większej grupie – a do tego przecież Move jest stworzony. Przekazywanie „pałeczki” między uczestnikami zabawy jest możliwe, ale mało komfortowe – warto, by każdy miał jedną, swoją własną, a to wydatek rzędu dodatkowych 150 złotych od osoby. Astronomicznie wysoka cena konkurencyjnego Kinecta, przestaje być aż tak „z kosmosu” – Kinect od razu „łapie” całą rodzinę, Move robi to dopiero wtedy, gdy sporo dopłaci się do ceny wyjściowej urządzenia.
Z moich doświadczeń wynika z kolei, że nie ma z kolei sensu inwestować w tzw. Navigation Stick, czyli dodatkowy kontroler ułatwiający tak naprawdę tylko przemieszczanie się po ekranach menu – te same funkcje spełnia pad do PlayStation 3, który może nie wygląda tak efektownie, ale nie wiąże się z wydatkiem ok. 100 złotych. Poza tym – nawigację „załatwia” też sam podstawowy kontroler Move, więc nie sądzę, by byli w naszym oszczędnym kraju chętni na Navigation Sticka. A propos efektownego wyglądu jeszcze jedna „konsumencka” uwaga: sklepowy pakiet Move zapakowany jest naprawdę ciekawie, wygląda tak, jakby w środku znajdowała się prawdziwa magiczna kula – a nie tylko „kulka” na końców „różdżki” Move. To będzie się sprzedawać.
Ciemno, ciasno, a jednak gra
Wspomniana wyżej kulka to serce kontrolera – dzięki niej, jest on widoczny dla kamerki EyeToy nawet wtedy, gdy gra toczy się w nie najlepiej oświetlonym pomieszczeniu. Z samym EyeToyem miałem z tym problem, Move radził sobie nieźle w moim pokoju, generalnie oświetlonym kiepsko, jak to z „norami” graczy bywa. Zabawę rozpocząć należy od podłączenia urządzenia, z czym nie ma większego problemu – cała trudność polega na włożeniu wtyczki USB do portu z przodu konsoli, którą zresztą chwilę potem można już wyciągnąć. Nieco gorzej jest z kalibracją – każda z gier w nieco inny sposób przeprowadza ten proces, w większości przypadków należy wcisnąć jeden z przycisków kontrolera i we wskazany sposób poruszać nim przed kamerką – ale np. Sports Champions ma bardziej rozbudowaną, trzystopniową procedurę, którą dodatkowo trzeba powtarzać przed każdą konkurencją.
Jak się okazało już po uruchomieniu pierwszych gier problemem okazało się nie oświetlenie pomieszczenia, co jego wymiary, a także umiejscowienie telewizora. Ze względu na konfigurację przestrzenną mojej przestrzeni do grania, mogłem odsunąć się od kamerki zaledwie na odległość około 1,5 metra – dodatkowo mój telewizor stoi na wysokiej komodzie, więc EyeToy miał problemy z łapaniem ruchów, które schodziły poniżej linii pasa, lub też za bardzo wychodziły w przód, w stronę telewizora. Na szczęście po chwili zmagań przypomniałem sobie o tym, że mam go testować, jako „niedzielny gracz„, cały zestaw przeniosłem więc do salonu, gdzie oczywiście, jak to w salonie, miejsca było dużo więcej. Tu problemy zniknęły – optymalna odległość od telewizora/kamerki to około 2 metrów, jeśli pomiędzy graczem, a kamerą nie ma żadnych przeszkód, zabawa jest w 100% komfortowa.
Ergonomia i precyzja
Komfortu i ergonomii brakuje natomiast w rozłożeniu przycisków sterujących na różdżce, głównym elemencie kontrolera całego Move. Nowy przycisk „T” umieszczono na dolnej części obudowy i to rozwiązanie bardzo dobre (ciekawostka – jego wciśnięcie pozwala machnięciem ręki zmieniać opcje także np. w menu konsoli), reszta rozłożona jest tylko poprawnie (jak kultowe dla PlayStation przyciski „krzyżyk”, „kwadracik”, „kółko”, „trójkącik”, które jednak umieszczone są nieco inaczej, niż na padzie, co bywa mylące) a nawet kiepsko (jak przyciski „Select” i „Start” po bokach kontrolera, dodatkowo praktycznie „wprasowane” w „różdżkę”). Na szczęście rzadko kiedy trzeba z nich korzystać, choć na pewno jest to projektowy błąd – a przynajmniej trudny kompromis między ergonomią, a koniecznością w miarę sensownego umieszczenia wszystkich przycisków na kontrolerze.
Jak Move działa? Zabójczo precyzyjnie. W porównaniu z Wii… praktycznie nie ma takiego porównania. O ile konsola Nintendo wyłapywała w miarę poprawnie właściwie tylko kierunek ruchu), tak Move bezbłędnie analizuje kierunek, siłę, kąt pod jakim nachylona jest „różdżka”, dosłownie wszystko. To absolutnie precyzyjne przełożenie ruchów ręki (ale uwaga ręki, a nie ciała, jak robi to konkurencyjny Kinect) na to, co dzieje się na ekranie. Robi to momentami niesamowite wrażenie, kiedy, dzięki kamerce, konsola dodaje do naszej „różdżki” np. młotek albo miecz i to właśnie nim machamy w telewizorze. Jest w tym coś z magii – oczywiście z magii współczesnej technologii.
Gramy!
O sile takich urządzeń, jak Move, decydują jednak przede wszystkim gry – czyli oprogramowanie, które wykorzystuje ich możliwości. To one – gry – wskazują, że Move nie ma być kontrolerem do „poważnych” produkcji, tylko właśnie familijno-imprezową rozrywką, w stylu Buzza czy SingStara. Miałem okazję przetestować cztery takie tytuły – EyePet Move Edition, Kung Fu Rider, Start the Party i Sports Champions, oraz oczywiście to, co znajduje się na dysku startowym..
Pierwsza z nich, EyePet Move Edition, to coś, ma sprzedać Move’a maluchom. Zabawa polega na wychowywaniu futrzanego zwierzaczka, które niezwykle ufnie patrzy na nas z ekranu – i czeka, aż zaczniemy wchodzić z nim w interakcję. Mimo tego ufnego spojrzenia ten tytuł najmniej mi się spodobał. Dlaczego? Podstawowa wersja EyePeta – dostępna już jakiś czas na rynku – bazuje na kamerce EyeToy i już ona pozwala w czarodziejski sposób bawić się z futrzakami. Move nie dodaje do tej zabawy praktycznie nic rozsądnego (może poza precyzją ruchów i tym, że bawić się można w gorzej oświetlonym pomieszczeniu), a nieco tych czarów-marów odejmuje (bo tu do interakcji potrzebne jest już jakieś dodatkowe urządzenie – w oryginale go nie było).
Kung Fu Rider to produkcja tyleż zwariowana, co japońska. Wcielamy się w niej bohatera, który stojąc/siedząc na krześle (lub innej, równie idiotycznej platformie) zjeżdża w dół ulicami miasta, wymachuje Move, by uderzać w mijane obiekty. Fajne, ale mi osobiście wystarczyła wersja z płyty demo – nie jest to zabawa, przy której chciałoby się spędzić specjalnie dużo czasu. Tym bardziej, że ma wysoki poziom trudności (ukłon w stronę hardkorowców?), a i wykrywanie ruchów Move 'a jest tu najmniej dokładne.
Start the Party to kolekcja imprezowych gierek (których narracją zajmuje się w polskiej wersji Krzysztof Ibisz…), bardzo prostych, ale spełniających swoją rolę. Zaprosiłem do testów zaprzyjaźnioną sąsiadkę (udawała żonę) i dzieci sąsiadów (udawały… dzieci) – żadne z nich nie miało problemów z opanowaniem zasad poszczególnych „konkurencji„. Reprezentują one różny poziom, także jakościowy, na szczęście spośród 20 dostępnych w pakiecie nietrudno znaleźć taką, która przypadnie do gustu wszystkim obecnym „na imprezie„. To taka typowa zabawa w stylu Wii – niewyszukana, mało wymagająca, bardzo „śmiechowa„, tu jednak, w przeciwieństwie do konsoli Nintendo lepiej wyglądająca i bardziej sprawiedliwa (bo precyzyjnie oddaje ruchy graczy na ekranie). Być może nie do końca jednak „wyłączyłem” w sobie prawdziwego gracza, bowiem dużo bardziej spodobała mi się kolejna z gier, jakie testowałem, czyli…
…Sports Champions, absolutne „musisz to mieć” Move’a . Sports Champions to zestaw pięciu gier sportowych: dyskogolfa, siatkówki, łucznictwa, ping-ponga i petanki (rzucanie kulkami do celu), do których dodano „arenę gladiatorów”. Najsłabsza w tym zestawie jest siatkówka (to jednak zbyt złożona dyscyplina, by odwzorować ją jedną pałeczką trzymaną w ręce), ale już dyskogolf (miotanie dyskiem do celu, w oparciu o zasady bazujące na regułach golfa) czy ping-pong to naprawdę kawał dobrej rozrywki. Podobać się może także „arena gladiatorów„, okładanie się na miecze z przeciwnikiem. W niektóre dyscypliny Sports Champions (np. łucznictwo) gra się lepiej z dwoma pałeczkami, ale nawet testowany przeze mnie Starter Pack wystarcza, by dobrze się bawić. Nie dziwię się, że to właśnie ten tytuł dodawany jest do jednego ze sklepowych zestawów Move – jest zdecydowanie najlepszy.
Warto kupić?
Wnioski? PlayStation Move to doskonały – i rozsądnie wyceniony – wehikuł, który ma wciągnąć do zabawy przy konsoli całą rodzinę. Jako taki, sprawdza się rewelacyjnie i jego wprowadzenie na rynek jest dużym osiągnięciem Sony – bez wątpienia pozwoli sprzedać sporo konsol PlayStation 3 całkiem nowym odbiorcom (którzy potem może i sięgną po to nieszczęsne Gran Turismo 5…). Na pewno nie jest to jednak urządzenie dla „typowych” graczy – przede wszystkim dlatego, że nie ma na razie produkcji, która takiemu odbiorcy coś by zaoferowała; nie ma też gwarancji, że w najbliższej przyszłości, taki tytuł się pojawi (choć Echochrome II, dostępny na dysku demo, wygląda wyjątkowo interesująco – TUTAJ). Nie ma to jednak znaczenia, bowiem PlayStation Move nie udaje, że jest alterantywą dla DualShocka, tylko robi to, co ma robić, tzn. dostarcza przystępną, atrakcyjną, nieźle skalkulowaną finansowo rozrywkę wszystkim, niezależnie od ich umiejętności manualnych, doświadczenia z grami, płci, wieku, rasy czy lewo/prawo ręczności. I tyle. O tym, że mogłoby być więcej, przekonuje TO DEMO TECHNOLOGICZNE, ale mówiąc szczerze – to więcej nikomu nie jest na razie do szczęścia potrzebne.
Casual mode off.
Ocena: 4 na 5
——–
Plusy:
Minus:
Czytaj dalej
65 odpowiedzi do “Recenzja cdaction.pl: PlayStation Move (PS3)”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Oto kolejny etap rewolucji zapoczątkowanej przez firmę Nintendo i jej Wii. To ona otworzyła konsolom drogę „pod strzechy”, dziś korzysta z tego Sony, wypuszczając na rynek PlayStation Move, „ruchowy”, familijny kontroler do PlayStation 3.
Coś komuś nie wyszło na początku recki 😛
poprawcie troszeczkę xD
„to nie kontroler dla „prawdziwych” graczy” – I to mi wystarczy, dziękuję, postoje.
Move jest ciekawy, ale nigdy nie zastąpi poczciwego pada. W tej cenie mam jedną, porządną nowość, np. Gran Turismo 5 (niebawem). Aczkolwiek za rok może się na to skuszę, kto wie…
Ten początek rzuca się w oczy na stronie głównej. No i właśnie takiej oceny się spodziewałem. A kontroler dla prawdziwych graczy to raczej jest 😛
teraz czekam tylko na ocenę Kinecta ;P
Dla prawdziwych graczy jest pad, nic innego. To dildo może sobie Sony wiadomo gdzie włożyć.
No cóż… naprawdę fajna recka. Nie wahałem się nawet przez chwilę, czy chcę to kupić, ale teraz narobiliście mi niezłego smaczku 🙂 czekam na 17.09.
muszę namówić kumpla, żeby to kupił 😀
Zamiast 2 „Różdżek” Można użyć jedną i Navigation sticka .
Końcowe TUTAJ nie działa
butch27, ja bardziej czekam na porównanie wii/kinect/move 😛 Choć u mnie i tak pozostaje move, bo mam tylko ps3 (no i pc)
Jak dla mnie nic nie przebije konfingu klawiatura+mysz:)
ciekawe ja multiplayer|’
A ja wam na to:
Poczekam na tytuły mniej zalatujące Wii. Najbardziej interesuje mnie kompatybilność z Killzonem, ale to dopiero w Q1 2011
http:www.youtube.com/watch?v=_iYBmAVuBns to taka mała odpowiedź na wykorzystanie tego typu zabawek w rach pokroju „robimy pompki” albo „malujemy farbkami”
Jestem ciekaw jak wyglądał by pojedynek w takim Bad Company 2 – pad vs. Move z tym dodatkowym shitem do chodzenia do drugiej ręki. Bo jeśli move da dużą przewagę w celowaniu i obracaniu niedługo granie w multi bez move będzie mordęgą…
Nie ma żadnych strzelanek? Przecież na pierwszym filmiku jest krótki fragment. 🙂 A sam kontroler ciekawy, szczególnie to tłuczenie mieczem spodobało mi się. 🙂 Tylko… Nie mam PS3. 🙂
A, no i RUSE na Move może być świetny. Szczególnie na dużym ekranie. 🙂
Owszem nie jest to kontroler dla „prawdziwych graczy”, ale dla prawdziwych graczy jak najbardziej (umiejących grać zarówno hardkorowo, jak i potrafiących się oderwać i pobawić przy grach luźniejszych). Potwierdzenie przez kolejne źródło atrakcyjności Sports Champions utwierdza mnie w zakupie Move’a, bo czasami mam zamiar odpocząć od wykonywania kolejnych headshotów czy zbierania łap trolli, a flashowe gierki nie zawsze w tym pomagają.
„ić mie z tym dildosem”
Tjaaaa… Miała być rewolucja, jest ewolucja. Tak czy inaczej, słoniowy krok w dobrą stronę.
ludzie juz calkiem poglupieli… dodawac przerobiony wibrator do PS3 :/
Pff… każdy gracz to „prawdziwy” gracz.|www.youtube.com/watch?v=mGZbJlpsohc|i tyle w temacie 🙂
„krzyżyk”, „kwadracik”, „kółko”, „trójkącik”, A czym kolko zawinilo, ze nie zasluzylo na takie fajowe zdrobnienie jak koleczko?! DYSKRYMINACJA!
Sprzet wydaje sie byc niezly, ale jednak NIGDY bym sie nie skusil na cos takiego. Chyba, ze w przyszlosci wymysla jakies ciekawsze zastosowanie dla tego kontrolera. Co do ygladu… pozostawie to bez komentarza… no moze powiem tyle – nie chcialbym sie pokazac kolegom z czyms takim w lapie.
Są gracze i grający… |Grający tzw. Casuale ( niedzielni gracze ). To dla nich jest MOVE.|Gracze natomiast to ci którzy grają nie tylko dla rozrywki i nie tylko w weekendy. To ci którzy grają dla emocji, fabuły, rywalizacji, itd.|Łączy nas to że i gracze i grający ( niezależnie od platformy ) czerpią rozrywke z gier.|Ale to tylko moje rozważania.
Mam nadzieję że odniesie to sukces. Gdyby wyszła jakaś „poważna gra” do tego ustrojstwa, to pewnie bym je zakupił 🙂
ta ekhm palka u mnie odpada..nie dosc ze nie kupie playa za 4stowki to na dodatek nie bede kupywal gier po 4dychy..xbox zawsze do mnie przemawial i ceny a i tak nie sadzy zebym w najblizszym czasie sie skusil na kina. Jedyne co mnie interesuje to „Razer’s motion sensing technology powered by sixense” tyle w tym temacie.
Da się tym grać np. w fable itp ludzkie gierki?
nie da się bo fable jest only XboX zresztą, sony pokusiło się o kopie wii więc żal
Jak tak na to patrze to się zastanawiam co się stało ze starymi dobrymi grami w których nie robiło się z wizją niesamowitej forsy tylko z prawdziwą pasją. Kiedyś robili coś z niczego a dziś mają coś a robią z tego „nic” czyli pierdoły.
Mam tylko 1 zastrzeżenie do tej 'recenzji’ – kamerka z zestawu to PS Eye, a nie EyeToy. Z resztą tekstu się zgadzam.
gangheroni – A microsoft pokusił się o kopie EyeToya… |Proponuje zaprzestać tych wyliczanek kto co skopiował/podrobił.
Warto wyliczać bo Wii jest lepsze niż różdżka ; /
Czekam na SOCOM 4
Mam pytanie czy Move w zestawie z konsolą jest już dostępny w Chinach?
„O ile konsola Nintendo wyłapywała w miarę poprawnie właściwie tylko kierunek ruchu”|Autor recenzji nie używał chyba Wii MotionPlus.
@gagheroni ja mam dla ciebie wyjebiaszczy exclusiv na xboxa dostajesz go w zasadzie z konsolą a nazywa sie on…( chwila napięcia w tle gra werbel) RROD
Odpuśćcie gangheroni. W końcu każdy żałosny fanboy(ka) musi jechać po konsoli „przeciwnika”…|@Hut „Na pewno nie jest to jednak urządzenie dla „typowych” graczy – przede wszystkim dlatego, że nie ma na razie produkcji, która takiemu odbiorcy coś by zaoferowała; nie ma też gwarancji, że w najbliższej przyszłości, taki tytuł się pojawi…” |Czy Hut słyszał o takich grach jak R.U.S.E., Killzone 3, Little Big Planet 2, czy MAG?
http:www.youtube.com/watch?v=ZjX1fi8E5RA Move + Kollzone 3
@ Piterskii ten filmik własnie pokazuje mozliwości Mov w fps-ach (trudno będzie odejść od tradycyjnych padów)
Ja chce SW: The Force Unleashed 2 na MOVE!!!
A ja jeśli nie kupię nowej karty graficznej to z chęcią w Move zainwestuję.
@maciekX360 – :O To pady są już tradycyjnym kontrolerem w FPS-ach?! Świat się kończy…|Co do kontrolera no cóż, nigdy nie ciągnęły mnie takie kontrolery, a te całe bom na to jest trochę dziwne, Nintendo ma coś takiego (a nawet lepszego od kontrolerów Sony i M$) w swojej ofercie od 5 lat…
Na konsolach tak… W każdym razie FPS’y z użyciem Move grać się da, z jakim rezultatem to dopiero się okaże, póki co jestem sceptyczny.
No i dobra. Kolejne narzędzie dla każuali. Nic wielkiego.
No jak nie ma gwarancji, że pojawi się hardkorowy tytuł z wykorzystaniem Move? Przecież R.U.S.E. ma go obsługiwać, Resident Evil 5 Gold Edition po ściągnięciu patcha (jednak chyba jest jeszcze jakaś szansa, że będzie też tak w zwykłej edycji), Heavy Rain, SOCOM 4 (pełnoprawna strzelanina z wykorzystaniem systemu osłon; na Golu-u w relacji z Gamescom było Gramy! w ten tytuł z wykorzystaniem Move i mówili, że precyzja itp. jest całkiem niezła, tylko jedynie ręka może po pewnym czasie boleć, ale przecież można